spodnie. Morgan gapil sie na niego w oszolomieniu. Ten gosc byl zupelnie inny niz wszyscy. Jak sie go pozbyc? zastanawial sie. Po jaka cholere wloke ze soba te ofiare losu? Moglem zostawic go w samochodzie. Boje sie, ze poda moj rysopis policji? Ale czego tu sie bac? Do policjanta pewnie wcale sie nie odezwie. Spojrzal na zegarek. Za pol godziny beda wiadomosci. Zatrzyma sie, zeby posluchac, czego udalo im sie dotad dowiedziec. Szedl najszybciej, jak mogl, mimo ze pragnienie palilo mu usta i gardlo. Dobrze zrobil, ze jeszcze nie napil sie whisky. Szalency moga byc niebezpieczni. Ten gosc nie byl w szczegolnie dobrej kondycji fizycznej, ale oblakanie i brak zahamowan moga sprawic, ze nabierze niesamowitej sily. Moze bezpieczniej bedzie trzymac go na dystans i za bardzo nie prowokowac. Przeciez nie byli wrogami. Zabral go ze soba wiedziony zwyklym impulsem. Uciekajac z banku, zaslanial sie nim jak gruba tarcza. Wyluzuj sie – powiedzial sobie. – Dosc dziwnie sie wyslawia i nic wiecej. Przypomnij sobie rok, ktory przepracowales w zakladzie dla oblakanych – wszyscy bardzo sie tam czegos bali.

Errki zatrzymal sie i zaczal sprawdzac kieszenie kurtki, najpierw pierwsza, a potem druga. Na koniec wetknal dlon do kieszeni spodni, odwrocil sie i powiodl wzrokiem po trawie.

– Co sie stalo? – spytal Morgan. – Zgubiles cos, oprocz rozumu?

Errki znow dotknal wszystkich kieszeni po kolei.

– Mozesz ode mnie dostac papierosa, jesli masz ochote zapalic.

– Fiolka – wymamrotal Errki, rozgladajac sie.

– Jaka fiolka?

– Z pastylkami.

– Lykasz prochy? Gdzie je zgubiles?

Errki nie odpowiedzial. Kolyszac glowa, w myslach odtwarzal droge przebyta w lesie.

– Bierzesz leki przeciw psychozie? Dobrze, trudno, zgubiles je. Teraz bedziesz musial poradzic sobie bez nich. Chyba ci nie odbije, co?

Odbije. Nestor znow zaczal wydawac z siebie buczacy dzwiek, jak kabel elektryczny pod wysokim napieciem. Uzywa slow, ktorych znaczenia nie rozumie. Errki wznowil marsz.

– Poza tym chemikalia to jedno wielkie swinstwo – mruknal Morgan, zastanawiajac sie nad zaistnialym problemem i jego konsekwencjami. – Tylko cie uspokajaja. Najlepiej zrobi ci whisky – stwierdzil.

Errki przystanal i wlepil oczy w bandyte.

– Nazywam sie Errki.

– Errki?

– Wpadlem tu tylko z wizyta. Jesli nie mozesz odciac dloni, lepiej ja pocaluj.

Znow ruszyl. Morgan stal przez chwile we wrzosach, wpatrujac sie w idacego przed nim czlowieka. Zorientowal sie, ze powinien pelnic funkcje straznika, a tymczasem poslusznie truchta sladem swojego wieznia jak pies. Errki byl silniejszy, duzo szybszy i poruszal sie znacznie zwinniej niz on. Role sie odwrocily. To Morgan wloki sie z tylu jak stara baba. Nikt nie wiedzial, gdzie sa, nikt nie przyjdzie mu na ratunek, jezeli cos sie wydarzy. Zacisnal dlon na kolbie rewolweru. Jeden strzal w udo powinien wystarczyc. Gdy tylko zrobi sie ciemno, sam ruszy przed siebie. Moze zwiaze Errkiego, zeby zapewnic sobie przewage? Facet byl odrazajacy, a jednak mial w sobie cos fascynujacego. Oczy. Dziwne komentarze. Atmosfera uroczystej powagi, jaka go otaczala, zupelnie jakby pochodzil z innego swiata. Errki byl blyskotliwy, moze nawet genialny. Morgan slyszal kiedys, ze najczesciej traca rozum ludzie o najbardziej przenikliwych umyslach.

Nagle zorientowal sie, ze odleglosc miedzy nimi znacznie wzrosla. Zaniepokojony, przyspieszyl kroku. Dokad wlasciwie szli? Jak to sie wszystko skonczy?

– Musimy sie teraz zatrzymac. Czas na wiadomosci!

Niepotrzebnie mowil tak glosno, jakby staral sie podkreslic wlasna pozycje, jakby nagle ogarnely go watpliwosci. Errki nie zatrzymywal sie. Kolyszac biodrami, kroczyl naprzod, zupelnie nie zwracajac na niego uwagi.

– Hej, Errki!

Werbel trzasnal i zagrzechotal kilka razy. Mezczyzna trzasl sie z wscieklosci. Errki zatrzymal sie i odwrocil. Nie ma nic bardziej zalosnego, jak gdy ktos traci panowanie nad soba, pomyslal.

– Nie musisz pokazywac humorow za kazdym razem, kiedy kaze ci cos zrobic. To ja tu dowodze.

Nieprawda. Ty tylko masz bron. Errki zacisnal usta.

– Siadaj. Czas na wiadomosci. Chce sprawdzic, co juz wiedza.

Dotarli prawie na sam szczyt szerokiej grani. Nieskonczenie daleko za nim znajdowala sie kolejna gran, porosnieta stonowana zielenia i pograzona we mgle. Morgan szperal w torbie, szukajac radia, potem przez dluzsza chwile nastawial antene. Errki polozyl sie na wznak we wrzosach i zamknal oczy.

– Na lezaco wygladasz zupelnie jak duch.

Morgan probowal wziac sie w garsc. Przygladal sie Errkiemu z prawdziwym zdumieniem.

– Slonce nie zachodzi ani na chwile, a ty jestes taki blady. Dlaczego? – zachichotal. – Moim zdaniem mieszkasz w innym swiecie, w ktorym jest cholernie ciemno, prawda?

Znalazl lokalna stacje i bebnil niecierpliwie palcami, gdy cichly ostatnie takty orkiestry wojskowej.

„Teraz nadajemy wiadomosci. – Zaszelescila kartka papieru. – Dzisiaj w godzinach rannych dokonano napadu na Fokus Bank. Sprawca jest mezczyzna w wieku dwudziestu kilku lat. Jego lupem padlo prawie sto tysiecy koron. Uciekajac z miejsca przestepstwa, wzial zakladnika, ktorym byl jeden z klientow. Uzyl broni, ale nikt nie zostal ranny. Policja nie wpadla jeszcze na trop bandyty ani zakladnika, chociaz dysponuje bardzo dobrym rysopisem przestepcy'.

Morgan zmarszczyl brwi.

– Bardzo dobrym rysopisem?

„Wyjechali z miasta malym, bialym samochodem. Niestety policyjne blokady drog nie przyniosly rezultatu'.

– Co oni, do jasnej cholery, wygaduja? Maske zdjalem dopiero wtedy, kiedy zniknelismy wszystkim z oczu! – Postawil radio w trawie. – Bezczelnie klamia!

Zdenerwowany wyjal z kieszeni kapciuch i zrobil sobie skreta. Errki sluchal muchy brzeczacej mu wytrwale nad glowa.

„Policja nadal nie ma podejrzanych w sprawie brutalnego zabojstwa siedemdziesiecioszescioletniej Halldis Horn. Zmasakrowane ostrym narzedziem cialo kobiety znaleziono wczoraj rano w poblizu jej domu. Pod uwage brany jest motyw rabunkowy, bo zniknela portmonetka denatki. Zwloki odkryl bawiacy sie w okolicy chlopiec'.

Wzrok Morgana stal sie nieobecny.

– To jest cos, co uwazam za prawdziwa zbrodnie. Widzisz roznice? W banku nikt nawet nie poczuje, ze wzialem te pieniadze. Sa ubezpieczeni. Nikt nie zostal ranny, na samochodzie nie ma nawet rysy. A na swiecie sa ludzie, gotowi zabic czlowieka dla jednej marnej portmonetki.

Errki nadal wsluchiwal sie w brzeczenie muchy. Byl przekonany, ze probuje sie do niego dobrac – cale to brzeczenie musi miec jakis cel. Irytujace, jak duzo gada ten blazen Morgan. Nie zrozumial znaczenia slow, koniecznosci zbierania ich, odkladania na wazna chwile.

– Kobieta, w dodatku stara! Nic z tego nie rozumiem. To musial byc prawdziwy wariat. – Rzucil okiem na Errkiego. – A zmieniajac temat, potrafisz zbudowac szalas? Moze nalezales kiedys do skautow, co?

Errki otworzyl jedno oko i wpatrywal sie w Morgana, ktory przypominal mu lampe rzucajaca przycmione swiatlo zza cienkiej zaslony.

– W kazdym razie musimy znalezc wode. Wiesz moze, gdzie tu jest jakis strumyk? Albo male jeziorko?

Nestor kolysal sie tam i z powrotem, kucnawszy, jak zwykle, z podbrodkiem opartym na kolanach. Errkiemu zawsze imponowala ta pozycja. Nestor potrafil siedziec w ten sposob calymi godzinami bez zmeczenia. Plaszcz lekko zatrzepotal klapa kieszeni. Nie potrafil stanac prosto ani nawet usiasc, bo nie mial w srodku nic oprocz glupich uwag. Chcial tylko pokazac, ze jeszcze tam jest i zamierza zostac, dopoki ktos go nie zabierze.

– Lubisz whisky? Moge cie poczestowac long Johnem silverem o temperaturze pokojowej.

Morgan zaciagnal sie jeszcze raz papierosem i spojrzal prosto przed siebie, drapiac sie w lydke, bo podraznila go jakas galazka czy owad. Opedzanie sie od insektow sprawialo, ze sie pocil. Przez chwile podejrzliwie przygladal sie Errkiemu, lezacemu bez ruchu w trawie.

– Jak mozesz tak lezec i sie nie ruszac? – gderal. – Lata ci nad nosem caly roj much.

Nagle rozdeptal niedopalek papierosa w trawie, wstal i podszedl do Errkiego. Schylil sie, chwycil go mocno za ramie i potrzasnal.

Вы читаете Kto sie boi dzikiej bestii
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату