sciete wlosy z dluga, rowna grzywka. Jej twarz byla zaskakujaco kobieca jak na tak silna osobowosc. Pelne policzki pokrywal delikatny meszek. Sejer zauwazyl go w swietle slonca, ktorego jaskrawe promienie wpadaly przez okno. Nosila dzinsy i biala bluzke przepocona pod pachami. Przygladzila wlosy dlonia, by odsunac kosmyki z oczu, ale one znowu opadly jak fala w kolorze blond.

Sejer wyprostowal sie na kanapie.

– Chcialbym obejrzec jego pokoj.

– Jest na parterze. Pokaze panu. Ale najpierw prosze mi powiedziec, jak zginela tamta kobieta.

– Zostala ugodzona motyka.

Doktor Struel skrzywila sie.

– Errki nie mogl zrobic czegos takiego. Jest bardzo zamkniety w sobie.

– Cos takiego moze powiedziec tylko osoba, ktora w niego wierzy albo czuje sie za niego odpowiedzialna. – Wstal i otarl pot z czola. – Przepraszam, ale slonce bardzo daje mi sie we znaki. Czy moglbym sie przesiasc?

Skinela glowa, a on podszedl do fotela przy jej biurku. Po drodze zauwazyl ropuche. Zdawala sie drzemac za stosem papierow. Byla duza i tlusta, szarobrazowa na grzbiecie i jasniejsza na brzuchu. Oczywiscie nie ruszala sie, bo nie byla prawdziwa. Sejer nie zdziwilby sie jednak, gdyby zaczela skakac, bo wygladala zupelnie jak zywa. Zaintrygowany, podniosl ja. Doktor Struel obserwowala go i usmiechnela sie, gdy polozyl sobie plaza na dloni. Mimo wysokiej temperatury panujacej w pokoju ropucha byla zimna. Scisnal ja ostroznie. Wewnatrz znajdowala sie galaretowata substancja, ktora pozwalala nadawac ropusze rozne ksztalty. Ostroznie zaczal sie nia bawic. Najpierw wcisnal galarete w cienkie nogi. Ropucha natychmiast zdeformowala sie i zaczela przypominac potwora. Ugniatal ja, czujac, jak powoli rozgrzewa sie w jego dloni.

Bladozielone oczy ropuchy z czarna smuzka wpatrywaly sie w niego. Grzbiet miala pomarszczony i szorstki, ale ponizej skora byla gladka. Zaczal miedlic jej brzuch, przeciskajac zel do przedniej czesci ciala. Teraz wygladala jak szeroki w ramionach atleta z wypukla klatka piersiowa.

Potem sprobowal czegos innego. Wcisnal zel do zoladka, tak ze zwiotczala glowa zwisala luzno na bok, jak kawalek naciagnietej skory. Odlozyl ropuche na biurko. Galaretowata substancja nie wrocila do pierwotnego ksztaltu, jak sie tego spodziewal. Z powrotem wzial plaza do reki i jak najlepiej potrafil, staral sie nadac mu pierwotny wyglad. Kiedy uznal, ze zabawka znow przypomina ropuche, odlozyl ja na miejsce.

– Sprytne – powiedzial.

– Przydatne – odpowiedziala doktor Struel, wodzac palcem po grzbiecie ropuchy.

– Do czego sluzy?

– Do ugniatania, wlasnie tak, jak pan to zrobil. Sposob, w jaki ludzie sie z nia obchodza, mowi mi wiele o tym, kim sa.

Pokrecil glowa.

– Nie wierze w takie rzeczy.

Poslala mu prawie matczyny usmiech.

– A jednak. Dzieki niej wiem, jak ludzie podchodza do pewnych spraw. Pan rowniez.

Sluchal z powatpiewaniem, ale jednoczesnie zaintrygowaly go slowa kobiety.

– Podniosl pan ropuche bardzo ostroznie i zawahal sie chwile przed scisnieciem. Kiedy zaczela zmieniac ksztalt, wyprobowal pan po kolei wszystkie mozliwosci. Wielu ludzi uwaza, ze to obrzydliwe, ale pan nie. Przechylil pan glowe na bok i zajrzal jej w oczy, z czego wywnioskowalam, ze bez uprzedzen i z empatia traktuje pan niespodzianki, jakie niesie z soba zycie. Ugniatal ja pan ostroznie, prawie czule, jakby obawiajac sie, ze peknie. Nie peknie, a przynajmniej tak twierdzi producent, pod warunkiem, ze nie ma sie piekielnie ostrych paznokci. Skonczyl pan zabawe stosunkowo szybko, jakby uwazajac, ze mogloby sie to przerodzic w cos niebezpiecznego. Na koniec, co nie znaczy, ze to najmniej istotne, zanim odlozyl ja pan na dobre, staral sie uformowac tak, by uzyskala poczatkowy ksztalt.

Przerwala na chwile i rzucila baczne spojrzenie.

– Wnosze z tego, ze jest pan ostrozny, ale takze ciekawy swiata. Jest pan troche staroswiecki i obawia sie nowych, nieznanych ksztaltow. Lubi pan, zeby wszystko wygladalo tak, jak powinno, i dawalo sie poznac.

Sejer rozesmial sie niepewnie. Glos kobiety sprawil, ze dziwnie zlagodnial i sam poczul sie lekko galaretowaty.

– Za pomoca ropuchy, tysiecy roznych drobiazgow, gier i zabaw, a przede wszystkim majac do dyspozycji troche czasu, moge dowiedziec sie o panu wiecej, niz pan sam wie o sobie.

Na pewno nie brakuje jej pewnosci siebie, pomyslal.

– Czy Errki ja widzial? – zapytal.

– Oczywiscie. Zawsze ja tu trzymam.

– Co z nia zrobil?

– Powiedzial: „Prosze sie pozbyc tego obrzydliwego, szkaradnego zwierzecia, bo odgryze mu glowe i rozsmaruje cala zawartosc po biurku'.

– Uwierzyla mu pani?

– Nigdy nie sklamal.

– Ale mowi pani, ze nie jest impulsywny?

Nagle kobieta chwycila ropuche i zaczela ja z calej sily szarpac za nogi. Wyciagnely sie jak gumki, a widok ten niemal sprawil Sejerowi przykrosc. Potem powiazala je parami – najpierw przednie, a potem tylne. Wreszcie odlozyla zwierze na swoje miejsce na biurku. Z bolem patrzyl na bezradna ropuche. Kiedy kobieta ujrzala wyraz twarzy Sejera, wybuchnela smiechem.

– Pokaze panu pokoj Errkiego.

– Nie rozwiaze jej pani? – zapytal zaniepokojony.

– Nie – odparla, posylajac mu przekorny usmiech.

Ogromna fala wezbrala w jego wnetrzu. Zdumial sie jej rozmiarami.

Pokoj Errkiego byl umeblowany skromnie – lozko, komoda, umywalka i lustro zasloniete kawalkiem gazety. Moze Errki nie mial ochoty patrzec na siebie. Wysokie i waskie okno bylo otwarte. Poza tym pomieszczenia nie ozdabialy zadne przedmioty. Pusta podloga i sciany.

– Przypomina mi to nasza oferte – powiedzial zamyslony Sejer. – Cele.

– Z tym, ze u nas nie zamyka sie drzwi na klucz.

Wszedl do srodka i oparl sie o sciane.

– Dlaczego wybrala pani psychiatrie?

Przestudiowal jej wizytowke z nazwiskiem. Dr S. Struel. Zastanawial sie, co kryje sie za litera „S'. Moze Solveig. Albo Sylwia?

– Dlatego – zaczela, zamykajac oczy – dlatego ze zwykli ludzie… – wypowiedziala slowo „zwykli' jak obelge. – Mam na mysli tych, ktorzy odnosza sukcesy, dobrze przygotowanych, dobrze zorganizowanych ludzi, ktorzy przestrzegaja wszystkich zasad, ktorzy osiagaja swoje cele bez wysilku, ktorzy potrafia sie zachowac w towarzystwie, ktorzy bez najmniejszej trudnosci znajduja droge, ktorzy dostaja sie tam, gdzie chca sie dostac, ktorzy kupuja to, co chca… czy tacy ludzie mogliby mnie czyms zainteresowac?

Pytanie zostalo sformulowane w tak zabawny sposob, ze Sejer nie mogl powstrzymac usmiechu.

– Wszyscy ciekawi ludzie na swiecie to nieudacznicy – powiedziala. – A raczej ci, ktorych my nazywamy nieudacznikami. Kazdy typ odchylenia zawiera element buntu. Ja nigdy nie potrafilam zrozumiec jego braku.

– A pani? – zapytal nagle Sejer. – Czy nie jest pani jedna z tych odnoszacych sukcesy i dobrze zorganizowanych osob? Czy buntuje sie pani?

– Nie – przyznala. – I nie moge tego zrozumiec, bo w glebi duszy czuje rozpacz.

– Rozpacz? Pani?

– A pan nie? – Rzucila mu baczne spojrzenie. – Nie mozna na tej ziemi byc swiatlym, inteligentnym, zaangazowanym czlowiekiem i jednoczesnie nie odczuwac przejmujacej rozpaczy. To po prostu niemozliwe.

Czy odczuwam przejmujaca rozpacz? zastanawial sie Sejer.

– Poza tym w naszym spoleczenstwie najlepiej sobie radza wlasnie w pelni uksztaltowane osobowosci – mowila. – Zdrowi, absolutnie pewni siebie i konsekwentni ludzie. Rozumie pan, ludzie o silnym charakterze!

Nie mogl juz ani chwili dluzej powstrzymac smiechu.

– Tutaj jest miejsce na bunt i nie boimy sie klopotow. Nie boimy sie tez porazek. Znow odsunela grzywke z twarzy. – Prawdopodobnie nie moglabym funkcjonowac w zadnej innej spolecznosci niz ta.

Zafascynowalo go to, ze tak otwarcie wyraza swoje mysli, mimo ze byl dla niej zupelnie obcym czlowiekiem.

Вы читаете Kto sie boi dzikiej bestii
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату