Zadzwonil do niej do domu. Potem probowal zlapac polaczenie z jej wozem patrolowym. Az wreszcie zaczal sie powaznie niepokoic.
Wszystko wskazywalo na to, ze policjantka Lorraine Conner zniknela bez sladu. I nawet jesli Abe oskarzal ja o brak kompetencji, wiedzial, ze porzucenie sledztwa w toku jest do niej niepodobne.
31
Becky usiadla na waskim lozeczku, otoczonym pluszowymi zwierzatkami i przytulila mocniej Wielkiego Misia. Rodzice klocili sie w salonie. Starali sie nie podnosic glosow, jak zawsze, kiedy byli na siebie wsciekli i nie chcieli, zeby ktos sie o tym dowiedzial. Becky wydawalo sie, ze mama placze. A tata byl w jednym ze swych najgorszych nastrojow. Dzis rano, kiedy sie obudzila, zajrzal do szafy w korytarzu. Powiedzial, ze male dziewczynki sypiaja w lozkach, wiec niech lepiej Becky przyzwyczai sie do tego.
Mama chyba sie z nim nie zgadzala. Ale Becky nie obchodzilo to specjalnie. W swoim pokoju tez miala szafe. Wybrala te na korytarzu tylko dlatego, ze byla blizej miejsca, gdzie spal tata. Bo chociaz lubila Wielkiego Misia, nie wiedziala, czy umie walczyc. W koncu byl tylko pluszakiem z guzikiem zamiast nosa.
Mama i tata klocili sie o Danny’ego.
– On potrzebuje pomocy, Shep! Powaznej pomocy, ktorej nie otrzyma w poprawczaku.
– Wiem o tym! Ale musimy byc cierpliwi, Sandy. Slyszalas, co mowil adwokat. Jesli Danny zacznie rozmawiac nie z tym, z kim trzeba, moze sie to obrocic przeciwko niemu w sadzie. Zreszta, o jaka pomoc ci chodzi? Musimy poczekac na wyniki badan psychologow. Wtedy bedziemy wiedziec wiecej.
– Za szesc miesiecy albo za rok? Na milosc boska, on juz probowal popelnic samobojstwo…
– Dobrze go pilnuja.
– Nie ma nikogo, z kim moglby porozmawiac. Szkoda, ze go nie slyszales dzis rano. Blagal o smierc. Do diabla, to jest nasz syn!
Becky zsunela sie z lozka, nie wypuszczajac z objec Wielkiego Misia. Ostroznie, zeby nie narobic halasu, podkradla sie pod drzwi salonu i przylgnela do sciany.
– Nie mozemy nic wiecej zrobic – uslyszala glos ojca. – Musimy po prostu… wierzyc, ze Danny wyjdzie z tego.
– Nie.
– Sandy…
– Jest jeszcze jedna mozliwosc.
– A pewnie!
– On to zrobil, Shep! Och, na litosc boska, nie zaslaniaj uszu jak dziecko. Danny zadzwonil do mnie dzis rano, o szostej, i powiedzial, ze to on pociagnal za spust i nie potrafi o tym zapomniec. Ma dopiero trzynascie lat. Nie wiem, jak do tego wszystkiego doszlo. Chcialabym wiedziec. Ale jakos… On zabral bron do szkoly, Shep. Zrobil to, co zrobil i teraz ta swiadomosc go spala. Mozemy siedziec tu, zaprzeczajac rzeczywistosci, albo pojsc razem z naszym synem do okopow. Chyba… to wszystko, co nam zostalo.
– Okopy? Nie ma zadnych okopow. Jest tylko wiezienie. Tam sie idzie samemu i samemu sie umiera. Chryste, nie slyszalas o takich przypadkach? Masowym mordercom nie daje sie drugiej szansy. Nawet trzynastolatkom. Danny dostanie taki wyrok, ze nie starczy mu zycia, zeby go odsiedziec. To koniec.
– Avery Johnson powiedzial, ze jesli Danny przyzna sie do winy, bedzie mozna wypracowac jakas ugode. W ten sposob ominie nas koszmar procesu.
– Moj syn nie jest morderca.
– Alez jest.
– Ostrzegam cie, Sandy.
– Danny zastrzelil dwie dziewczynki! Zabil Sally Walker i Alice Bensen. Ich rodzice beda juz do konca zycia wsluchiwac sie w cisze ich pustych pokojow. Przez naszego syna. Co ty na to, Shep? Co ty na to?
– Psiakrew, Sandy…
Glos Shepa urwal sie gwaltownie. Becky zajrzala do salonu i zobaczyla, ze twarz taty jest nabrzmiala, brzydka i czerwona. Reke uniosl, jakby chcial kogos uderzyc. Tylko ze przed nim stala mama. Glowe trzymala wysoko i patrzyla na niego tak jak Danny, kiedy prowokowal kogos do rozzloszczenia sie.
Becky ogarnal lek. Chciala krzyknac „nie!”, ale, jak wtedy w szkole za bardzo sie bala, zeby wydusic z siebie choc jedno slowo. Nie poznawala tych ludzi, z ich zaczerwienionymi twarzami i zacisnietymi piesciami. Chciala, zeby znikneli. Zeby wrocili jej prawdziwi rodzice. Tesknila za czasami, kiedy wszyscy siadali razem do obiadu, nawet Danny, ktory podrzucal jej groszek na talerz.
– Lepiej sie poczujesz, jesli uderzysz zone, Shep? – zapytala cicho Sandy. – A moze teraz, w tym wlasnie momencie, zaswita ci, co sie z nami stalo?
Shep zadrzal. Powoli opuscil reke.
– Staram sie – ciagnela martwym glosem. – Staram sie jak nigdy, zeby nasza rodzina sie nie rozpadla. Ale dluzej juz nie moge. Nie udalo nam sie, Shep. Gdzies po drodze zbladzilismy, Danny zbladzil, a biedna Becky… Bog jeden wie, co sie z nia dzieje. Zdaje sie, ze mamy dwie mozliwosci. Mozemy udawac, ze to tylko tragiczne nieporozumienie i nie zdziwic sie zbytnio, kiedy zadzwonia do nas z informacja, ze nasz syn nie zyje. Albo mozemy zapomniec o tym, co chcielibysmy uznac za prawde, i stawic czolo temu, co sie rzeczywiscie stalo. Danny jest zamieszany w morderstwo. Danny nie umie kontrolowac zlosci. Danny ma silne zaburzenia emocjonalne. Ale jednoczesnie jest dobrym chlopcem – czy to ma jakis sens? A poczucie winy nie pozwala mu zyc. Jesli nie pomozemy naszemu synowi, zeby zaczal mowic, i to szybko, on chyba tego nie wytrzyma. Albo w koncu znajdzie sztucce, wystarczajaco naostrzone, albo, co jeszcze gorzej, zablokuje wszystkie emocje. Stanie sie zimny i bezlitosny. On ma dopiero trzynascie lat, Shep. Chce, zeby dostal szanse, aby stac sie czlowiekiem, jakim go widzielismy w marzeniach, a nie bohaterem prasowych sensacji. Nie wiem jak dla ciebie, ale dla mnie wybor jest calkiem jasny.
Ojciec Becky odpowiedzial znuzonym glosem:
– Jaki wybor, Sandy? Danny nie nalezy juz do nas. Decyduje o nim prawo, a ja znam tego potwora. Gdy tylko Danny sie przyzna, zamkna go do konca zycia. I nawet jesli przejdzie terapie i znowu stanie sie naszym dobrym chlopcem, co mu, do diabla, z tego, jesli bedzie odsiadywal kare z brutalnymi bandziorami? Moze od razu kupmy koszulke z napisem „Zgwalccie mnie” i ubierzemy go w nia na wystepy podczas pieprzonego procesu?
– Shep!
– Sandy, a jak myslisz, co sie stanie? Jak myslisz, dlaczego tak bardzo sie boje?
Mama milczala. Wygladala, jakby miala sie rozplakac. Becky juz miala buzie mokra od lez.
– Musza byc jakies inne mozliwosci – powiedziala w koncu mama, ale jej glos nie brzmial juz tak pewnie. – Musimy porozmawiac z Johnsonem, zapytac go. Zobaczymy, co sie da zrobic…
– On nie moze trafic do wiezienia, Sandy. Nie dopuszcze do tego. Nie dopuszcze.
Sandy bezwiednie przesuwala dlonmi po skrzyzowanych ramionach.
– Nie wiem juz, co robic – szepnela. – Czuje… ze najgorsze jeszcze przed nami.
– Wymysle cos, Sandy. Jest moim synem. Daj mi czas, a ja juz cos wymysle.
Mama w koncu skinela glowa. Becky scisnela mocniej Wielkiego Misia i odeszla od drzwi. Serce tluklo jej sie w piersi. Znowu czula, ze cos ja przygniata, i jak zawsze wtedy z trudem lapala oddech.
Chciala pobiec do salonu. Chciala objac tate i blagac go, zeby zostawil Danny’ego w spokoju. Ale tak jak tamtego dnia w szkole, za bardzo sie bala. Slowa by ja zawiodly.
Wrocila do swojego pokoju. Zaczela znosic do szafy koce i ubrania. Wielki Mis bedzie potrzebowal schronienia. Pani Zuk i Kucyk Polly, nowy kotek.
Becky miala duzo do zrobienia.
Jezeli rodzice namowia Danny’ego, stanie sie cos zlego. Cos bardzo zlego. Potwor nadal tam jest i jesli Danny nie bedzie madry, jesli Becky nie bedzie madra, zabije ich wszystkich.
Tak jak obiecal.