Harris wzruszyl ramionami. Staral sie udawac obojetnosc, ale odlozyl cheeseburgera i wytarl dlonie w wielka papierowa serwetke.

– Niania sie powiesila, wielkie rzeczy. Mloda dziewczyna, daleko od domu. Zwazywszy na okolicznosci, moze nie ma w tym nic zaskakujacego.

– No cos ty – podpuszczal go Bobby. – To wszystko, na co cie stac?

– O co ci wlasciwie chodzi?

Bobby nachylil sie ku niemu.

– Sedzia Gagnon pytal cie, czy nie znasz kogos, kto moglby wykonywac dla niego „drobne zlecenia”, zgadza sie? Albo kogos, kto ma odpowiednie znajomosci? A moze wyglada to jeszcze gorzej? Moze jestes w to zamieszany osobiscie? Wydawalo mi sie, ze jestes na to za bystry, ale kto cie tam wie.

– Nie wiem, o co ci…

– Nie pieprz, Harris! Wiedziales o smierci doktora Rocco, zanim jego krew trysnela na bruk. Sluchales. Czekales. Po co? Bo spodziewales sie, ze cos takiego sie zdarzy. Z Tonym Rocco nie poszlo jeszcze tak zle – zabojstwo bylo zbyt brutalne, zbyt niewytlumaczalne, by mozna bylo powiazac z nim znanego sedziego. Ale niania… To byla fuszerka. Zobaczysz, niedlugo policja zacznie zadawac niewygodne pytania.

– Juz sie najadlem.

Harris chcial wstac. Bobby zlapal go za reke i przygwozdzil ja do stolika.

– Nie jestem na podsluchu – powiedzial glosem pelnym napiecia. – Nie chce cie wrobic. Chodzi mi tylko o wymiane informacji. Reka reke myje. Przydalby ci sie nowy przyjaciel, Harris. Starzy wpedzaja cie w klopoty.

– Nie obraz sie, Dodge, ale tak jak sie sprawy maja, znajomosc z toba nie przyniesie mi zadnych korzysci.

– Skrecono jej kark, Harris. Ktos zlamal ja na pol jak wykalaczke. Mozesz spac spokojnie, majac to na swoim sumieniu? Mozesz spojrzec mi w oczy i powiedziec, ze cie to nie obchodzi?

Harris zaczynal sie pocic. Jego spojrzenie powedrowalo do reki Bobby’ego, przyciskajacej jego nadgarstek do stolika.

– Policja szybko skojarzy fakty – mowil Bobby. – Dlaczego zarznieto lekarza w przyszpitalnym garazu? Dlaczego niania w wolny dzien wyszla z domu i zostala zamordowana? Dwa zabojstwa to za wiele; dlatego wlasnie smierc Prudence miala byc upozorowana na samobojstwo. Czy ta gra ma jakis cel? Obaj wiemy, ze jak sie zacznie zabijac, trudno przestac.

– Sedzia podal mi nazwisko – powiedzial Harris nagle.

– Jakie?

– Colleen Robinson. Poprosil, zebym ja sprawdzil. Poczatkowo nie wiedzialem, o co chodzi, ale potem dostalem jej zyciorys. Wedlug moich informatorow, jest dyskretna, solidna i potrafi wiele zalatwic.

– To zabojczyni?

– Nie, nie, nie. Colleen specjalizuje sie w… ulatwianiu kontaktow. Ty potrzebujesz tego, ktos inny czegos innego, ona znajduje wykonawcow. Byla plotka, siedziala w wiezieniu za kradziez samochodu. Tam zorganizowala swoja siatke i od tej pory pnie sie w hierarchii. – Harris wzruszyl ramionami. – Raport dalem sedziemu. Byl zadowolony.

– Daj mi jej nazwisko i adres.

– Mam tylko numer komorki. Prosze cie bardzo.

Bobby puscil reke Harrisa.

– W samochodzie doktora Rocco byla wiadomosc. „Pozdrowienia od pana Bosu”. Kim jest pan Bosu?

– Nie wiem. Pewnie powinienes o to spytac panne Robinson. Czy to znaczy, ze jednak nie pojdziesz z sedzia na ugode?

– Nie.

– Jest az tak dobra w lozku?

– Nie wiem.

Harris prychnal. Wstal, odruchowo potarl obolaly nadgarstek, ale przylapal sie na tym i schowal reke do kieszeni.

– Nie musze dodawac, ze gdyby sedzia pytal, tej rozmowy nie bylo – powiedzial zimno.

– W porzadku, choc moim zdaniem, powinienes lepiej sprawdzac klientow.

– Cos ci powiem: ci przy forsie zawsze maja cos do ukrycia. Gdybysmy mieli ich sprawdzac, po roku poszlibysmy z torbami.

Teraz to Bobby wzruszyl ramionami.

Harris ruszyl w strone drzwi, ale w ostatniej chwili sie rozmyslil. Wrocil do Bobby’ego.

– Miedzy nami mowiac, zawsze interesuje sie przeszloscia moich klientow, zwlaszcza tych nadzianych i pojebanych.

Harris wbil wzrok w sciane i zacisnal usta w waska kreske.

– Ta sprawa z Prudence… tak, to mnie wkurzylo. – Spojrzal na Bobby’ego. – Powiedziec ci cos ciekawego? Sedzia twierdzi, ze on i Maryanne pochodza z Georgii. Tam sie poznali, wzieli slub, potem przeniesli sie do Bostonu, by zaczac wszystko od nowa. A teraz ciekawostka: akta Jamesa znalazlem bez trudu, i te ze szkoly, i te ze studiow, i te z kancelarii, w ktorej pracowal. Za to Maryanne Gagnon nie istnieje.

– Co?

– Nie ma swiadectwa urodzenia, prawa jazdy ani zezwolenia na zawarcie malzenstwa. Przed 1965 nie bylo nikogo o tym nazwisku.

– Przeciez to bez sensu.

Harris tylko sie usmiechnal.

– Jak mowilem, Dodge, ci przy forsie sa najbardziej pojebani.

O wpol do pierwszej Bobby wyszedl z baru. Rozlozyl komorke. Mial milion powodow, by do niej nie dzwonic. Mimo to wystukal jej numer.

– Wiem, za czyim posrednictwem sedzia wynajal zabojce – powiedzial.

– Wiem, kim jest zabojca – odparla. – To Richard Umbrio. Poczatkowo nie skojarzyl tego nazwiska; kiedy wreszcie zorientowal sie, o kogo chodzi, byl naprawde zaskoczony.

– Jestes pewna? Jak to mozliwe?

– W sobote rano zostal zwolniony warunkowo. Tyle ze w soboty nie zwalnia sie wiezniow.

– Wiec ten, kto mu to zalatwil, musi miec niezle chody – dokonczyl Bobby.

– Tak – powiedziala cicho.

– Gdzie jestes?

– Jade do nowego lekarza. Chcial sie ze mna jak najszybciej zobaczyc.

– To ten specjalista, ktorego polecil doktor Rocco? – spytal Bobby ostro.

– Tak.

– Zobaczymy sie u niego.

Przygotowal sie psychicznie na spotkanie z nia. Raz po raz powtarzal sobie w duchu slowa doktor Lane: Catherine jest sprytna, twarda i manipuluje ludzmi; on ma klopoty z samym soba. Catherine broni sie, walczy o przetrwanie, jest zdolna do wszystkiego; on powinien miec wiecej rozsadku.

Mimo to, kiedy wszedl do dyskretnego, eleganckiego holu przed gabinetem, odebralo mu mowe.

Stala sama w kacie, w tym samym ubraniu co wczoraj. Czarna spodnica byla wymieta. Szary kaszmirowy sweter tez nie wygladal najlepiej. Blada twarz, podkrazone oczy. Mocno obejmowala sie w talii, zbyt chuda, zbyt zmeczona i zbyt krucha, by dzwigac taki ciezar.

Podniosla glowe, zobaczyla go i przez dluga chwile patrzyli na siebie przez pusty pokoj.

Przypomnial sobie ich pierwsze spotkanie w Gardner Museum, przed kilkoma dniami. Obcisla czarna suknie. Wysokie szpilki. Strategicznie wybrane miejsce przed niebieskim aktem. Wszystko, co miala na sobie, co robila, co mowila, bylo od poczatku do konca zaplanowane i misternie zainscenizowane. To byla Catherine Gagnon, ktorej mezczyzni powinni sie bac.

Co innego kobieta, na ktora patrzyl teraz.

Podszedl do niej.

– Gdzie Nathan?

Вы читаете Samotna
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату