– Powiedziala, ze jest ze mnie bardzo dumna – odpowiedzial Giovanni Dolfin, a jego twarz promieniala. – Powiedziala, ze obronilem honor rodziny i ze to, co sie stalo, to byl wypadek. On mnie popchnal. Przysiegam na Boga. Popchnal mnie tak, ze upadlem. – Rzucil nerwowe spojrzenie w strone drzwi. – Czy ona wie, ze tutaj jestem?
Kiedy komisarz pokrecil przeczaco glowa, Dolfin przylozyl sobie do ust reke i zacisnietymi palcami poklepal dolna warge.
– Alez ona bedzie zla! Powiedziala mi, zebym nie szedl do szpitala. Ze to pulapka. I miala racje. Powinienem byl jej posluchac. Ona ma zawsze racje. Zawsze miala racje we wszystkim.
Dotknal uklucia po zastrzyku i zaczal lekko gladzic palcami obolale miejsce.
Znow zapadlo milczenie. Brunetti zastanawial sie, jak wiele bylo prawdy w tym, co Loredana Dolfin powiedziala bratu. Nie mial juz watpliwosci, ze Rossi dowiedzial sie w jakis sposob o korupcji w Ufficio Catasto, ale nie przypuszczal, zeby mialo to cos wspolnego z honorem rodziny Dolfinow.
– A co sie zdarzylo, kiedy pan tam wrocil? – spytal. Zaczynalo go intrygowac coraz bardziej niespokojne zachowanie mezczyzny.
– Ten drugi, ten narkoman… to on stal wtedy w drzwiach. Sledzil mnie az do samego domu i dowiedzial sie od sasiadow, kim jestem. Wszyscy znaja moje nazwisko. – W glosie Dolfina znow zabrzmiala duma. – Wiec czekal na mnie, kiedy wychodzilem do pracy, i powiedzial, ze wszystko widzial. Powiedzial, ze jest moim przyjacielem i chce mi pomoc uniknac klopotow, a ja mu uwierzylem. Wrocilismy tam razem i zaczelismy sprzatac pokoje na gorze. Mowil, ze mi w tym pomoze. No i kiedy sprzatalismy, przyszli jacys policjanci, ale on im cos powiedzial i sobie poszli. Przyszedl potem do mnie i zazadal pieniedzy. Powiedzial, ze jak mu nie zaplace, to sprowadzi policjantow z powrotem i pokaze im ten pokoj, ze bede w powaznych tarapatach i ze wszyscy sie dowiedza, co zrobilem.
Dolfin zamilkl i wygladalo, jakby rozwazal mozliwe konsekwencje takiego obrotu spraw.
– I?
– Powiedzialem mu, ze nie mam pieniedzy, ze zawsze wszystko oddaje Loredanie. Ona nimi rozporzadza. – Dolfin znowu lekko uniosl sie z krzesla i zaczal krecic glowa, jakby opedzajac sie od jakiegos halasu.
– I? – powtorzyl Brunetti tym samym obojetnym tonem.
– Oczywiscie powiedzialem wszystko Loredanie. No i wrocilismy tam.
– Wrocilismy? – wpadl mu w slowo Brunetti i natychmiast pozalowal i swego odruchu, i pytania. Dolfin wciaz krecil dziwnie glowa, ale slyszac pytanie Brunettiego, a moze ton jego glosu, przestal. Cala jego ufnosc nagle sie ulotnila i na oczach komisarza w jednej chwili przeszedl do obozu wroga.
Na minute zapadla cisza.
–
Dolfin potrzasnal stanowczo glowa.
–
Mezczyzna oparl sie lokciami o stol, spuscil glowe i zatkal uszy. Gdy Brunetti zaczal do niego mowic, gwaltownie pokrecil glowa. Zly na siebie, ze wepchnal go w czelusc, z ktorej nie ma szans go wydobyc, Brunetti wstal i wiedzac, ze nie ma wyboru, poszedl zadzwonic do siostry
Rozdzial 25
Odebrala telefon, mowiac:
–
W kazdym razie nie tracil czasu na rozwazanie, czy
Co ten biedny, glupi i na swoje nieszczescie uczciwy Rossi uczynil – czy pokazal dal Carlowi zebrane dowody, czy zagrozil mu denuncjacja na policji? I czy uczynil to przy otwartych drzwiach do pokoju cerbera w welnianym blizniaku, z fryzura sprzed dwudziestu lat i tak samo stara niespelniona miloscia? A Cappelli? Czy to rozmowy telefoniczne z Rossim przyspieszyly jego smierc?
Nie mial watpliwosci, ze Loredana Dolfin zawczasu pouczyla brata, co ma mowic w wypadku, gdyby byl przesluchiwany. Przeciez go ostrzegla, zeby nie szedl do szpitala. Nie uzylaby slowa „pulapka”, gdyby nie wiedziala, skad brat ma ten wymowny slad po ugryzieniu na rece. A on, biedaczek, tak sie przestraszyl zakazenia, ze nie posluchal jej przestrogi i wpadl prosto w sidla Brunettiego.
I podczas przesluchania przerwal swoja spowiedz dokladnie w momencie, kiedy zaczal uzywac liczby mnogiej. Brunetti wiedzial, kim jest ta druga osoba, ale wiedzial tez, ze jak tylko adwokat Loredany skontaktuje sie z Giovannim, zniknie szansa wypelnienia luk w jego zeznaniach.
Niecala godzine pozniej uprzedzono go przez telefon, ze na dole czekaja
Pierwsza weszla ona. Towarzyszyl jej jeden z umundurowanych policjantow, ktorzy stali na warcie przed glownym wejsciem do komendy. Za nia wszedl gruby i nieodmiennie usmiechniety Contarini, znany z tego, ze zawsze potrafi znalezc jakis kruczek prawny, aby rozstrzygnac sporna kwestie na korzysc klienta.
Brunetti nie podal reki zadnej z osob, zaproponowal tylko, by usiedli, a sam wrocil na swoje miejsce za biurkiem.
Przyjrzal sie signorinie Dolfin. Siedziala prosto jak struna, nie dotykajac plecami oparcia, z dlonmi zgrabnie splecionymi na torebce polozonej na kolanach. Milczac, odwzajemnila mu spojrzenie. Wygladala zupelnie tak samo jak wtedy, kiedy widzial ja w biurze – energiczna, starzejaca sie kobieta, po czesci tylko zainteresowana tym, co sie dzieje wokol niej.
– A wiec co pan odkryl w sprawie mojego klienta,
– Podczas zarejestrowanego na tasmie przesluchania, przeprowadzonego dzisiejszego popoludnia tutaj, w komendzie, podejrzany przyznal sie do zabicia Franca Rossiego, urzednika Ufficio Catasto, gdzie obecna tu
Na Contarinim nie zrobilo to zadnego wrazenia.
– Czy to wszystko? – spytal.
– Zeznal rowniez, ze potem wrocil na miejsce zbrodni w towarzystwie mezczyzny, ktory nazywa sie Gino Zecchino, i ze razem zniszczyli dowody przestepstwa. Nastepnie powiedzial, ze Zecchino go szantazowal.
Wydawalo sie, ze nic z tego, co mowil Brunetti, w najmniejszym stopniu nie interesuje tych dwojga.
– Zecchina i niezidentyfikowana mloda kobiete znaleziono martwych w tym samym budynku, z ktorego wypadl Rossi.
Kiedy Contarini uznal, ze Brunetti skonczyl, zaczal przegladac jakies papiery, ktore wyjal z teczki. Komisarz z przerazeniem uswiadomil sobie, ze pedantyczne ruchy adwokata sa uderzajaco podobne do ruchow, ktore kiedys zaobserwowal u Rossiego. Z lekkim, wyrazajacym zadowolenie chrzaknieciem Contarini wyluskal dokument, ktorego szukal, i wyciagnal ponad biurkiem w strone Brunettiego.
– Jak pan za chwile zobaczy,