mial on olbrzymi zasob wspolczucia i zrozumienia dla drugiego czlowieka, co jemu samemu grozilo utonieciem w ludzkich problemach.
Siedzac sztywno za kierownica i lekko acz zdecydowanie uderzajac sie po udzie zacisnieta piescia, Julio powiedzial:
– Nie ma watpliwosci co do tego, ze sprawa porwania ciala Erica Lebena wiaze sie z zabojstwem tych kobiet. Ale jak? Czy ludzie, ktorzy ukradli jego zwloki, zabili Ernestine i Becky? A jesli tak, to po co? Dlaczego ukrzyzowali Becky na scianie w sypialni pani Leben? To sie nie trzyma kupy!
– Daj spokoj – odezwal sie Reese.
– A gdzie jest pani Leben? Co ona o tym wie? Musi cos wiedziec. Gdy ja przesluchiwalem, wydawalo mi sie, ze cos ukrywa.
– Daj spokoj.
– I dlaczego zajmuje sie tym Anson Sharp i ta jego pieprzona agencja?
– Daj spokoj – powtorzyl Reese niczym zdarta plyta, choc wiedzial, ze nie uda mu sie naklonic partnera do ustepstw. Jednakze probowal. Tak bylo zawsze. Reese mialby wrazenie, ze nie odegral wlasciwie swej roli, gdyby nie powtarzal stosownych kwestii.
– Ta sprawa z pewnoscia wiaze sie z pracami, ktore kompania Lebena wykonuje dla rzadu. Zdaje sie, ze to jakies kontrakty wojskowe.
– Nie zamierzasz wycofac sie ze sprawy, prawda?
– Mowilem ci, Reese, ze wobec tej biednej dziewczyny mam szczegolne zobowiazanie.
– Nie martw sie, oni tez znajda jej zabojce.
– Kto? Sharp? My mamy na nim polegac? To dupek. Czy widziales, jak on sie ubiera? – Julio, oczywiscie, zawsze ubrany byl bez zarzutu. – Mial za krotkie rekawy marynarki, chyba ze dwa centymetry, i nalezaloby odwinac mankiety. Do tego rzadko czysci buty. Wygladaja, jakby gral w nich w pilke. Jak on ma znalezc zabojce, jesli nawet nie potrafi utrzymac w czystosci wlasnych butow?
– Mam swoje zdanie na ten temat, Julio. Jezeli nie przestaniemy zajmowac sie ta sprawa, oni nas oskalpuja.
– Nie moge tego tak zostawic – powiedzial Julio z przekonaniem. – Poprowadze te sprawe do konca. Ty, jesli chcesz, mozesz sie wylaczyc.
– Zostane z toba.
– Nie nalegam.
– Zostane – powtorzyl Reese.
– Nie musisz robic nic na sile.
– Powiedzialem, ze zostaje z toba.
Przed piecioma laty w akcie z niczym nieporownywalnej odwagi Julio Verdad uratowal zycie Esther Susanne Hagerstrom, corce i jedynemu dziecku Reese’a. Miala wtedy cztery latka i byla mala, bezradna dziewczynka. W swiecie, wedlug Reese’a, wszystko odbywalo sie na chwale Esther Susanne: zmiany por roku, wschody i zachody slonca, przyplywy i odplywy oceanu. Dziecko bylo centrum, granica i osia jego zycia. I niewiele brakowalo, a bylby ja stracil, gdyby nie Julio. Zabil jednego z napastnikow i bardzo powaznie ranil dwoch pozostalych. Wybawil dziecko ze smiertelnego zagrozenia. Teraz wiec Reese predzej by zrezygnowal ze spadku w wysokosci miliona dolarow, niz opuscil swego partnera.
– Dam sobie rade sam – powiedzial Julio. – Naprawde.
– Czyzbys nie slyszal tego, co powiedzialem?
– Ale to grozi dyscyplinarnym zawieszeniem.
– Trudno.
– I moze oznaczac pozegnanie z awansem.
– Trudno.
– Mimo to zostajesz ze mna?
– Tak.
– Naprawde?
– Tak.
Julio wrzucil bieg, skrecil na srodek ulicy i ruszyl w strone Placentia.
– Dobrze, obaj jestesmy troche wypompowani i potrzebujemy wypoczynku. Podwioze cie do domu, zebys przespal sie kilka godzin, i potem przyjade po ciebie o dziesiatej rano.
– A ty co bedziesz robil przez ten czas?
– Moze sam sprobuje zmruzyc oczy – odparl Julio.
Reese mieszkal wraz z siostra Agnes i Esther Susanne w Orange, na East Adams Avenue, w przyjemnym domu, ktory w wolnych chwilach sam gruntownie przebudowal. Julio zas mial mieszkanie w Santa Ana, w atrakcyjnym kompleksie zbudowanym w nowoczesnym stylu hiszpanskim. Znajdowal sie on tylko ulice dalej od Fourth Street, trasy wyjazdowej w kierunku wschodnim.
Obaj musieli teraz polozyc sie do zimnych i pustych lozek. Zona Julia umarla przed siedmioma laty na raka. Zona Reese’a, a matka Esther, zginela w strzelaninie, w ktorej o malo nie stracila zycia takze jego corka. Byl juz wdowcem piec lat, o dwa lata krocej niz Julio.
– A jesli nie bedziesz mogl spac? – spytal Reese, gdy wyjechali juz na autostrade numer piecdziesiat siedem i zmierzali w kierunku Orange oraz Santa Ana.
– Wtedy pojde do biura, rozejrze sie, wypytam, co kto wie o tym Sharpie i dlaczego tak mu zalezy na prowadzeniu naszej sprawy. Moze tez dowiem sie czegos o doktorze Ericu Lebenie?
– A co bedziemy robic po dziesiatej?
– Jeszcze nie wiem – odparl Julio. – Ale do tego czasu cos wymysle.
13
Ukradzionym szarym subaru Rachael i Benny zawiezli Sarah Kiel do szpitala. Rachael poprosila, zeby rachunki przeslano pod jej adres, zostawila dziewczynie czek na dziesiec tysiecy dolarow, zadzwonila do rodzicow Sarah w Kansas, po czym wraz z Benem opuscila szpital. Ruszyli na poszukiwanie miejsca, w ktorym mogliby spedzic reszte nocy.
O wpol do czwartej nad ranem, kiedy byli juz kompletnie wyczerpani i kleily im sie oczy, znalezli przy Palm Canyon Drive spory motel z calodobowa recepcja. Dostali pokoj z pomaranczowo-bialymi zaslonami, od ktorych Benny nabawil sie oczoplasu, Rachael zas zauwazyla, ze wzorki na poscieli nie roznia sie od wymiocin tybetanskiego byka. Na szczescie prysznic i klimatyzacja dzialaly, oba wielkie loza mialy miekkie materace, a pokoj znajdowal sie w bocznym skrzydle kompleksu, z dala od ulicy. Nie byl wiec az taki straszny. Mogli zatem liczyc na spokojny odpoczynek, nawet gdy rankiem miasto zbudzi sie do zycia.
Benny zostawil Rachael w motelu, a sam odprowadzil skradzione auto boczna uliczka za kompleksem hotelowym az na parking przy supermarkecie, oddalony o kilka ulic. Wrocil na piechote po dziesieciu minutach. Zarowno wychodzac, jak i wracajac, uzyl drzwi przeciwpozarowych, aby nie przechodzic kolo recepcji i nie wzbudzac ciekawosci portiera. Jutro wypozycza na dluzej samochod, nie beda wiec musieli juz sie spieszyc.
W czasie nieobecnosci Bena Rachael przyniosla z automatu napoje i kostki lodu. Teraz na stoliku przy oknie stal plastykowy kubeczek wypelniony lodem oraz puszki z piwem bezalkoholowym, oranzada, a takze dietetyczna i zwyczajna coca-cola.
– Pomyslalam sobie, ze mozesz byc spragniony – wyjasnila, gdy wrocil.
Nagle Ben zdal sobie sprawe, ze znajdowali sie w samym srodku pustyni i ze jechali w upale pare ladnych godzin. Podszedl do stolika, otworzyl puszke oranzady i wypil ja dwoma lykami. W prawie nie zmienionym tempie pochlonal piwo i dopiero wtedy usiadl. Po chwili w pokoju rozlegl sie syk otwieranej przezen puszki dietetycznej coli.
– I to jeszcze jak! Dziwie sie, ze wielblady tyle wytrzymuja!
Rachael usiadla ciezko, jakby czyms przytloczona, po drugiej stronie stolika, otworzyla cole i rzekla: