– No i…?

– No i co?

– Nie zamierzasz juz pytac?

Benny ziewnal. Nie chcial jej obrazic ani zdenerwowac, ale po prostu w tej chwili bardziej zalezalo mu na tym, zeby sie przespac, niz dowiedziec prawdy.

– O co?

– O to, o co pytales przez cala noc.

– Dalas mi wyraznie do zrozumienia, ze nie otrzymam zadnych odpowiedzi.

– Teraz otrzymasz. Teraz i tak juz nie ma innego wyjscia.

Spojrzala na niego z takim smutkiem, ze przeniknelo go lodowate przeczucie smierci az do szpiku kosci. Zastanowil sie, czy nie bylo glupie z jego strony pakowac sie w cos takiego, nawet jesli mial pomoc kobiecie, ktora kochal. Patrzyla na niego, jakby juz byl martwy, jakby oboje byli juz martwi.

– Skoro jestes gotowa wszystko powiedziec – odezwal sie – to nie musze pytac.

– Tylko zachowaj spokoj i rozsadek. To, co uslyszysz, moze ci sie wydac niewiarygodne… przedziwne…

Benny lyknal dietetycznej coli i spytal:

– Masz na mysli smierc Erica i jego powrot?

Rachael az podskoczyla ze zdziwienia i – otwierajac szeroko oczy – chciala cos rzec, lecz glos uwiazl jej w gardle.

Ben jeszcze nigdy w zyciu nie wywolal u nikogo takiego oslupienia i bardzo mu sie to spodobalo.

Wreszcie Rachael wyjakala:

– Ale… skad… kiedy sie… co…

– Skad wiem to, co wiem? Kiedy sie domyslilem? Co mnie naprowadzilo…?

Przytaknela ruchem glowy.

– Cholera – powiedzial Benny. – Jesli ktos chcialby ukrasc cialo Erica, to na pewno przyjechalby do kostnicy wlasnym samochodem, by moc je zabrac, i nie zabijalby zadnej kobiety dla jej auta. No i te pomiete ubrania szpitalne w garazu w Villa Park. Poza tym wczoraj wieczorem, kiedy do ciebie przyjechalem, zauwazylem, ze jestes smiertelnie wystraszona, a nie lekasz sie byle czego. Jestes bardzo pewna siebie, rzeczowa kobieta, ktora nie ulega nastrojom. W gruncie rzeczy nigdy jeszcze nie widzialem, zebys tak sie czegos bala, chyba ze… Erica.

– On naprawde zginal, przejechany przez smieciarke, wiesz przeciez. To nieprawda, ze zle postawiono diagnoze.

Pragnienie snu nieco oslablo i Benny rzekl:

– Eric byl geniuszem, jesli chodzi o inzynierie genetyczna. Na tym przeciez zbil majatek. Mial obsesje na punkcie zachowania mlodosci. Domyslam sie, ze odkryl sposob eliminowania genow odpowiedzialnych za starzenie sie, prowadzacych do smierci organizmu. Albo tez wyprodukowal sztuczny gen szybkiego zdrowienia, powstrzymujacy rozpad komorek i dajacy… niesmiertelnosc.

– Wciaz mnie zadziwiasz – powiedziala Rachael.

– Taki juz jestem.

Zmeczenie Rachael ustapilo nerwowemu podnieceniu. Nie mogla zachowac spokoju. Wstala i zaczela przechadzac sie po pokoju.

Benny wciaz siedzial i pil cole drobnymi lyczkami. Przez cala noc Rachael go zdumiewala. Teraz nadeszla pora rewanzu.

Jej slabiutki glos zabarwiony byl zgroza i rezygnacja.

– Gdy Geneplan opatentowal pierwszy, szalenie zyskowny sztuczny mikroorganizm, Eric mogl sprzedac publicznie trzydziesci procent swojego kapitalu akcyjnego i przez noc zyskac na tym sto milionow.

– Sto milionow? O Jezu!

– Dwoch jego wspolnikow i trzech czlonkow personelu naukowego, ktorzy rowniez mieli swoje udzialy w Geneplan, bardzo chcieli, by to zrobil. Im rowniez zalezalo na szybkim zrobieniu kasy. Wszyscy, z wyjatkiem Vincenta Baresco, sklaniali sie ku temu zlotemu interesowi. Ale Eric odmowil.

– Baresco – powiedzial Benny. – Facet, ktory mierzyl do nas z pistoletu, facet, ktorego zalatwilem tej nocy w biurze Erica. To jego wspolnik?

– Doktor Baresco – poprawila go Rachael – nalezal do najscislejszego grona personelu naukowego. Jako jeden z nielicznych wie wszystko o projekcie „Wildcard”. Tylko szesc osob zna szczegoly. Ja jestem siodma. Eric uwielbial chelpic sie przede mna swoimi dokonaniami. Ale mniejsza z tym! Baresco stanal po stronie Erica. Nie chcial, by akcje Geneplan zostaly sprzedane publicznie. Przekonal do tego pozostalych udzialowcow. Chodzilo o to, zeby nie musieli liczyc sie z niczyja opinia, zeby mogli wydawac pieniadze na ryzykowne projekty bez potrzeby tlumaczenia sie ze swych decyzji.

– Na przyklad na badania nad niesmiertelnoscia lub czyms w tym rodzaju?

– Nie wierzyli, ze uda im sie osiagnac pelna niesmiertelnosc, ale przynajmniej dlugowiecznosc, mozliwosc regeneracji organizmu. Wymagalo to olbrzymich nakladow finansowych, a drobni udzialowcy woleliby widziec pieniadze w postaci swoich dywidend. Eric i reszta i tak bogacili sie na skromnym procencie z zyskow firmy, ktory dzielili miedzy soba. Nie zalezalo im rozpaczliwie na kapitale, ktory uzyskaliby z publicznej sprzedazy udzialow.

– Regeneracja – powtorzyl Benny w zamysleniu.

Rachael zatrzymala sie przy oknie, ostroznie odsunela zaslone i wyjrzala na pograzony w mroku parking hotelowy.

– Bog jeden wie – powiedziala. – Nie jestem specjalistka od DNA, ale… no coz, mieli nadzieje, ze stworza lagodny rodzaj wirusa, ktory spelnialby funkcje nosnika nowego materialu genetycznego do komorek organizmu. Tam umieszczalby go w lancuchach chromosomow. Pomysl o wirusie jako o czyms na ksztalt zywego skalpela, ktory dokonuje operacji na genach. Poniewaz jest mikroskopijnych rozmiarow, moze wykonywac tak precyzyjne zabiegi chirurgiczne, do jakich nie jest zdolny normalny skalpel. Mozna mu kazac, by wyszukiwal pewne odcinki lancucha chromosomow i przylaczal sie do nich, niszczac na miejscu stare geny lub zaszczepiajac nowe.

– I oni odkryli cos takiego?!

– Tak. Nastepnie musieli stwierdzic, ktore geny odpowiadaja za starzenie sie organizmu, by moc je wyeliminowac. W tym celu nalezalo uzyskac sztuczny twor genetyczny, ktory wirus mial przeniesc do komorek. Przeznaczeniem tych nowych genow bylo zatrzymanie procesu starzenia oraz „podkrecenie” do maksimum naturalnego systemu immunologicznego organizmu. To zas mieli osiagnac przez pobudzanie go do produkcji wiekszych ilosci interferonu oraz innych substancji leczniczych. Nadazasz za mna?

– Chyba tak.

– Wierzyli nawet w to, ze zapewnia organizmowi ludzkiemu zdolnosc regenerowania zniszczonej tkanki, kosci oraz narzadow wewnetrznych.

Rachael, ktora wciaz patrzyla w noc, nagle pobladla. Nie dlatego, ze dostrzegla cos strasznego, ale poniewaz zdala sobie sprawe, jakie to tajemnice odslania przed Benem. Po chwili mowila dalej:

– Wszystkie patenty przynosily im mnostwo pieniedzy. Bog raczy wiedziec, ile milionow wydali, zlecajac wiekszosc prac zespolom genetykow spoza kompanii, dzielac je w dodatku na fragmentaryczne i na tyle szczegolowe zadania, by nikt nie zorientowal sie, jaki jest cel ich dzialan. Prace te mozna przyrownac do projektu „Manhattan”, finansowanego z prywatnych zrodel, choc, kto wie, czy oni nie trzymali wszystkiego w jeszcze scislejszej tajemnicy niz prowadzacy badania nad konstrukcja bomby atomowej.

– W tajemnicy, bo… gdyby im sie udalo, to chcieli zachowac dla siebie dobrodziejstwo przedluzonego zycia?

– Czesciowo tak. – Rachael opuscila zaslone i odwrocila sie od okna. – A teraz pomysl, jaka wladze mieliby w swoich rekach, gdyby dobrodziejstwo to bylo tylko ich udzialem i wybranych przez nich ludzi. Mogliby przeciez stworzyc elitarna rase dlugowiecznych panow, poslusznych im jako dawcom przedluzonego zycia. Grozba utraty przywileju stanowilaby wystarczajaca gwarancje lojalnosci. Kiedy sluchalam, jak Eric o tym opowiadal, wydawalo mi sie to nonsensownym bajdurzeniem, czysta iluzja, chociaz wiedzialam, ze jest geniuszem w swojej dziedzinie.

– Ci mezczyzni z cadillaca, ktorzy nas scigali i ktorzy sprzatneli gliny…

– Sa z Geneplan – powiedziala Rachael. Wciaz byla pelna nerwowego podniecenia i znow zaczela chodzic po pokoju. – Poznalam ten samochod. Nalezy do Ruperta Knowlsa. To wlasnie Knowls finansowal przedsiewziecie.

Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату