Gerry.
– Beda ja o to musieli zapytac jej prawnicy. Nie pokladalbym w tym wielkich nadziei.
Zapadla cisza tak intensywna, jakby opuszczono krate znad baru. Jackman zawahal sie, zatopiony we wlasnych przemysleniach, spojrzal w kieliszek, zakrecil resztkami brandy.
– Ten inspektor, ktory przejal od ciebie sprawe.
– John Wigfull? Teraz to nadinspektor.
– Tak. Nie zrozum mnie zle, Diamond, ale z mediow slyszy sie mnostwo o mylnych skazaniach. Widzialem, ze jest nad wyraz ambitny. Wydaje sie byc niemal fanatycznie…
Diamond przerwal mu stanowczo.
– Nie mow tak, profesorze. Nie wbije bylym kolegom noza w plecy.
– Probuje wyjasnic niewytlumaczalne.
– Najwyrazniej. Dopij, dobrze? Mam pare stolow do wysprzatania.
Godzine po pojsciu do lozka, zmeczony jak pies, nadal byl mocno zaabsorbowany tym, co uslyszal od Jackmana. Glupota. Nie ma ochoty znowu sie w to wplatywac. Wszelka pomoc, jakiej udzielilby obronie, bedzie uznana za zawisc, za probe odegrania sie na Johnie Wigfullu.
Z tego, co uslyszal, oskarzenie skierowane przeciwko Danie Didrikson bylo nie do obalenia po tym, jak ekipa kryminalistyczna powiazala jej samochod z przestepstwem. Troska i wsparcie ze strony Jackmana tylko wzmocnia stanowisko prokuratury. Motyw nie moglby zostac wyrazniej wyartykulowany, chyba ze Jackman wynajalby samolot i przelecial nad miastem z banerem gloszacym: „Dana kocha Grega”.
Ale zawsze uwazal, ze ta zbrodnia ma drugie dno. Niepowiazane watki dyndaly kuszaco. Ta dziwna sprawa z pozarem i pytanie, czy Geraldine Jackman naprawde chciala zabic meza. Czy byla paranoiczka, jak nieraz twierdzil Jackman?
Potem ta niezwykla scena, ktorej swiadkami byli Dana Didrikson i Matthew na podjezdzie do John Brydon House, kiedy Geraldine szarpala sie z mezczyzna imieniem Andy najwyrazniej po to, zeby go zatrzymac. Czy Andy byl jej kochankiem, ktory chcial odejsc?
I dlaczego nie odnalazly sie listy Jane Austen?
Na krotko musial zapasc w plytki sen, bo kiedy sie obudzil, byla dopiero za piec druga, a on powtarzal sobie pytania i odpowiedzi, jak jakas irytujaca litanie z koszmarnego snu: kogo przeoczylem? Louis Junker, Stanley Buckie, Roger Plato, Andy ktos tam, Molly Abershaw…
Usiadl i pomyslal: dlaczego sie tym przejmuje?
Nikt sie tym nie przejmuje poza Jackmanem.
Wigfull spi spokojnym snem czlowieka, ktory zakonczyl sprawe.
Moze posiedze troche dluzej i pomysle.
Rozdzial 6
Nastepnego dnia rano zadzwonil na uniwersytet do Jackmana, odrzucajac chwilowo przekonanie, ze nie jest madrze wplatywac sie w to. Minimalna szansa, ze Dana Didrikson jest niewinna, kazala mu opowiedziec o pomysle, na ktory wpadl nad ranem.
– Sluchaj, przypomnialem sobie cos, co byc moze bedzie mialo wplyw na sprawe. Mowie ci o tym, bo uwazam, ze dzieki temu prawda moze wyjsc na jaw, ale nie chce, zebys wspomnial o mnie prawnikom ani komukolwiek. Rozumiesz?
– Co to takiego?
Jackman byl zbyt gorliwy, a to nie sprzyjalo spokojowi duszy Diamonda.
– Przyrzekasz, ze nie bedziesz mnie w to mieszac?
– Tak.
– Chodzi o samochod pani Didrikson.
– Mow.
– Powiedziales, ze badania kryminalistyczne wykazaly, ze cialo twojej zony zostalo umieszczone w bagazniku mercedesa, zgadza sie? Zalozenie jest takie, ze to pani Didrikson zawiozla je nad jezioro. Kiedy przesluchiwalem ja kilka dni temu, powiedziala, ze musi zapisywac kazdy przejazd w ksiazce wozu, nawet jesli sa to jazdy prywatne. Zdobadz te ksiazke, a dowiesz sie, jaki uzytek zrobila z samochodu w poniedzialek, jedenastego wrzesnia, i w nastepne dni. Jesli to ktos inny wykorzystal samochod, zeby przewiezc cialo z Widcombe nad Chew Valley Lake, zrobil okolo piecdziesieciu kilometrow. To musi wyjsc z wyliczen.
– Jezu Chryste, masz racje! – Jackman przerwal, a potem wyczuwajac problem, z mniejszym optymizmem powiedzial. – A jesli nie wyjdzie?
– Musi. Jedynym sposobem na wymazanie tak dlugiej trasy z ksiazki pracy kierowcy jest sfalszowanie wpisu… albo wymyslenie podrozy w jakies inne miejsce, albo udawanie, ze to czesc dluzszej jazdy. Rzecz w tym, ze zauwazylaby falszywy wpis.
– Prawda.
– A jesli sama sfalszowala ksiazke, latwo bedzie to sprawdzic. W kazdym razie bedziesz wiedzial.
– Tak. – Entuzjazm az kipial w jego glosie.
– Nadazasz za mna, profesorze?
– Dziekuje, tak. Bede w kontakcie.
– O, nie ma potrzeby. – Niektorzy ludzie boja sie prawdy, pomyslal Diamond. Odlozyl sluchawke i zastanowil sie, czy ma cos innego do roboty. To powazny problem miec tyle czasu do zagospodarowania.
Minal prawie tydzien, kiedy Jackman zadzwonil pewnego wieczora do baru, w chwili gdy oblegali go klienci z dyskoteki.
– Kto mowi?
– Greg Jackman. Zapytalem o to.
– Co? Nie slysze cie?
– O ksiazke pracy kierowcy. Narobilem zamieszania.
– Sluchaj, to nie jest dobra pora. Ludzie stoja w kolejce.
– Moge przyjsc? – zapytal Jackman. Z jego tonu wynikalo, ze jest podniecony.
– Nie. Jest cholernie duzo ludzi. – Diamond polozyl dlon na mikrofonie i przyrzekl dwom wytatuowanym klientom z rozowymi fryzurami, ze zaraz ich obsluzy. Potem powrocil do rozmowy z Jackmanem.
– Bede zajety az do zamkniecia.
– Przyjdz do mnie do domu.
– Jak to… dzisiaj wieczorem?
– Dziekuje. Bede czekal.
Chcial zaprotestowac, nie zgodzic sie. Ale przy barze bylo tylu ludzi, ze nie mial czasu wyjasnic, o co mu chodzi.
Kiedy udalo sie wyprosic ostatnich klientow i drzwi zostaly zaryglowane, pomyslal, ze powinien jeszcze raz zadzwonic do Jackmana, ale odegnal te mysl. To nie odstreczy tego faceta. Rozpacz, jaka wyczul w jego glosie, nie uznalaby, ze inni ludzie maja prawo do snu.
Bylo juz po polnocy, kiedy podjechal do John Brydon House. Jackman wyszedl na schody i zlapal go za przedramie jak zrozpaczony krewny witajacy lekarza, ktory przyszedl z wizyta.
– Jestem ci za to naprawde wdzieczny.
Ciezki wieczor pozbawil Diamonda resztek serdecznosci.
– Nie wiem, po co przyszedlem. Za cholere nie mam ci nic do powiedzenia – odparl zrzedliwie.
Weszli. W srodku bylo zimno. Prawdopodobnie ogrzewanie bylo wylaczone, a Jackman zbyt roztargniony, zeby to zauwazyc.
– Wybacz mi balagan – tlumaczyl sie. – Wy… Przepraszam, zaczne jeszcze raz. Policja zostawila tu cholerny balagan, a ja jeszcze nie posprzatalem.