– Nic pewnego. Zarowno w gabinecie Richarda Manna, jak i dyrektora Vander Zandena udalo mi sie cos zauwazyc. – Rzucil Rainie wymowne spojrzenie. – Okna sa tam na tyle duze, ze moze przedostac sie przez nie dorosly mezczyzna. A gdyby tak ktorys z nich wyslizgnal sie ze swojego gabinetu przez okno, wszedl do szkoly bocznym wejsciem i zaskoczyl panne Avalon w jej klasie? Teoretycznie moglby wykorzystac Danny’ego dla odwrocenia uwagi, a samemu wybiec z budynku i wrocic do gabinetu przez okno. Ten scenariusz tlumaczy, dlaczego niektore dzieci widzialy mezczyzne w czerni, ale nikt z mieszkancow okolicznych domow nie dostrzegl, zeby facet uciekal przez ich podworka. Gorzej, ze oba okna wychodza na szkolny parking. Jakie sa szanse, ze dorosly mezczyzna wydostalby sie niepostrzezenie przez ktores z nich?
– Zdarzaly sie dziwniejsze rzeczy – powiedzial Luke, wzruszajac ramionami, ale nikt go nie poparl. Szanse byly raczej mizerne.
– Znalazlby sie tez motyw – kontynuowal Sanders. – W dzienniku Avalon wyczytalem, ze piekna Melissa zaczynala miec watpliwosci co do dalszego zwiazku z Vander Zandenem. Ostatni wpis poswiecony jest koniecznosci znalezienia terapeuty. No wiecie, zeby uporac sie z rola ojca w jej zyciu.
– Powiedziala o tym Vander Zandenowi? – zapytal Quincy.
– Nie wiem. Nic nam nie wiadomo o korespondencji miedzy nimi. Poza tym nie moge znalezc zadnych bliskich przyjaciol, powiernikow, ktorzy potrafiliby powiedziec cos wiecej o stanie psychicznym Avalon. Wedlug wspolpracownikow byla mila, ale trzymala sie na uboczu. Z rachunkow telefonicznych nic nie wynika. Ani sladu potwierdzenia, ze dzwonila do Vander Zandena, wiec albo kontaktowali sie wylacznie osobiscie, albo za posrednictwem komputera. A komputery sa wyczyszczone.
– Mamy wiec calkiem prawdopodobny scenariusz – podsumowala Rainie. – Avalon chciala zerwac z Vander Zandenem, a on postanowil sie zemscic i zaplanowal jej morderstwo pod przykrywka szkolnej strzelaniny. Ale w tej sytuacji musialby sklonic Danny’ego, zeby go kryl, zatrzec slady we wszystkich komputerach w pracowni i wymknac sie z gabinetu, by popelnic morderstwo. – Zmarszczyla brwi. – Skomplikowane, choc nie niemozliwe.
– Daj mu szesc punktow – powiedzial Sanders. – Mial motyw i sposobnosc. Na nazwisko Vander Zandena zarejestrowano co prawda tylko strzelbe, dwudziestke dwojke, ale posiadanie lewej broni nie jest taka znowu rzadkoscia. Jesli juz facet obmysla zawila zbrodnie, moze rownie dobrze kupic czarnorynkowy pistolet.
– Racja – rzucila oschle Rainie. Juz miala oddac glos Luke’owi, gdy wtracil sie Quincy.
– A co z pania Vander Zanden?
– To znaczy? – zapytal Sanders.
– Moze wiedziala o romansie meza? Czy sasiedzi wspominaja o jakichs malzenskich niesnaskach?
– Eee… – Choc raz nieskazitelny detektyw wygladal na zbitego z tropu. – Bede musial to jeszcze sprawdzic.
Rainie poczula przyplyw zlosliwej satysfakcji. A wiec jednak Sanders nie wiedzial wszystkiego. Kto by pomyslal.
Wrocila do listy podejrzanych.
– Luke, przekaz Sandersowi najnowsze informacje o Danielu i Angelinie Avalonach.
Hayes odwrocil sie do Sandersa. Nie mial notatek ani kopii do rozdania, a wyraz jego twarzy wyraznie swiadczyl o uczuciach, jakie budzily w nim kolorowe teczki kolegi z policji stanowej.
– Angelina Avalon jest macocha Melissy – zaczal relacjonowac. – Matka umarla przy porodzie. Daniel Avalon czekal trzynascie lat, zeby sie powtornie ozenic i zdaniem Quincy’ego utrzymywal „niezdrowe” stosunki z corka.
– Kazirodztwo? – zapytal z niedowierzaniem Sanders.
– Bingo potwierdzil Luke. – Avalon wyglada na niezlego kretacza, jesli chcecie znac moja opinie. Niestety, aktualnie ma alibi.
– Jakie?
– Wazne spotkanie w interesach. Poreczaja za niego dwaj klienci. Moze wynajal zabojce, ale to chyba malo prawdopodobne. Pan Avalon ma chate mysliwska w okolicy Cabot i – uwaga – na jego nazwisko zarejestrowanych jest piec sztuk broni. Niestety, brak wsrod nich dwudziestki dwojki. Sa za to – Luke recytowal bez trudu – Smith &Wesson 357, glock 40, beretta 9 i dwa mossbergi.
– Matko swieta, czego ci ludzie tak sie obawiaja?
– Pluskwy milenijnej. Bron kupiono jesienia 1999 roku. Pani Avalon pewnie drzy o swoja porcelane. A moze boi sie tych wszystkich klaunow z pokoju Melissy. – Na samo wspomnienie az sie wzdrygnal.
– Innymi slowy, nie mozemy jeszcze wykluczyc Avalonow – zakonkludowala Rainie. – Bedziesz drazyl dalej?
– Jutro z samego rana zloze wizyte w chacie mysliwskiej, a potem skocze do Portland, zeby pokrecic sie po bankach.
Rainie kiwnela glowa. Reszte wieczoru Luke planowal spedzic patrolujac okolice domu O’Gradych. Zawsze powaznie traktowal swoje przyjaznie.
– Zostales jeszcze ty, Quincy. Masz cos na temat Shepa i No Lavy?
– Co? – Luke wyprostowal sie sztywno. Nie bylo go podczas dyskusji dotyczacej niejasnosci w zeznaniach szeryfa.
– W porzadku – Quincy uspokajajaco podniosl reke. – Nic z tego nie wyszlo…
– No mysle, do diabla! – warknal Luke.
– Nikt nie widzial – ciagnal spokojnie agent – zeby Shep wchodzil na teren szkoly przed strzelanina. Poza tym wedlug dziennika patrolu tuz po pierwszej byl przy sklepie zelaznym Hanka. I Hank to potwierdza. W tej sytuacji watpliwe jest, czy Shep mialby czas dotrzec do K-8 i popelnic morderstwo przed pierwsza trzydziesci.
– Zagladales do dziennika patrolu? – Luke nadal sprawial wrazenie urazonego.
Quincy udal, ze nie slyszy.
– Mozemy go wiec wykluczyc. Zostaje mi osoba, ktora wysylala do Danny’ego emaile, uzywajac adresu NoLava@aol. com. Dowiedzialem sie paru rzeczy. Po pierwsze, wedlug Sandy O’Grady adres No Lava nalezal do Melissy Avalon.
– Melissa Avalon pisala do Danny’ego? – zdziwil sie Sanders.
Quincy pokrecil glowa.
– Nie sadze. Widywala go codziennie, wiec nie bylo takiej potrzeby. Poza tym w czwartek zagladalem do rejestru uzytkownikow AOL, ale No Lavy tam nie znalazlem. Dzis po poludniu konsultowalem sie z technikiem z AOL. Wedlug logow serwisowych No Lava figurowal w ich katalogu do osiemnastej w poniedzialek, kiedy konto zostalo zamkniete z poleceniem usuniecia wszelkich danych. Moge sie zalozyc, ze to sprawka mordercy. W tym samym czasie wyczyscil lub wyczyscila twarde dyski szkolnych komputerow.
– Wyczyscila? – powtorzyl Luke.
Quincy zacisnal usta.
– W rozmowie z Mannem Danny sugerowal, ze jego korespondent jest kobieta. Ciekawa ewentualnosc. Tylko nie podoba mi sie, ze slowa Manna sa jedynym swiadectwem w tej sprawie. Z drugiej strony, tlumaczyloby to pare rzeczy. Bralismy pod uwage wielu podejrzanych, ale zawsze to byli mezczyzni. A Bog jeden wie, ze Danny’ego ciagnie bardziej do kobiet… Mysle tu o jego matce i Melissie Avalon. Pod wieloma wzgledami bylby chyba bardziej podatny na wplywy kobiety.
– Moze pani Vander Zanden dowiedziala sie, co wyprawia jej maz – powiedzial z namyslem Sanders, podchwytujac wczesniejsza sugestie Quincy’ego.
– A moze Angelina domyslila sie w koncu, jaka role odgrywa w zyciu szacownego pana Avalona – dodal Luke. – Pewnie nie jest milo uswiadomic sobie, ze maz traktuje cie jako zapchajdziure po corce, ktora niestety dorosla.
Wszyscy jednoczesnie spojrzeli na Rainie.
– Co? Tylko z powodu podwojnych chromosomow X mam w jakis magiczny sposob wiedziec, co popycha kobiety do zabojstwa?
Luke wygladal na zazenowanego. Ale Sanders kiwnal glowa, jakby to rozumialo sie samo przez sie.
Rainie wymownie przewrocila oczami i zaproponowala:
– Zbierzmy wszystko, co mamy, do kupy. Po pierwsze, ktos jeszcze byl zamieszany we wtorkowa strzelanina.
Zgodnie pokiwali glowami.