– Naturalnie.

Brunetti podszedl do drzwi i otworzyl je. Kiedy uscisneli sobie dlonie, Martucci opuscil gabinet. Brunetti i Vianello odczekali kilka minut, po czym ruszyli w droge powrotna do Wenecji.

Zanim lodz policyjna wysadzila ich na przystani przed gmachem komendy, Brunetti z Vianellem wspolnie doszli do wniosku, ze o ile Martucci wyraznie oczekiwal pytan na temat pani Trevisan i odpowiadal na nie spokojnie, z opanowaniem, o tyle nerwowo reagowal na pytania dotyczace jej zamordowanego meza oraz swojej roli jako wspolnika. Sierzant Vianello od tak dawna wspolpracowal z Brunettim, ze nie czekal na polecenia szefa – sam wiedzial, co ma robic, mianowicie przeprowadzic rutynowe rozmowy z sasiadami, przyjaciolmi i zona Martucciego, sprawdzic, czy ktokolwiek potwierdzi slowa prawnika, iz ubiegly wieczor spedzil samotnie w domu. Sekcji jeszcze nie wykonano, lecz wygladalo na to, ze z powodu wysokiej temperatury wewnatrz samochodu, przyspieszajacej rozklad ciala, ustalenie dokladnej godziny smierci Lotta nie bedzie mozliwe.

Szli przez glowny hali, kiedy nagle Brunetti sie zatrzymal.

– Zbiornik paliwa – rzekl.

– Slucham, panie komisarzu?

– Niech sprawdza, ile paliwa zostalo w zbiorniku, a potem dowiedza sie, kiedy Lotto ostatni raz tankowal. Moze uda sie obliczyc, jak dlugo pracowal silnik. A to powinno pomoc ustalic czas popelnienia morderstwa.

Vianello kiwnal glowa. Dane zdobyte ta droga nie beda zbyt precyzyjne, ale jesli sekcja nie zdola okreslic czasu zgonu, kazda informacja moze okazac sie cenna.

Sierzant skrecil w bok, zeby wykonac polecenie, Brunetti zas ruszyl schodami na pietro. Zanim dotarl na gore, z korytarza wiodacego do jego gabinetu wylonila sie pani Elettra.

– O, jest pan, commissario. Vice-questore dopytywal sie o pana.

Brunetti przystanal w pol drogi i patrzyl, jak pani Elettra schodzi w dol. Dlugi szal barwy szafranu, lekki niczym pajeczyna, falowal na wysokosci jej ramion, utrzymywany w horyzontalnej pozycji przez prady wznoszacego sie, nagrzanego powietrza. Gdyby Nike z Samotraki zstapila z postumentu, odzyskala glowe i zaczela schodzic po schodach Luwru, wygladalaby wlasnie tak.

– Hm? – mruknal Brunetti, kiedy signorina Elettra sie z nim zrownala.

– Vice-questore powiedzial, ze bardzo by chcial sie z panem widziec.

– Bardzo by chcial? – powtorzyl Brunetti.

Paola czesto wspominala zartobliwie jakas postac z Dickensa, ktora zapowiadala zle nowiny, oznajmiajac, ze wiatr wieje z takiej lub innej strony; komisarz nie pamietal, co to byla za postac ani o ktora strone swiata chodzilo, ale jesli Patta bardzo chcial sie z nim widziec, wiatr wial od strony jego gabinetu.

– Jest u siebie? – Komisarz ruszyl z powrotem na dol.

– Tak. Cale przedpoludnie spedzil na telefonie.

To rowniez zapowiadalo burze.

– Avanti! – zawolal vice-questore Patta, kiedy Brunetti zastukal do drzwi, a gdy podwladny wszedl do srodka, dodal wskazujac na krzeslo: – Usiadz prosze, chcialbym omowic kilka spraw.

Uprzejmy ton szefa sprawil, ze Brunetti od wejscia mial sie na bacznosci.

– Slucham? – Siegnal do kieszeni po notes, aby pokazac przelozonemu, iz traktuje ich rozmowe z nalezyta powaga.

– Co ci wiadomo o smierci Rina Favera?

– Favera?

– Tak, ksiegowego z Padwy, ktorego w zeszlym tygodniu znaleziono martwego w jego garazu. – Patta odczekal dluzsza chwile, aby jego milczenie stalo sie bardziej wymowne. – Tego, co popelnil samobojstwo.

– A tak, Favero. Podobno mial w kalendarzyku numer telefoniczny Carla Trevisana.

– Podejrzewam, ze mial w kalendarzyku wiele roznych numerow – rzekl Patta.

– Przy numerze Trevisana nie figurowalo nazwisko.

– Aha. Cos jeszcze?

– Mial kilka takich numerow. Bez nazwisk. Usilujemy je sprawdzic.

– Usilujemy? Kto usiluje? – W glosie Patty slychac bylo tylko uprzejma ciekawosc. Ktos, kto go dobrze nie znal, nie zorientowalby sie, ze maskuje grozbe.

– Policja w Padwie.

– Dowiedziales sie, co to za numery?

– Nie, panie komendancie.

– Czy prowadzisz sledztwo w sprawie smierci Favera?

– Nie, panie komendancie – odparl zgodnie z prawda Brunetti.

– Dobrze. – Patta popatrzyl na biurko i odlozyl na bok kartke, na ktorej cos sobie wczesniej zanotowal, po czym spojrzal na nastepna. – A co mozesz mi powiedziec, jesli chodzi o sprawe Trevisana?

– Mialo miejsce kolejne morderstwo.

– Masz na mysli Lotta? Sadzisz, ze sa powiazane?

Brunetti wzial gleboki oddech. Trevisan i Lotto dobrze sie znali, pracowali ze soba i zgineli w identyczny sposob, moze nawet zostali zastrzeleni z tej samej broni, a Patta pytal, czy morderstwa sa powiazane.

– Tak uwazam.

– W tej sytuacji tym bardziej powinienes sie skoncentrowac na szukaniu winnych, a sprawe Favera zostawic policji w Padwie, ktorej ona podlega. – Patta odlozyl na bok druga kartke i zerknal na trzecia.

– Czy to wszystko, panie komendancie? – spytal Brunetti.

– Na razie tak – rzekl vice-questore, nie zadajac sobie trudu, zeby podniesc wzrok.

Brunetti schowal notes do kieszeni, wstal i wyszedl z gabinetu Patty. Uprzejmosc szefa nie dawala mu spokoju, wiec zatrzymal sie przy biurku sekretarki.

– Czy wie pani, z kim rozmawial przez telefon?

– Nie, ale wiem, ze jest umowiony na obiad w Do Forni – oznajmila pani Elettra, wymieniajac restauracje znana niegdys z dobrej kuchni, a obecnie z wysokich cen.

– Czy to pani robila rezerwacje?

– Nie. Najwyrazniej jeden z rozmowcow zarezerwowal tam stolik, bo szef polecil mi odwolac rezerwacje w Corte Sconto, ktora sam zrobil wczesniej.

Wspomniana restauracja miescila sie w tej samej kategorii cenowej co poprzednia. Brunettiemu brakowalo smialosci, zeby prosic pracownice policji, aby sprzeniewierzyla sie swoim zasadom, na szczescie nie musial, bo signorina Elettra sama podjela inicjatywe.

– Moze zadzwonie tam poznym popoludniem i spytam, czy nie znalezli notatnika, ktory vice- questore u nich zostawil. Mala szansa, zeby znalezli, bo nigdy go ze soba nie nosi. Ale jesli powiem, ze w takim razie chcialabym zadzwonic do osoby, z ktora jadl obiad, aby spytac, czy niechcacy nie wziela notatnika, mysle, ze podadza mi jej nazwisko i numer.

– Bede pani ogromnie wdzieczny – powiedzial Brunetti. Nie mial pojecia, czy ta informacja okaze sie wazna, ale w ciagu wielu lat pracy przekonal sie, ze dobrze jest wiedziec, z kim spotyka sie Patta, szczegolnie wtedy gdy traktuje komisarza w miare uprzejmie, co nie zdarza mu sie czesto.

Rozdzial 20

Godzine po tym, jak Brunetti wrocil do swojego gabinetu, zadzwonil do niego della Corte. Telefonowal z Padwy, najwyrazniej z automatu, poniewaz dzwiek klaksonow i inne halasy uliczne byly tak glosne, ze chwilami zagluszaly slowa.

– Wiemy, w ktorej restauracji jadl kolacje tego wieczoru, kiedy umarl – oznajmil kapitan.

Brunetti domyslil sie, ze della Corte mowi o Faverze. Nie zainteresowal sie, co to za restauracja ani jak policji udalo sie zdobyc informacje; od razu zadal pytanie, ktore mialo najwieksze znaczenie dla sledztwa:

– Czy byl sam?

Вы читаете Smierc I Sad
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату