ROZDZIAL 15
Wal erbowy
Ona mi starczy — Ziemia
I konstelacji nie chce, chocby najblizej
Byly; wiem ze im dobrze, gdzie sa
I ze starczaja temu, ktory nalezy
do nich.
Wiele lat trwaly obrady — dla konstruktorow bedace rozkosza, dla dyplomatow koszmarem — poki wreszcie nie zapadla decyzja o budowie Maszyny. Proponowano dla niej rozne niezwykle imiona: ludzie przescigali sie w wymyslaniu neologizmow lub wyszukiwaniu slow z mitologii greckiej, by ostatecznie wrocono do tego, co bylo na poczatku. I znow, zarowno w potocznej mowie, jak i w oficjalnych sprawozdaniach, nazywano ja po prostu Maszyna. I — sladem tego — dla wszystkich tych nie konczacych sie narad i subtelnych miedzynarodowych negocjacji, felietonisci Zachodu ukuli termin „polityka maszynistow”. Kiedy jednak ujawniono pierwsze przyblizone koszty tej inwestycji, zarty sie skonczyly. Nawet tytani przemyslu lotniczego westchneli: pol tryliona dolarow rocznie, przez kilka lat… To prawie trzecia czesc calego budzetu wojskowego — jadrowego i konwencjonalnego — na Ziemi. I zaraz pojawily sie obawy, czy budowa Maszyny nie oznacza calkowitej ruiny swiatowej gospodarki: „Veganie chca nas zniszczyc bronia ekonomiczna!” — dramatycznie wolal londynski „The Economist”, i nawet codzienne naglowki w umiarkowanym „New York Times” zaczynaly brzmiec coraz cudaczniej — takze dla obytych z cudactwami dawnych czytelnikow zmarlego smiercia naturalna „National Enquirer”. Kroniki tamtych dni wykaza kiedys, ze absolutnie nikomu: ani psychoanalitykom, ani wrozbitom, ani wieszczom, ani slynnym chiromantkom zadowalajacym najbardziej wyszukana klientele, ani astrologom, ani kabalistom, ani nawet redaktorom kolumn przewidujacych jaki bedzie nastepny rok w ostatnich grudniowych numerach modnych pism — nie snilo sie ani o Wiadomosci, ani o Maszynie, nie mowiac o liczbach niepodzielnych, Hitlerze, Olimpiadzie 1936 roku i w ogole, calej reszcie zdarzen. No, naturalnie, wielu bylo takich, ktorzy dowodzili, ze od poczatku wszystko przewidywali, ale po prostu nie robili notatek. Przepowiednie niezwyklych wydarzen rzadko sa w stanie doscignac ich rzeczywista niezwyklosc: oto jedna z niewygodnych zasad naszego szarego bytowania, z ktora najlepiej czuja sie przywodcy religijni — gdyz ostrozny i pelen imaginacyjnosci jezyk wielu swietych tekstow moze nieraz sprawic wrazenie oczywistego zwiastuna niejednych cudownych, zdawaloby sie, wydarzen.
Jeszcze wieksza, niz dla fanatykow religijnych, bonanza stala sie Maszyna dla ludzi zwiazanych z przezywajacym ostatnio ciezkie chwile przemyslem lotniczym. Od czasu Umowy Hiroszimskiej slablo zainteresowanie nowymi rodzajami broni strategicznej i wprawdzie niezle szly interesy zwiazane z hodowla roslin i zwierzat w kosmosie, ale kurczyly sie za to stacje orbitalne broni laserowej i inne strategiczne systemy obronne, instalowane przez poprzednia administracje i bedace dotad glownym zrodlem interesu. Jesli wiec byli wciaz pesymisci kraczacy o zagrozeniu, jakim Maszyna moze byc dla Ziemi, to ich szeregi topnialy w miare, jak rosly nadzieje na wielka forse, lukratywne posady i zawrotne kariery.
Szefowie wielkich spolek wprost nie wierzyli w swe szczecie — bo czyz mozna wyobrazic sobie lepszy sposob nakrecenia koniunktury swiatowej, niz „inwazja z kosmosu”?! Na ekranach telewizorow pojawily sie natychmiast zatroskane oblicza rozmaitych specow od przekonywania, ze ludzkosci niezbedne sa nowe systemy obrony, na przyklad, radary detekcyjne o nieskonczonym zasiegu, ktore w charakterze pikiety ostrzegawczej nalezy natychmiast umiescic na Plutonie albo w obloku Komety Oorta. Tych etatowych wizjonerow nie peszyl nawet brak jakiejkolwiek mozliwosci zanalizowania poziomu ziemskiej i pozaziemskiej technologii wojskowej, a na zarzuty takie odpowiadali promiennie: „no i co z tego, jesli nawet nie bedziemy mogli sie obronic. Przynajmniej wczesniej dowiemy sie o ataku”. Zewszad pachnialo mamona i wielu doprawdy wczesniej poczulo ten zapach. Wiec budowali Maszyne… a jakze! Trylionodolarowa Maszyne. Ktora dla dobrego gracza bedzie zaledwie poczatkiem, jesli nadal bedzie uwazac przy rozdawaniu kart.
Wybory prezydenckie staly sie powodem do nieomal panamerykanskiego referendum pod tytulem „Budowac Maszyne, czy nie?”, zas ponowny wybor Prezydent Lasker — okazja do zawiazania interesujacych, choc dobrze zawoalowanych politycznych lobby. Kontrkandydat, ktory ostrzegal przed Koniem Trojanskim i Dniem Zaglady oraz wskazywal Amerykanom niebezpieczenstwo, na jakie sie narazaja w konfrontacji z obcymi „ktorzy wynalezli juz wszystko”, spotkal sie z dzielna replika Prezydent wyznajaca strzelisty akt wiary w amerykanska technologie, mogaca w krotkim czasie stac sie zupelnie dobrym odstraszeniem dla kosmitow, a takze w wynalazczosc Amerykanow, ktorzy moze jeszcze nie „wynalezli wszystkiego”, ale z pewnoscia niebawem to uczynia i spokojnie beda mogli stawic czola Vedze. Ponowne wyniesienie Prezydent stalo sie zatem dzielem niewielkiego moze, ale za to budzacego respekt i dysponujacego poteznymi wplywami elektoratu.
Czynnikiem rozstrzygajacym na korzysc budowy, stal sie ostatecznie sam instruktaz. Byl tak fantastycznie drobiazgowy, ze nie pozostawial miejsca na najmniejsze watpliwosci: zarowno w dziedzinie jezyka i podstaw technologicznych zawartych w elementarzu, jak i w calkowicie juz rozszyfrowanym opisie budowy, ktorym byla cala Wiadomosc. Nawet w szczegolach tak oczywistych, jak to ze dwa mnozone przez trzy rowna sie szesc, instruktaz upewnial sie, czy w rownie oczywisty sposob dla Ziemian otrzymuje sie szostke mnozac trzy przez dwa. Takie stacje kontrolne rozmieszczone byly po kazdym etapie konstrukcji: na przyklad, erb uzyskany ta metoda powinien byc czysty w 96 procentach, z nie wiecej jak ulamkiem procentow na pozostale rzadkie skladniki. Gdy zas Komponent 31 jest juz gotow, nalezy umiescic go w szesciomolowym roztworze kwasu fluorowodorowego, zas pozostale elementy struktury winny wygladac tak, jak na zalaczonym obrazku. Przystepujac do montowania Komponentu 408, trzeba pamietac, by wirnik umiescic w polu magnetycznym o natezeniu dwoch megagaussow tak, aby osiagnac predkosc tylu i tylu obrotow na sekunde, zanim sie znow zatrzyma. Gdyby ktorakolwiek z prob sie nie udala, nalezy wrocic do punktu wyjscia i krok po kroku prowadzic ja od nowa.
Po jakims czasie przyzwyczajono sie do tego tasiemcowego wykladu i juz nie znajdowano specjalnych trudnosci w pokonywaniu kolejnych prob. Ostatecznie opieraly sie one w wiekszosci na rutynowej technice zapamietywania. Gorzej bylo z czesciami skladowymi, ktore — produkowane w specjalnych zakladach, rowniez od zera zbudowanych zgodnie z poleceniem instruktazu — przekraczaly wszelkie ludzkie wyobrazenia. Wygladalo na to, ze niektore w ogole nie powinny dzialac. A dzialaly. I kazdy taki przypadek stawal sie szansa zglebiania zupelnie dotad nie znanych technologii — na przyklad, w dziedzinie metalurgii albo polprzewodnikow organicznych. Nieraz tez trzeba bylo wybierac jedna z kilku technologii majacych na celu ten sam produkt — jakby Veganie nie byli pewni, ktory sposob bedzie najprostszy dla Ziemian.
Gdy juz wybudowano nowe zaklady i pojawily sie pierwsze prototypy, sceptycyzm z wolna zaczal ustepowac dumie ze zdolnosci czlowieka do odtworzenia calkowicie obcej technologii, do tego zapisanej calkowicie nieznanym jezykiem w fali radiowej przyslanej nam z Kosmosu. Bylo w tym cos z zawrotu glowy, jakiego doswiadcza kompletnie nieprzygotowany uczen, ktory na poczatku klasowki widzi, ze umie na wszystkie pytania odpowiedziec, kierujac sie tylko zdrowym rozsadkiem i elementarna wiedza. I jak we wszystkich testach nakierowanych na bystrosc myslenia, tak i ten stawal sie pasjonujacym doswiadczeniem. Pierwszy egzamin zdano na piatke; erb uzyskal wymagana czystosc, a struktury przedstawione na diagramie wylonily sie w calej krasie, gdy tylko nieorganiczne skladowe wyplukano w kapieli w kwasie fluorowodorowym. Wirnik rowniez rozkrecil sie do prawidlowej predkosci, i Wiadomosc wdziecznie odpowiadala na kazdy wysilek konstruktorow i uczonych, ktorzy (jak krakali czarnowidze) dawali sie zlowic na wabia, nie dostrzegajac niebezpieczenstw coraz latwiejszej z pozoru technologii.
Do produkcji jednego z komponentow wymagana byla szczegolnie zawila reakcja organiczna, ktorej rezultat, w postaci jakiejs niespecyficznej masy, umieszczono w mieszaninie formaldehydu i wodnego roztworu amoniaku, wypelniajacej wanne wielkosci basenu plywackiego. Masa zaczela rozrastac sie, roznicowac i specjalizowac i nagle — gdy proces ten najwyrazniej ulegl zakonczeniu — ujrzano cos, co swym skomplikowaniem przerastalo wszystko, co czlowiek dotychczas probowal stworzyc. To bylo zlozone z plataniny rur i rurek, ktorymi prawdopodobnie mialaby plynac jakas ciecz. To mialo konsystencje koloidalna, miazszysta i bylo ciemnoczerwone. Na razie jeszcze sie nie rozmnazalo, ale jego zwierzecosc mogla przerazic najodwazniejszych. Powtorzyli reakcje