– A matka?

– Nie wiem.

– Jak na kogos, kto pracowal z nia przez caly rok, niewiele pan wie.

– Byla bardzo skryta, jesli chodzi o rodzine!

– Ale nie wobec dyrektora Vander Zandena.

– Nie bylem zwiazany z Melissa Avalon. – Mlody czlowiek tracil resztki opanowania. – Pracowalismy razem, to wszystko. Jesli tak bardzo was interesuje jej zycie prywatne, porozmawiajcie ze Stevenem. Albo jeszcze lepiej, zadzwoncie do jej ojca. Slyszalem, ze nie pofatygowal sie dotad po cialo.

– Zrobimy to – powiedzial Quincy.

– A Danny O’Grady? – ponowila atak Rainie, – Podobno przyjmowal go pan jako szkolny psycholog?

– Tylko przez kilka tygodni…

– Ach tak? A ile dokladnie czasu zajmuje dojscie do wniosku, ze chlopak, ktory w ataku furii rozbil szafke, ma problemy z kontrolowaniem emocji?

– Jego rodzice przechodza trudny okres. Nie mialem powodow myslec, ze wybuch zlosci Danny’ego byl czyms wiecej niz tylko typowa reakcja na te sytuacje. Kiedy rozpadaja sie malzenstwa, dzieci zle to znosza.

– Jeszcze raz: gdzie pan byl w chwili rozpoczecia strzelaniny?

– W swoim gabinecie!

– Ma pan swiadkow?

– Jak pani smie! – Richard Mann poderwal sie chwiejnie z krzesla z czerwona jak burak twarza. – Staralem sie, jak moglem, zeby pomoc tym dzieciakom. Nie pamieta pani? To ja zorganizowalem punkt pierwszej pomocy. To ja usunalem tlum z parkingu, zeby mogly wjechac karetki. I to ja teraz odbieram dziesiatki telefonow od rodzicow, ktorych dzieci budza sie z krzykiem w nocy. A pani smie sugerowac, ze mialem z tym cos wspolnego? Moj Boze, piekne podziekowanie!

– Pani Conner niczego nie sugeruje, panie Mann – powiedzial lagodnie Quincy, podnoszac rece w uspokajajacym gescie. – Zadawanie tego typu pytan nalezy do jej obowiazkow. Oczywiscie, doceniamy pana pomoc podczas tamtych tragicznych wydarzen.

Quincy usmiechnal sie cieplo. Jednak na twarzy psychologa malowalo sie powatpiewanie.

– Myslalem, ze bedziemy rozmawiac o Dannym – odezwal sie po chwili. – Nie spodziewalem sie takiego… ataku.

– Przesluchania bywaja czasem trudne – odparl dyplomatycznie agent. – Oczywiscie, czlowiek uwazany jest za niewinnego, dopoki nie dowiedzie mu sie winy.

Mann triumfalnie zerknal na Rainie. Wzruszyla nonszalancko ramionami. Przystojniaczek nie mial alibi i bardzo szybko przeszedl do defensywy, pomyslala. Ale w koncu uczen, ktoremu udzielal porad, zostal oskarzony o zamordowanie trzech osob. Kazdemu spedziloby to sen z powiek.

– A wracajac do Danny’ego – zachecal Quincy.

– Nie wiem, co moge panstwu powiedziec - odparl ponuro Mann. – Czesc naszych rozmow miala charakter poufny.

Quincy rozpromienil sie. Slodycz w jego glosie sprawila, ze Rainie o malo nie przewrocila oczami.

– Alez naturalnie, nigdy nie namawialbym psychologa do zlamania tajemnicy lekarskiej i naduzycia zaufania pacjenta. Ale przydadza nam sie chocby ogolne informacje.

Mann musial to przemyslec. Opadl z powrotem na krzeslo, nerwowo splotl palce i uwazniej przyjrzal sie agentowi FBI.

– Naprawde nie wiem duzo – odezwal sie wreszcie. – Zaczalem sie spotykac z Dannym zaledwie kilka tygodni temu, a nasze pierwsze sesje mialy charakter luznej rozmowy. Chodzilo mi o wzbudzenie zaufania, nawiazanie wiezi. Nie zdazylismy porzadnie zajac sie pewnymi sprawami.

– Na to trzeba czasu.

– Rozmawialismy troche o zainteresowaniu Danny’ego komputerami – dodal Mann. – Danny uwielbial surfowac po sieci, bawic sie programami. Nigdy otwarcie sie do tego nie przyznal, ale mam wrazenie, ze mogl zajmowac sie hakerstwem. Komputer byl dla niego rozrywka, ale i wyzwaniem. Niewykluczone, ze chlopak zajrzal tu i owdzie.

– Moze dotarl tam, gdzie nie powinien?

– Moze. Chyba dla wszystkich jest oczywiste, ze Danny mial problemy z poczuciem wlasnej wartosci. Ojciec jest dla niego za surowy. Krzyczy, probuje zmusic do rzeczy, ktorych Danny nie chce robic. Nie daje chlopcu zadnego oparcia.

– Przez niego Danny czuje sie glupi?

– Glupi, gorszy od innych, slaby, bezradny. Naprawde mysle, ze ludzie powinni zdac egzamin, zanim pozwoli im sie miec dzieci.

– Shep moze i nie jest idealnym ojcem – wtracila Rainie, marszczac brwi – ale kocha syna i chce dla niego jak najlepiej.

– Wspaniale, ale co ma z tego Danny? – Mann machnal reka, uciszajac jej kolejne protesty. Poczul, ze znowu stoi na pewnym gruncie. – Niech pani poslucha. Zajmuje sie tymi sprawami i moge pania z calym przekonaniem zapewnic, ze w wychowywaniu same intencje nic nie znacza. Dzieci nie rozumieja zamiarow rodzicow. Odbieraja ich czyny. A wiekszosc rzeczy, ktore robi Shep sprawia, ze Danny czuje sie bezradny i niedoceniony. Z drugiej strony komputery daja chlopcu poczucie sily.

– Wspominal kiedys o ludziach, ktorych poznal przez Internet? O stronach, ktore odwiedzal? – naciskal Quincy.

– Nie moge powiedziec.

– Panie Mann… – zaczela niecierpliwie Rainie.

Przerwal jej z nadeta mina.

– Danny jest moim pacjentem, a ja nie zlamie tajemnicy lekarskiej.

– Naprawde w przypadku szkolnego psychologa obowiazuje tajemnica lekarska? – ostentacyjnie okazala zdziwienie.

Quincy rzucil jej spojrzenie, ktore wyraznie radzilo, zeby nie szarzowala w roli zlej policjantki. Facet robil sie nerwowy, a oni musieli wyciagnac z niego wiecej informacji.

– Powinniscie sprawdzic komputery – zaproponowal nagle Mann. Pochylil sie do przodu i dodal niemal szeptem: – Chcialbym pomoc, ale nie moge zaczynac kariery od naruszenia zaufania moich pacjentow. Danny korzystal ze szkolnych komputerow. Niezbyt sie na tym znam, ale zdaje sie, ze policja moze z nich wydobyc prawie wszystko…

Quincy i Rainie wymienili spojrzenia. Mann najwyrazniej chcial im cos zasygnalizowac. A wiec znowu komputery. Dobrze.

– Czy jest jakas osoba, o ktorej Danny szczegolnie czesto wspominal? – sondowal dalej Quincy. – Moze ktos, kogo niedawno poznal?

– Wszyscy wiedza, ze popalal z Charliem Kenyonem.

– A w Internecie? Moze ktos dorosly z „czatow” lub grup dyskusyjnych? Tego typu znajomosci?

Mann znowu sie zawahal. Przenosil wzrok z Rainie na Quincy’ego i z powrotem. A niech tam. Rainie rozluznila miesnie twarzy i poslala mu czarujacy usmiech.

– Bardzo by nam pan pomogl, panie Mann, i to juz nie pierwszy raz. We wtorek tak sprawnie zdolal pan opanowac sytuacje. Jest pan kims w rodzaju bohatera w calej tej sprawie.

Slowo „bohater” najwyrazniej poskutkowalo.

– Byl ktos taki – wyznal Mann – haker, ktorego Danny poznal w Internecie. Uwazal go za swego rowiesnika. Przeczytalem kilka emailow i jezyk wydawal mi sie zbyt wyszukany jak na dziecko. Moge sie zalozyc, ze to jakis dorosly mezczyzna podszywal sie pod nastolatka.

– I nie zaniepokoilo to pana? – zapytal Quincy.

– Owszem, zaniepokoilo – zapewnil go zarliwie Mann. – Dlatego poprosilem Danny’ego, zeby przynosil mi te emaile. Wiem, czym grozi Internet: pedofile, pornografia, terrorysci. Cyberprzestrzen nie jest bezpieczniejsza niz nocny spacer po Nowym Jorku. Ale listy, ktore pokazywal mi chlopak, byly nieszkodliwe. Zwykla korespondencja. Ten ktos podziwial wyczyny komputerowe Danny’ego, informowal o programach, stronach internetowych. A jednak… – Przerwal. – Slyszalem plotki, ze po strzelaninie Danny powtarzal ciagle, ze jest bystry.

Quincy zerknal na Rainie. Ruchem glowy dala mu znac, zeby nie przerywal.

Вы читаете Trzecia Ofiara
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату