– Tak, lecz poniewaz w tym roku bylo tak ekstremalnie zimno, lod pokryl caly brzeg wyspy Djurgarden, siegajac wiele metrow w glab fiordu. Przy samym brzegu lod ma dziesiec centymetrow grubosci, mozna po nim zarowno isc, jak i jechac na lyzwach. Poza tym jest wyjatkowo gladki. Prawdopodobnie sprawca uciekl na lyzwach dojazdy szybkiej.

– Zlodziej sztuki, ktory zakrada sie w nocy, kradnie z muzeum slynny i osnuty legenda obraz i ucieka na lyzwach – brzmi to jak scenariusz filmu o Jamesie Bondzie.

Kurt Fogestam zasmial sie.

– Prawda? Ale tak wlasnie bylo.

Komisarz zszedl pierwszy po stromych schodach prowadzacych do skal nad brzegiem fiordu. Zatrzymal sie i wskazal palcem.

– Tutaj wszedl na wyspe i uciekl ta sama droga.

– Dokad udalo sie wam pojsc jego tropem?

– Bylismy tu dziesiec minut po wlaczeniu alarmu, ale zanim przybyly psy, minelo dodatkowe pietnascie, dwadziescia minut. Mysle, ze przez to niestety duzo stracilismy. Psy zaprowadzily nas do lodu, dalej nie mogly nic wyczuc. A trudno jest szukac sladow po lyzwach na lodzie, poniewaz nie ma na nim prawie w ogole sniegu.

– Jak dostal sie do budynku?

– Ten mezczyzna wiedzial, co robi. Wszedl przez otwor wentylacyjny na tylach budynku i tamtedy dostal sie do holu. Potem nie przejmowal sie alarmem, tylko wykonal to, co zaplanowal i zniknal.

– Mrozaca krew w zylach historia – stwierdzila Karin. – I mnie chyba tez zaraz zamarznie krew w zylach od tego zimna. Wejdziemy do srodka?

W wejsciu spotkali Pera-Erika Sommera; uparl sie, zeby najpierw zaprosic ich na kawe, ktora pomoglaby im sie rozgrzac. Dyrektor muzeum byl wysokim, dobrze zbudowanym mezczyzna o lagodnym spojrzeniu ukrytym za grubymi okularami w czarnych oprawkach.

Kawiarnia znajdowala sie w dawnej kuchni ksiecia. Usiedli przy stolikach i zaraz podano im kawe i ciepla szarlotke z sosem waniliowym. Po lodowatym spacerze smakowalo wspaniale.

Kurt Fogestam wyjasnil Karin, ze byl tam tylko po to, by dotrzymac jej towarzystwa. Sommer zostal juz przesluchany przez sztokholmska policje i teraz Karin mogla zadac te pytania, na ktore szukala odpowiedzi.

– To wszystko jest straszne, naprawde straszne – westchnal Per-Erik i zamieszal kawe lyzeczka. – Nigdy nie padlismy ofiara kradziezy, nigdy wewnatrz muzeum – poprawil sie szybko. – Zginelo kilka rzezb z ogrodu i juz to bylo wystarczajaco powazne, tylko to. Lecz ta kradziez to zupelnie inna rzecz. Alarm dzialal, ale co z tego? Policja i tak nie zdazyla przyjechac na czas.

– Macie kamery bezpieczenstwa?

– Tak, w kilku miejscach, ale niestety zadna nie zarejestrowala zlodzieja.

– Ile osob tu pracuje?

– Niech pomysle… – Dyrektor muzeum szeptem wyliczal na palcach. – Jest nas dziewiec osob pracujacych na pelen etat, jesli wliczyc w to pracownikow zajmujacych sie utrzymaniem ogrodu i budynkow. Mamy wlasnego ogrodnika i stroza. Poza tym jest kilka osob, ktore pracuja tu w niepelnym wymiarze godzin, od czasu do czasu.

– O ilu osobach mowimy?

– Hm, mysle, ze bedzie to z dziesiec, moze pietnascie osob.

– Czy ktos z nich ma jakies powiazania z Gotlandia?

– Nic o tym nie wiem.

– Czy pan albo ktos z tu pracujacych znal Egona Wallina?

– Ja nie, ale nie moge gwarantowac za innych. Choc mysle, ze slyszalbym cos o tym, majac na uwadze straszny los, ktory go spotkal.

– Czy kiedykolwiek wspolpracowaliscie z jego galeria w Visby?

– Odkad ja jestem tu dyrektorem, nie.

– Czy zna pan kogos, kto mial kontakt z Muramaris, z galeria w Visby lub prowadzil jakis projekt we wspolpracy z Gotlandia?

– Nie.

Karin zwrocila sie do Fogestama.

– Czy przesluchaliscie wszystkich zatrudnionych?

– Jestesmy w trakcie. Mysle, ze przesluchania jeszcze sie nie zakonczyly.

– Chcialabym dostac liste pracownikow.

– Oczywiscie, moge przygotowac pani taka liste. Choc nic nie wskazuje na to, ze wlamywaczem byl ktos z tu pracujacych. Tej kradziezy dokonal ktos z zewnatrz.

– Ktos, kto bardzo dobrze orientowal sie w rozkladzie pomieszczen – zwrocila uwage Karin.

– Tak, ale plan budynku mozna zdobyc bez problemu, jesli sie tylko chce.

– Jakie obecnie macie wystawy w muzeum?

– Sztuka szwedzka z przelomu dziewietnastego i dwudziestego wieku plus minus trzydziesci lat. Poza tym sa tez wystawione obrazy z prywatnych zbiorow ksiecia. Nigdy ich nie ruszamy. Mamy tu sporo duzo cenniejszych obrazow niz ten namalowany przez Dardela, chociazby dziela Liljeforsa i Muncha. Sa one o wiele wiecej warte niz Umierajacy dandys. Dlaczego zlodzieje zadowolili sie tylko nim? To nie do pojecia.

W drodze do sali, z ktorej skradziono obraz, Per-Erik Sommer zaczal opowiadac o Waldemarsudde, poniewaz Karin byla tam po raz pierwszy.

– Ksiaze mial artystyczna dusze i przyciagal do siebie szwedzkich artystow tworzacych w jego czasach – zaczal. – Jego palac zostal wykonczony w 1905 roku i stal sie ostoja wolnej mysli, zycie towarzyskie kwitlo w tych salonach. Ksiaze byl dobrym przyjacielem wielu wspolczesnych mu tworcow, poza tym sam malowal, przede wszystkim wspaniale pejzaze. Przez cale zycie kolekcjonowal sztuke. W jego zbiorach znajduje sie ponad dwa tysiace dziel – kontynuowal Sommer entuzjastycznie, tak jakby zapomnial, dlaczego tam byli.

– Czy jest tu wiecej obrazow Dardela?

– Na wystawe wypozyczylismy rowniez trzy inne jego obrazy. Poza tym Dardel wykonal szkic przedstawiajacy ksiecia Eugena, ktory nalezy do kolekcji ksiecia. Nic z tego nie zginelo.

Weszli do jasnego, ladnego salonu, gdzie uderzyl ich zapach swiezych kwiatow. Pokoje byly umeblowane w stylu z przelomu dziewietnastego i dwudziestego wieku. Swieze kwiaty ozdabialy kazdy pokoj, zgodnie z zyczeniem ksiecia. Byly tam purpurowe amarylisy, mieniace sie odcieniami blekitu hiacynty i mnostwo tulipanow we wszystkich kolorach.

Karin wiedziala, ze ksiaze Eugen nigdy sie nie ozenil i nie mial dzieci. Zastanawiala sie, czy byl homoseksualista, ale nie miala odwagi spytac.

Dominujacym pomieszczeniem byl salon ksiecia. Przez wysokie drzwi balkonowe wpadalo do srodka swiatlo sloneczne i oswietlalo jedwabne tapety. Najbardziej rzucajacym sie w oczy dzielem byl duzy obraz Ernesta Josephssona zatytulowany Wodnik, ktory przedstawial wodnego ducha siedzacego na skalach przy kaskadzie rzecznej i grajacego na skrzypcach. Per-Erik zatrzymal sie przy obrazie.

– Ten obraz, jak widzicie, jest wsuwany na noc do schowka w scianie, nie moze wiec byc przeniesiony. Bylo to ulubione dzielo ksiecia.

Mlody nagi mezczyzna na obrazie, ktory stanowil jego centralna figure, byl ladny i delikatny. Z calego dziela emanowaly tragizm i czulosc. Miejsce dla obrazu bylo dobrze wybrane. Widac go bylo w calej okazalosci, a pozlacane skrzypce wodnika pasowaly wspaniale do zoltych jedwabnych tapet w pokoju.

Podloga trzeszczala pod ich stopami, gdy przechodzili przez kolejne pomieszczenia: pokoj kwiatowy z czarujacym widokiem na miasto i sztokholmski fiord, ciemnozielona biblioteka z polkami zapelnionymi literatura poswiecona historii sztuki i z okazalym kominkiem.

Вы читаете Umierajacy Dandys
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату