potrafila wykorzystywac umysly zwierzat i odczytywala w nich to, co widzialy swoimi oczami.
Ogluchla, kiedy miala siedemdziesiat piec lat, ale przez ten czas nabrala wprawy i potrafila uzywac dowolnych uszu, jakie znalazla w poblizu.
Kiedy Tiffany sie u niej zjawila, panna Spisek do sluchania i patrzenia wykorzystywala mysz, poniewaz jej stara kawka juz zdechla. Dziwnie bylo patrzec na stara kobiete chodzaca po domu z mysza w wyciagnietej rece, a bardzo niepokojace, ze kiedy czlowiek cos do niej powiedzial, reka z mysza przesuwala sie w jego strone. Nie do wiary, jak niesamowite wrazenie moze robic maly, rozowy i ruchliwy nosek.
Nowe kruki byly o wiele lepsze. Ktos w jednej z okolicznych wiosek zrobil dla niej zerdz mocowana na ramionach, po jednym ptaku z kazdej strony, a przy jej dlugich i siwych wlosach, efekt okazal sie bardzo… no, czarowniczy, chociaz pod koniec dnia plaszcz wymagal czyszczenia.
Miala tez zegar — ciezki i wykonany z pordzewialego zelaza przez kogos, kto byl bardziej kowalem niz zegarmistrzem. Dlatego zegar robil „brzdek-brzdak”, a nie „tik-tak”. Nosila go na pasku i sprawdzala czas, dotykajac wskazowek.
Na wsiach opowiadano sobie, ze zegar sluzyl pannie Spisek za serce i uzywala go, odkad jej pierwsze serce umarlo. Ale o pannie Spisek opowiadano bardzo wiele historii.
Zeby z nia wytrzymac, niezbedny byl wysoki prog odpornosci na dziwactwa. Tradycja nakazywala, by mlode czarownice wedrowaly po swiecie, zatrzymywaly sie u starszych i pobieraly nauki od najlepszych w zamian za to, co panna Tyk, lowczyni czarownic, nazywala „pomoca w zajeciach domowych”, a co oznaczalo „wykonywanie wszystkich domowych obowiazkow”. W wiekszosci opuszczaly panne Spisek juz po jednej nocy. Tiffany byla tu juz od trzech miesiecy.
Aha… Czasami, kiedy panna Spisek szukala jakiejs pary oczu, by przez nie spojrzec, wciskala sie do niej. To bylo dziwne uczucie mrowienia, jak gdyby ktos niewidzialny zagladal jej przez ramie.
Coz, panna Spisek mogla wziac nie tylko tort, paczke herbatnikow z czekolada na wierzchu i swiece, ale tez deser biszkoptowy, kanapki i czlowieka, ktory potem robil zabawne zwierzeta z balonikow.
Kiedy Tiffany weszla, panna Spisek tkala przy krosnie. Dwa dzioby odwrocily sie w strone dziewczyny.
— Ach, moje dziecko — odezwala sie panna Spisek cienkim, lamiacym sie glosem. — Mialas udany dzien.
— Tak, panno Spisek — odparla grzecznie Tiffany.
— Widzialas te dziewuche Weatherwax i ona czuje sie dobrze. „Klik-klak” stukalo krosno. „Brzdek-brzdak” dzwieczal zegar.
— Calkiem dobrze — zgodzila sie Tiffany.
Panna Spisek nie stawiala pytan. Ona podawala tylko odpowiedzi. Dziewucha Weatherwax, myslala Tiffany, kiedy szykowala kolacje. No ale panna Spisek byla bardzo stara.
I przerazajaca — trudno temu zaprzeczyc. Nie miala haczykowatego nosa, a miala wszystkie zeby, chocby i zolte, ale poza tym byla wrecz ksiazkowym wizerunkiem zlej czarownicy. Kolana jej trzeszczaly, kiedy chodzila. A chodzila bardzo szybko, z pomoca dwoch kosturow, biegajac wszedzie niczym wielki pajak. I kolejna dziwna sprawa: w chatce wisialo pelno pajeczyn, ktorych Tiffany miala nigdy nie dotykac, ale nigdzie nie zauwazyla pajaka.
Byla jeszcze kwestia czerni. Wiekszosc czarownic lubi czarny kolor, ale panna Spisek miala tez czarne kozy i czarne kury. Sciany w chatce byly czarne. Podloga byla czarna. Gdyby upuscic kawalek lukrecji, czlowiek nigdy by go juz nie znalazl. W dodatku, ku swej glebokiej niecheci, Tiffany musiala robic takze czarne sery, to znaczy malowac je lsniacym czarnym woskiem. Byla doswiadczona serowarka, a wosk chronil przed wysychaniem, ale jakos nie ufala czarnym serom. Zawsze wygladaly, jakby cos knuly.
Na dodatek panna Spisek chyba wcale nie potrzebowala snu. Noc czy dzien nie robily jej specjalnej roznicy. Kiedy kruki szly spac, przywolywala sowe i tkala przy sowich oczach. Sowa swietnie sie nadaje, tlumaczyla, bo odwraca glowe, zeby obserwowac czolenko. „Klik-klak” stukalo krosno. „Brzdek-brzdak” dzwieczal zegar tuz za nim.
Panna Spisek, w jej wzdetym czarnym plaszczu, z zabandazowanymi oczami i splatanymi siwymi wlosami…
Panna Spisek z dwoma laskami, wedrujaca po domku i ogrodzie w ciemna i mrozna noc, wachajaca wspomnienia kwiatow…
Kazda czarownica ma pewna szczegolna umiejetnosc. Panna Spisek dostarczala sprawiedliwosci.
Ludzie przybywali z wielu mil dookola, by przedstawic jej swoje problemy. „Wiem, ze to moja krowa, ale on mowi, ze jego!”. „Ona twierdzi, ze to jej ziemia, ale ojciec mnie ja zostawil!”.
A panna Spisek siedziala przy klik-klakajacym krosnie, plecami do pokoju pelnego zdenerwowanych ludzi. Krosno ich niepokoilo. Obserwowali je, jakby sie go bali, a ich obserwowaly kruki.
Jakajac sie, przedstawiali swoje racje, przetykane eemami i uhmami, a krosno stukalo bezustannie w migotliwym blasku swiec… A tak. Swiece.
Za lichtarze sluzyly dwie czaszki. Na jednej wyrzezbiono slowo ENOCHI, na drugiej ATHOOTITA.
(Slowa te oznaczaly WINA i NIEWINNOSC. Tiffany wolalaby o tym nie wiedziec. Dziewczynka wychowana w Kredzie w zaden sposob nie mogla tego wiedziec, albowiem slowa te pochodzily z obcego, a na dodatek starozytnego jezyka. Znala je z powodu doktora Sensibility Bustle’a, dra fil. mag., bak. ling. el., prof. nadzw. magii Niewidocznego Uniwersytetu, ktory siedzial jej w glowie.
No, w kazdym razie jego czesc.
Pare lat temu zostala opanowana przez ulowca — cos, co od milionow lat kolekcjonowalo umysly. Zdolala usunac go ze swojej glowy, ale kilka zaplatanych w mozgu fragmentow pozostalo. Jeden z nich stanowila mala grudka ego i wspomnien bedaca wszystkim, co pozostalo po zmarlym doktorze Bustle. Nie sprawial klopotow, ale kiedy patrzyla na cokolwiek zapisanego w obcym jezyku, umiala to przeczytac… a raczej slyszala cienki glos doktora tlumaczacego jej tekst. Inne resztki doktora chyba juz nie istnialy. Jednak na wszelki wypadek starala sie nie rozbierac przed lustrem).
Swiece kapaly woskiem na czaszki, a ludzie zerkali na nie przez caly czas.
Potem, kiedy wszystkie slowa zostaly juz wypowiedziane, krosno zatrzymywalo sie, szokujac nagla cisza. Panna Spisek odwracala sie w swoim wielkim i ciezkim fotelu, po czym zdejmowala czarna opaske z szarych, perlowych oczu.
— Uslyszalam — mowila. — A teraz zobacze. Zobacze, co jest prawda.
Niektorzy zwyczajnie uciekali, kiedy spogladala na nich w swietle czaszek. Jej oczy, ktore nie mogly widziec ich twarzy, byly jakos zdolne zobaczyc umysly. Kiedy panna Spisek patrzyla przez kogos na wskros, mogl byc tylko prawdomowny albo bardzo, bardzo glupi.
Dlatego nikt nigdy nie spieral sie z panna Spisek.
Czarownicom nie wolno przyjmowac zaplaty za korzystanie z ich talentow, ale kazdy, kto przychodzil z prosba, by panna Spisek rozstrzygnela jakis spor, przynosil jej prezent. Zwykle zywnosc, czasem czysta uzywana odziez, jesli byla czarna, albo pare starych butow, jesli byly w jej rozmiarze. Jesli panna Spisek wydala wyrok przeciwko komus, naprawde nie bylo dobrym pomyslem (tak twierdzili wszyscy), by prosic o zwrot prezentu, jako ze przemiana w cos malego i sliskiego moze czlowieka urazic.
Ludzie mowili, ze jesli ktos oklamie panne Spisek, w ciagu tygodnia zginie straszna smiercia. Mowili, ze krolowie i ksiazeta przybywaja noca do panny Spisek i pytaja o wazne sprawy panstwa. Mowili, ze ma w piwnicy stosy zlota, strzezone przez demona o skorze jak ogien i o trzech glowach; mial atakowac kazdego, kogo zobaczy, i odgryzac ludziom nosy.
Tiffany podejrzewala, ze co najmniej dwie z tych historii nie sa prawdziwe. Wiedziala, ze prawdziwa nie jest trzecia, gdyz pewnego dnia zeszla do piwnicy (z wiadrem wody i pogrzebaczem na wszelki wypadek). Znalazla tam jedynie stosy ziemniakow i marchewki. I mysz przygladajaca sie jej uwaznie.
Tiffany sie nie bala — nie bardzo. Bo po pierwsze, jesli demon nie byl wyjatkowo sprawny w udawaniu ziemniaka, prawdopodobnie nie istnial. A po drugie, choc panna Spisek wygladala groznie, brzmiala groznie i pachniala jak stare, od dawna zamkniete szafy, jednak nie budzila uczucia grozy.
Pierwszy Rzut Oka i Druga Mysl — na nich powinna opierac sie czarownica. Pierwszy Rzut Oka, by zobaczyc, co jest naprawde, a Druga Mysl, zeby pilnowala Pierwszej, czy mysli jak nalezy. Byla tez Trzecia Mysl; Tiffany nigdy nie slyszala, by ktos o niej rozmawial, wiec takze nic nie mowila. Trzecie Mysli wpadaly do glowy dosc rzadko, byly dziwne i wydawaly sie myslec same z siebie. I mowily Tiffany, ze w pannie Spisek jest cos wiecej, niz mozna dostrzec.