– Nie bylo tu pana, dziekanie – powiedzial Oliver. – To sie stalo podczas panskiego urlopu naukowego.

– Aha.

– Studenci bardzo go cenia.

– Wierze.

– Nie zawiedzie nas.

– Lepiej, zeby nie zawiodl.

Rozdzial 3

Mnostwo ludzi przechodzi po moscie Pulteney, nawet nic zdajac sobie sprawy, ze przekraczaja rzeke Avon. Powodem jest fakt, ze po obu stronach mostu stoja budynki, jak na Ponte Vecchio we Florencji. Nie zobaczy sie rzeki, jesli sie nie wejdzie do ktoregos ze sklepow, zeby spojrzec przez okno. Slyszalem, ze Robert Adam, projektujac ten obiekt, myslal o Ponte Vecchio, ale wszelkie podobienstwa sa tu powierzchowne. Most Adama jest urocza i oryginalna palladianska budowla oparta na trzech przeslach z weneckim oknem posrodku i sklepionych rogatkach po obu stronach.

W rogatce po zachodniej stronie, naprzeciwko biblioteki, miesci sie kawiarnia, ktora nosi nazwe David’s. Poszedlem tam po spotkaniu z komitetem kierowniczym. Moja obecnosc tutaj nie miala nic wspolnego z nowym zadaniem; przyszedlem do kawiarni, zeby odreagowac. Pomyslalem, ze po seansach z doktorem Bookbinderem i komitetem mam prawo do odpoczynku. Nie trawilem pokoju profesorskiego. Moja natura buntuje sie przeciwko pozom i pretensjonalnosci wiekszosci prowincjonalnych nauczycieli akademickich. Jako profesor nowo powstalego wydzialu czulem sie zobowiazany, zeby siedziec i wysluchiwac cytowanych bez zrozumienia pogladow z „Guardiana” i „Independent” albo opowiesci o niedociagnieciach selekcjonerow krykieta, o zwiazkach zawodowych czy o fotokopiarce. Nie dzis.

David’s to dla mnie bezpieczna przystan. Niecale trzy lata temu, w dniu, w ktorym przyjechalem do Bath na rozmowe w sprawie objecia katedry anglistyki, wygladalo to na szczesliwy omen, ze natknalem sie na ten klejnocik, nie szerszy niz przedzial kolejowy, pelen zapachu cappuccino, z waskimi lawkami stykajacymi sie oparciami, lnianymi obrusami i wyciszona klientela, sleczaca nad gazetami dostarczanymi przez wlasciciela. Na jednej scianie wisi oprawione w ramki zdjecie rzezby Dawida dluta Michala Aniola. Pod druga wspolczesny David roznosi herbate i kawe z czesci pomieszczenia zaplanowanego, zeby wykorzystac ograniczona przestrzen do maksimum. David jest szczuply i gibki, co jest wymogiem niezbednym; potrzeba tutaj niemal zdolnosci linoskoczka, zeby dostac sie za lade.

Z najlepszych miejsc ma sie widok na rzeke. Szeroka polac wody pod mostem jest zdominowana przez jaz, biala, podkowiasta, trzypoziomowa strukture. Ale jej eleganckie kontury kryja w sobie smiertelna pulapke. Tysiace litrow gromadzi sie i spada na ograniczona przestrzen, tworzac wir, w ktorym rok po roku zle koncza lekkomyslni plywacy i kajakarze.

Zajalem miejsce przy oknie i pochylilem sie w wypraktykowany sposob, zeby nie tracac osoby siedzacej przy najblizszym stole. Zamowilem kawe i myslalem o rozmowie u lekarza. Do diabla z Bookbinderem. Pozniej opowiem Geraldine ze szczegolami, czego sie dowiedzialem. Uczciwosc malzenska byla wazniejsza niz etyka lekarska, ktora doktor i tak zdazyl juz zszargac.

Zerknalem na pierwsza strone „Timesa”, odsunalem gazete i wyjalem z kieszeni tanie wydanie Opactwa Northanger, ktore zdjalem z polki w gabinecie, zanim wyszedlem na Bathwick Hill. Szukalem zdania, ktore Jane Austen wlozyla w usta Isabelli Thorpe. Znalazlem je: Mialam juz tak dosyc Bath; twoj brat i ja doszlismy rano do wniosku, ze chociaz jest tu bardzo milo, jesli spedzi sie kilka tygodni, to nie zamieszkalibysmy tu za miliony. To bylo jak balsam. Te slowa podniosly mnie na duchu, brzmialy mniej wiecej tak, jak je zapamietalem. Oczywiscie bledem jest przypisywanie pogladow postaci fikcyjnych autorowi. Zreszta ksiazka zawiera takze komplementy na temat miasta. Jednak w nastroju, w jakim sie znajdowalem, milo bylo wyobrazic sobie radnych, jak zwiedzaja wystawe i odkrywaja wdzieczne obrazki z georgianskiego Bath, uchwycone w uszczypliwych cytatach z powiesci Jane.

Popijalem kawe i mowilem sobie, ze musze wyrzucic z glowy buntownicze mysli. Zrzucili mi na barki te wystawe. Teraz to bylo moje dziecko, wiec lepiej, zebym je pokochal. Uczczenie Jane Austen w Bath. W zasadzie bylem bardziej niz chetny, zeby uczcic jej szesc ukonczonych powiesci. Gdyby inaczej, musialbym zmienic zawod. Uczczenie ich autorki stanowilo dla mnie wiekszy problem. Nigdy nic mialem ochoty dolaczyc do legionu jej wielbicieli, nazywajacych siebie janeitami. Nie dlatego, zebym mial jakies obiekcje co do charakteru Jane. Przeciwnie, zdarzajace sie od czasu do czasu w jej listach drobnomieszczanskic uwagi czynily z niej osobe bardziej zywa, dostepniejsza niz szlachetna Jane z powiesci. Moj problem byl natury zasadniczej. Nie lubie tych, ktorzy czcza pisarzy i drobiazgowo studiuja ich zycie. Kazde dzielo literackie zyje wlasnym zyciem, kompletnym i niezaleznym od autora. Wiec jestem przeciwny nurtowi wspolczesnej krytyki, ktory grzebie prace tworcza w danych biograficznych.

Cos, co zobaczylem za oknem, odsunelo te mysli. Na dole trzech malych chlopcow zawedrowalo na koniec jazu i stanelo tam, gdzie zbieraly sie niesione nurtem kawalki drewna. Prad nie byl tam tak wartki jak w srodku, gdzie po kilkudniowym, nieustannym deszczu, woda wylewa sie znad przegrody. Chlopcy wyciagali kawalki drewna i ciskali je w dol dla czystej radosci psucia blyszczacej jednostajnosci nurtu.

Ta scena dobrze ilustrowala moje problemy. W wystawie musi byc zawarta stymulacja wizualna. Stronice tekstu, chocby ladnego, nie nadawaly sie do pokazywania publicznosci, chyba ze wsparlyby je mocne obrazy. Powiesci zawieraly jednak niewiele dobitnych wyobrazen. Zawsze uwazalem, ze ilustrowane wydania powiesci Austen wpedzaja w depresje. To byly tylko obrazki przedstawiajace mode. Caly dynamizm znajduje wyraz w tekscie. Pomyslalem, ze moglbym zrobic zdjecia miejsc, ktore Jane Austen opisala w Opactwie Northanger i Perswazjach, dwoch powiesciach osadzonych w Bath, ale po co? Kto chce ogladac zdjecia Milsom Street i Pump Room, skoro sam moze je obejrzec? Nie, bede musial odlozyc na bok obiekcje i podejsc do sprawy biograficznie, pokazac obrazy przedstawiajace rodzine Jane, domy, w ktorych mieszkala, i ludzi, jakich spotkala. Ilustracje beda statyczne, ale przynajmniej nie nudne.

A moze filmy? Mogloby okazac sie dobrym pomyslem ustawienie wideo, zeby puszczac fragmenty spektakli telewizyjnych filmowanych w Bath. Przypomnialem sobie niedawna ekranizacje Perswazji. Prawdopodobnie BBC uzyskalo zgode od rady miasta Bath, zeby krecic na miejscu, wiec mozna by poprosic ich w zamian o wspolprace.

Wyobrazilem sobie kilka rzedow krzesel przed wielkim ekranem w koncu sali balowej i poczulem przyplyw optymizmu. Znow skupilem wzrok na jazie.

Jeden z chlopcow szedl wzdluz brzegu ku srodkowi. Patyk, ktory tam zapewne wrzucil, utkwil u szczytu trojkata. Dwaj pozostali patrzyli, jak idzie ku niemu pewnym krokiem. Wygladal na dwanascie, trzynascie lat, byl krzepko zbudowany. Ale sprawa i tak byla ryzykowna. Napisy umieszczone na obu brzegach rzeki ostrzegaly, ze plywanie i kajakowanie w tym miejscu jest niebezpieczne.

Pamietam, jak mowilem do siebie, ze chlopiec jest idiota, a jednoczesnie, ze chlopcom w tym wieku potrzebne sa wyzwania. Gdyby nie chodzili po brzegu jazu, pewnie jezdziliby na deskorolce po rampach w jednym z miejskich parkow. Chlopiec dotarl do celu i wyciagnal patyk z wody. Podniosl go do gory jak Excalibur.

Uznajac zapewne, ze to przesada, jeden z jego kolegow podniosl kawalek drewna i rzucil w strone chwalipiety. Maly zobaczyl nadlatujacy pocisk i zachwial sie. Ale zapomnial o sile pradu, bo musial zrobic krok w bok, zeby nie stracic rownowagi. To sprawilo, ze znalazl sie blizej krawedzi. Chyba wyczul niebezpieczenstwo i zachwial sie, wymachujac rekami. Potem musial zejsc na nizszy poziom.

Bylo to rozsadne posuniecie. Betonowe progi byly w tym miejscu dosc szerokie, a roznica wysokosci nie przekraczala kilkunastu centymetrow. Sila pradu zdawala mu sie nie przeszkadzac. Z latwoscia mogl sie wydostac na bezpieczne miejsce.

Ale nie mial szczescia. Poslizgnal sie, stracil rownowage i upadl na plecy. Woda zniosla go na nastepny poziom.

Szybko wstalem, zaniepokojony, ze chlopiec moze wpasc w wir. Zdaje sie, ze krzyknalem do Davida:

– Ktos ma problemy! – Wypadlem z kawiarni i pobieglem mostem. Inni mogli to obserwowac z deptaka z widokiem na wode, aleja bylem blizej i mialem lepszy dostep.

Na koncu mostu skrecilem w prawo, chwycilem za zelazna balustradke i zbieglem po schodach na kamienne

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату