ktora probowano go skusic. Byc moze wczesniej taka propozycja by go zainteresowala, ale teraz woli trzymac sie swojej praktyki, niezaleznosci i wysokich zarobkow. Wiedzial dobrze, ze jesli przyjmie etat, to rychlo znajdzie sie w sytuacji, ze kto inny bedzie decydowal, kogo mu wolno operowac, a kogo nie.

Zdenerwowany wszedl do szatni i otworzyl swoja szafke. Gdy sciagal szpitalna odziez i rzucal zmieta do kosza z brudami, przypomnial sobie przyciskajace sie do niego, ulegle cialo Laury Campbell. To przyjemne wspomnienie usmierzylo nieco poszarpane nerwy. Dobry nastroj po przeprowadzonej operacji juz dawno go opuscil, czul narastajace napiecie.

– Jak zwykle, rowniez i dzisiaj wykonales wspaniala robote – powiedzial Larry, pragnac poprawic mu humor.

Thomas nie zareagowal na pochwale. Dawniej przyjalby ja z zadowoleniem, obecnie byla mu zupelnie obojetna.

– Ludzie nie zdaja sobie sprawy, co to jest chirurgia – ciagnal Larry zapinajac koszule. – Maja o niej zupelnie wypaczone pojecie. Gdyby bylo inaczej, bardziej starannie dobieraliby sobie chirurgow.

Thomas milczal, choc sie z tym calkowicie zgadzal. Wkladajac koszule myslal o Normanie Ballantine, siwowlosym, sympatycznym starym doktorze, ktorego wszyscy lubili i dobrze sie o nim wyrazali. Ballantine nie powinien byl juz operowac, ale nikt nie smial mu tego powiedziec w oczy. Bylo powszechnie wiadome na oddziale, ze do kazdego pacjenta Ballantine'a przydzielano stazyste, ktory w razie potrzeby pomagal szefowi. Jeszcze jeden przyczynek do akademickiej medycyny – myslal Thomas. Dzieki stazystom Ballantine osiagal przyzwoite wyniki, a jego pacjenci i ich rodziny uwielbialy go bez wzgledu na to, co sie dzialo podczas operacji.

Dlatego Thomas zgadzal sie z opinia Larry'ego. Myslal, ze to wlasciwie on, Thomas Kingsley, powinien byc szefem oddzialu. Przeciez to wlasnie on, na milosc boska, przeprowadzal wiekszosc operacji. To jemu szpital zawdziecza swoja dobra slawe – pisal o tym nawet kiedys 'Time'.

Wlasciwie Thomas sam nie wiedzial, czy zalezy mu jeszcze na stanowisku szefa oddzialu. Kiedys ciagle o tym myslal. Byl to jeden z powodow, dla ktorych stac go bylo na duzy wysilek i poswiecenie. Wydawalo sie, ze taka powinna byc naturalna kolej rzecz i koledzy czesto o tym rozmawiali, kiedy jeszcze nie byl slawny. Ale tak bylo kilka lat temu, zanim administracyjne lajno podnioslo swoja obrzydliwa glowe i zaczelo wtracac sie do wszystkiego.

Thomas zamarl na chwile w bezruchu i patrzyl przed siebie. Czul pustke. Jeden z glownych celow jego zycia stracil dla niego swoja atrakcyjnosc wlasnie teraz, gdy znalazl sie w zasiegu reki. Byc moze nie bylo juz o co walczyc, byc moze osiagnal juz swoje apogeum. Boze, co za straszna mysl!

– Z przykroscia dowiedzialem sie, ze twoja zona ma problemy ze zdrowiem – odezwal sie znowu Larry. – To naprawde bardzo przykre.

– Co… masz… na… mysli? – zapytal Thomas umyslnie akcentujac kazde slowo. Zdenerwowalo go, ze zwykle taktowny Larry pozwolil sobie na taka poufalosc.

Larry, jakby nie rozumiejac reakcji Thomasa, pochylil sie, aby zawiazac pantofle. – Mysle o jej cukrzycy i problemach ze wzrokiem. Slyszalem, ze grozi jej operacja oka.

– Operacja nie jest przesadzona – ucial Thomas.

Slyszac nute gniewu w glosie chirurga, Larry uniosl glowe i spojrzal na kolege. – Przepraszam, ze poruszylem ten temat. Rozumiem, ze to przezywasz. Nie wiedzialem, ze jej cokolwiek dolega.

– Moja zona czuje sie doskonale – oswiadczyl z gniewem Thomas. – Ponadto nie sadze, aby jej stan zdrowia mogl cie obchodzic.

– Przepraszam bardzo.

Zapanowala chwila klopotliwej ciszy, podczas ktorej Larry szybko konczyl zawiazywanie butow. Thomas poprawil krawat i skropil sie woda kolonska, wykonujac przy tym gwaltowne ruchy.

– Skad masz te wiadomosci? – zapytal.

– Od Roberta Seiberta, stazysty z patologii – odparl Larry. Larry zamknal szafke i skierowal sie ku wyjsciu, oznajmiajac, ze idzie do sali pooperacyjnej.

Thomas tymczasem stal przed lustrem i czeszac wlosy probowal sie uspokoic. To stanowczo nie byl dobry dzien. Jakby wszyscy zmowili sie przeciwko niemu i chcieli go wyprowadzic z rownowagi! Stan zdrowia jego zony tematem rozmow miedzy stazystami – nie wyobrazal sobie nic bardziej irytujacego i upokarzajacego.

Gdy odkladal do szafki grzebien, spostrzegl mala plastykowa buteleczke. Czujac wzrost wewnetrznego napiecia i poczatki bolu glowy, otworzyl ja. Przelamal jedna z zoltych tabletek na dwie polowy i wlozyl jedna z nich do ust; po malej chwili wahania polknal rowniez druga.

Tabletka byl gorzka, zachcialo mu sie pic. Niemal natychmiast poczul ulge i odprezenie.

Piatkowa popoludniowa konferencja kardiochirurgow odbywala sie w sali wykladowej imienia Turnera, naprzeciwko oddzialu intensywnej terapii. Urzadzona w stylu art deco byla darem zony zmarlego pod koniec lat trzydziestych J. P. Turnera. W sali bylo szescdziesiat miejsc siedzacych – tyle, ile liczyla polowa jednego rocznika na uczelni medycznej w 1939 roku. Na przodzie znajdowalo sie podium, za nim pokryta kurzem tablica, na scianach wisialy stare plansze z wykresami anatomii czlowieka, w kacie zas stal ludzki szkielet.

Cotygodniowe konferencje kardiochirurgow odbywaly sie wlasnie tutaj, gdyz bylo stad blisko do chorych lezacych na oddziale kardiochirurgii, a przeciez – jak sie wyrazil doktor Ballantine – 'pacjenci sa dla nas najwazniejsi'.

Trzeba jednak przyznac, ze mala – bo liczaca zaledwie okolo dwunastu osob – grupa lekarzy wygladala na nieco zagubiona wsrod ogromnej liczby wolnych miejsc i czula sie wyraznie nieswojo za skromnymi pulpitami.

– Sadze, ze powinnismy juz rozpoczac – powiedzial glosno doktor Ballantine, starajac sie przekrzyczec gwar rozmow. Wszyscy zajeli miejsca. Na posiedzenie przyszlo szesciu sposrod osmiu kardiochirurgow, lacznie z Ballantine'em, Shermanem i Kingsley'em, kilku innych lekarzy, a takze pracownikow administracji. Po raz pierwszy w konferencji uczestniczyl swiezo zatrudniony w szpitalu filozof Rodney Stoddard.

Thomas z uwaga przygladal sie Stoddardowi. Filozof wygladal na niespelna trzydziesci lat, mimo ze byl juz prawie calkowicie lysy; pozostale wlosy mial tak jasne, ze trudno bylo je dostrzec. Nosil okulary w drucianej oprawie i mial wyraz twarzy czlowieka zadowolonego z siebie. Thomas odniosl wrazenie, jakby fizjonomia Stoddarda glosila wszem wobec: – Wiem wszystko, znam rozwiazanie wszystkich waszych problemow.

Stoddard zostal zatrudniony dzieki natarczywej rekomendacji uniwersytetu. Jeszcze nie tak dawno chirurdzy czuli sie zobowiazani do operacyjnego leczenia wszystkich zglaszajacych sie pacjentow. Ostatnio jednak, wraz z pojawieniem sie nowych technik leczenia, takich jak operacje na otwartym sercu, transplantacje i zastosowanie sztucznych organow, szpitale zostaly zmuszone do wprowadzenia selekcji wsrod kandydatow do operacji.

Czynnikiem ograniczajacym zasieg ich dzialalnosci byly wysokie koszty tych technik medycznych, jak rowniez niewystarczajaca liczba miejsc w wyspecjalizowanych placowkach pooperacyjnej rekonwalescencji. W kwestii wyboru pacjentow opinia sie podzielila. Jesli personel nauczajacy faworyzowal osoby z licznymi skomplikowanymi schorzeniami, ktore najczesciej nie rokowaly duzych nadziei na wyleczenie, to lekarze praktycy, tacy jak Thomas, sklonni byli operowac przede wszystkim osoby nie posiadajace innych – poza choroba serca – dolegliwosci.

Patrzac na Rodney'a Thomas usmiechnal sie ukradkiem z ironia. Wyobrazil sobie, jak poczulby sie ten tak bardzo pewny siebie czlowiek, gdyby wypadlo mu wziac do reki ludzkie serce. Musialby wtedy decydowac, a nie pozorowac. Obecnosc Rodney'a na konferencji byla dla Thomasa jeszcze jednym dowodem tego, ze medycyna coraz bardziej grzeznie w biurokratycznym bagnie.

– Zanim jednak zaczniemy – oznajmil Ballantine rozkladajac rece, jakby chcial uspokoic zebranych – pragne upewnic sie, czy wszyscy czytali artykul w ostatnim numerze tygodnika 'Time', w ktorym nasz szpital zostal wysoko oceniony jako osrodek chirurgii serca. Sadze, ze na taka ocene jak najbardziej zasluzylismy i chce podziekowac wszystkim tu obecnym lekarzom, jak rowniez personelowi pomocniczemu. – Powiedziawszy to Ballantine zaklaskal w dlonie, za jego przykladem poszedl George i kilka innych osob.

Siedzacy blisko drzwi, na wypadek gdyby byl potrzebny swoim pacjentom, Thomas przezywal moment glebokiej satysfakcji. Ballantine i jego zausznicy przypisywali sobie w tej chwili zaslugi jego i jeszcze dwoch innych nieobecnych na konferencji lekarzy. Wybierajac chirurgie jako swoja specjalnosc na studiach byl gleboko przekonany, ze w ten sposob uda mu sie uniknac ugrzezniecia w biurokratycznym bagnie, ktore towarzyszylo wiekszosci innych profesji, gdy jednak rozejrzal sie po sali, uprzytomnil sobie, ze niemal wszyscy tu obecni mieli prawo wtracac sie do jego pracy w zwiazku z ograniczona liczba sal operacyjnych i lozek szpitalnych. Szpital zdobyl sobie tak wielka renome, iz niemal kazdy chory chcial byc operowany wlasnie tutaj. Ludzie oczekiwali wiec w kolejce na przyjecie do szpitala, szczegolnie na mozliwosc zostania pacjentem doktora Kingsley'a. Tymczasem

Вы читаете Zabawa w Boga
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату