musi to byc nikt z nas, rownie dobrze mogl to byc ktos ze Sztokholmu. Jest tam w to zaangazowanych wiecej osob i ryzyko jest przez to rowniez wieksze.
– A wiec nikt z was nie rozmawial o rzezbie z nikim spoza tego pokoju?
Knutas nie otrzymal jeszcze odpowiedzi na pytanie, gdy otworzyly sie drzwi i wszedl Lars Norrby.
– Przepraszam za spoznienie – wymamrotal. – Samochod nie chcial zapalic. Mam juz dosyc tego cholernego zimna.
Jego wzrok padl na jeden z czarnych, krzyczacych tytulow tabloidow, ktore Knutas trzymal przed soba, a nastepnie na gazety lezace na stole.
– Przykra sprawa – powiedzial, potrzasajac glowa.
– Delikatnie mowiac – zawarczal Knutas. – Czy wiesz cos o tym, w jaki sposob te informacje przedostaly sie do prasy?
– Nie mam pojecia. Przekazalem dziennikarzom tylko niezbedne minimum, tak jak zawsze.
– Mam teraz na glowie komendantke regionalna policji, ktora domaga sie wyjasnien. I co ja mam jej odpowiedziec?
Cisza wokol stolu stala sie ciezka, az w koncu Kihlgard otworzyl usta.
– Ale daj juz spokoj, Anders. Skad ta pewnosc, ze przeciek wyszedl stad? Mogl to byc ktokolwiek, kto wiedzial, ze w Waldemarsudde znaleziono te rzezbe. Na przyklad pracownicy muzeum, na ile mozemy im ufac?
Pozostali wokol stolu poparli go.
– Okej, musimy jednak zbadac, w jaki sposob wyciekaja takie delikatne informacje. To nie jest normalne. Lars, mozesz sie tym zajac?
– Oczywiscie.
Norrby zgodzil sie bez mrugniecia okiem.
Knutas nie mogl dluzej czekac i pojechal do Muramaris zaraz po obiedzie. Zadzwonil do wlascicielki po porannym spotkaniu w komendzie i dosc pobieznie wyjasnil jej powod swojej wizyty, nie zaglebiajac sie w szczegoly. Nie bylo takiej potrzeby, na pewno czytala gazety i byla zorientowana.
Gdy skrecil w strone Muramaris, pomyslal, ze dziwne bylo, iz nigdy wczesniej tu nie byl. Kreta droga, okolona niskim lasem z przewaga sosen i swierkow, schodzila w strone morza. Zza zakretu wylonil sie dom i cala posiadlosc. Lezala na plaskowyzu, otoczona lasem, z morzem u stop stromych skal. Ten dostojny budynek w kolorze piasku, z duzymi szczeblinowymi oknami, przypominal srodziemnomorska wille. Dom byl otoczony murem. Ogrod z zadbanymi niskimi zywoplotami i krzewami byl przykryty sniegiem, co nadawalo mu surowy wyglad. Poustawiane gdzieniegdzie rzezby przyczynialy sie do tego, ze miejsce sprawialo upiorne wrazenie. W jednym z katow ogrodu znajdowal sie mniejszy budynek w tym samym stylu, ktory mogl byc galeria albo warsztatem artysty. Na samym krancu plaskowyzu widnialo kilka malych, drewnianych domkow.
Zaparkowal przed glownym budynkiem. Wysiadl z samochodu i rozejrzal sie dookola. Nigdzie nie bylo widac wlascicielki. Spojrzal na zegarek i zobaczyl, ze przyjechal troche za wczesnie. Wciagnal w pluca rzeskie powietrze. Jakie dziwne miejsce. Budynek wygladal na opuszczony, przywodzil na mysl postarzala pieknosc. Widac bylo, ze pozostawiono go samemu sobie przez wiele lat. Rzezby staly w ogrodzie jak relikty minionych czasow. Wiec to tu kwitla niegdys milosc i sztuka, choc bylo to bardzo dawno temu.
Zwirowa sciezka szla w jego strone wlascicielka. Byla to elegancka kobieta okolo piecdziesiatki, z blond wlosami upietymi w kok. Usta miala pomalowane na mocny czerwony kolor, poza tym nie miala makijazu. Mimo iz byli rowiesnikami, Knutas nie znal Anity Thoren. Nie chodzili do tych samych szkol, z wyjatkiem liceum, w ktorym jednak obracali sie w roznym towarzystwie.
Gdy sie przywitali, spojrzala na niego przyjaznie, choc nieco pytajaco.
– Tak, sam wlasciwie nie wiem, po co tu przyjechalem – wyjasnil Knutas. – Chcialbym zobaczyc przede wszystkim rzezbe, ktorej kopie znaleziono w Waldemarsudde.
– Oczywiscie.
Skrecili za rog budynku i znalezli tam rzezbe stojaca przy scianie domu.
– Nazywa sie
– A wiec jest to kobieta? Dosc trudno to ocenic.
– Tak, jest w niej cos z hermafrodyty. I ta bezplciowosc, ta nieokreslonosc bardzo dobrze pasuje do Dardela.
Anita Thoren patrzyla na rzezbe, jakby widziala ja po raz pierwszy. Prawdziwa entuzjastka, pomyslal Knutas. Musiala nia byc, zeby przejac to miejsce, na pewno trzeba sie tu sporo napracowac. Podziwial osoby, ktore angazowaly sie calym sercem w to, co robily.
– Anna Petrus, autorka rzezby, zyla w tych samych czasach co Dardel i byla dobra przyjaciolka Ellen Roosval.
– Tak, slyszalem o tym, ze Dardel spedzal tu duzo czasu i ze to on zalozyl ogrod w Muramaris – powiedzial Knutas, zeby pokazac jak dobrze jest poinformowany.
– Tak i nie tylko – stwierdzila Anita. – Zlodziej naprawde wiedzial, co robi, gdy postawil rzezbe z Muramaris przed pusta rama obrazu. To wlasnie tu Nils Dardel namalowal
Knutas uniosl brwi. To bylo cos nowego.
– Ach tak?
– Tak sie przynajmniej mowi. Prosze pojsc za mna, pokaze panu.
Otworzyla skrzypiaca furtke i poszla przodem. Dom byl okazaly i niegdys z pewnoscia robil duze wrazenie, ale teraz byl zniszczony i podupadly. Sciany kruszyly sie w wielu miejscach, tynk odchodzil platami, a okna az sie prosily o odnowienie.
Weszli bocznymi drzwiami i znalezli sie w dawnej kuchni.
– To tutaj – powiedziala Anita Thoren, wskazujac na pokoj przylegajacy do kuchni. – To tutaj zostal namalowany
Knutas sluchal z grzecznosci. Nie byl szczegolnie zainteresowany historia sztuki.
Przeszli do pokoju, ktorego centrum stanowil wspanialy piec wykonany z gotlandzkiego piaskowca.
– Ellen byla zarowno malarka, jak i muzykiem, ale przede wszystkim rzezbiarka – kontynuowala Anita Thoren. – Pobierala nauki miedzy innymi u Carla Millesa. Wyrzezbila ten olbrzymi piec, ma on prawie trzy metry wysokosci i to dookola niego zbudowano caly dom. Plaskorzezby symbolizuja cztery pierwiastki – ziemie, ogien, powietrze i wode, inne przedstawiaja ludzka milosc, cierpienie i prace. Ta postac to bogini milosci – powiedziala i wskazala na jeden z pieknych reliefow wyrzezbionych na piecu. – Na jej twarz 21 czerwca padaja ostatnie promienie zachodzacego slonca, a wiec wowczas, kiedy mamy najdluzszy dzien i najkrotsza noc, tak szczerze mowiac, w ogole nie zapada wowczas zmrok.
– Ojej, naprawde? – zdziwil sie Knutas.
Przeszli przez pokoj muzyczny, biblioteke i pokoje sypialne na pietrze. Anita Thoren caly czas opowiadala historie domu. W budynku obok znajdowala sie pracownia Ellen i duze mieszkanie, gdzie obecnie mieszkal ogrodnik.
– Tak wlasciwie to zima tylko on tu jest – powiedziala Anita. – Mieszkamy z mezem w miescie i tylko czasem tu zagladamy.
– A co jest w tych domkach widocznych w oddali? – spytal Knutas i wskazal rzad identycznych drewnianych domkow lezacych na skraju lasu.
– Wynajmujemy je latem. Prosze pojsc za mna.