Zatem, skoro maja nieskonczenie dlugi obwod, same skrzydla — to logiczne — musza byc nieskonczenie wielkie.

Byc moze, wydaja sie miec rozmiar odpowiedni dla motyla, ale tylko dlatego, ze istoty ludzkie zawsze przedkladaja zdrowy rozsadek nad logike.

Kwantowy motyl pogody (Papilio tempestae) ma calkiem zwyczajny zolty kolor, choc mandelbrotowskie desenie na skrzydelkach powinny wzbudzic zainteresowanie. Jego najbardziej niezwykla cecha jest zdolnosc wplywania na pogode.

Wszystko zaczelo sie prawdopodobnie od typowej walki o przetrwanie — nawet wyjatkowo glodnemu ptakowi moglo przeszkodzic w posilku niewygodnie zlokalizowane tornado[2]. Potem ta zdolnosc stala sie zapewne drugorzedna cecha plciowa, jak barwne upierzenie u ptakow albo worki gardlowe niektorych zab. Popatrz na mnie, mowil samiec, leniwie trzepoczac skrzydelkami w listowiu tropikalnego lasu. Moze i mam calkiem nieciekawe zolte ubarwienie, ale za dwa tygodnie, o tysiac mil stad, Silne Szkwaly spowoduja Chaos na Drogach.

To motyl burz.

Porusza skrzydelkami…

* * *

Oto swiat Dysku, sunacy w przestrzeni na grzbiecie gigantycznego zolwia.

Wiekszosc swiatow czyni tak na pewnym etapie ich percepcji. To kosmologiczna wizja, do jakiej ludzki umysl zostal zaprogramowany.

Na plaskowyzu czy rowninie, w zamglonej dzungli czy milczacej czerwonej pustyni, na bagnach czy wsrod trzcin, a wlasciwie w kazdym miejscu, gdzie na widok nadchodzacego czlowieka cos zsuwa sie z pluskiem z plynacej klody, ma miejsce jedna z wersji ponizszego dialogu. Jest to kluczowy, choc wczesny punkt rozwoju mitologii plemiennej.

— Widziolzes to?

— Co?

— Wlasnie plumnelo z tej klody.

— Taa? I co?

— Tak se mysle… se mysle… znaczy mysle, ze swiat to tak se lezy na grzbiecie jakiegos takiego.

Chwila milczenia, gdy przedstawiona hipoteza astrofizyczna zostaje rozwazona, po czym…

— Caly swiat?

— Pewno. Ale kiedy mowiem: jakis taki, chodzi mi o takiego wielkiego.

— Musi byc wielki, ni ma co.

— Znaczy… strasznie wielki.

— Zabawne chyba, ale… lapiem, o co biega.

— Ma sens, nie?

— Ma sens, jasne. Tylko…

— Co?

— Mam nadzieje, ze on nigdy nie plumnie.

Lecz to jest prawdziwy Dysk, ktory ma nie tylko zolwia, ale i cztery ogromne slonie, na ktorych spoczywa rozlegly, obracajacy sie wolno krag swiata[3].

Jest tu Morze Okragle, mniej wiecej w polowie drogi miedzy Osia i Krawedzia. Wokol niego leza krainy, ktore — wedlug Historii — definiuja cywilizacje, to znaczy sa w stanie utrzymac historykow. Te krainy to: Efeb, Tsort, Omnia, Klatch i rozlegle miasto-panstwo Ankh-Morpork.

Ta opowiesc jednak rozpoczyna sie gdzie indziej: w miejscu gdzie pewien czlowiek lezy na tratwie unoszacej sie w wodach blekitnej, zalanej sloncem laguny. Podpiera glowe rekami. Jest szczesliwy — w jego przypadku to stan tak rzadki, ze niemal bez precedensu. Czlowiek pogwizduje prosta melodyjke i macha nogami w krysztalowo czystej wodzie.

Ma rozowe stopy z dziesiecioma palcami, ktore wygladaja jak male rozowe serdelki.

Z punktu widzenia sunacego nad rafa rekina wygladaja jak drugie sniadanie, obiad i podwieczorek.

* * *

Jak zawsze byla to kwestia protokolu. Albo dobrych manier. Albo starannie przestrzeganej etykiety. Czy tez, ostatecznie, alkoholu. A przynajmniej iluzji alkoholu.

Lord Vetinari, jako najwyzszy wladca Ankh-Morpork, mogl teoretycznie wezwac do siebie nadrektora Niewidocznego Uniwersytetu, a nawet poslac go na egzekucje, gdyby nie wykonal polecenia.

Z drugiej strony jednak Mustrum Ridcully, jako glowa uczelni magicznej, uprzejmie, acz stanowczo dal do zrozumienia, ze on z kolei moze zmienic Patrycjusza w niewielkiego plaza, a potem nawet zaczac uprawiac w pokoju zabawy ze skakanka.

Alkohol tworzyl wygodny pomost nad ta dyplomatyczna przepascia. Zdarzalo sie, ze lord Vetinari zapraszal nadrektora do palacu na towarzyskiego drinka. Oczywiscie, nadrektor skladal mu wtedy wizyte, gdyz nieuprzejmie byloby odmowic. Obie strony doskonale rozumialy swoje pozycje i zachowywaly sie z wyszukana grzecznoscia, co pozwalalo uniknac niepokojow spolecznych i mokrych plam na dywanie.

Bylo piekne popoludnie. Vetinari siedzial w palacowych ogrodach i z delikatna irytacja obserwowal motyle. Dostrzegal cos lekko obrazliwego w tym, jak fruwaja sobie dookola i ciesza sie zyciem w sposob bezproduktywny.

Uniosl glowe.

— Och, to pan, nadrektorze — powiedzial. — Jakze milo mi pana widziec. Prosze usiasc. Mam nadzieje, ze zdrowie panu dopisuje?

— W samej rzeczy — przyznal Ridcully. — A pan? Nie narzeka pan na zdrowie?

— Nigdy nie czulem sie lepiej. Pogoda, jak widac, znowu sie poprawila.

— Moim zdaniem wczorajszy dzien byl wyjatkowo udany. — Jutrzejszy, jak slyszalem, moze byc jeszcze piekniejszy.

— Z pewnoscia nie zaszkodzi nam troche slonca.

— Istotnie.

— Tak.

— Ach…

— Bez watpienia.

Patrzyli na motyle. Kamerdyner podal zimne drinki.

— Co one wlasciwie robia z kwiatami? — zainteresowal sie Vetinari.

— Co?

Patrycjusz wzruszyl ramionami.

— Mniejsza z tym. To nie takie wazne. Ale skoro juz pan tu jest, nadrektorze, skoro postanowil pan odwiedzic mnie po drodze do spraw, jestem pewien, nieskonczenie bardziej istotnych… To naprawde bardzo uprzejme z pana strony… Zastanawiam sie, czy moglby mi pan zdradzic: kto jest Wielkim Magiem?

Ridcully zastanowil sie chwile.

— Pewnie dziekan — stwierdzil. — Wazy chyba ze dwiescie piecdziesiat funtow.

— Z jakiegos powodu mam wrazenie, ze nie jest to wlasciwa odpowiedz — rzekl Vetinari. — Z kontekstu wnioskuje, ze „wielki” oznacza wybitnego.

— W takim razie nie dziekan.

Vetinari sprobowal sobie przypomniec grono profesorskie Niewidocznego Uniwersytetu. Wizja, jaka pojawila mu sie w umysle, przedstawila niewielkie pasmo wzgorz w spiczastych kapeluszach.

— Kontekst, jak przypuszczam, raczej nie sugeruje dziekana — oswiadczyl.

— Ehm… A jakiz to kontekst? — zapytal Ridcully.

Patrycjusz siegnal po laske.

— Chodzmy — zaproponowal. — Sadze, ze lepiej bedzie, jesli sam pan zobaczy. To bardzo niepokojace.

Вы читаете Ciekawe czasy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату