Naradzie w sprawie wynikow sledztwa przewodniczyl sam Mizinow.
– Przede wszystkim musze stwierdzic, ze jestem wysoce niezadowolony z efektow pracy radcy tytularnego Fandorina – zaczal glosem niewrozacym nic dobrego. – Erascie Pietrewiczu, tuz pod panskim nosem operowal niebezpieczny, przebiegly wrog, ktory wyrzadzil naszej sprawie ciezka szkode i zagrozil powodzeniu calej kampanii, a jednak pan go nie wykryl. Oczywiscie zadanie latwe nie bylo, ale przeciez i pan, zdaje sie, nie jest nowicjuszem. Czegoz moge wymagac od szeregowych pracownikow oddzialu specjalnego? Przyjechali tu z roznych gubernialnych urzedow, do tej pory zajmowali sie glownie rutynowa praca sledcza. Ale juz panu, z panskimi zdolnosciami, tego wybaczyc nie sposob.
Waria przyciskala dlon do dokuczajacej jej skroni i z ukosa patrzyla na Fandorina. Ten mial wyglad calkiem niewzruszony, jednakze kosci policzkowe ledwie dostrzegalnie (i nikt pewnie poza Waria tego nie dostrzegl) porozowialy – najwyrazniej slowa szefa dotknely go do zywego.
– A zatem, panowie, czym dysponujemy? Blamazem bez precedensu w historii. Tajnym oddzialem zachodniego ugrupowania, najwazniejszej czesci armii Dunaju, kierowal zdrajca.
– Czy mozna to uznac za udowodnione, wasza ekscelencjo? – niesmialo spytal najstarszy ranga zandarm.
– Niech pan sam osadzi, majorze. No, powiedzmy: ze Kazantzakis byl Grekiem z pochodzenia, a miedzy Grekami jest wielu tureckich agentow, to, ma sie rozumiec, nie stanowi jeszcze dowodu. Ale niech pan sobie przypomni, ze w notatkach Lucana figuruje jakis zagadkowy „J”. Teraz rozumiemy, coz to za „J” – „zandarm”.
– Ale slowo „zandarm” pisze sie przez „g”:
–
– Ale nieprzyjacielski szpieg nie zabilby sie, tylko usilowal ukryc – ciagle tak samo niesmialo oponowal major.
– Gdzie, raczy pan wskazac? Linii ognia i tak by nie udalo mu sie przekroczyc, a na naszych tylach juz dzisiaj wszczeto by za nim poscig. U Bulgarow by sie nie schowal, do Turkow nie dostal. Lepsza kula niz stryczek – tutaj akurat mial racje. Poza tym Kazantzakis nie byl szpiegiem, tylko wlasnie zdrajca. Nowgorodcew – zwrocil sie general do adiutanta. – Gdzie jest list?
Adiutant wyciagnal z teczki snieznobiala, zlozona we czworo kartke.
– Znaleziony w kieszeni samobojcy – wyjasnil Mizinow. – Niech pan czyta na glos, Nowgorodcew.
Adiutant niepewnie spojrzal na Warie.
– Czytaj pan, czytaj – ponaglil go general. – Tu nie instytut dla szlachetnie urodzonych panien, a panna Suworow nalezy do grupy sledczej.
Nowgorodcew odkaszlnal i zalewajac sie czerwienia, zaczal czytac:
– „Iwanku moj, Charitonku, serduzko moje”… Tutaj jest taka ortografia, prosze panstwa – zaznaczyl adiutant. – Czytam tak, jak jest napisane. Okropne bazgroly. Hmm… „…serduzko moje. Zycie bez ciebie bedzie takie, ze chyba sie utopic to i tak lepi niz tak zyc. Calowalez kochalez ty mie a ja ciebie, a los podly paczyl i zazdroscil i nuz za piecem czymal. Bez ciebie jestem proch nendzny, zupelne nic. Bardzo prosze wruc zaras. A jak sobie kogus zamias Bieso w swojem parszywem Kiszyniowie znajdziez to przyjade i jak mame kocham flaki wypruje. Twoj na zafsze Pocieszka”.
– To znaczy „twoja”? – spytal major.
– Nie, nie „twoja”, tylko wlasnie „twoj”. – Mizinow usmiechnal sie krzywo. – I tu jest pies pogrzebany. Zanim Kazantzakis trafil do urzedu zandarmerii w Kiszyniowie, sluzyl w Tyflisie. Niezwlocznie wyslalismy depesze z zapytaniem, odpowiedz juz jest. Niech pan przeczyta, Nowgorodcew.
Nowy dokument Nowgorodcew czytal z duzo wiekszym zadowoleniem niz list milosny.
– A wiec to tak – gorzko podsumowal Mizinow. – Podrzucil innym niepewnego pracownika i jeszcze zatail przyczyne przed przelozonymi. A piwo, ktorego nawarzyl, musi wypic cale wojsko. Przez zdrade Kazantzakisa tkwimy dwa miesiace pod ta cholerna Plewna i nie wiadomo, jak dlugo jeszcze bedziemy sie z nia mordowac! Dzien patrona najjasniejszego pana zepsuty! Dzisiaj cesarz mowil o odwrocie, wyobrazacie sobie?! – Gwaltownie przelknal sline. – Trzy nieudane szturmy, panowie! Trzy! Pamieta pan, Erascie Pietrewiczu, ze to Kazantzakis zaniosl pierwszy rozkaz zajecia Plewny do dzialu szyfrow? Juz nie wiem, w jaki sposob udalo mu sie zamienic Plewne na Nikopol, ale bez tego judasza tu sie nie obylo!
Waria drgnela i pomyslala, ze dla Pieti zaswiecil chyba promyk nadziei. A general poruszyl wargami i ciagnal:
– Pulkownika Panczulidzewa oczywiscie oddam pod sad – innym milczkom dla przykladu – i zazadam calkowitej degradacji, ale jego depesza pozwala nam odtworzyc dedukcyjnie caly lancuch. Tutaj wszystko jest dosyc proste. O sekretnym nalogu Iwana Kazantzakisa z pewnoscia dowiedziala sie turecka agentura, od ktorej na calym Kaukazie az sie roi, no i droga szantazu zwerbowano podpulkownika. Historia stara jak swiat. Iwanek, Charitonek! Tfu, obrzydlistwo! Zeby to jeszcze dla pieniedzy!
Waria juz otworzyla usta, zeby stanac w obronie zwolennikow jednoplciowej milosci, ktorzy ostatecznie nie sa winni, ze natura stworzyla ich innymi niz wszyscy, ale wtedy wstal Fandorin.
– Pozwoli pan zerknac na list – poprosil. Poobracal kartke w rekach, nie wiadomo po co przejechal palcem po linii zagiecia i spytal: – A gdzie k-koperta?
– Erascie Pietrowiczu, pan mnie zdumiewa. – General rozlozyl rece. – Jaka tu moze byc koperta? Przeciez takich rzeczy nie posyla sie poczta.
– Po p-prostu lezal tak w kieszeni? No, no… – I Fandorin usiadl.
Lawrientij Arkadijewicz wzruszyl ramionami.
– Lepiej niech sie pan zajmie inna sprawa, Erascie Pietrewiczu. Nie wykluczam, ze oprocz pulkownika Lucana