Nie bardzo wiedzial, kogo – oprocz Seitza, Knowlsa i innych ludzi z Geneplan – moze tu oczekiwac, na pewno jednak nie spodziewal sie Rachael i Shadwaya. Zdumiony, nie potrafil sobie wyobrazic, w jaki sposob ona dowiedziala sie o tym miejscu. Z drugiej strony wiedzial, ze gdyby jego umysl funkcjonowal normalnie, to predko by znalazl odpowiedz na to pytanie.

Skradali sie wzdluz urwiska, ktore zaslanialo czesc drogi, i oboje byli niezle kryci. Ale zeby zobaczyc dom, musieli choc na chwile wychylic sie z ukrycia. A to juz wystarczylo Ericowi, ktory mial tak wspaniala lornetke, by ich dostrzec.

Widok Rachael wprawil go we wscieklosc. Byla to bowiem jedyna kobieta w jego doroslym zyciu, ktora go odrzucila. Dziwka! Niewdzieczna, smierdzaca dziwka! Na jego pieniadze tez sie wypiela! Co gorsza, w swym rozmiekczonym, zdegenerowanym mozgu Eric czynil ja teraz odpowiedzialna za swa smierc, uwazal, ze to ona wlasciwie go zabila, wyprowadzajac z rownowagi i pozwalajac, by wszedl na jezdnie prosto pod kola ciezarowki. Zaczynal nawet wierzyc, ze specjalnie zaplanowala jego smierc, by odziedziczyc majatek, z ktorego jakoby wczesniej zrezygnowala. Oczywiscie, ze tak! Dlaczego by nie? I oto teraz przyjechala tu ze swoim gachem, z facetem, z ktorym sypiala za jego plecami, zapewne po to, by dokonczyc robote zapoczatkowana przez smieciarke na Main Street.

Cofneli sie za zakret, ale juz po chwili Eric dostrzegl jakis ruch w zaroslach po lewej stronie drogi i przez moment widzial nawet oboje, jak przedzieraja sie przez las. Chcieli na pewno wziac go z zaskoczenia.

Eric odlozyl na bok lornetke, wstal z fotela i stal tak, kolyszac sie, a gniew, ktory nim targal, byl tak wielki, ze prawie przytlaczajacy. Na piersiach czul ciezar, jakby ktos zaciskal mu metalowe obrecze, i przez chwile nie mogl zlapac tchu. Nagle obrecze spadly i Eric zaczerpnal gleboko powietrza. „Rachael, Rachael” – powiedzial, a glos jego zabrzmial zlowrogo, jakby dobywal sie z czelusci piekielnych. Spodobal mu sie ten ton, wiec powtorzyl jej imie: „Rachael, Rachael…”

Na podlodze przy fotelu lezala siekiera. Podniosl ja.

Uzmyslowil sobie jednak, ze nie uda mu sie jednoczesnie uzywac siekiery i obu nozy. Wybral wiec noz rzezniczy, a drugi odlozyl.

Wyjdzie teraz tylnymi drzwiami. Obejdzie ich polkolem i zaczai sie wsrod drzew. Wiedzial, ze potrafi tego dokonac. Czul sie jak urodzony mysliwy. Czul sie jak urodzony zabojca.

Biegnac przez salon w strone kuchni, ujrzal siebie oczyma wyobrazni, jak wbija zonie noz gleboko w bebechy, szarpie nim do gory i otwiera jej mlody, plaski brzuch. Wydobyl z siebie cienki krzyk podniecenia i niewiele brakowalo, zeby w pospiechu przewrocil sie na wciaz walajacych sie na podlodze oproznionych puszkach. Rozpruje jej brzuch, tak, rozpruje, rozpruje! A gdy Rachael upadnie na podloge z nozem we flakach, zacznie dobijac ja siekiera. Najpierw uzyje tepego konca, zmiazdzy jej zebra, polamie rece i nogi, a potem obroci to cudowne, lsniace narzedzie w rekach – w swych dziwnych, ale silnych nowych rekach – i uzyje ostrza.

Zanim dotarl do tylnych drzwi, zanim je otworzyl i wyszedl na dwor, ogarnal go najzupelniej pierwotny szal, ktorego tak obawial sie jeszcze niedawno, zimny, wyrachowany szal, wywodzacy sie z genetycznej pamieci o praprzodkach ludzi – gadach. Kiedy wreszcie poddal sie tej gadziej furii, zaskoczony odkryl, ze jest mu z nia dobrze.

22

Czekajac na Stone’a

Jerry Peake nie spal cala noc i powinien juz byl zasypiac na stojaco, ale po tym, jak napatrzyl sie na Ansona Sharpa upokarzajacego ludzi, sen odszedl go, i czul sie, jakby spedzil w poscieli co najmniej osiem godzin. Tak, po prostu czul sie swietnie.

Stal wraz z Sharpem na szpitalnym korytarzu, pod drzwiami pokoju Sarah Kiel. Czekali, az wyjdzie stamtad Felsen Kiel i powie im to, co chcieli wiedziec. Peake z trudem powstrzymywal sie, by nie wybuchnac smiechem, widzac, jak jego szef pomstuje na „wiesniaka z Kansas”.

– Gdyby to nie byl taki nieszkodliwy prostaczek, juz ja bym mu dal popalic – odezwal sie Sharp. – Ale jaki to ma sens? To przeciez tylko tepy oracz z Kansas, ktory nie wie, o co tu chodzi. Nie ma sensu gadac do sciany, Peake. Nie ma sensu tracic nerwow na kogos takiego.

– Racja – przyznal Peake.

Sharp chodzil pod zamknietymi drzwiami tam i z powrotem, patrzac groznie na mijajace ich pielegniarki.

– Wiesz – ciagnal dalej – te farmerskie rodziny zyjace na odludziu dziwaczeja, bo za bardzo mnoza sie miedzy soba, kuzyn z kuzynka, i tak dalej, przez co z pokolenia na pokolenie robia sie coraz bardziej glupi. I nie tylko glupi, ale tez uparci jak osly.

– Tak, pan Kiel istotnie sprawia wrazenie upartego – zgodzil sie Peake.

– To tylko glupi prostak, jakiz wiec sens mialoby tracenie energii na sprzeczanie sie z nim? I tak nie wyciagnalby z tego zadnej nauki.

Peake nie chcial zaryzykowac odpowiedzi. Juz i tak powstrzymywanie sie przed ironicznym usmieszkiem wymagalo nadludzkiego niemal wysilku. W ciagu pol godziny Sharp powtorzyl z szesc albo i osiem razy:

– Zreszta, on szybciej wydostanie od dziewczyny te informacje. To glupia dupa, nacpana kurewka, ktora na pewno tyle juz razy miala syfa i rzezaczke, ze jej mozg jest jak maka owsiana. Zorientowalem sie, ze trzeba by nam bylo kilka godzin, aby czegokolwiek sie od niej dowiedziec. Ale kiedy uslyszalem, z jaka radoscia w glosie wita swego starego, wiedzialem juz, ze on duzo szybciej wyciagnie z niej to, co nas interesuje. Mysle, ze mozemy pozwolic, by odwalil za nas te robote.

Jerry Peake byl zdumiony, z jaka bezczelnoscia wicedyrektor agencji stara sie odwrocic prawde o tym, co rzeczywiscie wydarzylo sie w pokoju Sarah Kiel. Moze sam zaczynal wierzyc, ze nie ustapil przed Stonem, tylko umiejetnie go wmanewrowal w trudne zadanie. Sharp byl na tyle stukniety, ze mogl uwierzyc we wlasne klamstwa.

Wreszcie mezczyzna polozyl dlon na ramieniu podwladnego, ale nie byl to bynajmniej gest braterstwa – chodzilo po prostu o to, aby Peake wysluchal uwaznie tego, co mial mu do powiedzenia.

– Sluchaj, Peake. Nie chce, zebys sobie o mnie zle pomyslal w zwiazku z tym, jak potraktowalem te kurewke. Niedozwolone srodki, ktorych uzylem: grozby, troche bolu, kiedy sciskalem jej palce, poszturchiwanie, to nic nie znaczy. To tylko taka technika pracy, chyba rozumiesz… Dobra metoda na uzyskiwanie szybkich odpowiedzi. Gdyby nie chodzilo tu o zagrozenie bezpieczenstwa panstwowego, nigdy nie uzylbym takich srodkow. Ale czasami, w sytuacjach wyjatkowych, takich jak ta, musimy dla naszego kraju robic rzeczy, ktorych normalnie nikt by nie aprobowal. Mam nadzieje, ze sie rozumiemy?

– Alez oczywiscie! – Peake sam byl zdumiony, ze potrafi odgrywac naiwniaczka, udawac podziw dla swego szefa i jeszcze robic to przekonywajaco. – Dziwie sie, ze mogl mnie pan posadzic o brak zrozumienia. Co prawda sam nigdy nie pomyslalbym, ze tak tez mozna, ale gdy zobaczylem, jak pan to robi… no coz, od razu wiedzialem, o co chodzi, i podziwialem panskie zdolnosci prowadzenia przesluchania. Dla mnie ten przypadek stanowil znakomita okazje do zapoznania sie z nowymi metodami pracy. Dzieki panu zdobede wiele cennych doswiadczen, ktore kiedys okaza sie moze jeszcze cenniejsze, niz sie teraz spodziewam.

Przez chwile zielone oczy Sharpa wpatrywaly sie w Peake’a z wyraznym niedowierzaniem. Potem jednak wicedyrektor zdecydowal sie chyba wziac slowa podwladnego za dobra monete, bo odprezyl sie troche i powiedzial:

– Dobrze. Milo mi, ze tak myslisz, Peake. Czasami to smierdzaca robota. Niekiedy mozesz czuc do siebie niesmak z powodu tego, co robisz, ale pamietaj wtedy, ze pracujesz dla swojego kraju.

– Tak jest. Ja zawsze o tym pamietam.

Sharp kiwnal glowa i znow zaczal spacerowac tam i z powrotem, mruczac cos pod nosem.

Ale Peake wiedzial, ze upokorzenie i zadawanie bolu Sarah Kiel sprawialo Sharpowi niezmierna radosc, podobnie jak podniecalo go jej dotykanie. Wiedzial, ze Sharp jest sadysta i pedofilem; w sali szpitalnej az nazbyt uwidocznily sie te ciemne strony charakteru szefa. Chocby uslyszal od niego nie wiadomo jakie klamstwa, nigdy juz nie zapomni tego, co widzial. Ta wiedza dawala mu olbrzymia przewage nad wicedyrektorem – na razie jednak nie mial zielonego pojecia, jak ja wykorzystac.

Poznal tez, ze Sharp jest w gruncie rzeczy tchorzem. Choc zachowywal sie jak bokser, do czego zreszta mial

Вы читаете Niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату