– Zdaje sie, ze mam zapewniona lekture na kilka godzin.

– Wedlug mnie jest tam sporo powtorzen.

– Co mowi jego lekarz? Mial jakiegos stalego lekarza?

– Leczyl go doktor Daniel Levitz. Ma gabinet na Piatej Avenue miedzy Szescdziesiata Czwarta a Szescdziesiata Piata Ulica. Numer masz napisany na odwrocie teczki.

– Jestes niezastapiona – pochwalil Jack.

– Pracuje najlepiej jak potrafie – odparla z usmiechem. – Europejczycy pomogli w czyms?

– Kompletnie chybiony strzal – przyznal. – Niech Bart zadzwoni do mnie, gdy tylko sie zjawi. Musimy jeszcze raz skontaktowac sie z krajowymi organizacjami, skoro wiemy juz, o kogo chodzi.

– Jezeli nie przyjdzie do mojego wyjscia, zostawie mu na biurku wiadomosc.

Idac przez korytarz, Jack gwizdal. Juz czul blogi smak kawy, ktora zaraz mial wypic. Ale kiedy wszedl do pokoju lekarzy, stwierdzil, ze jest zbyt wczesnie. Vinnie Amendola dopiero ja przyrzadzal.

– Pospiesz sie z kawa – powiedzial, kladac ciezka teczke na stoliku, przy ktorym Vinnie zwykle czytal poranna prase. – Mamy dzis sytuacje nadzwyczajna.

Vinnie nie zareagowal, co nie bylo u niego typowe.

– Nadal masz zly humor? – zapytal kolege.

Vinnie dalej nie odpowiadal, ale Jacka pochlonelo juz co innego. Dostrzegl naglowek w gazecie Vinniego: ODNALEZIONO CIALO FRANCONIEGO. Pod naglowkiem nieco mniejsza czcionka napisano: Cialo Carla Franconiego lezalo w miejskiej kostnicy cala dobe, zanim zdolano je zidentyfikowac.

Jack usiadl, zeby przeczytac artykul. Jak zwykle napisany byl w sarkastycznym tonie i sugerowal, ze patolodzy z Zakladu Medycyny Sadowej to niezguly. Zastanowilo go, ze dziennikarz mial dosc informacji na napisanie artykulu, ale nie byl laskaw sie pofatygowac, aby sie dowiedziec, ze trup nie mial glowy ani rak, co dosc powaznie utrudnialo jego identyfikacje. Nie wspominal takze o ranach postrzalowych zadanych po smierci.

Vinnie zaparzyl kawe, podszedl do stolu i stanal obok, podczas gdy Jack czytal. Niecierpliwie przestepowal z nogi na noge. Kiedy wreszcie Jack spojrzal na niego, Vinnie powiedzial:

– Nie masz nic przeciwko temu, zebym zabral swoja gazete?

– Czytales? – zapytal Jack, uderzajac dlonia w artykul o Franconim.

– Ta, czytal.

Jack zrezygnowal z pokusy poprawienia jego fatalnej angielszczyzny. Zamiast tego spytal:

– I co? Zaskoczony? Czy wczoraj, kiedy robilismy autopsje, przeszlo ci przez glowe, ze to moze byc zaginione cialo Franconiego?

– Nie, a powinno?

– Nie mowie, ze powinno. Pytam tylko, czy ci przyszlo do glowy.

– Nie – odpowiedzial Vinnie. – Oddaj gazete! Dlaczego nie kupisz sobie wlasnej? Zawsze czytasz moja.

Jack wstal i podal gazete koledze. Zabral ze stolu teczke i powiedzial:

– Ostatnio jestes wyraznie nie w sosie. Moze powinienes wziac sobie wolne. Jak tak dalej pojdzie, szybko staniesz sie zgryzliwym starcem.

– Przynajmniej nie jestem dusigroszem – powiedzial Vinnie. Rozlozyl gazete i uporzadkowal pomieszane przez Jacka strony.

Jack podszedl do ekspresu i nalal sobie pelen kubek. Zabral go do biurka, przy ktorym szef zmiany ustalal zawsze harmonogram prac na dany dzien. Popijajac kawe malymi lykami, zaczal przegladac materialy dotyczace Franconiego. Na poczatek chcial uzyskac podstawowe dane, wiec czytal karty wypisu ze szpitala z krotkim opisem choroby. Tak jak wspomniala Janice, chodzilo glownie o dolegliwosci zwiazane z zapaleniem watroby, ktorego nabawil sie podczas pobytu w Neapolu, we Wloszech.

Laurie przyjechala jako druga. Jeszcze zanim zdjela plaszcz, zapytala Jacka, czy czytal poranna gazete albo sluchal wiadomosci. Powiedzial, ze czytal 'Post'.

– To twoja robota? – zapytala, przewieszajac plaszcz przez porecz krzesla.

– O czym mowisz?

– O przecieku do prasy, ze zidentyfikowalismy cialo Franconiego.

Jack zasmial sie z niedowierzania.

– Dziwie sie, ze mnie o to pytasz. Po co mialbym to robic?

– Nie wiem, ale wczoraj byles taki poruszony odkryciem. Nie czuje urazy. Bylam tylko zaskoczona, widzac, ze prasa juz o tym pisze.

– Ja takze. Moze to Lou?

– Mysle, ze w takim wypadku bylabym jeszcze bardziej zaskoczona.

– Dlaczego ja? – Z tonu Jacka moglo wynikac, ze czuje sie dotkniety nieslusznym podejrzeniem.

– W zeszlym roku wygadales sie o tej historii z dzuma.

– Przeciez to byla zupelnie inna sytuacja. Wtedy chodzilo o uratowanie ludzi.

– Dobra, nie wsciekaj sie. – Chcac zmienic temat, zapytala: – Co mamy na dzisiaj?

– Nie przygladalem sie – odparl Jack. – Ale teczek jest niewiele i mialbym w zwiazku z tym prosbe. Jesli to mozliwe, chcialbym miec dzisiaj dzien na papierkowa robote, a scislej biorac, na poszukiwania.

Laurie schylila sie i przejrzala teczki.

– Tylko dziesiec przypadkow, nie ma sprawy – zgodzila sie. – Mysle, ze sama tez przeprowadze tylko jedna autopsje. Teraz, kiedy mamy z powrotem cialo Franconiego, jestem jeszcze bardziej zainteresowana odkryciem, jak opuscilo nas za pierwszym razem. Im dluzej o tym mysle, tym bardziej jestem przekonana, ze ktos od nas maczal w tym palce.

Rozlegl sie trzask i glosne przeklenstwa. Oboje z Laurie spojrzeli na Vinniego, ktory podskoczyl na rowne nogi. Rozlal kawe na cale biurko, ochlapujac sobie przy tym spodnie.

– Uwazaj na Vinniego. Znow jest w zlym nastroju – Jack ostrzegl Laurie.

– Vinnie, wszystko w porzadku? – zawolala Laurie.

– Nic sie nie stalo – zapewnil. Na sztywnych nogach podszedl do stolika z ekspresem, zeby wziac kilka papierowych recznikow.

– Nie bardzo rozumiem, dlaczego odnalezienie ciala Franconiego jeszcze bardziej pobudzilo twoja ciekawosc? – spytal Jack.

– Glownie z powodu tego, co odkryles w czasie autopsji. Najpierw sadzilam, ze ktokolwiek wykradl cialo, zrobil to z czystej checi dokuczenia zmarlemu, powiedzmy, ze zabojca nie chcial pozwolic na normalny pochowek czy cos takiego. Ale teraz wyglada na to, ze wykradziono zwloki, zeby zniszczyc watrobe. To zastanawiajace. Poczatkowo uwazalam, ze odkrycie, w jaki sposob wyniesiono zwloki, jest swego rodzaju wyzwaniem. Teraz jednak uwazam, ze jesli dowiemy sie, jak cialo zniknelo, dowiemy sie rowniez, kto mu w tym pomogl i dlaczego.

– Zaczynam rozumiec, co Lou mial na mysli, gdy powiedzial, ze twoja zdolnosc kojarzenia sprawia, ze czuje sie glupio. Caly czas sadzilem, ze 'dlaczego' jest wazniejsze od 'jak'. Z tego, co mowisz, wynika jednak, ze to sprawa wzgledna.

– No wlasnie. 'Jak' doprowadzi nas do 'kto', a 'kto' odpowie na pytanie 'dlaczego'.

– I podejrzewasz, ze ktorys z naszych pracownikow jest w to wmieszany? – zapytal Jack.

– Obawiam sie, ze tak. Nie wyobrazam sobie, jak mogli wyniesc cialo bez pomocy z wewnatrz. Ciagle jednak nie mam pojecia, jak to sie moglo odbyc.

Po telefonie do Siegfrieda umysl Raymonda nie mogl juz dluzej opierac sie srodkom nasennym krazacym coraz szybciej we krwi. Przespal twardo caly poranek. Dopiero odsloniecie zaslon przez Darlene i potok dziennego swiatla przywrocily mu swiadomosc. Byla osma rano. O tej godzinie kazal sie obudzic.

– Czujesz sie lepiej, kochanie? – spytala Darlene. Pomogla Raymondowi usiasc i poprawila mu poduszke pod plecami.

– Owszem – przytaknal, chociaz ciagle szumialo mu w glowie od tabletek.

– Przygotowalam twoje ulubione sniadanie. – Wziela z komody wyplatana z trzciny tace. Przyniosla ja do lozka i polozyla na nogach Raymonda.

Przyjrzal sie dokladnie jej zawartosci. Swiezo wycisniety sok z pomaranczy, dwa plasterki bekonu, omlet z jednego jajka, tost i ciepla kawa. Z boku lezala gazeta.

– No i jak? – zapytala z duma.

Вы читаете Chromosom 6
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату