rugby, Diamond widzial pewna liczbe prawdziwych przypadkow wstrzasu mozgu. Skutki byly nie tylko natychmiastowe, ale ofiary nie potrafily przypomniec sobie zdarzen tuz sprzed uderzenia. Jesli udowodni sie, ze dzieciak udaje, Diamond i tak nie bedzie mogl cofnac czasu i odzyskac prace: juz sie z tym pogodzil. Ale zaczela mu switac pewna niepokojaca mozliwosc. Nagla rezygnacja mogla zostac odczytana jako przyznanie sie, ze chlopiec zostal brutalnie potraktowany. Wedlug najgorszego scenariusza mogl zostac oskarzony o napasc, co mialoby fatalne konsekwencje. A teraz bylo za juz pozno, zeby zwrocic sie do policji o pomoc.

W ponurym nastroju postanowil sie bronic i stwierdzic, jak naprawde czuje sie maly Didrikson. Wrocil na Manvers Street, wsiadl do samochodu i ruszyl dalej, na Upper Bristol Road.

Bez skrupulow pokazal legitymacje policyjna recepcjonistce w Royal United Hospital. Powiedziala mu, ze Matthew zostal przeniesiony z izby przyjec na sale ogolna. Pielegniarka opiekujaca sie sala potwierdzila, ze zrobiono mu przeswietlenie, a teraz czekaja na wyniki. Nie bylo zadnych innych objawow wstrzasu, odkad go przyjeto, i chlopiec czuje sie na tyle dobrze, ze moze przyjmowac odwiedziny. Wczesniej byl u niego ktos z jego szkoly.

Pokazala sale, w ktorej powinien lezec Matthew, ale Diamond nie znalazl go tam. Wytropil go w swietlicy, jak ogladal telewizje. Z ust zwisal mu papieros, ktorego zapewne dal mu jedyny poza nim telewidz, stary czlowiek spiacy na krzesle z popielniczka na kolanach.

Nie do niego nalezalo przestrzeganie go przed skutkami palenia, wiec zapytal bez cienia przygany:

– Jak sie masz?

– Dzis po poludniu moglbym wrocic do domu. – Matthew opanowal sztuke mowienia z papierosem w ustach. Nie odwrocil wzroku od ekranu telewizora. Mial na sobie szary szpitalny szlafrok i siedzial niedbale na niskim fotelu ze stalowymi oparciami. Stopy w pantoflach oparl na stoliku, dlonie trzymal zlaczone za glowa.

– Najwyrazniej lepiej sie czujesz.

– Nie narzekam.

– Zadnych omdlen?

Matthew odwrocil glowe, zeby popatrzec na Diamonda. Poza tym nie zmienil pozycji.

– To pan. Przyslali pana, zeby mnie sprawdzic?

– Gdyby chcieli, mogliby zadzwonic do pielegniarki – powiedzial Diamond, co mialo oznaczac, ze nikogo nie sprawdza. – Musi ci sie tu podobac.

W brazowych oczach pojawila sie czujnosc.

– Jak to?

– To druga wizyta w tym roku, prawda? O malo nie utonales.

– To bylo dawno – powiedzial pogardliwie chlopiec. – Nie zatrzymali mnie wtedy.

– Jak idzie plywanie?

Matthew znow spojrzal na telewizor.

– Musialem z tym skonczyc, nie wie pan? Pani Jackman sie o to wkurzyla. Teraz nie zyje i dobrze jej tak.

– Pamietasz dzien, kiedy to sie stalo? – Ledwie to powiedzial, pomyslal, ze to wariactwo. Przed dwoma godzinami rzucilem prace, a teraz udaje, ze nic sie nie stalo, i czekam, az ten zarozumialy dzieciak zrobi jakas przypadkowa uwage, ktora byc moze rzuci nowe swiatlo na sprawe morderstwa pani Jackman. Praktycznie jestem skonczony jako policjant, a nie moge przestac. Jestem jak kurczak z obcieta glowa, biegajacy wokol podworka.

– To bylo w dniu, kiedy wrocilem do szkoly – odpowiedzial Matthew.

– W poniedzialek, jedenastego wrzesnia? – Rutynowe pytanie, rutynowa odpowiedz. Znacznie latwiejsze niz pogaduszka.

– Aha.

– Matka cie podwiozla?

– Tak.

– Pamietasz, czy dzwonil telefon, zanim wyszedles z domu?

– Tak, to byl Greg, dzwonil do matki. Pan pewnie mowi do niego panie profesorze – dodal protekcjonalnie.

– Nie pamietasz, o ktorej dzwonil?

– Dosc wczesnie. Przed osma. Mama byla jeszcze w koszuli nocnej. Wkurzyla sie.

– Czym?

– Tym telefonem. Dopiero co dala Gregowi jakies naprawde cenne listy, ktore jakas naprawde slynna autorka napisala kilkaset lat temu, a one zaginely. Greg myslal, ze ten Amerykanin je swisnal, i jechal, zeby go dogonic.

– A co o tym sadzila twoja matka? – zapytal Diamond.

– Byla pewna, ze zabrala je pani Jackman.

– Skad wiesz?

– Powiedziala mi, kiedy odwozila mnie do szkoly.

– Ktora byla wtedy godzina?

– Wpol do osmej. Musimy byc w klasie za pietnascie. – Siegnal po pilota i zmienil kanal.

– Nie lubisz szkoly?

– Tam jest kupa malych dzieciakow. Musze poczekac do przyszlego roku, zeby zdac egzamin koncowy. Potem pojde wyzej, do szkoly sredniej.

– Jesli zdasz.

– Nic ma problemu. Jestem w chorze. Diamond przeszedl do gimnazjum w wieku jedenastu lat i pomyslal, ze cos jest nie tak z systemem, skoro zabrania tego chlopcom tak duzym i dojrzalym jak Matthew.

– Nie przeszkadza ci, ze takiego duzego chlopaka matka odwozi do szkoly?

– To lepsze niz isc na piechote.

– Mozesz pojechac autobusem.

– Wole mercedesem.

Ta uwaga potwierdzila, jak bardzo symbole statusu licza sie w szkole, w kazdej szkole. Maniery chlopca irytowaly Diamonda, ale przypomnial sobie, jaki sam byl w okresie dojrzewania. Dobrze rozumial, ze za tym kryje sie niepewnosc. Ale impuls, zeby dac dzieciakowi w ucho – chocby tylko przenosnie – byl silny. Tyle tylko, ze bojka mialaby katastrofalne skutki. Powsciagnal uczucia, spuszczajac ze smyczy ciekawosc, i skupil sie na wspomnieniach Matthew z dnia, kiedy zostala zamordowana Geraldine Jackman. Dowiedzial sie, ze chorzysci spedzili nudny poranek w szatni opactwa, gdzie wydano im czyste togi, a po poludniu rozdano rozklady i ksiazki do osmiu przedmiotow na egzamin koncowy.

– Czy twoja matka przyjechala pod koniec dnia, zeby cie odebrac?

– Nigdy nie przyjezdza. Podrzucil mnie ojciec kolegi, az do Lyncombe Hill. To tylko stary peugeot, ale on jest nauczycielem, to czego sie spodziewac?

– Interesuja cie samochody, Matthew?

– Jesli chodzi panu o przyzwoite wozy, to tak.

– Probowales kiedy samemu prowadzic?

– Gdyby nawet tak bylo, nie powiedzialbym tego glinie. – W ostatnim slowie bylo mnostwo pogardy, gdyz wypowiedziane zostalo z dobrym akcentem prywatnej szkoly.

Diamond kontynuowal watek, ktory zaczal. Zalozenie, ze chlopiec zamordowal Geraldine Jackman, potem przewiozl jej cialo do Chew Valley Lake i wrzucil je tam, graniczylo z absurdem, ale skoro juz zaczal, szedl za ciosem.

– Niektore dzieci w twoim wieku ucza sie prowadzic woz, nie wyjezdzajac na drogi publiczne. To nie jest zabronione. Slyszalem o szkolach, w ktorych sa lekcje jazdy na terenie szkolnym.

– My mamy tylko nauke gry na pianinie – powiedzial Matthew, nie kryjac niezadowolenia.

– Moze twoja matka…

– Pan zartuje.

– Mogla cie przeciez gdzies po cichu zabrac, na pusta plaze albo stare lotnisko.

– Nie pozwolilaby mi nawet przejechac sie samochodzikiem w wesolym miasteczku.

To nie bylo krecenie, lecz prawdziwy protest sfrustrowanego dziecka i koniec krotkotrwalych spekulacji Diamonda. Musial odrzucic pomysl, ze Matthew usiadl za kierownica mercedesa albo innego wozu.

– Jak dorosne, chce miec honde mt5 – stwierdzil Matthew.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату