sie wzmogl. Ta nieoczekiwana i nie chciana wizyta sprawila, ze czul sie nieznosnie. Nie mial pojecia, co ci ludzie chca mu pokazac, chociaz domyslal sie, ze musi to miec jakis zwiazek z tym, jak zalatwili sprawe Cindy Carlson.
– Dobry wieczor, doktorze – powiedzial Franco, kiedy Raymond wyszedl z budynku. – Przepraszam, ze sprawiamy tyle klopotu.
– Nie przedluzajmy niepotrzebnie – odparl Raymond. Staral sie byc bardziej pewny siebie, niz rzeczywiscie byl.
– Bedzie krotko i uroczo, wierz mi. Jesli nie masz nic przeciwko – powiedzial i wskazal na ulice w strone zaparkowanego tuz przy hydrancie forda sedana. Angelo ni to siedzial, ni stal oparty o bagaznik i palil papierosa.
Raymond podszedl za Frankiem do samochodu. Angelo wyprostowal sie i odsunal na bok.
– Chcielibysmy, zebys zerknal na momencik do bagaznika – powiedzial Franco. Podszedl do wozu od tylu i kluczykiem otworzyl pokrywe. – Zbliz sie, zeby lepiej widziec. Swiatlo nie jest najlepsze.
Raymond stanal miedzy fordem a zaparkowanym za nim kolejnym samochodem, doslownie centymetry od pokrywy bagaznika, kiedy Franco ja podniosl.
W nastepnej sekundzie Raymond poczul, jak serce przestaje mu bic. W chwili kiedy stanal przed nim upiorny widok martwego ciala Cindy Carlson zwinietego w bagazniku, blysnelo ostre swiatlo.
Raymond cofnal sie gwaltownie. Zrobilo mu sie niedobrze na samo wspomnienie nalanej, porcelanowej twarzy dziewczyny, ktora wbila mu sie w pamiec, i niespodziewanego blysku, w ktorym natychmiast rozpoznal flesz polaroidu.
Franco zamknal bagaznik i otrzepal dlonie.
– Jak wyszlo zdjecie? – zapytal Angela.
– Trzeba poczekac minutke – odparl drugi z gangsterow, trzymajac zdjecie za naroznik. Czekal, az ukaze sie sfotografowany obraz.
– Jeszcze tylko sekundke – powiedzial Franco do Raymonda.
Raymond mimowolnie jeknal pod nosem, wzrokiem szalenczo przeczesywal okolice, aby sie upewnic, czy nikt poza nim nie zauwazyl ciala w samochodzie.
– Dobrze wyglada – stwierdzil Angelo i wreczyl fotografie Francowi, ktory spojrzal na nia i zgodzil sie. Wyciagnal zdjecie tak, zeby i Raymond mogl sie przypatrzyc.
– Powiedzialbym, ze to twoj lepszy profil – zauwazyl Franco.
Raymond ciezko przelykal. Zdjecie tak samo dobrze pokazywalo jego ciezkie przerazenie, jak i cialo martwej dziewczyny.
Franco schowal fotke do kieszeni.
– No, to by bylo na tyle, doktorze. Mowilem, ze nie zabierzemy wiele czasu.
– Po co to zrobiliscie? – zapytal Raymond lamiacym sie glosem.
– To byl pomysl Vinniego – wyjasnil Franco. – Pomyslal, ze dobrze by bylo miec dowod przyslugi, ktora ci oddal, tak na wszelki wypadek.
– Na jaki wypadek?
Franco rozlozyl rece.
– Przeciez mowie, na wszelki wypadek.
Franco i Angelo wsiedli do samochodu, a Raymond wrocil na chodnik. Patrzyl, az ford dojechal do skrzyzowania i zniknal za naroznikiem.
– Dobry Boze! – mruknal. Odwrocil sie i na chwiejnych nogach ruszyl w strone domu. Ile razy udalo mu sie rozwiazac jeden problem, natychmiast stawal przed nim nastepny.
Prysznic wrocil Jackowi utracone sily. Laurie nic nie mowila o rowerze, postanowil wiec skorzystac z tego srodka transportu. Ruszyl na poludnie w niezlym tempie. Pamietajac przykre doswiadczenia sprzed roku, trzymal sie Central Park West az do Columbus Circle. Tu skrecil w Piecdziesiata Dziewiata Ulice i dojechal do Park Avenue. O tej porze byla zupelnie pusta, wiec jechal nia az do ulicy, przy ktorej mieszkala Laurie. Zabezpieczyl rower cala kolekcja klodek i podszedl do drzwi. Zanim nacisnal dzwonek, zastanowil sie przez chwile, co najlepiej powiedziec i jak sie zachowywac.
Laurie przywitala go w drzwiach z szerokim usmiechem na ustach. Nim zdazyl cokolwiek powiedziec objela go za szyje i serdecznie usciskala. W drugiej rece trzymala butelke wina.
– Aha – powiedziala, robiac krok w tyl. Przyjrzala sie jego rozwianym wlosom. – Zapomnialam o rowerze. Nie mow mi, ze przyjechales na nim.
Jack przybral mine winowajcy.
– No tak, to do ciebie podobne. – Pomogla mu zdjac kurtke.
Jack zobaczyl Lou siedzacego na kanapie. Usmiech mial taki, ze mogl rywalizowac z Kotem z Cheshire [8].
Laurie chwycila Jacka za reke i pociagnela do pokoju.
– Najpierw chcesz niespodzianke, czy wolisz przedtem zjesc? – zapytala.
– Niech bedzie niespodzianka – zdecydowal.
– Dobra – rzucil Lou, wstal z kanapy i podszedl do telewizora.
Laurie nakazala Jackowi usiasc na miejscu, ktore wlasnie zwolnil Lou.
– Chcesz kieliszek wina?
Skinal. Byl zaskoczony. Nie widzial zadnego pierscionka, a Lou najwyrazniej zajety byl pilotem od magnetowidu. Laurie zniknela w kuchni, ale szybko wrocila z winem.
– Nie wiem, jak to dziala – powiedzial Lou. – W domu corka obsluguje takie rzeczy.
Laurie wziela od niego pilota i kazala mu najpierw wlaczyc telewizor.
Jack upil maly lyk wina. Nie bylo wiele lepsze od tego, ktore przyniosl poprzedniego wieczoru.
Laurie i Lou usiedli obok Jacka na kanapie. Jack popatrzyl na nich, ale wyraznie go ignorowali. Bez watpienia mieli ochote na ogladanie telewizji.
– Co z ta niespodzianka? – zapytal.
– Tylko patrz – Laurie wskazala na zasniezony ekran telewizora.
Jeszcze bardziej zaskoczony zaczal wpatrywac sie w ekran. Nagle zabrzmiala muzyka i pojawilo sie logo CNN, a zaraz potem z restauracji na Manhattanie wyszedl otyly mezczyzna. Jack rozpoznal 'Positano'. Mezczyzna znajdowal sie w otoczeniu grupy ludzi.
– Moze powinnam podkrecic glos? – zapytala Laurie.
– Nie, to niepotrzebne – uznal Lou.
Jack obejrzal film. Kiedy bylo po wszystkim, spojrzal pytajaco na Laurie i Lou. Oboje usmiechali sie szczerze i szeroko.
– O co wam chodzi? – zapytal. – Ile wina wypiliscie?
– Wiesz, co przed chwila obejrzales? – spytala Laurie.
– Wygladalo, jakby ktos zostal zastrzelony.
– To byl Carlo Franconi. Z niczym ci sie nie kojarzy to, co zobaczyles?
– Ze starymi filmami, jak zabili Lee Harveya Oswalda.
– Pokaz mu to jeszcze raz – zaproponowal Lou.
Jack obejrzal film po raz drugi. Swoja uwage podzielil miedzy obraz z tasmy a obserwacje zachowania dwojki przyjaciol. Oboje byli pochlonieci filmem.
Po zakonczonej projekcji Laurie odwrocila sie w strone Jacka i zapytala:
– I?
Wzruszyl ramionami.
– Nie mam pojecia, co chcielibyscie ode mnie uslyszec.
– Pozwol, ze fragment obejrzymy raz jeszcze, ale w zwolnionym tempie – powiedziala Laurie. Wybrala moment, kiedy Franconi probowal wsiasc do limuzyny. Puscila tasme niemal klatka po klatce i zatrzymala dokladnie w chwili, gdy zostal postrzelony. Podeszla do telewizora i palcem wskazala na kark mezczyzny. – Tu weszla kula – powiedziala. Przesunela tasme do momentu, w ktorym ofiara padla na prawy bok.
– A niech to! – rzucil zaskoczony Jack. – Moj 'topielec' moze byc Carlem Franconim.
Laurie odwrocila sie na piecie i stanela tylem do telewizora. Oczy jej blyszczaly.