Didrikson zabila ja w napadzie wscieklosci, podsycanym slepa miloscia do Jackmana. Ale Geraldine wiedziala, ze to byly cenne listy. Wedlug Jackmana przekroczyla limit konta o trzy tysiace funtow. Moze widziala w tych listach sposob na finansowe tarapaty?

Moze blednie zakladal, ze Geraldine bylo stac na taka kalkulacje. Wedlug Jackmana byla niezrownowazona umyslowo, a moze nawet szalona.

Wedlug Jackmana… Tak wiele zalozen w tym sledztwie opieralo sie na zeznaniach Jackmana. Doszedl do wniosku, ze pozar altany nie byl jednak zamachem na jego zycie, objawem choroby Geraldine. Warto przy tym pamietac, ze specjalnoscia Jackmana byla literatura angielska, a nie psychiatria.

A inne fakty, ktore przestawil jako dowody jej choroby umyslowej? Urojenia przesladowcze, takie jak przekonanie, ze spiskuje z jej lekarzem. Zdarzylo sie, ze oskarzyla go o kradziez lusterka z raczka z jej toaletki.

Ten incydent wydawal sie banalny, kiedy Jackman go opisywal, i nadal tak bylo. W domu byly inne lusterka i Geraldine zabrala nalezace do Jackmana lusterko do golenia, ale wsciekla sie, bo nie znalazla swojego.

Banal nie wart powtarzania. Ludzie, ci zdrowi umyslowo, od zawsze dra ze soba koty o przedmioty, ktore gdzies im sie glupio zawieruszyly.

Diamond przekopal pamiec, szukajac istotniejszych dowodow na szalenstwo Geraldine, i przypomnial sobie, ze niektorych dostarczyla Dana Didrikson. Dana byla swiadkiem dziwacznej sceny przed John Brydon House, kiedy Geraldine szarpala sie z blondynem o imieniu Andy, bo nie chciala pozwolic mu odjechac. A kiedy indziej Dana wrocila do domu i najwyrazniej bezpodstawnie zostala przez Geraldine obrzucona stekiem wyzwisk.

Pewnego wieczoru, w kwietniu, pol roku po odejsciu z policji, przepatrywal w glowie fakty, kiedy nagle zdal sobie sprawe z czegos, co zmienilo jego stosunek do tej sprawy. Jak na ironie, jego myslenie naelektryzowalo cos, co wczesniej bagatelizowal – lusterko, ktore zgubila Geraldine.

Nastepnego ranka zadzwonil do Jackmana i poprosil o spotkanie w John Brydon House. Jackman nie mial nic przeciwko temu. Glos pozbawiony wyrazu przy powitaniu nagle zmienil sie, kiedy Diamond sie odezwal.

– To ty? Myslalem, ze przestales sie tym interesowac. – Glos natychmiast przepelnila nadzieja. – Kilka razy probowalem sie do ciebie dodzwonic.

Diamond wiedzial. Nie odbieral tych telefonow.

– To moze zajac troche czasu – powiedzial, kiedy wszedl do domu. – Chce zrobic przeszukanie.

Na twarzy Jackmana pojawilo sie rozczarowanie.

– Juz je zrobili. Rozebrali dom na czesci.

– Wiem. Zaczne od sypialni, dobrze?

– Nie znajdziesz tych listow.

– Zaczne od sypialni.

Jackman, sztywno wyprostowany z niecheci, poprowadzil go na pietro. Najwyrazniej oczekiwal blyskotliwego przeblysku intuicji, ktory zmienilby bieg sprawy, a nie kolejnego przeszukania domu.

Diamond poszedl prosto do przebieralni Geraldine i znalazl wlacznik swiatla na ramie nad toaletka. Zablysnely zdjecia reklamowe na scianach. Jackman patrzyl od drzwi, jak Diamond wyciaga srodkowa szuflade i przeglada jej zawartosc, szpera wsrod sloiczkow i tubek z kremami do twarzy, otwiera je, wacha, w przypadku pudelka, ktore jak sie okazalo, zawiera talk, zanurza palec i probuje. Wyjal szuflade, postawil ja na podlodze i sprawdzil przestrzen za nia. Powtorzyl te czynnosci z pozostalymi szufladami.

– Co chcialbys znalezc? – zapytal Jackman.

– Pamietasz, jak mowiles mi o rwetesie, ktory urzadzila, kiedy zginelo jej lusterko?

– Tak, ale znalazlo sie potem w ogrodzie. Tego szukasz?

– Bylo w ogrodzie? Moze ktos inny go uzywal. – Nie rozwodzil sie nad tym. Wlozyl szuflady na miejsce i podszedl do szafy, przejechal reka po polce. Wygarnal kilka jedwabnych chust i czarny slomkowy kapelusz. Potem ukleknal i zaczal szperac wsrod butow. – Lustra maja wiele zastosowan. To tylko pomysl, ktory przyszedl mi do glowy.

Ale w przebieralni Geraldine nie bylo niczego, co potwierdziloby ten pomysl.

– Pozwolisz, ze przeszukam twoja? Jackman wzruszyl ramionami.

Jego pokoj byl surowy jak sauna w porownaniu z przebieralnia Geraldine. Sciany bez ozdob, funkcjonalna komoda, wszystkie powierzchnie puste, nie liczac gazety i paru ksiazek z poezjami.

– Chcesz sam otworzyc szuflady? – zapytal Diamond.

– Badz moim gosciem.

Nie bylo w nich niczego godnego uwagi. Podobnie w lazience i pozostalych pokojach na pietrze, mimo starannego przeszukania. Po dwoch straconych godzinach Diamond zgodzil sie na kawe, ktora zaproponowal mu Jackman. Usiedli w kuchni i Jackman znow zaczal sie dopytywac.

– Nadal nie wiem, co chcialbys znalezc.

– Sam sobie gotujesz? – zapytal komisarz.

– Nie nazwalbym tego gotowaniem. Nie przetrwalbym bez Marksa i Spencera i mikrofalowki.

To nie byl czas na roztrzasanie gotowania mikrofalowego. Diamond obawial sie, ze Stephanie nie opanowala jeszcze nowego piecyka. Niektore potrawy, ktore wyszly z niego skwierczace, stygly, zanim donioslo sieje do ust. Rzad wydawal ostrzezenia przed niedogotowana zywnoscia. W innych okolicznosciach, w Starej Lektyce na przyklad, wdalby sie w ozywiona dyskusje. Ale tu sztuka detektywistyczna przewazyla.

– Dobrze gotowala?

– Gerry? Nie zartuj.

– Nie liczac sosu barbecue, o ile wiem? Jackman nie wygladal na rozbawionego.

– A co trzymala w sloikach z napisami: estragon i Oregano?

– Estragon i Oregano, zeby zrobic wrazenie na przyjaciolkach. Diamond przekopal sie przez polke z przyprawami, odkrecil wieczka.

Sloiki nadal byly fabrycznie zamkniete. Zrywal je i wachal zawartosc.

– Kiedy policja robila przeszukiwanie, nie zajela sie twoja kuchnia?

– Jasne, ze sie zajela. Calkowicie ogolocili kredensy.

– Ale do tego nie zajrzeli.

– Nie da sie schowac starych listow w sloiku tej wielkosci.

– To prawda. – Szedl wzdluz mebloscianki, otwierajac drzwiczki.

– Czego szukasz? Cukru?

– Nie, dziekuje. – Jego uwage przyciagnelo duze pudlo ze slomkami do picia. – Pijaliscie lemoniade?

– Co?

– Slomki. Jest ich piecset w pudelku, a wielu brakuje. Zakladam, ze zuzyliscie je podczas przyjecia.

– Nie zauwazylem.

Odstawil pudlo i wyjal do polowy zuzyta paczke maki. Postawil ja na kuchennym stole.

– Zamierzasz upiec mi ciasto? – zazartowal kwasno Jackman. Diamond znow wachal.

– Masz duza lyzke? Dziekuje.

Zanurzyl ja gleboko w make, wyjal, wlozyl z powrotem i kilkakrotnie powtorzyl te czynnosc. Potem odstawil torebke do kredensu i wzial druga, nie otwarta. Byla zagieta u gory i sklejona kawalkiem tasmy.

Tym razem poczul opor, kiedy wsadzal lyzke w make.

– Chcialbym dostac te plastikowa miske ze zlewu – powiedzial, zachecony.

Jackman podal mu ja bez slowa.

Wysypal zawartosc torebki z maka do miski i natychmiast znalazl to, po co przyszedl: trzy male polietylenowe torebeczki rozmiarow mniej wiecej pileczki do ping-ponga zawierajace substancje rownie biala jak maka.

Chwycil za drucik, ktorym obwiazana byla jedna z nich, i otworzyl.

– Zechcialbys zapalic swiatlo?

Proszek natychmiast zablysnal. To z pewnoscia nie byla maka, lecz jakies krysztalki.

– Narkotyki? – wyszeptal Jackman.

Diamond poslinil palec zanurzyl go w torebce i sprobowal substancji. Gorzka. Wyplukal usta nad zlewem.

– Kokaina, szampanski narkotyk. Nie wiedziales, ze zona to brala? Wyraz twarzy Jackmana przeszedl blyskawicznie od niedowierzania do akceptacji. Diamond spodziewal sie takiej reakcji.

– Rozumiem, te slomki.

Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату