temperature powierzchni, kolor, odleglosc od Ziemi, czas zycia i pierscien wokol niej, odkryty w 1985 roku przez satelite pracujacego w podczerwieni.
— Czy poza tym, ze jest jedna z najjasniejszych gwiazd na niebie, cos szczegolnego mozna by o niej powiedziec? — chcial sie dowiedziec Joss. — Cos, co wskazywaloby na jakis jej zwiazek z Ziemia?
— Nie moge wymienic niczego, w sensie wlasciwosci astronomicznych, co by taki zwiazek potwierdzalo. Choc, prawde mowiac, istnieje pewien drobiazg: dwanascie tysiecy lat temu Vega spelniala role Gwiazdy Polarnej. I znow bedzie Gwiazda Polarna za czternascie tysiecy lat.
— Myslalem, ze Gwiazda Polarna to Gwiazda Polarna — mruknal Rankin do arkusza papieru, po ktorym wciaz gryzmolil.
— Jest nia przez kilka tysiecy lat. Ale nie wiecznie. Ziemia zachowuje sie jak bak, bo jej os ulega precesji — uniosla dlugopis jako ziemska os. — To sie nazywa precesja ekwinokcjow.
— Odkryta przez Hipparchusa z Rodos — dokonczyl Joss — w drugim wieku przed Chrystusem. Zdumiala ja precyzyjna informacja rzucona, ot, tak sobie.
— Zgadza sie — powiedziala. — Wektor przeprowadzony od srodka Ziemi do Bieguna Polnocnego celuje w gwiazde, ktora nazywamy Polarna. Znajduje sie ona w konstelacji Malej Niedzwiedzicy. Czyz nie ten gwiazdozbior mial pan na mysli dzis przed lunchem, panie Rankin? A wiec, ze os ulega powolnej precesji, znaczy, ze wskazuje ona coraz to nowe miejsca na niebie, juz nie Gwiazde Polarna, i ze w ciagu dwudziestu szesciu tysiecy lat wykresli na niebie pelne kolo. Obecnie Biegun Polnocny wskazuje punkt na niebie w niedalekim sasiedztwie od Gwiazdy Polarnej, ktora mimo to nadal jest calkiem przydatna w nawigacji. A dwanascie tysiecy lat temu wycelowany byl w Vege. Poza tym nie ma innych fizycznych powiazan. Sposob, w jaki gwiazdy dostaja sie do Drogi Mlecznej juz nie ma nic wspolnego z osia obrotu Ziemi, ktorej odchylenie wynosi 23,5 stopnia…
— Zaraz, dwanascie tysiecy lat temu to jest dziesiec tysiecy lat przed Chrystusem. Akurat zaczynala sie nasza cywilizacja, czy tak? — spytal Joss.
— Tak, pod warunkiem, ze nie wierzy pan, iz Ziemia powstala w 4004 roku przed Chrystusem.
— Nie, my w to nie wierzymy, zgadza sie, bracie Rankin? My po prostu twierdzimy, ze wieku Ziemi nie mozna okreslic z taka precyzja, z jaka wy to robicie. W sprawie wieku Ziemi jestesmy czyms, co moglaby pani nazwac agnostykami.
Mial uroczy usmiech.
— Czy zatem dziesiec tysiecy lat temu, jesli zeglarze plywali po Morzu Srodziemnym albo, powiedzmy, po Zatoce Perskiej, prowadzila ich Vega?
— No nie, wtedy byla Era Lodowcowa. Na nawigacje troche za wczesnie. Ale juz byli mysliwi, ktorzy przesmykiem Beringa chadzali do Ameryki Polnocnej. Musieli to uwazac za nieslychany dar opatrznosciowy, ze taka jasna gwiazda lezy idealnie na polnocy. Wyobrazam sobie, ilu ludzi zawdzieczalo swe zycie temu przypadkowi.
— No, no coraz ciekawsze rzeczy pani mowi.
— Jesli pan ma na mysli slowo „opatrznosciowy”, to uzylam go jako metafory.
— Ale ktoz by przypuszczal inaczej, moja mila.
Joss z wolna dawal do zrozumienia, ze przeciagniete az do popoludnia spotkanie zbliza sie ku koncowi. Nie zdawal sie niezadowolony. Za to Rankin mial najwyrazniej jakies jeszcze problemy do rozwiklania.
— Zdumiewa mnie, doprawdy, iz nie uwaza pani za Boska Opatrznosc tego, ze Vege uczynil Gwiazda Polarna. Wiara moja jest dosc silna, by obejsc sie bez dowodow, jednak ilekroc trafi sie taki fakt, moje zawierzenie Bogu sie umacnia.
— Widze, ze nadzwyczaj uwaznie sluchal pan tego, co mowilam dzis rano. Nie przyjmuje do wiadomosci, ze pan i ja mielibysmy byc czyms w rodzaju zawodnikow w konkursie wiary, w ktorym panu juz przypisano role zwyciezcy. O ile wiem, pan nie testowal dotad swej wiary. Moze wiec teraz jest pan gotow dla swych przekonan zaryzykowac zyciem? Ja, tak, dla moich. Prosze, niech pan spojrzy tu, przez te oszklone drzwi. Widzi pan wielkie wahadlo Foucault’a z odwaznikiem, ktory ma ze dwa cetnary. Moje przekonania mowia mi, ze amplituda wahadla odchylajac sie w obie strony od pionu nie ulegnie zmianie. To znaczy, nie zwiekszy sie, chyba ze zmaleje. Wiec jestem gotowa pojsc tam i stanac z nosem przy wahadle, jesli moja wiara jest bledna, dostane w twarz dwucetnarowym odwaznikiem. No dalej. Zyczy pan sobie sprawdzic sile mojej wiary?
— Nie widze, doprawdy, koniecznosci. Wierze pani — ucial Joss, choc na twarzy Rankina pojawilo sie ozywienie; pewnie juz wyobrazal sobie, jak bym wygladala.
— To moze chce pan sprawdzic sile swojej wiary? — nie ustepowala Ellie. — Stanac o stope od wahadla i modlic sie, zeby Bog je zatrzymal? Co bedzie, jesli wszystko pan sobie zle wymyslil i to, czego pan naucza, wcale nie jest wyrazem woli Bozej? Wiec moze woli Szatana? Moze wszystko, w co pan wierzy, to czysto ludzki wynalazek? Skad pan bierze te swoja absolutna pewnosc?
— Wiara, natchnienie, objawienie, czesc — odpowiedzial Rankin. — Niech pani nie sadzi innych wedlug ograniczen swej duszy. To, ze pani, ot, tak sobie odrzucila Boga, nie wstrzymuje innych przed oddawaniem Mu czci.
— My wszyscy, szanowny panie, mamy potrzebe cudu. To gleboko ludzkie uczucie. I nauka i religia sa temu poddane. Mowie, co mowie tylko po to, zeby pan nie wymyslal, nie przesadzal. Jest dosc cudu i czci w realnie istniejacym swiecie. Natura duzo lepsze wymysla cuda niz my sami.
— Chyba wszyscy jestesmy podroznymi na drodze do prawdy — sentencjonalnie powiedzial Joss. I ta pelna otuchy uwaga, ktora chyzo podchwycil der Heer pozwolila im, wsrod wymuszonych uprzejmosci, rozpoczac pozegnanie. Zastanawiala sie, czy w ogole cos osiagneli. Valerian bylby z pewnoscia uzyteczniejszy i mniej prowokujacy. Zalowala teraz, ze nie trzymala siebie na krotszej smyczy.
— To byl doprawdy niezwykle interesujacy dzien, doktor Arroway. Dziekuje pani.
Joss znow sie jak gdyby troche oddalil. Uprzejmy, lecz zgaszony, mimo to cieplo uscisnal jej dlon. Po drodze do czekajacego na nich rzadowego auta, mineli wzniesiony z nieslychanym rozmachem trojwymiarowy obiekt pod tytulem „Klamliwa teoria rozszerzajacego sie wszechswiata”.
Napis z boku glosil: „Nasz Bog zyje i dobrze sie miewa. Szkoda, ze wasz nie”.
— Przepraszam — szepnela do der Heera — wszystko ci poplatalam.
— Och nie, Ellie. Bylas o’kay.
— Ten Palmer Joss to calkiem przystojny facet. Raczej go nie nawrocilam. Ale mowie ci, niewiele brakowalo, a bylby nawrocil mnie.
Oczywiscie, zartowala.
ROZDZIAL 11
Swiatowe Konsorcjum Wiadomosci
Juz prawie caly swiat zostal rozparcelowany, a i to co zostalo jest dalej dzielone, podbijane i kolonizowane. A pomyslec tylko o gwiazdach, ktore widzimy co wieczor nad glowami, o tych olbrzymich swiatach, ktorych nie dosiegniemy nigdy. Gdybym mogl, zaanektowalbym inne planety: czesto o tym mysle i smuce sie, ilekroc widze je takie jasne, a takie dalekie.
Od swego stolika przy oknie widziala ulice w strugach deszczu. Przemokniety przechodzien z postawionym na sztorc kolnierzem przemknal za szyba. Wlasciciel krecac korba rozwijal pasiasta markize nad beczkami ostryg, posegregowanych pod wzgledem gatunku i wielkosci i gloszacych na cala ulice, jaka jest specjalnosc zakladu. We wnetrzu restauracji bylo cieplo i milo — jak przystalo na slynne miejsce spotkan swiata teatralnego Chez Dieux. A ze zapowiadano sloneczna pogode, nie wziela ze soba prochowca ani parasola.
W zgola nieskrepowany sposob Vaygay oznajmil jej o swym nowym nabytku.
— Moja przyjaciolka Meera — powiedzial — jest, hm, kontorsjonistka… to wlasciwe slowo? Swoja ciezka praca dla dobra twego kraju, wypelnia czesc artystyczna roznych spotkan i konferencji. No wiec ona twierdzi, ze gdy zdejmuje przyodziewek przed robotnikami, na przyklad, na zjazdach zwiazkow zawodowych, to oni wariuja. Wykrzykuja nieprzyzwoite propozycje i wdrapuja sie na estrade. Ale gdy robi dokladnie to samo przed lekarzami