– Nie tylko slomki – wyjasnial Diamond. – Nie wiem, czy znany ci jest sposob zazywania kokainy. Towar musi byc najpierw zmielony na drobny proszek. Narkomani uzywaja zyletki i lusterka. Szklo to idealna powierzchnia. Formuja sproszkowana koke w linie i wdychaja ja nosem przez slomke albo zwiniety banknot. Twojej zonie zostalo niewiele banknotow.
– Chcesz powiedziec, ze wszystkie swoje pieniadze wydala na to?
– To nie jest tanie.
Jackman w roztargnieniu szczypal sie w policzek.
– Jezu Chryste, jak moglem tego nie zauwazyc?
– Za bardzo byles pochloniety praca. Mowiles mi o swoim malzenstwie, ze wasze swiaty ledwie na siebie zachodzily, chyba tak to ujales. Trudno ci bylo zorientowac sie, co wlasciwie tu sie dzieje. Mnie samemu rozpracowanie tej zagadki zajelo mnostwo czasu, a podobno jestem, a raczej bylem detektywem.
– Jej dziwne zachowanie calkowicie wynikalo z zazywania kokainy?
– Nie wiem czy calkowicie. Mysle, ze bezpiecznie bedzie powiedziec, ze nie byla szalona. O ile znam sie na tym narkotyku, kiedy konczy sie blogostan, narkoman, mowie o ciezkich uzaleznieniach, pada ofiara wszelkiego rodzaju strachow i niepokojow. Sadzi, ze ludzie spiskuja przeciwko niemu. Zludzenia paranoidalne prowadzace do agresywnych zachowan to dobrze znane objawy.
– Jestem zaskoczony, ze ten jej cholerny lekarz sie nie domyslil. A wiec kiedy probowala mnie zabic, musiala byc na haju kokainowym.
– Prawdopodobnie niuchala ja na przyjeciu.
– Czy to sie nazywa crack?
– Nie, crack to kokaina rozpuszczona w cieplej wodzie i podgrzana z zasadami, takimi jak proszek do pieczenia. Zmienia sie w platki albo krysztalki. Wystarczy sprobowac i natychmiast wpada sie w nalog. Nalog fizyczny. Ale to nie jest crack.
– Mimo to uzaleznia?
– Tak, psychicznie. Na to potrzeba troche czasu. Sadze z rozmiarow zadluzenia na koncie twojej zony, ze juz ja wzielo.
Jackman milczal przez chwile, szukajac logiki w tym, co kiedys wydawalo mu sie niezrozumiale.
– Chcialbym znalezc drania, ktory jej to dostarczal.
– Ja tez – powiedzial Diamond. – I to szybko.
– Myslisz, ze to mialo jakis zwiazek z jej smiercia? Jasne, ze tak myslisz. – Trzasnal dlonia w stol. – Moj Boze, to moze wszystko zmienic!
Diamond wyprzedzal go myslami.
– Na podjezdzie, tu przed domem, latem rozegrala sie pewna scena, ktorej swiadkami byli pani Didrikson i jej syn. To bylo w sobote rano. Ty chyba wyjechales. Byles bardzo zajety swoja wystawa. Dana i Matthew stali na drodze z nadzieja, ze cie zobacza. Mat widzial cie w telewizji i rozpoznal w tobie faceta, ktory uratowal go z kipieli. Tymczasem zobaczyli, jak z domu wychodzi jakis mezczyzna. Wygolony, mocno zbudowany, o jasnych wlosach. Niebieska koszula, biale dzinsy i sportowe buty. Mial na szyi zloty lancuszek. Znasz kogos takiego?
– Nikt mi nie przychodzi na mysl.
– Jezdzil brazowym volvo. Mowila do niego Andy.
– Andy? Jedyny Andy, jakiego znam, to gruby szescdziesieciolatek. Co sie stalo?
– Poszedl do samochodu, a twoja zona pobiegla za nim w podomce. Byla boso, ale tak wzburzona, ze nic nie mialo dla niej znaczenia. Nie chciala, zeby odjechal. Prosila, zeby wrocil do domu. Nazwala go Andy i powiedziala cos takiego: „Mam ukleknac i blagac cie?” Usilowala zatrzymac go sila, aleja odepchnal i odjechal.
– Dana to wszystko widziala?
– Tak i dosc rozsadnie zalozyla, ze to sprzeczka kochankow. Z pewnym zazenowaniem odciagnela Mata. Teraz, kiedy wiemy o kokainie, kusi mnie, zeby spojrzec na ten incydent pod innym katem.
– Ten Andy byl jej dostawca? Diamond skinal glowa.
– Tak przypuszczam. Prawdopodobnie wstrzymywal dostawe, zeby osiagnac wyzsza cene. Wiecej, niz twoja zona mogla wtedy zaplacic.
– Musimy go znalezc.
– To nie takie proste. Gdybym nadal pracowal w policji, wciagnalbym do tego wydzial antynarkotykowy. Oni wiedza wiecej, zeby go odszukac. W kazdym razie powinnismy to zglosic.
Pewna niechec w glosie Diamonda mogla przemknac niezauwazona, bo Jackman natychmiast powiedzial.
– Rozgrywamy inny mecz. Tu nie chodzi o obywatelski obowiazek. Danie grozi dozywocie, a reputacja inspektora Wigfulla zostalaby naruszona. Przekazal oskarzeniu ladna sprawe o zabojstwo z wiecznym motywem trojkata malzenskiego i dowodami, ktore to wspieraja. Nie bedzie tego chcial komplikowac narkotykami.
– Ale nie bedzie mogl tego zataic.
– Tak. Tylko zbagatelizuje. Mysle, ze powinnismy to zbadac sami. To pierwszy promyk nadziei dla obrony. Nie psujmy tego, przekazujac sprawe przeciwnikowi.
Diamond poczul sie nieswojo. Jako policjant ze stazem ostro zabralby sie do kazdego, kto nie powiadomilby o znalezieniu narkotykow, chocby w malej ilosci. Ale jako policjant ze stazem wiedzial takze, jak toczy sie sledztwo w sprawie o morderstwo. Nowe dowody nie sa mile widziane, kiedy sprawa zostala juz przekazana do prokuratury. Uwaga Jackmana o bagatelizowaniu byla trafna. I nadal dreczyla go wczesniejsza wpadka z ksiazka kierowcy. Zwracajac uwage na jej znikniecie, bez watpienia wreczyli oskarzeniu karte atutowa. Dlaczego nie zachowac tej, zeby nia zagrac, kiedy przyjdzie czas?
Osobiste zbadanie tego watku, co proponowal Jackman, najezone byloby trudnosciami, ale dzieki dobrze wycwiczonej pamieci Diamond znalazl jeden mozliwy trop.
– Cofnij sie pamiecia o kilka miesiecy. Pamietasz, jak razem przegladalismy ksiazke adresowa twojej zony? Jestem calkiem pewien, ze jedno z imion, ktorych nie namierzylismy, brzmialo Andy.
– Masz racje! Nic mi nie mowilo.
– Nie bylo adresu, tylko numer telefonu. Gdyby udalo nam sie zdobyc ten numer…
– Slusznie! – Ale Jackman zaraz spuscil z tonu. – Ksiazke adresowa nadal ma policja.
– Adwokat moze poprosic o dostep do niej. Nie maja prawa odmowic. To zrozumiala prosba i nie musi mowic, czego szuka.
– Natychmiast dzwonie do Siddonsa.
Poszlo latwo, zbyt latwo, dla cynicznego umyslu Diamonda, ktory ostrzegal go, ze nic, czego sie naprawde pragnie, nie osiaga sie bez trudu. Adwokat Siddons poszedl prosto na policje w Bath i spotkal sie z Johnem Wigfullem. Wydano mu ksiazke adresowa. Po godzinie od chwili, gdy o to poprosil, Jackman otrzymal numer Andy’ego.
Problemy zaczely sie, kiedy zadzwonili. Odezwal sie glos z azjatyckim akcentem. Pod bristolskim numerem znajdowala sie indyjska restauracja w dzielnicy St Paul’s. Nie znali zadnego Andy’ego. Okazalo sie, ze restauracja otwarta w styczniu przejela puste pomieszczenia, ktore przez kilka miesiecy stale zabite deskami. Przedtem miescil sie tam fryzjer meski.
Diamondowi udalo sie skontaktowac z posrednikiem handlu nieruchomosciami, obslugujacym przeniesienie wlasnosci lokalu. Niezbyt spodobalo mu sie, ze pytaja go o Andy’ego. Ciagle do niego dzwoniono z tym pytaniem. Fryzjer nie mial na imie Andy. Nazywal sie Mario i zmarl podczas epidemii grypy tuz przed Bozym Narodzeniem. Agent domyslal sie, ze fryzjer Mario dorabial sobie na boku, przyjmujac informacje od dziesiatkow watpliwej konduity ludzi, ktorzy dzwonili czasami do zakladu.
Diamond odlozyl sluchawke.
– To slepa uliczka – powiedzial do Jackmana.
Rozdzial 8