Gdy byl juz na komendzie, zadzwonil do Line i powiedzial, ze bedzie musial pozostac w pracy przez wieksza czesc dnia.

Nawet jesli nie mogl doczekac sie weekendu, cieszyl sie, ze w koncu cos sie dzialo. Jak tylko sledztwo przez kilka dni stalo w miejscu, zaczynal powatpiewac, ze uda im sie znalezc morderce. Niecierpliwosc zwiekszala sie wraz z wiekiem.

Nie trwalo dlugo i zadzwonil do niego Sohlman. Wrocil na komende, zeby poddac badaniu technicznemu zawartosc portfela Wallina.

– Mozesz zejsc do mnie?

– Pewnie.

Knutas pospiesznie zszedl schodami do dzialu technicznego, znajdujacego sie na parterze.

Sohlman rozsypal zawartosc portfela na stole, nad ktorym zawieszone byly silne jarzeniowki.

– Wyglada na to, ze niczego nie brakuje: sa karty kredytowe, pieniadze, karty upominkowe. Portfel wpadl w dolek i byl zupelnie przykryty sniegiem, nic wiec dziwnego, ze nikt wczesniej go nie znalazl.

– Myslisz, ze swiadek mogl zatrzec slady?

– Byl to starszy mezczyzna, ktory spacerowal z psem. Kundel wyczul portfel pod sniegiem. Swiadek od razu rozpoznal Egona Wallina na zdjeciu przy prawie jazdy, rzucil wiec portfel na ziemie i zadzwonil po nas. Gdy dotykal portfela, mial na rekach rekawiczki. Widzial w telewizji, jak sie to robi. Potem stal tam i pilnowal portfela az do naszego przybycia. Mozemy byc za to wdzieczni wszystkim programom kryminalnym w telewizji. Jednak portfel lezal tak dlugo pod sniegiem, ze nie bedzie na nim zadnych odciskow palcow, ale to juz inna sprawa.

– Co znalazles?

– Jest tu jedna rzecz, ktora daje troche do myslenia.

Sohlman chwycil peseta kartke papieru lezaca na stole. Byla to zolta samoprzylepna karteczka, na ktorej widnialy cztery cyfry.

– Wyglada to jak jakis kod – domyslal sie Knutas. – Moze jego pin do bankomatu?

– Byloby to dosc nierozsadne nosic go w portfelu razem z karta, tak widoczny i latwo dostepny – powatpiewal Sohlman. – Pewnie ze ludzie czasem robia takie glupoty, ale nie wydaje mi sie to pasowac do Wallina.

– Masz racje – przyznal Knutas. – Musi to byc cos innego. Mieli jakis kod do drzwi w galerii? Na wypadek gdyby zapomnieli klucza?

Sohlman spojrzal na niego z powatpiewaniem.

– Wallin prowadzil galerie od dwudziestu pieciu lat. Byl tam codziennie. Nawet jesli niedawno zmienili kod, powinien znac go na pamiec.

– Jednak musimy sprawdzic wszystkie mozliwosci – powiedzial Knutas. – Zlec to Kihlgardowi. Przynajmniej bedzie musial pomyslec o czyms innym niz tylko o jedzeniu.

Erik Mattson pomalu przychodzil do siebie. Slyszal dochodzacy z oddali szum prysznica i inne dzwieki, ktorych nie rozpoznawal. Halas uliczny byl jakis inny, bardziej intensywny niz za jego oknem na ulicy Karlavagen. Powietrze w pokoju bylo ciezkie, jak w dlugo niewietrzonych pomieszczeniach, a lozko, na ktorym lezal, bylo bardziej miekkie i zapadniete niz jego ekskluzywny Duxkomfort, do ktorego byl przyzwyczajony. Cialo mial obolale, przede wszystkim w kroczu. Glowa mu pekala.

Otworzyl oczy i od razu sie zorientowal, ze znajduje sie w hotelu. Przypomnial sobie poprzedni wieczor i zanim zdazyl przesledzic w mysli przebieg wydarzen, w drzwiach do lazienki pojawil sie rosly mezczyzna. Wycieral ogolona glowe, przygladajac sie Erikowi lezacemu w lozku. Byl zupelnie nagi i wycieral sie bez zadnego skrepowania, czlonek znajdowal sie w stanie spoczynku. Erik widzial, jak pod niespotykanie biala skora jego dobrze wytrenowanego ciala poruszaly sie miesnie. Mezczyzna prawie w ogole nie mial owlosienia, nawet w kroczu. Na ramieniu widnial wytatuowany maly zolw. Wygladalo to smiesznie.

Spotkali sie w jednym z bardziej dekadenckich klubow dla gejow, do ktorego Erik zwykl chodzic w piatki. Wystarczylo pol drinka i kilka dluzszych spojrzen, zeby ten rosly mezczyzna okazal zainteresowanie. Bardzo mu sie spieszylo, zdazyli wypic tylko kilka drinkow i od razu chcial isc do hotelu. Gdy Erik powiedzial mu, ze to kosztuje, zdenerwowal sie i odszedl. Nie trwalo jednak dlugo, gdy wrocil i spytal o cene. Najwyrazniej mu odpowiadala, bo opuscili razem lokal i wzieli taksowke do jego hotelu. Byl szorstki i zdecydowany, prawie ze gwaltowny. Kilka razy Erika ogarnal strach, ale mezczyzna nigdy nie przekroczyl granicy. Choc byl blisko. Gdy zrobil przerwe i poszedl do toalety, Erik szybko polknal dwie zolte tabletki, zeby zagluszyc bol i przetrzymac reszte nocy. Klient nie okazywal zadnych oznak zaspokojenia, wydawal sie nie miec miary.

Erik czul, ze tym razem bylo trudniej niz zwykle. Czasem sam czerpal z tego przyjemnosc, zarowno seksualna, jak i psychiczna. Bylo tak, jakby dokads uciekal, jakby rozkoszowal sie destruktywna strona tego wszystkiego. Jego zycie bylo rownia pochyla, nie istniala inna droga. Najlepiej pozwolic, zeby dzialo sie to, co chce. Bol oznaczal czasem, ze calego nastepnego dnia czul sie bardziej zadowolony. I do tego ten dreszczyk emocji. Gdy szedl do klubu, wiedzial, ze za kilka godzin bedzie znajdowal sie z drugim czlowiekiem w sytuacji najbardziej intymnej z mozliwych, lecz nie wiedzial, kto ze wszystkich obecnych w klubie to bedzie. Istnialy przyjemne strony jego podwojnego zycia, dzieki temu mogl tez podbudowac swoj budzet, choc jednoczesnie takie noce byly wyniszczajace, zarowno psychicznie, jak i fizycznie. Czasem miewal ataki strachu i zwatpienia, czul bezgraniczna pustke. Zagluszal to tabletkami i alkoholem. Byla to ucieczka tylko na chwile, pewnie, ale Erik nie widzial innej mozliwosci. Nie bylo dla niego przyszlosci, innego zycia. Byl jak zlota rybka w szklanej kuli, bez mozliwosci ucieczki.

Mezczyzna usmiechnal sie do niego i sprowadzil go do rzeczywistosci. Triumfalnym gestem odrzucil recznik i jedno spojrzenie na jego organ plciowy wystarczylo Erikowi, zeby zrozumiec, ze mezczyzna nie byl jeszcze zaspokojony.

Policjanci z Centralnego Biura Sledczego pojechali na weekend do Sztokholmu, wszyscy z wyjatkiem Martina Kihlgarda. Czasem Knutas zastanawial sie, czy mial on w ogole jakies zycie prywatne. Nie wiedzial o nim zbyt wiele. Jego kolega nie mowil nigdy o swojej rodzinie i nie mial obraczki, Knutas wiec wnioskowal z tego, ze nie byl zonaty. Nie wiedzial tez, jakie mial zainteresowania, oczywiscie z wyjatkiem jedzenia. Rowniez tego dnia zastal Kihlgarda zajadajacego bagietke z salami i serkiem brie, gdy wsadzil glowe do pokoju, ktory zajmowal Kihlgard podczas pobytu na Gotlandii.

– Jak leci?

– W porzadku, sprawdzilem ten tajemniczy kod. Zaczalem od zadania sobie prostego pytania.

Kihlgard jak zwykle zaczal mowic z pelnymi ustami, Knutas czekal, az przelknie jedzenie.

– No wiec, zastanawialo mnie, skad morderca mogl wiedziec, ze Wallin wyjdzie w nocy z domu.

Knutas wzruszyl ramionami.

– Moze tylko zgadywal. Moze sledzil Wallina i czekal, az zgasi swiatlo.

– Albo wiedzial, ze Wallin mial kogos spotkac!

Kihlgard wypowiedzial to triumfujacym glosem, jakby powiedzial cos nowego i rewolucyjnego.

– Tak, na ten temat juz dyskutowalismy setki razy – powiedzial Knutas niecierpliwie. Nie zamierzal w kazdym razie trwonic swojego cennego czasu na rozmawianie o niczym.

– Morderca musial wiedziec, ze Wallin planowal wyjsc w nocy, zeby kogos spotkac – kontynuowal niewzruszenie Kihlgard. – Najprawdopodobniej wiedzial rowniez, ze ta osoba zatrzymala sie w hotelu Wisby.

– W hotelu Wisby?

Twarz Knutasa wyrazala zdziwienie.

– Skad wiesz, ze ta kobieta tam sie zatrzymala?

Kihlgard podniosl kartke z kodem, ktora dal mu Knutas tego samego

Вы читаете Umierajacy Dandys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату