Loman skrecil w prawo do stanowisk dla kierownictwa i rozczarowal sie, ze nie ma mercedesa ani szarej furgonetki. Moze Shaddack przyjechal do biura z kims innym, albo zaparkowal w innym miejscu.

Wjechal na stanowisko zarezerwowane dla szefa. Wylaczyl silnik. Bron trzymal w kaburze przy biodrze. Juz dwukrotnie upewnial sie, ze jest naladowana, ale teraz sprawdzil ponownie.

Wczesniej zatrzymal sie na poboczu drogi i napisal notatke, ktora zamierzal zostawic przy ciele Shaddacka. Wyjasnial, ze jest zabojca swego stworcy. Gdy do Moonlight Cove wkrocza wladze z zewnatrz, znajda notatke i poznaja prawde.

Loman nie kierowal sie zadnym szlachetnym celem. Takie wzniosle poswiecenie wymagalo uczuc, do ktorych nie byl juz zdolny. Zamorduje Shaddacka wylacznie z panicznego strachu, ze ten dowie sie o Dennym lub innych ludziach-maszynach i wowczas zrobi to samo z nimi.

Oczy wypelnione plynnym srebrem.

Slina cieknaca z otwartych ust…

Mackowaty przewod wystrzelajacy z czola chlopca w poszukiwaniu energii w komputerze…

Nieustannie widzial te mrozace krew w zylach obrazy.

Zabije Shaddacka dla wlasnego ocalenia, a zniszczenie legendy o tym szalencu stanowi jedynie korzystny dodatek.

Wlozyl bron do kabury i wysiadl z samochodu. Pobiegl w deszczu do glownego wejscia, pchnal drzwi z cietego szkla i wszedl do hallu o marmurowej podlodze. Skreciwszy w prawo obok windy zblizyl sie do glownej recepcji. Pod wzgledem przepychu i luksusu miejsce to rywalizowalo z konkurencyjnymi siedzibami firm komputerowych w slynnej Dolinie Krzemowej, polozonej dalej na poludnie. Wspaniale marmurowe gzymsy, krysztalowe kinkiety i ozdobne zyrandole swiadczyly o sukcesie New Wave.

W recepcji dyzurowala tylko rok starsza Dora Hankins, ktora znal od dziecinstwa. W szkole sredniej pare razy umawial sie z jej siostra.

W milczeniu spojrzala na niego.

– Shaddack? – spytal.

– Nie ma go.

– Jestes pewna?

– Tak.

– Kiedy wroci?

– Spytaj sekretarke.

– Pojade na gore.

– Swietnie.

Wsiadl do windy i wcisnal przycisk z cyfra trzy. Wspomnial pogawedki, jakie ucinali sobie z Dora przed Zmiana. Rozmawiali swobodnie o rodzinie i pogodzie. Teraz nie. Po konwersji nie czuli takiej potrzeby. Nawet nie pamietal, dlaczego kiedykolwiek uwazal rozmowe towarzyska za cos przyjemnego, czym warto zawracac sobie glowe.

Apartament Shaddacka znajdowal sie w polnocno-wschodnim skrzydle drugiego pietra. Tuz przy windzie byl hall recepcji, wylozony ekskluzywnymi dywanami, gdzie staly obszerne skorzane kanapy i mosiezne stoliki o szklanych blatach. Na scianie wisial oryginalny obraz Jaspera Johnsa.

Co stanie sie z artystami w przyszlosci? – rozmyslal.

Ale znal odpowiedz. W ogole ich nie bedzie. Sztuka wyraza emocje poprzez obrazy, slowa, w muzyce rozbrzmiewajacej w sali koncertowej. A zatem jest nierealna w Nowym Swiecie, chyba ze wyrazalaby wylacznie strach. Pisarze najczesciej uzywaliby synonimow pojecia ciemnosc, kompozytorzy tworzyliby jedynie piesni pogrzebowe, a malarze obrazy w roznych odcieniach czerni.

Vicky Loenardo, sekretarka Shaddacka, siedziala przy biurku.

– Nie ma szefa – powiedziala.

Z tylu widnialy otwarte drzwi do ogromnego, prywatnego gabinetu. Lampy byly zgaszone i tylko slabe swiatlo deszczowego dnia przenikalo miedzy zaluzjami.

– Kiedy bedzie?

– Nie wiem.

– Jakies umowione spotkania?

– Nie.

– Wiesz, gdzie jest?

– Nie.

Loman wyszedl. Szybko spenetrowal opustoszale korytarze, inne biura, laboratoria i pokoje obslugi, w nadziei, ze natknie sie na Shaddacka.

Jednak przekonal sie, ze ten nie ukrywa sie w firmie. Najwidoczniej wielki czlowiek jezdzil po miescie w dniu zakonczenia konwersji.

To przeze mnie, pomyslal Loman. Wystraszyl sie tego, co mu powiedzialem zeszlej nocy u Peysera. Dlatego kreci sie po okolicy, albo ukryl sie dobrze.

Wrocil do radiowozu i wyruszyl na poszukiwanie swego stworcy.

26

Sam siedzial bez koszuli na skrzyni w lazience, a Tessa opatrywala mu rany, podobnie jak przedtem Chrissie. Ale Sam odniosl powazniejsze obrazenia.

Na czole, nad prawym okiem mial wyrwane az do kosci cialo i dziure wielkosci dziesieciocentowki. Zatamowanie krwi z tych drobnych poszarpanych naczyn krwionosnych wymagalo kilku minut ciaglego uciskania, nastepnie wysmarowania jodyna i mascia gojaca, po czym zabandazowania. Ale nawet po tych wszystkich zabiegach na gazie pojawila sie czerwona plama.

Tessa zajmowala sie Samem, on zas opowiadal przejscia:

– …wiec gdybym nie strzelil jej wtedy w glowe… gdybym spoznil sie o sekunde lub dwie, to ta cholerna rzecz, sonda czy cokolwiek innego, zaglebialby sie w mozg, i kobieta polaczylaby sie ze mna jak z komputerem.

Zrzuciwszy toge z przescieradla na rzecz suchych dzinsow i bluzki Chrissie stala pobladla na twarzy, ale gotowa wysluchac wszystkiego do konca.

Harry podjechal na wozku do drzwi.

Moose lezal u stop Sama, jakby rozumiejac, ze w tym momencie gosc bardziej potrzebuje pociechy niz pan.

Sam trzasl sie z zimna, juz nie dlatego, ze przemarzl na deszczu. Drzal tak, momentami dzwonily mu zeby.

Im dluzej mowil, tym chlodniej robilo sie Tessie i po pewnym czasie ja rowniez przeszywaly dreszcze.

Harley Coltrane potezna koscista lapa przecial mu prawy nadgarstek. Na szczescie zadne wieksze naczynie krwionosne nie zostalo uszkodzone, wiec Tessa szybko zatamowala krwawienie. Posiniaczone i stluczone miejsca dokuczaly mu bardziej niz rany. Potwornie bolaly go stawy i ledwo ruszal reka, ale Tessa wykluczyla zlamanie czy zmiazdzenie kosci.

– …Jakby mogli przybierac dowolny ksztalt – relacjonowal drzacym glosem – umysl calkowicie panuje nad materia, to samo Chrissie opowiadala nam o ksiedzu, ktory zmienial sie w upiora z filmu…

Dziewczynka skinela glowa.

– Przeksztalcali sie na moich oczach, wysuwali te czulki, probowali mnie przebic. Z ta niewiarygodna wladza nad cialem, nad fizyczna substancja, chcieli przemienic sie w cos… w jakiegos potwora z koszmarnego snu.

Rana na brzuchu byla najmniejsza. Tak jak na czole, mial zdarta skore, ale macka nie wyrwala ciala, tylko wypalila kolko wielkosci dziesieciocentowki.

Harry odezwal sie z wozka:

– Sam, myslisz ze ci ludzie naprawde swiadomie stali sie maszynami, czy raczej wbrew woli, w jakis sposob zostali opanowani przez maszyny?

Вы читаете Polnoc
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату