Erik odwrocil obraz i jak tylko go zobaczyl, oniemial. Nie potrafil ukryc swojego zdziwienia. Klient jak urzeczony wpatrywal sie w niego, gdy ten pospiesznie wyjal lupe i sprawdzal oryginalnosc dziela. Zaden z nich nic nie mowil, ale napiecie bylo wyczuwalne.

Erik rozpoznal natychmiast styl autora obrazu. Artysta siegal po ten motyw wiele razy, nawet jesli nie namalowal wielu plocien, bylo ich jedynie nieco ponad sto, tych, o ktorych wiadomo. Po wyniszczajacym rozwodzie w 1892 roku z nastepujacymi po nim sprawami w sadzie, w ktorych stracil prawo do trojga swoich dzieci, oddal sie malarstwu. Miejscem jego ucieczki byl sztokholmski archipelag. Latarnia morska, znak nawigacyjny, samotna roslina i uparta skala, ktore nieustannie musialy stawiac czola zywiolowi, staly sie symbolami artysty, ktory walczyl z nurtem swoich czasow i bronil swojego prawa do swobodnego myslenia.

Byl on dobrym obserwatorem natury, w szaroniebieskich odcieniach doskonale potrafil uchwycic humorzasta pogode sztokholmskiego archipelagu. Erik Mattson widzial jego obrazy z Dalaro, w ktorych powracal do tego samego motywu. W latarni, samotnie stojacej na opustoszalej plazy pod pelnym dramatyzmu niebem, odnalazl motyw, ktory pasowal do niego samego w tamtym okresie. To, ze nie podpisal obrazu, nie bylo niczym niezwyklym. Traktowal malarstwo jako dodatkowe zajecie, cos, czemu poswiecal sie, gdy nie byl w stanie pisac.

Mimo to zalicza sie on do najwiekszych artystow swoich czasow. Erik Mattson szybko wycenil w glowie obraz na cztery do szesciu milionow koron.

Artysta byl nikt inny jak tylko August Strindberg.

Stwierdzenie, ze zona ofiary, Monika Wallin, miala bezbarwnie codzienny wyglad, nie bylo duza przesada. Ze swoimi krotkimi wlosami w kolorze mysi blond, ulozonymi w trudno dajaca sie okreslic fryzure, z cienkimi, nieumalowanymi ustami i prosta, troche kanciasta figura byla na pierwszy rzut oka osoba, ktora latwo znika w tlumie. Otworzyla drzwi do domu przy ulicy Snackgardsvagen, po tym jak Knutas zadzwonil dzwonkiem cztery razy.

Byla blada i wygladala na zmeczona, miala podkrazone oczy.

Knutas wiedzial, ze widzieli sie wczesniej wiele razy, choc nigdy ze soba nie rozmawiali. Mimo to dziwil sie, ze prawie jej nie rozpoznawal. Monika Wallin nie byla osoba, ktora wywierala na innych duze wrazenie, to bylo pewne. Knutas przedstawil sie i wyciagnal reke.

– Prosze przyjac moje kondolencje.

Nawet nie drgnela. Jej uscisk reki byl zadziwiajaco silny.

– Prosze wejsc – powiedziala i poszla przodem. Idac korytarzem, juz po kilku krokach Knutas zauwazyl, ze w tym domu mieszkaly osoby, ktore interesowaly sie sztuka. Jasne sciany pokrywaly obrazy, male i duze, roznych nowozytnych artystow. Nawet Knutas widzial, ze byly dobre.

Usiedli w fotelach w pokoju dziennym, ktorego okna wychodzily na szaroniebieskie morze. Tylko ta sciana oddzielala dzialke, na ktorej stal dom, od plazy Snackgardsbadet. Knutas wyjal notes i dlugopis.

– Prosze opowiedziec, co sie wydarzylo dzis rano.

Monika Wallin rozpoczela swoje opowiadanie. W reku trzymala chusteczke, ktora caly czas obracala i mietosila.

– No wiec, siedzialam w kuchni, gdy na naszym podjezdzie zatrzymal sie duzy samochod z firmy zajmujacej sie przeprowadzkami. Na poczatku pomyslalam oczywiscie, ze pomylili domy. Ale po chwili zadzwonili do drzwi i pokazali mi zamowienie podpisane przez Egona. Zamowil przeprowadzke.

– Czy ma pani kopie zamowienia?

– Tak, zostawili dokumenty.

Monika Wallin podniosla sie i wyszla do kuchni, nie przestajac mowic. Slyszal, jak otwierala szuflade.

– Odjechali bez niczego. Tak naprawde nie mialo to dla nich z pewnoscia wielkiego znaczenia, wrecz przeciwnie. Egon zaplacil za wszystko z gory.

Wrocila do pokoju z cienka jasnoniebieska kartka papieru. Knutas zobaczyl, ze byla to kopia zamowienia, na ktorej odczytal adres docelowy przeprowadzki: ulica Artillerigatan w Sztokholmie.

– Artillerigatan – powiedzial z namyslem. – To chyba jest w dzielnicy Ostermalm?

Monika Wallin potrzasnela glowa.

– Nie wiem, gdzie lezy ta ulica.

– Na zamowieniu nie ma stacjonarnego numeru telefonu – wymruczal Knutas. – Tylko numer komorki. Czy jest to numer Egona?

– Tak.

– I pani nic o tym wszystkim nie wiedziala?

– Nie, bylo to dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Niestety nie jedynym. Egon mial w domu biurko z kilkoma zamknietymi na klucz szufladami. Oczywiscie wiedzialam, gdzie trzymal klucz, ale nigdy dotad nie mialam powodu, zeby grzebac w jego rzeczach. Teraz jednak otworzylam szuflady tuz przed pana przyjsciem.

Wziela do reki teczke, ktora lezala na stole.

Usta Moniki Wallin byly waskie i suche, teraz zwezily sie jeszcze bardziej.

– Tutaj sa dokumenty rozwodowe, ktore zdazyl nawet wypelnic, dokument potwierdzajacy kupno mieszkania przy ulicy Artillerigatan w Sztokholmie i akt przekazania galerii niejakiemu Perowi Erikssonowi. Tak – powiedziala z gorycza. – Az sie nie chce w to wierzyc.

– Moge zobaczyc?

Knutas z zainteresowaniem pochylil sie nad dokumentami.

Szybko przejrzal cala sterte. Widac bylo wyraznie, ze Egon Wallin dokladnie przygotowal swoje odejscie z Visby.

– Nie wiem, jak sobie poradze – powiedziala zalamujacym sie glosem. – Najpierw morderstwo, a teraz to.

– Rozumiem, ze musi byc pani bardzo ciezko – powiedzial Knutas wspolczujaco. – I przykro mi, ze sprawiam dodatkowy klopot, ale musze zadac pani kilka pytan ze wzgledu na dobro sledztwa.

Monika Wallin skinela glowa. Nadal mietosila w rekach chusteczke.

– Prosze opowiedziec, co robiliscie w sobote, w dzien wernisazu – zaczal Knutas.

– Egon poszedl do galerii wczesnie rano, gdy jeszcze spalam. To nie bylo nic nadzwyczajnego. Gdy mielismy wernisaz, lubil byc w galerii duzo wczesniej, zeby dopiac wszystko na ostatni guzik, skontrolowac, czy obrazy wisza dobrze i takie tam. Ja zawsze zajmuje sie cateringiem, przyszlam do galerii tuz po jedenastej, jednoczesnie z dostawa.

– Jaki sie pani wydawal Egon? Czy zachowywal sie jakos nienaturalnie?

– Prawde mowiac, byl troche bardziej nerwowy niz zwykle, niecierpliwy i przewrazliwiony. Wydawalo mi sie to dziwne, bo wszystko szlo zgodnie z planem.

– Co sie potem stalo?

– Pojawil sie artysta, Mattis Kalvalis, i od tego czasu nie mielismy chwili wytchnienia. Caly czas czegos chcial, a to szklanke wody, a to popielniczke, a to papierosy, a to ciastka, a to plaster, ciagle cos. Byl bardzo pobudzony, nigdy nie spotkalam bardziej nerwowej osoby. I bardziej zajetej soba. Nie obchodzilo go w ogole, ze musimy skoncentrowac sie na naszej pracy. Pochlanial bardzo duzo uwagi.

Westchnela i lekko potrzasnela glowa.

– Potem w kazdym razie zaczeli przychodzic ludzie, bylo to okolo pierwszej, i galeria byla pelna az do siodmej wieczorem.

– Czy podczas wernisazu cos sie wydarzylo, na co zwrocila pani uwage?

– Wlasciwie to tak. Przez dluzszy czas nie moglam nigdzie znalezc Egona. Szukalam go wszedzie, ale nikt nie wiedzial, gdzie sie podzial.

– Jak dlugo go nie bylo?

– Moglo to byc okolo godziny.

Вы читаете Umierajacy Dandys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату