zeby, a potem zadawac pytania?
Detektyw stanowy wzruszyl ramionami.
– Ach, chodzi ci o te „tajemnicza luske”?
– Do diabla, nie udawaj idioty.
– Spece od balistyki maja z nia pewien problem. Nie znalezli sladow na zewnatrz, za to wykryli jakas substancje w srodku.
– Polimer – podpowiedzial Quincy.
Sanders zerknal na niego. Potem wbil pelen dezaprobaty wzrok w Rainie. Najwyrazniej nie podobalo mu sie, ze policjantka dzieli sie informacjami z agentem federalnym. Rainie miala to w nosie.
– Wlasnie, polimer – dokonczyl niedbalym tonem. – Nie wspominalem o tym, bo nie stwierdzono jeszcze nic konkretnego. Musza przeprowadzic wiecej testow. Dopiero wtedy moze dowiemy sie czegos nowego.
– Sanders, odkrycie dziwnej luski to chyba wystarczajaco wazna informacja…
– Conner, w sledztwie na taka skale, z taka masa dowodow zdarzaja sie miliony dziwnych rzeczy. Mamy slady, ktorych nie mozna w zaden sposob zaklasyfikowac i krew nieznanego pochodzenia. Tak juz jest. Gdybym ci mowil o kazdej watpliwosci, zwariowalabys.
– Ja tu dowodze, Sanders. Jesli mam zwariowac, to moj problem, nie twoj.
– No dobrze, dobrze. – Sanders podniosl rece w gescie rezygnacji. – Naprawde chcialem byc przydatny.
– Chrzanisz. Chcesz tylko, zeby to sledztwo bylo szybkie i proste.
– Pewnie! Szybkie i proste. Tak byloby lepiej dla wszystkich. Na litosc boska, cale miasto zbroi sie jak szalone.
– Tym bardziej powinnismy sie starac poznac prawde. A w tym momencie wcale nie jestem przekonana, ze to Danny jest morderca.
– Z powodu glupiej luski?
– Z powodu glupiej luski, glupiego pocisku i glupiej trajektorii, ktora wskazuje, ze zabojca Melissy Avalon byl co najmniej o kilka centymetrow wyzszy od swojej ofiary!
– Co?
Abe Sanders sprawial wrazenie autentycznie zaskoczonego. Rainie nagle zrozumiala. Detektyw nie czytal jeszcze raportu z sekcji zwlok. Kontaktowal sie tylko z laboratorium kryminalistycznym, ale nie z patologiem.
– To dla ciebie nowosc? – nie mogla sie powstrzymac, zeby zlosliwie nie sparodiowac jego tonu. – Pocisk kaliber 22 pokonal droge od czola ofiary do podstawy czaszki. Innymi slowy, drobny trzynastolatek nie mial szans oddac takiego strzalu do stojacej wysokiej kobiety.
Na twarzy Sandersa malowalo sie zdumienie, ktore po chwili zmienilo sie w zadume. Rainie byla pewna, ze detektyw jeszcze raz analizuje w myslach wszystkie fakty. Czy Danny mogl w jakis sposob mierzyc od gory? A jesli stanal na czyms? Ale na czym i dlaczego?
Potrafila odgadnac tok mysli Sandersa, bo to samo przezywala o siodmej rano, kiedy pani patolog i jej asystent udowodnili, nie pozostawiajac cienia watpliwosci, ze podobny tor pocisku bylby mozliwy tylko wtedy, gdyby strzelala osoba przynajmniej tego samego wzrostu co Melissa Avalon.
– Cholera – odezwal sie wreszcie detektyw stanowy.
– No wlasnie. Wiec teraz nasza tajemnicza luska jest troche wazniejsza, niz sadziles. Mamy tez pocisk kaliber 22 bez bruzd po strzale. Slowem, dowody juz nie pasuja nam do teorii.
– Zaraz, zaraz – zaprotestowal natychmiast Sanders. – Nie wylewajmy dziecka z kapiela. Kiedy aresztowalas Danny’ego, wymachiwal rewolwerem kaliber 38, z ktorego zastrzelono dwie ofiary. Mamy odciski chlopca na wiekszosci lusek kaliber 38. To prawda, ze nie wszystko jest jasne w przypadku Melissy Avalon, ale jesli chodzi o Sally i Alice, dowody wciaz obciazaja malego O’Grady’ego.
Rainie patrzyla na detektywa z niedowierzaniem.
– Czy ja dobrze slysze? W naszej teorii jest wielka dziura, a twoim zdaniem to niczego nie zmienia?
– Rzeczywiscie pojawilo sie pare pytan, na ktore musimy odpowiedziec – stwierdzil spokojnie Sanders. – Ale nie podwazaja one dotychczasowego kierunku sledztwa.
– Przeciez zmieniaja wszystko!
– Wcale nie! Posluchaj, wiem, ze to twoje pierwsze dochodzenie w sprawie o morderstwo, Conner. Kiedys zrozumiesz, ze nie mozna calego bogactwa rzeczywistosci poutykac w schludne male pudeleczka. Czasem pojawia sie cos, czego nie rozumiemy, czasem w dowodach panuje bajzel. Naszym zadaniem jest zebranie argumentow dla prokuratora, a to, co mamy, wystarczy, zeby oskarzyc Danny’ego o zabicie dziewczynek. Moze i nie zastrzelil Melissy Avalon, moze na miejscu przestepstwa byl ktos jeszcze, kto sprytnie wykorzystal zamieszanie do wlasnych celow, ale z tego, co wiem, Danny O’Grady zabil Alice Bensen i Sally Walker. I koniec, sprawa zamknieta.
– Nie – upierala sie Rainie. – Sprawa nie jest zamknieta. Jezeli na miejscu przestepstwa pojawila sie tajemnicza osoba, nasza teoria bierze w leb. Adwokat Avery Johnson stwierdzi, ze Danny przyniosl do szkoly bron, zaladowal ja, ale ktos inny… powiedzmy wysoki mezczyzna w czerni… pociagnal za spust. Lawa przysieglych bez wahania przyjmie te wersje, a nasza teoria, ze tak powiem, oficjalnie wyladuje w smietniku.
Sanders spochmurnial. Otworzyl usta, zeby zaprzeczyc, ale sie nie odezwal. Znowu chcial cos powiedziec, lecz tylko nadal sie jeszcze bardziej. Bylo jasne, ze szczerze wierzy w wine Danny’ego, ale nie potrafi jednak podwazyc wywodu Rainie. Obecnosc tajemniczej osoby na miejscu zbrodni wprowadzala uzasadnione watpliwosci; nie mieli dla prokuratora wystarczajaco silnych argumentow.
W koncu zwrocil sie do Quincy’ego.
– Prosze bardzo, mozesz w kazdej chwili zabrac glos – burknal.
Quincy wzruszyl ramionami.
– Mam wrazenie, ze nasza kolezanka niezle sobie radzi.
– Przeciez jestes ekspertem, do cholery. Powiedz, co zesmy przegapili.
– Szczerze mowiac, znalezlismy sie chyba w punkcie wyjscia. Wyglada na to, ze trzeba odpowiedziec sobie na kilka kluczowych pytan. Po pierwsze, dlaczego Melissa Avalon? Jej smierc nie pasuje do szkolnej strzelaniny. Wedlug jednej z teorii mordercy moglo chodzic wlasnie o te kobiete. Wiemy, ze prawdopodobnie miala romans z Vander Zandenem. Wedlug Richarda Manna zerwala stosunki z rodzina, a zwlaszcza z ojcem. Ciekaw jestem, czy pan Avalon ma dostep do komputera.
– Luke Hayes zbiera informacje o ofiarach – powiedziala Rainie. – Moge go poprosic, zeby na razie skoncentrowal sie na Melissie Avalon i przygotowal cos dla nas na jutro.
Quincy kiwnal glowa.
– Druga pilna sprawa: szkolne komputery. Danny spedzal mnostwo czasu w Internecie. Podobno rozmawial z kims o pseudonimie No Lava. Kto to jest? I po co kontaktowal sie z trzynastoletnim chlopakiem? Zawartosc komputerow powinna nam pomoc przy rozpracowaniu drugiej teorii: gosc w czerni to nieznajomy, ktorego Danny poznal przez Internet.
– Momencik – wtracil ponuro Sanders.
Rainie i Quincy jednoczesnie odwrocili sie i ze zdumieniem dostrzegli na jego twarzy cien skruchy. – Zamierzalem wam powiedziec. Ale nie bylo kiedy. Naprawde.
– Wydus to z siebie.
– Dzis rano mialem telefon od informatykow. Sa problemy z odzyskaniem danych ze szkolnych komputerow.
– Jakiego rodzaju problemy?
Sanders usmiechnal sie z zacisnietymi ustami.
– To sie wam spodoba. Jak juz kiedys mowilem, okazalo sie, ze Danny…
– Ze ktos – poprawila go Rainie.
– No dobrze, ze ktos grzebal w dyskach. Usunieto pamiec podreczna i skasowano plik historii w przegladarce. Ale to dosc proste rzeczy i dla wiekszosci obeznanych z komputerami osob nie stanowia problemu, wiec nasi spece byli jak najlepszej mysli.
– Cos mi mowi, ze jest gorzej, niz sadzilismy.
– Otoz, niestety tak. Za kazdym razem, gdy ktos odwiedza witryne internetowa, umieszcza ona w komputerze uzytkownika plik – „Cookie”, zeby przy nastepnym podlaczeniu witryna „pamietala” jego dane. Dobry specjalista moze wydobyc ciasteczko z twardego dysku i uzyskac dosc wyczerpujace informacje o odwiedzanych przez uzytkownika witrynach. Ale w naszym przypadku nic z tego. We wszystkich czterech komputerach pliki ciasteczka