— Jeszcze nie wiem — odrzeklam — albo bede znowu modelka, albo bede pomagala ci w pracy.

— Ech, co ty mi mozesz pomoc… — powiedziala wymijajaco.

— Albo — ciagnelam dalej — pojde na sluzbe… A ty co bys chciala?

Na twarzy matki malowal sie teraz smutek i gorycz, jak gdyby poczula, ze opadaja z niej „tluste lata” niczym zeschle liscie z drzew po pierwszych jesiennych chlodach. Ale powiedziala z uporem: — Zrobisz, co zechcesz, bylebys tylko, jak ci powiedzialam, byla zadowolona.

Rozumialam, ze walcza w niej dwa przeciwne uczucia: milosc do mnie i przywiazanie do wygodnego zycia. Sprawilo mi to przykrosc, wolalabym, zeby umiala sie zdobyc na stanowcze wyrzeczenie sie albo milosci do mnie, albo korzysci osobistych. Ale rzadko kiedy spotyka sie tego rodzaju zdecydowana postawe, bo w zyciu naszym cnoty i przywary odgrywaja taka sama role i w rezultacie niweluja sie wzajemnie. Odpowiedzialam jej.

— Nie bylam zadowolona przedtem… i nie bede teraz zadowolona, tylko nie mam juz sily zyc tak dalej.

Potem nie odzywalysmy sie juz do siebie. Twarz matki posmutniala i poszarzala, zdawalo mi sie, ze ta zaokraglona w ostatnich czasach twarz staje sie znowu wydluzona i zapadnieta jak dawniej. Ogladala wystawy rownie dlugo i uwaznie jak przedtem, ale juz bez przyjemnosci i zainteresowania, mechanicznie, jak gdyby myslala o czyms innym. Moze wcale nie widziala tego, co miala przed oczyma, a moze zamiast towarow w sklepach widziala maszyne do szycia z niezmordowanym pedalem i igla, ktora wznosi sie i opada jak szalona, stosy nie wykonczonych koszul na stole, czarny perkal, w ktory zawija sie gotowa robote, roznoszona po miescie klientom. Mnie nic nie majaczylo przed oczyma. Widzialam wszystko dokladnie i mysli moje byly jasne. Przebiegalam wzrokiem kolejno wszystkie przedmioty za szyba, karteczki z cenami i mowilam sobie, ze moge nie chciec uprawiac dalej swojej profesji — jak tez bylo w istocie — ale ze jednoczesnie nie moge robic nic innego. Obecnie, oczywiscie w pewnych granicach, moglabym pozwolic sobie na kupno wielu z tych lezacych na wystawach przedmiotow, ale gdybym wrocila do zawodu modelki czy innej tego rodzaju pracy, musialabym raz na zawsze wyrzec sie tego wszystkiego. I znowu dla mnie i dla matki zaczeloby sie owo zycie meczace i szare, pelne nie zaspokojonych pragnien, bezowocnych poswiecen i bezuzytecznego ciulania kazdego grosza. Teraz moglam sie nawet spodziewac, ze znajde kogos, kto kupilby mi jakis klejnocik. Ale gdybym wrocila do dawnego zycia, bizuteria bylaby dla mnie rownie nieosiagalna jak gwiazdka z nieba. Ogarnal mnie wstret do tamtych dni, przedstawiajacych mi sie jako pasmo glupich, beznadziejnych udreczen, a zarazem uswiadamialam sobie, ze motywy tej odmiany mojego zycia sa wrecz absurdalne, ze mysle o tym wszystkim tylko dlatego, ze student, ktorym zawrocilam sobie glowe, nie chce mnie, a ja ubzduralam sobie, iz on mna pogardza. Powiedzialam sobie, ze wchodzi tu w gre obrazona duma i ze nie wolno mi z tego tylko powodu skazywac siebie i matki na dawne nedzne warunki. Ujrzalam nagle, jak zycie Giacoma, ktore na moment splotlo sie z moim, oddala sie w inna strone, a moje wlasne plynie wyzlobionym juz korytem. „Gdybym spotkala kogos, kto by mnie kochal i ozenil sie ze mna, to inna sprawa, nawet gdyby byl biedny — myslalam — ale nie warto robic tego dla mrzonki”. Mysl ta przyniosla mi wyzwolenie, ulge i spokoj. Pozniej doznawalam owego uczucia bardzo czesto, za kazdym razem, kiedy nie tylko nie bronilam sie przeciwko kolejom losu, jakie nioslo mi zycie, ale wychodzilam im naprzeciw. Bylam taka, jaka bylam, i mialam byc taka, a nie inna. Moglam byc dobra zona, choc moze sie to wydac dziwne, albo kobieta, ktora sprzedaje sie za pieniadze; ale w zadnym razie nieszczesna istota, ktora boryka sie z zyciem i przymiera glodem tylko dlatego, zeby zadowolic swoja milosc wlasna. Tak pogodziwszy sie na koniec sama ze soba, usmiechnelam sie.

Stalysmy przed sklepem z odzieza damska, welniana i jedwabna, i matka powiedziala:

— Popatrz, jaka sliczna chustka! Wlasnie taka bylaby dla mnie odpowiednia.

Spokojna i rozpogodzona, spojrzalam na chustke, ktora pokazywala mi matka. Byla to rzeczywiscie przesliczna chustka, czarno-biala, w desen z ptakow i galazek. Drzwi od sklepu byly otwarte i na wprost nich stala lada, a na niej pudlo z przegrodkami, w ktorym pietrzyly sie w nieladzie rozne chustki. Zapytalam:

— Podoba ci sie ta chustka?

— Tak, a dlaczego?

— Zaraz ja dostaniesz, ale najpierw wez moja torbe i daj mi twoja.

Nie rozumiala, o co idzie, i patrzyla na mnie z otwartymi ustami. Bez slowa wzielam jej duza torbe z czarnej skory, a jej wcisnelam do reki moja, o wiele mniejsza. Otworzylam zamek przy torbie i zaciskajac jej brzegi w palcach, weszlam do sklepu pewnym krokiem klienta, ktory zamierza cos kupic. Matka wciaz jeszcze nic nie rozumiala, ale nie smiala pytac i weszla za mna.

— Chcialybysmy obejrzec jakies chustki — powiedzialam do ekspedientki, podchodzac do pudelka z przegrodkami.

— Te sa z jedwabiu… te z kaszmiru… te z welny… te z bawelny — zaczela mowic ekspedientka rozkladajac przede mna chustki. Stanelam tuz kolo lady, trzymajac torebke na wysokosci brzucha, i jedna reka zaczelam przerzucac chustki, rozwijajac je i przyblizajac do swiatla, zeby lepiej obejrzec kolory i desenie. Chustek czarno-bialych, jednakowych, bylo tam co najmniej tuzin. Zarzucilam jedna z nich na sam brzezek pudelka, w ten sposob, ze rabek jej zwisal z lady, i powiedzialam do ekspedientki:

— Wolalabym raczej cos w zywszych kolorach.

— Mam, ale w lepszym gatunku — rzekla ekspedientka sa duzo drozsze.

— Prosze mi pokazac.

Ekspedientka odwrocila sie, aby zdjac pudelko z polek. Bylam w pogotowiu, odsunelam sie nieco od lady i otworzylam torbe. Pociagniecie za rabek chustki i zblizenie sie znowu do lady bylo dzielem jednej chwili. Ekspedientka zdjela tymczasem pudelko, postawila je na ladzie i zaczela pokazywac mi inne chustki, wieksze i jeszcze ladniejsze. Ogladalam je dlugo, spokojnie, robiac uwagi o deseniach i kolorach, a takze pokazujac je matce z wyrazami pelnymi zachwytu. Ona, ktora wszystko widziala, odpowiadala mi tylko skinieniem glowy, na wpol zywa ze strachu.

— Po ile sa te chustki? — zapytalam na koniec.

Ekspedientka wymienila cene. Odpowiedzialam rozzalonym tonem:

— Miala pani racje, sa znacznie drozsze… za drogie, przynajmniej dla mnie… W kazdym razie bardzo dziekuje.

Wyszlysmy ze sklepu; skierowalam sie szybkim krokiem w strone pobliskiego kosciola, poniewaz obawialam sie, ze ekspedientka moze zauwazyc kradziez i wybiec za mna na ulice. Matka, na wpol przytomna, uczepila sie mego ramienia. Rozgladala sie dokola podejrzliwie niczym pijak, ktory nie jest calkiem pewny, czy to on jest pijany, czy tez to wszystko, co widzi jak przez mgle, chwieje mu sie przed oczyma. Nie moglam powstrzymac usmiechu na widok jej oszolomienia. Sama nie wiem, czemu ukradlam te chustke; zreszta sam fakt nie mial znaczenia, bo ukradlam juz przedtem puderniczke w domu chlebodawczyni Gina, a w tego rodzaju sprawach liczy sie pierwszy krok. Ale odczulam te sama zmyslowa przyjemnosc co za pierwszym razem i wydawalo mi sie, ze rozumiem teraz, dlaczego tyle ludzi kradnie. Po krotkiej chwili znalazlysmy sie przed kosciolem w bocznej ulicy i powiedzialam matce:

— Moze wstapimy na chwile do kosciola?

— Jak chcesz — odrzekla pokornym glosem.

Weszlysmy do kosciola, ktory byl nieduzy i caly bialy; mial ksztalt rotundy, a ustawione w krag kolumny czynily go podobnym do sali balowej. Kiedy podnioslam oczy do gory i zobaczylam na kopule freski przedstawiajace postacie aniolow z rozlozonymi skrzydlami, doznalam uczucia pewnosci, ze te anioly, tak piekne i potezne, ochronia mnie i sprawia, ze ekspedientka az do wieczora nie zorientuje sie w kradziezy. Po halasliwej, jasno oswietlonej ulicy kojaco podzialala na mnie atmosfera skupienia panujacego w kosciele, cisza, polmrok i zapach kadzidla. Weszlam tu szybkim krokiem, nieomal pchajac przed soba matke, ale uspokoilam sie natychmiast i nie lekalam sie juz niczego. Matka zrobila gest, jak gdyby chciala cos wyjac z mojej torebki, ktora do tej pory trzymala w reku. Oddalam wiec jej wlasna torbe i powiedzialam:

— Wloz chustke.

Matka otworzyla torbe i zawiazala na glowie skradziona chustke. Umoczylysmy palce w kropielnicy z woda swiecona i poszlysmy do pierwszego rzedu lawek, przed glowny oltarz. Ja ukleklam, a matka usiadla i zalozyla rece na brzuchu; za duza chustka rzucala cien na jej twarz. Widzialam, ze jest bardzo poruszona, i mimo woli porownywalam jej zdenerwowanie z moim spokojem. Bylam teraz pogodna, lagodna jak baranek i chociaz wiedzialam, ze popelnilam czyn potepiany przez Kosciol, nie mialam wyrzutow sumienia i czulam sie teraz o wiele blizsza religii niz wtedy, kiedy nie robilam nic zdroznego i z zacisnietymi zebami pracowalam na kawalek chleba. Przypominalam sobie, jak przed chwila wzdrygnelam sie z lekiem, patrzac na rojaca sie od ludzi ulice, i poczulam

Вы читаете Rzymianka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату