to jakby wbudowane do glowy. Ludziom je trudniej. Bo wicie, Romansowanie je bardzo wazne. W zasadzie je to sposob, coby chlopocek mogl sie zblizyc do dziewcyny tak, coby lona go nie pobila i nie wydropala locu.
— To nie wim, jak mozemy jom tego naucyc — stwierdzil Troche Szalony Angus.
— Wielko ciut wiedzma cyto ksiazki — odparl Rob Rozboj. — Kiedy takom ksiazke zobacy, nie moze sie powstsymac. A ja — dodal z duma — mom Plan.
— Powiedz nam cosik o Planie, Rob — poprosil Duzy Jan.
— Ciese sie, ze pytocie — rzekl Rob. — Plan je taki: znajdziemy jej ksiazke o Romansowaniu.
— A jak znajdziemy tako ksiazke, Rob? — zapytal niepewnie Billy Brodacz. Byl lojalnym gonaglem, ale tez byl dostatecznie rozsadny, by denerwowac sie, ile razy Rob mial Plan.
Rob Rozboj lekcewazaco machnal reka.
— Ha, psecie znamy te stucke. Tseba nam ino duzego kapelusa, wiesaka i kija od miotly.
— Ach tak? — mruknal Duzy Jan. — Ale jo nie bede znowu siedzial na dole, w kolanie.
U czarownic wszystko jest proba. Dlatego wyprobowywaly stopy Tiffany.
Zaloze sie, ze jestem jedyna osoba na swiecie, ktora to robi, myslala, stawiajac stopy w misce ziemi, pospiesznie nasypanej przez nianie Ogg. Babcia Weatherwax i panna Tyk siedzialy na twardych drewnianych krzeslach, mimo ze szary kot Greebo zajmowal wielki fotel. Kiedy Greebo chcial spac, lepiej bylo go nie budzic.
— Czujesz cos? — spytala panna Tyk.
— Troche zimno, nic wiecej… Oj, cos sie dzieje…
Zielone kielki pojawily sie wokol jej stop i rosly szybko. Potem zbielaly u podstawy i zaczely nabrzmiewac, delikatnie odpychajac stopy Tiffany na boki.
— Cebule? — spytal babcia pogardliwym tonem.
— No wiesz, tylko je moglam szybko znalezc — wyjasnila niania Ogg, badajac palcem lsniace biale cebule. — Niezla wielkosc. Dobra robota, Tiff.
Babcia wygladala na zaszokowana.
— Nie chcesz ich chyba zjesc, Gytho? — powiedziala oskarzycielsko. — Chcesz, prawda? Masz zamiar je zjesc?
Niania stala z pekami cebul w pulchnych dloniach. Wygladala na zaklopotana, ale tylko przez chwile.
— Dlaczego nie? — odpowiedziala z uporem. — Zima nie ma co wybrzydzac na swieze warzywa. A poza tym ona ma stopy ladne i czysciutkie.
— To nie bolalo — oswiadczyla Tiffany. — Wystarczylo tylko na chwile polozyc stopy na ziemi.
— Wlasnie. Mowi, ze nie bolalo — tlumaczyla niania. — Wydaje mi sie, ze w szufladzie w kuchni mam stare nasiona marchewki. — Zobaczyla miny pozostalych czarownic. — No dobrze, niech wam bedzie. Nie musicie tak na mnie patrzec. Chcialam tylko znalezc w tym dobra strone, nic wiecej.
— Czy ktos moglby wytlumaczyc, co sie ze mna dzieje? — jeknela Tiffany.
— Panna Tyk udzieli ci odpowiedzi, uzywajac wielu dlugich slow — odparla babcia Weatherwax. — Ale sprowadzaja sie do jednego: dzieje sie Opowiesc. I dopasowuje cie do siebie.
Tiffany starala sie nie wygladac jak ktos, kto nie zrozumial ani slowa.
— Chyba przydaloby mi sie kilka szczegolow — stwierdzila.
— To moze zaparze herbate — zaproponowala niania Ogg.
Rozdzial siodmy
Taniec trwa
Zimistrz i Letnia Pani… tanczyli. Ten taniec nigdy sie nie konczyl.
Zima nie umiera. Nie tak jak umieraja ludzie. Trzyma sie poznych przymrozkow, zapachu jesieni w letnie wieczory, a w czasie upalow ucieka w gory.
Lato nie umiera. Zapada sie w ziemie; w jej glebi zimowe pedy wyrastaja w oslonietych miejscach i biale kielki pelzna pod martwymi liscmi. Ucieka w najdalsze, najgoretsze pustynie, gdzie trwa nieskonczenie. Dla zwierzat jedno i drugie jest tylko pogoda, tylko czescia wszystkiego.
Ale potem pojawili sie ludzie i nadali im imiona, tak jak zapelnili niebo potworami i bohaterami, poniewaz to tworzylo opowiesci. A ludzie kochaja opowiesci, poniewaz kiedy juz stworzy sie opowiesc, mozna ja przerabiac. I na tym wlasnie polegal caly klopot.
Pani i zimistrz tanczyli przez caly rok, zamieniajac sie miejscami jesienia i wiosna, i wszystko dzialalo przez tysiace lat — pewna dziewczyna przestala panowac nad wlasnymi stopami i skoczyla do tanca w niewlasciwej chwili.
Ale Opowiesc tez ma wlasne zycie. Przypomina sztuke w teatrze. Toczy sie przez caly rok, a jesli ktos z wystepujacych nie jest prawdziwa aktorka, tylko pewna dziewczyna, ktora przypadkiem trafila na scene, no to coz, ma pecha. Musi nosic kostium, wypowiadac tekst i miec nadzieje na szczesliwe zakonczenie. Kiedy ktos zmienia Opowiesc, nawet niechcacy, Opowiesc zmienia i jego.
Panna Tyk uzywala wielu slow, takich jak „antropomorficzne personifikacje”, ale tyle Tiffany zapamietala.
— Czyli… nie jestem boginia? — upewnila sie.
— Szkoda, ze nie mam tablicy — westchnela panna Tyk. — Ale one nie wytrzymuja wody, no i kreda robi sie strasznie wilgotna.
— Podejrzewamy — odezwala sie glosno babcia Weatherwax — ze podczas tanca ty i Letnia Pani… pomieszalyscie sie.
— Pomieszalysmy?
— Moglas uzyskac niektore jej talenty. Mit mowi, ze gdzie tylko Letnia Pani postawi stope, tam rosna kwiaty.
— Gdziekolwiek stapa — poprawila z godnoscia panna Tyk.
— Co? — rzucila babcia, ktora krazyla tam i z powrotem przed kominkiem.
— Gdziekolwiek stapa, wyrastaja kwiaty. Tak jest bardziej… poetycznie.
— Ha… poezja!
Czy bede miala przez to klopoty? — zastanowila sie Tiffany.
— A co z prawdziwa Letnia Pania? Nie bedzie sie gniewac? — zapytala.
Babcia Weatherwax zatrzymala sie i spojrzala na panne Tyk.
— Ach, no tak… — powiedziala panna Tyk. — Analizujemy wszystkie mozliwosci.
— To znaczy, ze nie wiemy — wyjasnila babcia. — Taka jest prawda. Tu chodzi o bogow, rozumiesz… Ale skoro juz pytasz, owszem, bywaja troche drazliwi.
— Nie widzialam jej podczas tanca.
— A widzialas zimistrza?
— No… nie — przyznala Tiffany.
Jak moglaby opisac ten cudowny, nieskonczony, zlocisty, wirujacy moment? Siegal daleko poza cialo i mysli. I brzmialo to tak, jakby dwie osoby spytaly „Kim jestes?”.
Wciagnela buty.
— Gdzie ona jest teraz? — spytala, zawiazujac sznurowadla.
— Prawdopodobnie wrocila pod ziemie. Letnia Pani nie chodzi po ziemi w czasie zimy.
— Az do teraz — wtracila wesolo niania Ogg. Wydawalo sie, ze niezle sie bawi.
— Aha, pani Ogg poruszyla jeszcze inny problem — rzekla panna Tyk. — Ten, no… zimistrz i Letnia Pani sa… to znaczy nigdy…
Zerknela badawczo na nianie.
— Nigdy sie nie spotkali poza tancem — wyjasnila niania Ogg. — Ale teraz ty przypominasz mu Letnia Pania, smialo chodzisz po swiecie, chociaz to zima, wiec calkiem mozliwe, ze… jak by to okreslic?