Podobnie jak wielu naszych nowych biznesmenow jest osobliwie niewidoczny – ciagnal hrabia. – Wydaje sie jednak znacznie bardziej ustosunkowany od innych. Ma wplywowych przyjaciol zarowno wsrod socjalistow, jak i chrzescijanskich demokratow, a to nadzwyczaj zreczne posuniecie, jest wiec znakomicie zabezpieczony.
Hrabia wstal, podszedl do bufetu, wrocil z szampanem, napelnil oba kieliszki. Kiedy odniosl butelke i wygodnie usiadl w fotelu, mowil dalej:
– Signor Gamberetto przybyl z poludnia. Nic nie wiem o jego zyciu osobistym. Nie mamy wielu okazji towarzyskich, by sie spotykac, jako ze jego ojciec, o ile mnie pamiec nie zawodzi, jest woznym w jakiejs szkole. – Napil sie. – Jesli chodzi o twoje drugie pytanie, o Amerykanow, chcialbym najpierw wiedziec, co cie sklonilo do zainteresowania sie ta sprawa. – Nie otrzymawszy odpowiedzi, dodal: – Krazy mnostwo plotek.
Brunettiemu pozostawaly jedynie domysly, na jak niebotycznych wysokosciach polityki i biznesu jego tesc mogl slyszec takie plotki.
Hrabia obracal nozke kieliszka w szczuplych palcach. Kiedy sie zorientowal, ze ziec zamierza milczec, mowil dalej:
– Wiem, ze przyznano im pewne nadzwyczajne prawa, nie przewidziane w traktacie, ktorysmy z nimi podpisali pod koniec wojny. Niemal wszystkie nasze krotkotrwale rzady, mniej lub bardziej kompetentne, w rozmaitych sprawach traktowaly ich preferencyjnie. Obejmowalo to, jak sobie zdajesz sprawe, nie tylko budowe licznych podziemnych wyrzutni rakiet w naszych gorach, o czym wie kazdy mieszkaniec prowincji Vicenza, ale takze sprowadzanie do Wloch wszystkiego, co im sie tylko podoba.
– Lacznie z trujacymi substancjami? – zapytal Brunetti wprost.
Hrabia skinal glowa.
– Ale dlaczego? Musimy byc niespelna rozumu, zeby sie godzic na takie rzeczy.
– Guido, sprawa rzadu nie jest postepowac rozsadnie, tylko miec sukcesy. – Hrabia zrezygnowal z tego, co moglo byc uznane za ogolniki, przyjal bardziej bezposredni ton i przeszedl do szczegolow. – Mowi sie, ze dawniej owe substancje tylko przewozono przez Wlochy. Transportowano je z baz w Niemczech i natychmiast przeladowywano na wloskie statki, ktory je zawozily do Afryki lub Ameryki Poludniowej, gdzie nikt nie pytal, co sie zostawia w srodku dzungli czy wrzuca do jeziora. Poniewaz jednak w ostatnich latach w tych krajach doszlo do radykalnej zmiany rzadow, wszystko to sie skonczylo, kraje te bowiem juz odmawiaja przyjmowania smiercionosnych odpadow albo zadaja wygorowanych oplat. W kazdym razie ci, ktorzy tutaj odbieraja odpady, nie chca z tego zrezygnowac, by nie stracic zyskow, a skoro nie moga pozbyc sie tego swinstwa w innych krajach, na innych kontynentach, szukaja dla niego miejsca we Wloszech.
– I ty o tym wszystkim wiesz? – zapytal Brunetti. starajac sie ukryc zaskoczenie i gniew.
– Guido, tyle, czyli wlasciwie niewiele, powszechnie wiadomo z krazacych poglosek. Mozna to uslyszec, dzwoniac do kilku osob. Tak naprawde wiedza jedynie ci, ktorzy sa w to bezposrednio zamieszani, a oni nie maja zwyczaju o tym mowic. Moglbym tylko dodac, ze z takimi ludzmi sie nie rozmawia..
– Trudno oczekiwac, by afronty podczas koktajli sprawily, ze oni skoncza z tym procederem – warknal komisarz. – Albo ze nagle znikna juz wyrzucone odpady.
– Rozumiem twoj sarkazm, Guido, ale sie obawiam, ze w tej sytuacji czlowiek jest bezradny.
– A kogo masz na mysli?
– Tych, ktorzy znaja rzad i wiedza, co on robi, ale nie wchodza w jego sklad ani w tym nie uczestnicza. Nalezy jeszcze uwzglednic istotny fakt, a mianowicie, ze jest w to zamieszany nie tylko nasz rzad, lecz takze amerykanski.
– Nie wspominajac o dzentelmenach z poludnia.
– O tak, mafia rowniez – potwierdzil hrabia z westchnieniem. – Wydaje sie, ze te pajeczyne utkala cala ta trojka, wiec jest potrojnie mocna i dodalbym jako ostrzezenie, ze potrojnie grozna. – Spojrzal na Brunettiego i z wyrazna troska zapytal: – Jak bardzo jestes w to zaangazowany?
– Pamietasz o tym Amerykaninie, ktorego przed tygodniem zamordowano w Wenecji?
– Owszem, podczas napadu rabunkowego. A to pech! – Natychmiast jednak przestal udawac i rozsadnie zauwazyl: – Przypuszczam, ze odkryles jakis zwiazek miedzy nim a signorem Gamberettem.
– Tak.
– Doszlo do jeszcze jednego dziwnego zgonu wsrod Amerykanow. Umarla jakas lekarka ze szpitala w Vicenzy. Zgadza sie?
– Tak. Byla jego kochanka.
– O ile pamietam, przedawkowala.
– Zostala zamordowana – poprawil go Brunetti, ale niczego nie wyjasnil.
Hrabia sie nie dopytywal, tylko dluzszy czas siedzial w milczeniu i patrzyl na lodzie plynace w obie strony po kanale. W koncu sie odezwal:
– Co zamierzasz zrobic?
– Nie wiem – odparl komisarz, a potem zadal pytanie zwiazane z celem swojej wizyty: – Czy ty na te sprawe masz jakikolwiek wplyw?
Hrabia dlugo sie zastanawial, a wreszcie rzekl:
– Nie jestem pewien, Guido, co chciales przez to powiedziec.
Brunetti, dla ktorego pytanie bylo dostatecznie jasne, zignorowal uwage tescia i postanowil udzielic mu wiecej informacji.
– Nad jeziorem Barcis jest wysypisko. Sa tam beczki i puszki z amerykanskiej bazy w Ramstein, w Niemczech, a moze rowniez z innych miejscowosci. Maja nalepki w jezyku angielskim i niemieckim.
– Czy tych dwoje Amerykanow znalazlo to miejsce?
– Tak sadze.
– I dlatego zgineli?
– Wlasnie.
– Czy jeszcze ktos o tym wie?
– Pewien oficer karabinierow, ktory pracuje w amerykanskiej bazie.
Komisarz uznal, ze lepiej nie podawac nazwiska Ambrogianiego ani nie wspominac hrabiemu, ze jego jedyne dziecko tez cos o tym wiedzialo.
– Mozna mu ufac?
– Z czym?
– Nie udawaj glupiego, Guido. Probuje ci pomoc. – Hrabia nie bez trudnosci sie opanowal i zapytal: – Czy bedzie trzymal jezyk za zebami?
– Jak dlugo?
– Poki czegos nie zalatwie.
– To znaczy?
– To znaczy, ze dzis wieczorem zadzwonie do kilku osob i zobacze, co sie da zrobic.
– W jakiej sprawie?
– W sprawie oczyszczenia wysypiska i usuniecia tamtych rzeczy.
– Dokad?
– Chodzi przeciez o zabranie ich stamtad, gdzie sa, Guido.
– I przeniesienie ich w inne miejsce we Wloszech?
Brunetti obserwowal, jak tesc sie zastanawia, czy sklamac, czy nie. Wreszcie hrabia zdecydowal sie powiedziec prawde, choc komisarz nie rozumial dlaczego.
– Moze, ale bardziej prawdopodobne jest wywiezienie ich z kraju. – Widzac, ze ziec otwiera usta, by zadac nastepne pytanie, powstrzymal go uniesieniem reki. – Guido, prosze, postaraj sie zrozumiec. Nie wolno mi obiecywac wiecej, niz moge. Sadze, ze tych odpadow uda sie pozbyc, ale dalej balbym sie posunac.
– Naprawde sie boisz?
– Naprawde.
– Dlaczego?
– Wolalbym tego nie wyjasniac, Guido.
Brunetti postanowil sprobowac innej taktyki.
– Przyczyna znalezienia wysypiska bylo to, ze pewien maly chlopiec tam sie przewrocil i poparzyl sobie reke tym, co wycieklo z beczek. To moglo byc kazde dziecko, na przyklad Chiara.
– Guido, prosze, wpadasz w lzawy sentymentalizm.