Dwaj pozostali byli umyslowo bardziej ociezali i musieli wysluchac historii az do konca.

Wtedy jeden z nich powiedzial:

— Ale to byla tylko kapliczka sprzatacza!

— Wezmiecie te miotly i bedziecie zamiatac — rzekl opat. — Bedziecie zamiatac codziennie, bedziecie zamiatac az do dnia, kiedy odszukacie Lu-tze i odwazycie sie powiedziec: „Sprzataczu, to ja przewrocilem i rozbilem twoja kapliczke, a teraz z pokora udam sie z toba do dojo Dziesiatego Djimu, aby poznac Wlasciwa Droge”. Dopiero wtedy, o ile nadal bedziecie w stanie, mozecie wrocic do swoich studiow.[6]

Starsi mnisi czasem narzekali, ale zawsze znalazl sie ktos, kto tlumaczyl:

— Pamietajcie, ze Droga Lu-tze nie jest nasza Droga. Pamietajcie, ze nauczyl sie wszystkiego, zamiatajac samotnie, podczas gdy studenci sa edukowani. Pamietajcie, ze bywal wszedzie i wiele dokonal. Moze jest troche… dziwny, ale pamietajcie, ze wszedl do cytadeli pelnej uzbrojonych zolnierzy i pulapek, a mimo to dopilnowal, by pasza Muntabu zadlawil sie niewinna oscia. Zaden mnich nie potrafi lepiej niz Lu-tze znalezc Czasu i Miejsca.

Ci, ktorzy nie wiedzieli, mogli pytac:

— Jakaz to Droga daje mu taka moc?

Na co slyszeli:

— To Droga panny Marietty Cosmopilite, ulica Quirmowa 3, Ankh-Morpork, Pokoje do Wynajecia, Ceny Przystepne. Nie, my tez tego nie rozumiemy. Najwyrazniej jakis subscendentialny belkot.

Tik

Oparty na miotle Lu-tze sluchal starszych mnichow. Sluchanie bylo sztuka, ktora rozwijal od lat. Przekonal sie bowiem, ze jesli ktos slucha dostatecznie pilnie i dlugo, ludzie w koncu powiedza mu wiecej, niz sadza, ze sami wiedzieli.

— Soto jest dobrym agentem terenowym — oswiadczyl w koncu. — Troche dziwnym, ale dobrym.

— Upadek objawil sie nawet na mandali — rzekl Rinpo. — Chlopiec nie znal zadnej odpowiedniej akcji. Soto twierdzi, ze zrobil wszystko odruchowo. Jak mowi, wydawalo mu sie, ze jeszcze w zyciu nie widzial, by ktos byl tak bliski zera jak ten chlopak. Dopiero po godzinie wsadzil go na powoz zmierzajacy w strone gor. Potem musial poswiecic pelne trzy dni, by wykonac Zamkniecie Kwiatu w Gildii Zlodziei, gdzie chlopca podobno podrzucono jako niemowle.

— Zamkniecie sie udalo?

— Upowaznilismy go do uzycia czasu roboczego dwoch prokrastynatorow. Moze kilka osob zachowa jakies mgliste wspomnienia, ale gildia jest duza i zapracowana.

— Zadnych braci ani siostr. Zadnej milosci rodzicow. Jedynie bractwo zlodziei — westchnal smutno Lu- tze.

— Byl jednak bardzo dobrym zlodziejem.

— Nie watpie. Ile ma lat?

— Wydaje sie, ze szesnascie albo siedemnascie.

— A wiec za stary, zeby go uczyc.

Starsi mnisi wymienili znaczace spojrzenia.

— Niczego nie mozemy go nauczyc — rzekl mistrz nowicjuszy. — On…

Lu-tze uniosl pomarszczona dlon.

— Pozwolcie, ze zgadne. On juz to wie?

— Calkiem jakbysmy mowili cos, co tylko na chwile wypadlo mu z pamieci — potwierdzil Rinpo. — A potem sie nudzi i denerwuje. Moim zdaniem nie do konca jest z nami.

Lu-tze poskrobal swa splatana brodke.

— Tajemniczy chlopak — stwierdzil w zadumie. — Naturalny talent.

— I pytamy samych siebie ciem nocniciek, nocniciek, kaku dlaczego teraz, dlaczego w tym czasie — wtracil opat, gryzac noge drewnianego jaka.

— Ach, czyz nie jest powiedziane: „Na Wszystko jest wlasciwy Czas i Miejsce”? — spytal Lu-tze. — Zreszta, wielce szanowni panowie, uczycie studentow juz od setek lat. Ja jestem tylko sprzataczem. — Z roztargnieniem uniosl reke w chwili, gdy jak wyfrunal z niezgrabnych palcow opata, i chwycil zabawke w powietrzu.

— Lu-tze — odezwal sie mistrz nowicjuszy. — Najkrocej mowiac, nie bylismy w stanie cie uczyc. Pamietasz?

— Ale potem odnalazlem swa Droge.

— Czy zechcesz go szkolic? — zapytal opat. — Chlopak powinien mmm brmmm odnalezc sam siebie.

— Czyz nie jest napisane: „Mam tylko jedna pare rak”?

Rinpo zerknal na mistrza nowicjuszy.

— Nie wiem — przyznal. — Zaden z nas nigdy nie widzial tekstow, ktore cytujesz.

Wciaz zadumany, jakby jego mysli bladzily gdzie indziej, Lu-tze rzekl:

— To moze byc wylacznie tu i teraz. Jest bowiem napisane: „Nigdy nie pada, ale leje”.

Rinpo zrobil zdumiona mine, ale natychmiast splynelo na niego oswiecenie.

— Dzbanek — oswiadczyl, zadowolony z siebie. — Nie pada, ale leje!

Lu-tze ze smutkiem pokrecil glowa.

— A odglos klaskania jedna reka to „kia” — powiedzial. — Dobrze wiec, wasza swiatobliwosc. Pomoge mu odnalezc Droge. Czy cos jeszcze, wielebni?

Tik

Lobsang wstal, gdy Lu-tze wrocil do przedpokoju. Uczynil to z wahaniem, jakby zaklopotany, ze okazuje szacunek.

— No dobra, zasady sa takie — rzekl Lu-tze, przechodzac obok niego. — Po pierwsze, nie nazywasz mnie mistrzem, a ja nie nadaje ci imienia od jakiegos nieszczesnego owada. Dyscyplinowanie ciebie nie jest moim zadaniem, ale twoim. Jest bowiem napisane: „Nie pozwole sobie na takie rzeczy”. Rob, co ci powiem, a wszystko bedzie w porzadku. Jasne?

— Co? Chcesz mnie przyjac na ucznia? — upewnil sie Lobsang, biegnac, by dotrzymac mu kroku.

— Nie, nie chce cie na ucznia, nie w moim wieku, ale zostaniesz nim, wiec lepiej obaj sprobujmy jakos to sobie poukladac.

— I nauczysz mnie wszystkiego?

— Pierwsze slysze o „wszystkim”. Wiesz, nie znam sie specjalnie na mineralogii sadowej. Ale owszem, naucze cie wszystkiego, co wiem, a ta wiedza moze byc dla ciebie uzyteczna.

— Kiedy?

— Robi sie pozno…

— Jutro o swicie?

— Och, raczej przed switem. Obudze cie.

Tik

W pewnej odleglosci od akademii madame Frout, na ulicy Ezoterycznej, znajdowala sie pewna liczba klubow dla dzentelmenow. Stanowczo nazbyt cyniczne byloby stwierdzenie, ze termin „dzentelmen” oznacza po prostu kogos, kogo stac na piecset dolarow rocznie; musieli przeciez uzyskac aprobate innych dzentelmenow, ktorych stac bylo na taka sama sume.

I niespecjalnie lubili towarzystwo dam. Co nie oznacza, ze byli tym rodzajem dzentelmenow, ktorzy mieli wlasne, lepiej urzadzone kluby w innej czesci miasta, gdzie na ogol znacznie wiecej sie dzialo. Ci dzentelmeni nalezeli do ludzi z klasa, ktorzy — ogolnie rzecz biorac — od wczesnego dziecinstwa byli dreczeni przez kobiety. Ich zyciem kierowaly nianki, guwernantki, matrony, matki i zony, a po czterech czy pieciu dziesiecioleciach takiego

Вы читаете Zlodziej czasu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату