ponury, posepny nastroj, ze nasuwala sie obawa, iz kobieta nigdy juz nie bedzie zdolna do smiechu.

Mysl o Rachael, ktora sie nie usmiecha, wydala mu sie nieznosna.

Weszli ostroznie po schodach i znalezli sie na korytarzu. Zaczeli sprawdzac wszystkie pokoje z taka ostroznoscia, jak gdyby rozwiazywali wezly na worku, z ktorego moglby wypelznac jadowity waz.

Na poczatku wszystko bylo w porzadku – nie odkryli nic podejrzanego. Dopiero gdy weszli do sypialni Erica, zastali tam nieopisany balagan. Zawartosc wielkich szaf – koszule, spodnie, swetry, buty, garnitury, krawaty i wiele innych czesci garderoby – walala sie po wszystkich katach. Przescieradla, biala pikowana koldra oraz poduszki, z ktorych sypalo sie pierze, lezaly rozrzucone na podlodze. Ktos podniosl do gory materac, tak ze z lozka sterczaly powyciagane sprezyny, jak gdyby probowano je wyrwac. Dwie lampy z czarnej ceramiki rozbito, a skorupy podeptano butami. Obrazy o olbrzymiej wartosci pozdejmowano ze scian i podarto na strzepy – byly nie do uratowania. Jedno z dwoch zgrabnych krzesel w stylu klismos stalo odwrocone nogami do gory, drugim ktos uderzal o sciane tak dlugo, az odeszly z niej platy tynku, a z mebla pozostaly drzazgi.

Benny poczul, ze ma na rekach gesia skorke, a kark zlewa mu zimny pot.

Najpierw pomyslal, ze spustoszenia dokonal ktos, kto metodycznie poszukiwal cennych przedmiotow, ale po dokladniejszych ogledzinach sypialni wykluczyl taka hipoteze. Najwyrazniej pokoj dewastowano w slepej furii, wywolanej naglym przyplywem nienawisci albo potrzeba niszczenia. Wlamywacz musial miec nieprzecietna sile i byc pozbawiony rozsadku. Byl czlowiekiem dziwnym i na pewno bardzo, bardzo niebezpiecznym. Ze stracencza, zrodzona najwyrazniej ze strachu, brawura Rachael wpadla do lazienki – jednego z dwu ostatnich pomieszczen, ktorych jeszcze nie zbadali. Ale tu takze nikogo nie bylo. Wycofala sie do sypialni i zaczela uwaznie lustrowac pobojowisko. Byla blada i drzala na calym ciele.

– Wlamanie, pladrowanie, a do tego akt wandalizmu – oszacowal Ben. – Chcesz, zebym ja zadzwonil po gliniarzy, czy zrobisz to sama?

Nie odpowiedziala, tylko weszla do olbrzymiej szafy, wielkosci malego pokoju, ktora byla ostatnim miejscem do sprawdzenia. Po chwili wrocila i jeknela:

– Sejf jest otwarty i oprozniony.

– A wiec jeszcze kradziez mienia. Teraz juz musimy zadzwonic po policje, Rachael.

– Nie – odrzekla, a jej bystre zwykle oczy nabraly tepego wyrazu, wzmagajac jeszcze posepna atmosfere, ktora od pewnego czasu tworzyla wokol siebie.

Apatia na twarzy Rachael bardziej zaniepokoila Bena niz strach, ktory okazywala, bo zniechecenie swiadczy zazwyczaj o braku nadziei. Rachael, jego Rachael nigdy nie poddawala sie rozpaczy. Nie mogl zniesc widoku swej przyjaciolki w stanie zupelnego zalamania.

– Zadnej policji – powtorzyla.

– Dlaczego nie? – spytal.

– Jesli wciagne w to policje, na pewno mnie zabije.

Ben zamrugal oczami.

– Co? Kto cie zabije? Policja? O czym ty, u diabla, mowisz?

– Nie, nie policja.

– No to kto? I dlaczego?

– Nie powinnam byla przyjezdzac tu z toba – powiedziala, ssac kciuk lewej dloni.

– Jestes na mnie skazana, Rachael. Mowie powaznie. Czy nie sadzisz, ze nadszedl juz czas, zebys powiedziala mi wszystko?

Zignorowala jego deklaracje i rzekla:

– Sprawdzmy garaz. Zobaczymy, czy nie brakuje jakiegos samochodu.

Nastepnie opuscila sypialnie, nie pozostawiajac mu innego wyboru, jak tylko poslusznie za nia podazyc.

Bialy rolls-royce. Czterodrzwiowy jaguar o tej samej ciemnozielonej barwie lakieru co oczy Rachael. Dwa nastepne stanowiska puste. A na ostatnim – zakurzony, wyeksploatowany dziesiecioletni ford ze zlamana antena radiowa.

– Tu powinien stac czarny mercedes 560 SEL – powiedziala Rachael, a jej glos odbil sie glebokim echem od scian przestronnego garazu. – Eric przyjechal nim na poranne spotkanie u swojego adwokata. Po wypadku… po tym, jak Eric zginal, Herb Tuleman – ten adwokat – zobowiazal sie, ze wysle kogos, by odstawil samochod na miejsce. Na Herbie mozna polegac. Zawsze dotrzymuje slowa. Jestem pewna, ze zwrocil samochod do garazu. Ale mercedesa nie ma.

– Kradziez samochodu – wyliczal Ben. – Ile jeszcze przestepstw musimy stwierdzic, zebys pozwolila wreszcie zadzwonic po gliniarzy?

Rachael podeszla do stojacego na ostatnim stanowisku zdezelowanego forda. Ostre niebieskawe swiatlo palacych sie pod sufitem lamp jarzeniowych oswietlalo jego karoserie.

– A ten samochod co tu robi? On nie nalezal do Erica.

– Tym autem przyjechal zapewne wlamywacz – powiedzial Ben. – I postanowil zamienic je na mercedesa.

Z wyraznym wahaniem i skierowanym na wprost pistoletem Rachael otworzyla przednie drzwi forda. Skrzypnely i kobieta zajrzala do srodka.

– Nic tu nie ma.

– A czego sie spodziewalas? – zapytal Benny.

Nastepnie otworzyla tylne drzwi i spojrzala na siedzenie. I znow nic nie znalazla.

– Rachael, nie baw sie w milczacego sfinksa, bo to jest denerwujace jak cholera.

Kobieta powrocila do drzwi od strony kierowcy, ktore otworzyla juz wczesniej. Znow zajrzala do srodka i w stacyjce znalazla zostawione kluczyki. Wyjela je.

– Rachael, do diabla!

Jej twarz nie wyrazala wylacznie zafrasowania. Byla wciaz ponura i smiertelnie powazna. Wygladala, jakby ja wykuto w skale i tak surowa, nieugieta miala pozostac po wsze czasy.

Rachael podeszla do bagaznika, a Benny za nia.

– A teraz czego szukasz?

– Wlamywacz nie zostawilby tu samochodu, bo w ten sposob mozna by go zidentyfikowac – stwierdzila, przebierajac kluczykami. – Wlamywacz nie zostawilby tak oczywistych dowodow przestepstwa. Nie ma mowy. Podejrzewam, ze przyjechal skradzionym autem, ktore nie bedzie dla policji zadnym sladem.

– Zapewne masz racje – odparl Ben. – Ale dowodu rejestracyjnego nie znajdziesz w bagazniku. Zobaczmy w schowku kolo deski rozdzielczej.

Rachael wlozyla kluczyk do zamka od bagaznika i rzekla:

– Ja nie szukam dowodu rejestracyjnego.

– No to czego?

Przekrecila kluczyk.

– Sama nie wiem. Moze…

Zgrzytnal zamek i klapa bagaznika uniosla sie nieco.

Rachael otworzyla ja do konca. Bagaznik spryskany byl krwia. Rachael mruknela cos pod nosem.

Ben pochylil sie i zobaczyl, ze w rogu bagaznika, slabo widoczny z powodu braku swiatla, lezal niebieski damski but na wysokim obcasie. W drugim rogu znajdowaly sie damskie okulary przeciwsloneczne. Oprawka byla zlamana, jedno szklo pekniete, a drugiego brakowalo.

– O Boze! – westchnela Rachael. – Nie tylko ze ukradl samochod, ale i zamordowal kobiete, do ktorej on nalezal. Zamordowal ja, a potem wozil w bagazniku tak dlugo, az mogl bezpiecznie wyrzucic. Kto go wreszcie zdola powstrzymac? Kto polozy temu kres?

Benny, gleboko wstrzasniety tym, co znalezli, nie domyslil sie, ze Rachael, mowiac „on”, miala na mysli kogos mniej anonimowego niz zwykly wlamywacz. Jej lek mial bardziej konkretne podloze.

7

Tajemnice Bena
Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату