– Sprowadza pan towary i dostarcza do sklepow?
– Tak. Koncentruje sie na Bristolu i Bath. Wliczam podatek od wartosci dodanej. Wszystko idzie przez ksiegowosc.
– Daje sie z tego zyc?
– Ujdzie.
– Slyszalem, ze ma pan duzy dom w Clifton.
– No to co? Prawo tego nie zabrania.
Diamond, nasladujac mine urzednika z kontroli, wyciagnal z teczki plik papierow. Znalazl w nim poradnik podatkowy, ktory wzial rano z biura podatkowego w Ham Gardens House.
– Pan sie z tym zapoznal, prosze pana? Szeroki, wyzywajacy usmiech.
– Po Karolu Dickensie to moja ulubiona lektura. Prosze siadac. Krzesla, nie liczac wielkiego, dyrektorskiego fotela Buckle’a, wyciete byly z beczek na piwo. Diamond usadowil sie na jednym z nich i stwierdzil, ze mu niewygodnie.
– Sam pan podlicza wplywy?
– Wlasciwie nie, szanowny panie. Mam ksiegowego. Wezwac go?
– Jeszcze nie. Zakladam jednak, ze zna sie pan na tych cyferkach.
– Na cyferkach? W jakim sensie? – Buckie podkreslil to mrugnieciem.
– Na podatku pobranym. Kilometraz wszystkich samochodow uzywanych przez spolke.
Buckie troche spowaznial, poprawil wezel krawata gestem, ktory mial wskazywac na pewnosc siebie.
– Mysle, ze uzna pan nasze rachunki. Sa dokladne.
– Ma pan zapisy?
– Oczywiscie. – Otworzyl dolna szuflade biurka i wyjal czerwona ksiege glowna.
– Tutaj jest wszystko. Spisane sa wszystkie samochody, nalezace do Realbrew.
Diamond wyciagnal reke po ksiazke. Stracil wszelka nadzieje w chwili, gdy ja otworzyl. Jako wniosek dowodowy nie miala najmniejszego znaczenia. Dla formalnosci zapytal, w jaki sposob oblicza sie kilometraz, i uslyszal, ze kazdy kierowca prowadzi ksiazke wozu.
– Kiedy je tu przynosza robi, pan z nich fotokopie?
– Nie. Nie uprawiam biurokracji dla biurokracji. – Buckie wystawil dwa palce dloni i przytknal je do skroni w gescie samobojstwa. – Teraz mi pan powie, ze to obowiazkowe.
Diamond rozlozyl przed soba ksiege glowna.
– Mercedes benz 190 E 2.6 kombi, automatyczna skrzynia biegow.
– Ktory? Spolka ma dwa. Z jednego sam korzystam, drugi jest w dyspozycji kierowcy spolki.
– Dwa samochody tego samego modelu?
– Kupione jednoczesnie. Wszystko przechodzi jak nalezy przez ksiegowosc, a wlasna ksiazke kierowcy traktuje jak modlitewnik. Moze ja pan przejrzec, jesli pan tylko sobie zyczy.
– Tak, poprosze. A ta druga…?
– …powinna byc w drugim wozie, ktory – niestety – obecnie nie parkuje u nas. Wybaczy pan na chwile… – Skontaktowal sie z kims przez intercom i poprosil, zeby przyniosl ksiazke kierowcy z jego samochodu.
– Ten drugi woz, ktory jest w dyspozycji kierowcy – powiedzial Diamond. – Czy to ten, ktory zabrala policja?
Buckie spojrzal na niego bystro.
– Jest pan cholernie dobrze poinformowany.
– To tajemnica poliszynela, prosze pana. Moge sprawdzic tamta ksiazke na komisariacie. O to panu chodzi?
– Otoz nie – odparl Buckie. – O ile wiem, tamta ksiazka zginela. Niebiescy byli u mnie w tej sprawie. Chcieli sprawdzic, czy ksiazka jest gdzies tutaj. Nie bylo powodu, zebym ja tu trzymal. System polega na tym, ze ksiazki sa trzymane w samochodach i sprawdza sie je pod koniec kazdego miesiaca. To nie trwa nigdy dluzej niz jeden dzien.
– Panski kierowca ma klopoty, o ile zrozumialem – powiedzial Diamond.
– Mowiac panskimi slowami, to tajemnica poliszynela – odparl Buckie. Diamond rownie gladko zapytal:
– Jest winna?
– Chyba tak. Byla mocno zwiazana z mezem zmarlej. Niech pan nie mysli, ze mam cos przeciwko niej jako pracownikowi. Byla dobrym kierowca. Godnym zaufania.
Diamond poczul gleboka pogarde dla tego czlowieka. Trudno mu bylo ja ukryc.
– Jezdzila tylko jednym samochodem, prawda?
– Tylko tym jednym. Z mojego nigdy nie korzystala, jesli o to panu chodzi.
– To i tak bez znaczenia – stwierdzil Diamond – skoro oba wozy naleza do spolki.
– To prawda. Ale mojego uzywam wylacznie ja.
– A czy zdarzalo sie, ze jezdzil pan samochodem kierowcy?
– Nigdy. Mam wlasny. Niech pan poslucha, jesli sa jakies podejrzenia, ze robie przekrety, niech pan powie wprost.
– Bardziej interesuje mnie pani Didrikson – odparl szczerze Diamond. – Powiedzial pan, ze jest godna zaufania. Czy byla w pracy w dniu zabojstwa?
– Wziela sobie wolne, ale nie rozumiem, co to ma wspolnego… Diamond zignorowal protest.
– A nastepnego dnia? Byla w pracy nastepnego dnia?
– Spoznila sie. Kiedy przyszla do mnie okolo wpol do jedenastej, odnioslem wrazenie, ze nie zmruzyla oka przez cala noc. Nie kazalem jej jechac do miasta. Tak godny zaufania kierowca musial miec jakis powod, by nie wypoczac. O wszystkim powiedzialem policji.
A Diamond byl w stanie wyobrazic sobie, co z tego wysnul Wigfull. Ze Stanleya Buckle’a bedzie doskonaly swiadek oskarzenia. Najwyrazniej ceni swojego kierowce, a zarazem przedstawia fakty, ktore mozna zinterpretowac w najgorszy mozliwy sposob.
– Wlasciwie, kim panjest?
Diamondowi oszczedzona zostala odpowiedz, bo weszla sekretarka z mala czarna ksiazeczka.
– Ksiazka kierowcy? – zapytal, wyciagajac reke. – Dziekuje, laskawa pani.
Wszystkie wpisy byly poczynione jednym charakterem pisma, prawdopodobnie Buckle’a. Ksiazka byla aktualna i chyba rzeczywiscie prowadzona tak pedantycznie, jak twierdzil Buckie. Miesieczne przebiegi zgadzaly sie z ksiega glowna trzymana w biurze. Krytycznego dnia, jedenastego wrzesnia, wpisano dwie krotkie jazdy, po pietnascie kilometrow, to samo dwunastego wrzesnia.
Diamond podziekowal Buckle’owi, powiedzial, ze nie bedzie mu zabieral wiecej czasu, i wyszedl. Po drodze rozejrzal sie po parkingu, szukajac mercedesa Buckle’a. Stal na miejscu zarezerwowanym dla dyrektora. Kilometraz na zegarze zgadzal sie z ostatnim wpisem w ksiazce.
Poranny trud nie przyniosl owocow. Sprawa przeciwko Danie Didrikson wygladala jeszcze gorzej.
Rozdzial 7
Nastapila trzymiesieczna przerwa, a Peter Diamond probowal sobie wmowic, ze nie moze juz zrobic nic wiecej dla Dany Didrikson, a dla wszystkich, ktorych to dotyczy, bedzie lepiej, by procedury szly swoja koleja. Rozumowal tak: pewnie zostanie uznana za winna, a z jego znajomosci sprawy wynikalo, ze bedzie to sprawiedliwy wyrok. Nie spodziewal sie, by proces potrwal dlugo. Nie bylby zaskoczony, gdyby przyznala sie do winy.
Odsiedzialaby prawdopodobnie kilkanascie lat z dozywocia i zostala zwolniona warunkowo. Nie stanowila zagrozenia dla spoleczenstwa. Wiekszosc znanych mu zabojcow byla do niej podobna; to grupa rozniaca sie od innych kryminalistow. Ludzie powodowani naciskiem ze strony rodziny albo wlasna obsesja popelniali to jedno, jedyne przestepstwo w zyciu.
A jednak…
Nic opuszczaly go resztki watpliwosci. Niektore rzeczy w tej sprawie nadal wymagaly wyjasnienia. Nie znaleziono listow Jane Austen. Oskarzenie na pewno zasugeruje, ze zniszczyla je zazdrosna Geraldine, a Dana