moze zrobic absolutnie wszystko, droga pani!

— Cokolwiek przekracza panski rozum, panie Rankin, pan przypisuje Bogu. Sadza go pan wszedzie, gdzie przedtem wymiotl cala tajemnice swiata, wszystkie wyzwania dla ludzkiej inteligencji. Pan po prostu wylacza swoj rozum i mowi „Bog tak chcial”.

— Jaaa… najmocniej przepraszam, nie przybylem tu po to, zeby mnie obrazano.

— Przybyl pan? Zawsze myslalam, ze w tym miejscu mieszka pan od zawsze.

— Droga pani… — Rankin chcial cos powiedziec, ale zmienil zdanie. Zaczerpnal oddech i podjal:

— To kraj chrzescijanski, a chrzescijanom dano szczegolne pojmowanie tych problemow. Swieta odpowiedzialnosc za gloszenie wlasciwie rozumianego Bozego Przeslania…

— Ja tez jestem chrzescijanka i prosza nie mowic za mnie. Pana ogarnela jakas sredniowieczna religijna mania. Ale potem byl Renesans, pragne przypomniec. I Oswiecenie. Panie Rankin, gdzie pan wtedy byl!

Joss i der Heer omal nie wypadli z foteli.

— Prosze… — jeknal blagalnie, patrzac Ellie w oczy. — Jesli nie bedziemy trzymali sie programu, nie widze mozliwosci wypelnienia zadania, z ktorym Prezydent nas tu przyslala.

— No trudno. Chcieliscie otwartej wymiany pogladow.

— Juz prawie poludnie — zauwazyl Joss. — Moze zrobilibysmy przerwe na lunch?

Gdy sala biblioteczna zostala juz za oszklonymi drzwiami, Ellie oparla sie o porecz otaczajaca wahadlo Foucault'a i urywanym szeptem zwierzyla sie der Heerowi:

— Och, jaka mialam ochote puknac w nos tego indora, tego swietoszka, tego nadetego barana…

— Po co, Ellie? Nie dosc mamy problemow z ignorancja i ciemnota?

— Tak. Bo siedzimy cicho. A on tymczasem oszukuje miliony.

— Kochanie, on dokladnie to samo mysli o tobie.

Kiedy wrocili z lunchu, zauwazyla, ze Rankin jak gdyby spotulnial, za to Joss, ktorego kolej teraz przypadala, wydawal sie radosny ponad miare zwyklej kurtuazji.

— Doktor Arroway — zagail — rozumiem, ze niecierpliwi sie pani, by nam przedstawic swe dokonania, bo przeciez nie przybyla tu pani dla teologicznej dyskusji. Ale prosze jeszcze chwile wytrzymac. Ma pani ostry jezyk. Z trudem moge przypomniec sobie ostatni raz, kiedy Brata Rankina ktos w sprawach wiary tak wyprowadzil z rownowagi. To musialo byc wiele lat temu.

Zerknal na kolege, ktory z pozorna niedbaloscia bazgral po rozlozonym na kolanach zoltym bloku notatnikowym. Koszule mial pod szyja rozpieta i poluzowany krawat.

— Z tego, co pani powiedziala, uderzylo mnie pare rzeczy. Nazwala pani siebie chrzescijanka. Czy mozna spytac, co dokladnie miala pani na mysli?

— Wie pan, kontrakt jaki podpisywalam, gdy mnie mianowano dyrektorem Projektu Argus — rzucila swobodnie — nie zakladal obowiazku udzielania takich odpowiedzi. Jestem chrzescijanka w tym sensie, w jakim widze w Chrystusie podziwu godna historyczna postac. Uwazam Kazanie na Gorze za jedno z najwspanialszych oswiadczen o charakterze etycznym. I jedna z najwiekszych mow w historii. „Kochaj swojego wroga” jest wedlug mnie, kto wie, czy nie jedynym od dawna istniejacym rozwiazaniem problemu wojny nuklearnej. Zaluje, ze Chrystusa nie ma dzis wsrod nas. Bylby z tego ogromny pozytek dla kazdego mieszkanca Ziemi… Uwazam mimo to, ze Jezus byl tylko czlowiekiem. Wielkim czlowiekiem, wspanialym czlowiekiem, czlowiekiem, ktory odwazyl sie zglebic niepopularne problemy. Nie uwazam go jednak za Boga, ani za Syna Boga, ani za Ciotecznego Wnuka.

— Pani nie chce uwierzyc w Boga — powiedzial Joss spokojnie i po prostu. — I zdaje sie pani, ze mozna byc chrzescijanka i nie wierzyc w Boga. Prosze mi pozwolic na otwarte pytanie: wierzy pani w Boga?

— Panskie pytanie jest w szczegolny sposob zbudowane. Jesli odpowiem „nie”, czy to bedzie znaczyc, iz moim przekonaniem jest, ze Boga nie ma? Czy: nie jestem przekonana, ze on jest? To sa dwa odrebne stwierdzenia.

— Przyjrzyjmy sie, czy rzeczywiscie odrebne. Doktor Arroway, wierzy pani z pewnoscia w brzytwe Ockhama, czy tak? Jesli sa dwa rownie dobre tlumaczenia jednej rzeczy, wybiera sie prostsze. Cala historia nauki jest na tym, jesli dobrze zrozumialem pani slowa, oparta. A wiec jesli ma pani watpliwosci, czy Bog jest, i ma ich wystarczajaco wiele, by odstreczyly pania od religii, musi pani zamiast tego wyobrazic sobie swiat, w ktorym Boga rzeczywiscie nie ma. Swiat, ktory nastal bez udzialu Boga, swiat, ktory postepuje do przodu dzien po dniu bez Boga, swiat, w ktorym ludzie umieraja bez Boga. I w ktorym nie ma kary. Ani nagrody. Wszyscy swieci, prorocy, wszyscy wierni, ktorzy kiedykolwiek zyli, byli, zgodnie z tym rozumowaniem, oczywiscie, glupcami. Oszukiwali sami siebie, tak musialaby pani orzec. Na taki swiat ludzie przychodziliby bez specjalnego powodu, mam na mysli celowosc. Wszystko byloby po prostu bardzo skomplikowanym laczeniem sie i rozlaczaniem atomow, racja? Rowniez tych atomow, ktore czasem przypadkowo zlozylyby sie w ludzkie zycie. Wiec dla mnie, prosze pani, to bylby straszny, nieludzki swiat. Nie chcialbym w nim zyc. Ale pani?… Skoro potrafila go sobie pani wyobrazic, to juz nie czas robic uniki. Zajmowac wygodne pozycje srodkowe. To juz jest teraz pani swiat, wiec o ile latwiej przyjdzie w nim zyc, jesli teraz, wyraznie powie sobie pani „Boga nie ma”. No jak? Czyzby nie byla pani wierna brzytwie Ockhama? Mysle, ze pani sie waha. Ale jak skonczony, racjonalny do szpiku kosci naukowiec moze byc agnostykiem? Ktory do tego juz stworzyl w swej wyobrazni swiat bez Boga? Przeciez pani po prostu nie wolno byc niczym innym niz zdeklarowanym ateista.

— Sadzilam, ze zechce pan obstawac przy cokolwiek prostszej hipotezie Boga — westchnela Ellie — ale z pewnoscia lepiej zostac na tym poziomie. Zgodzilabym sie z panem, Wasza Wielebnosc, gdyby to byla tylko dyskusja naukowa. Glownym zadaniem nauki jest przeciez rozwazac i przeswietlac hipotezy. Gdyby prawami natury dawalo sie wyjasnic wszelkie dostepne nam fakty bez mieszania w nie sil nadnaturalnych, albo przynajmniej wyjasnic je tak dobrze, jak to czyni Boska hipoteza, to w tej chwili nazwalabym siebie ateistka — zakladajac jednak, ze jesli jutro pojawi sie chocby cien dowodu na istnienie Boga, wycofalabym sie z ateizmu. Naukowcy sa w stanie ujawnic kazda ryse w tym, co nazywamy prawami natury, sa w tym bezwzgledni, musza byc tacy. Ale poniewaz to nie jest wylacznie dyskusja naukowa, ateistka siebie nie nazwe. To, o czym mowimy, ma rowniez aspekt religijny i polityczny. Dedukcyjny charakter nauki nie rozciaga sie na te tereny. Przeciez tak naprawde nie uwaza pan istnienia Boga za hipoteze. Pan wierzy, ze posiadl prawde, a moim celem jest tylko wytknac panu, ze byc moze istnieje jakis szczegol lub dwa, ktorego pan nie wzial pod uwage. To wszystko. Ale skoro pan pyta, z radoscia odpowiadam: nie jestem pewna, czy prawda jest po mej stronie.

— Zawsze uwazalem, ze agnostyk to ateista, ktoremu brak odwagi przekonan.

— Rownie dobrze mozna by powiedziec, ze agnostyk jest gleboko religijna osoba, ktora nie traci podstawowego przeswiadczenia o ulomnosci ludzkich przekonan. Gdy mowie, ze jestem agnostyczka, mam tylko na uwadze brak dowodu. Nie ma przekonywajacego mnie dowodu na istnienie Boga, przynajmniej Boga, o ktorym mowicie, choc brak tez dowodu na to, ze Go nie ma. I poniewaz wiecej niz polowa ludzi na tej Ziemi nie jest ani chrzescijanami, ani Zydami czy muzulmanami, dodam, ze brak jest tez przekonywajacego argumentu na istnienie akurat waszego Boga. W przeciwnym razie tamta polowa juz by sie dawno nawrocila. Powtarzam: gdyby panski Bog chcial nas przekonac, lepiej mogl zabrac sie do dziela. Na przyklad, Wiadomosc, spojrzmy, jaka jest jasna i autentyczna. Odbiera ja juz teraz caly swiat. Radioteleskopy mrucza ja we wszystkich krajach o roznej historii, jezyku, polityce, religii. Kazdy otrzymuje ten sam przekaz z tego samego miejsca na niebie, na tej samej czestotliwosci, z ta sama modulacja polaryzacji. Muzulmanie, Hindusi, chrzescijanie, ateisci, wszyscy odbieraja te sama Wiadomosc. Kazdy sceptyk moze sobie wziac teleskop, nawet nieduzy, i otrzymac identyczne dane.

— Wiec jednak pani probuje nas przekonywac, ze to jest wiadomosc od Boga — wtracil Rankin.

— Absolutnie nie. Po prostu cywilizacji na Vedze, za pomoca sily duzo mniejszej, niz przypisujecie swemu Bogu, udalo sie wyraznie cos nam powiedziec. Gdyby wasz Bog zechcial mowic do nas troche inaczej, niz za pomoca nieprawdopodobnych przekazow slownych albo starozytnych zapisow sprzed tysiecy lat, zrobilby to tak, ze nie byloby teraz powodu do zastanawiania sie, czy istnieje, czy nie.

Urwala, ale Joss i Rankin milczeli. Wykorzystala to, by wrocic do sprawy sygnalu.

— Dlaczego nie zaczekamy po prostu z pospiesznymi sadami do czasu, az nam sie uda odszyfrowac Wiadomosc? Moze chcieliby panowie zobaczyc niektore dane?

Tym razem zgodzili sie obaj, nawet dosc ochoczo. Niestety, wszystko, co im mogla pokazac, to malo budujace ciagi zer i jedynek. Dokladnie objasnila przypuszczalna numeracje stron i wspomniala o nadziei na znalezienie elementarza. Nawet nie musieli wczesniej z der Heerem ustalac, ze nic nie powiedza o radzieckiej tezie, iz jest to instruktaz budowy jakiejs maszyny. Przeciez to nie byla nawet hipoteza, do tego przez Rosjan jeszcze publicznie nie dyskutowana. Jako zadoscuczynienie, przedstawila im garsc informacji o Vedze: mase,

Вы читаете Kontakt
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату