dzieje sie zgodnie z planem w okreslonym czasie. Na internie i na patologii konczyla zwykle prace o szostej trzydziesci lub siodmej, czasem nawet znacznie pozniej. Na psychiatrii zawsze mogla liczyc na to, ze bedzie wolna po codziennej naradzie, miedzy czwarta a piata, chyba ze wlasnie wypadal jej dyzur.
Gdy znalazla sie na korytarzu, zaskoczylo ja, ze byl zupelnie pusty. Szybko jednak uprzytomnila sobie, ze pacjenci wlasnie jedza obiad; gdy mijala sale klubowa, spostrzegla wielu chorych spozywajacych posilek przed telewizorami. Cassi zajrzala do swojej szafki i zabrala z niej karty choroby. Miala tylko czterech pacjentow, lacznie z pulkownikiem Bentworthem. Bylo wiec dosc czasu na dokladne przestudiowanie ich kart.
Z brezentowa torba na ramieniu i kartami choroby w reku Cassi skierowala sie do pokoju pielegniarek. Znalazla tu Joela Hartmana, ktory tej nocy mial dyzur, a teraz gawedzil z dwiema pielegniarkami. Cassi polozyla na wlasciwym miejscu karty i pozegnala sie. Joel zyczyl milego wypoczynku, zartujac, ze do poniedzialku zdazy wyleczyc jej pacjentow i ze da sobie rade nawet z pulkownikiem Bentworthem, ktoremu przyda sie meska reka.
Schodzac po schodach na pierwsze pietro, Cassi poczula sie odprezona. Pierwszy tydzien na psychiatrii byl dla niej ciezki – nie zyczylaby sobie, zeby sie powtorzyl.
Wewnetrznym przejsciem udala sie do glownego budynku. Gabinet Thomasa znajdowal sie na trzecim pietrze. Zatrzymala sie przed lsniacymi debowymi drzwiami, na ktorych widnial napis z mosieznych liter: 'Thomas Kingsley, dr med., chirurgia serca i narzadow wewnetrznych'. Cassi poczula mimowolny przyplyw dumy.
Poczekalnia byla gustownie umeblowana w stylu Chippendale. Podloge pokrywal duzy dywan, a na niebieskich scianach wisialy oryginalne obrazy. Przy drzwiach prowadzacych do gabinetu Thomasa stalo mahoniowe biurko Doris Stratford – pielegniarki-recepcjonistki. Gdy Cassi weszla do srodka, Doris uniosla oczy znad maszyny do pisania, po czym wrocila do swojego zajecia.
Cassi podeszla do biurka.
– Jak sie miewa Thomas?
– Doskonale – odparla Doris nie podnoszac oczu.
Doris nigdy nie patrzyla Cassandrze prosto w oczy. Cassi przyzwyczaila sie do tego, ze widocznie jej choroba krepowala niektorych ludzi. Doris prawdopodobnie byla jedna z nich.
– Czy nie zechcialaby pani powiadomic go o moim przyjsciu? – zapytala Cassi.
Na krotki moment udalo jej sie schwytac przelotne spojrzenie piwnych oczu Doris. Mozna bylo wyczytac z nich rozdraznienie. Nie tak duze, by miec o to pretensje, ale wystarczajace, by zrozumiec, ze Doris nie lubi, kiedy sie jej przeszkadza w pracy. Nie odpowiedziala na pytanie Cassi, ale nacisnela na guzik interkomu i zakomunikowala o przyjsciu doktor Cassidy, po czym wrocila do pisania na maszynie.
Cassi nie mogla sobie pozwolic, zeby Doris ja zirytowala. Usiadla wiec na rozowej kanapie i wyjawszy z torby artykuly o ludziach z pogranicza, zajela sie lektura. Co chwila jednak spogladala sponad kartek na Doris.
Zastanawiala sie, dlaczego Thomas trzyma ja u siebie. Zakladajac, ze byla nawet kompetentna, to jednak sklonnosc do irytacji i ujawniania humorow raczej nie kwalifikowala jej do pracy w gabinecie lekarza. Miala dobra prezencje, choc nie byla specjalnie atrakcyjna. Miala kwadratowa twarz, grube rysy oraz mysiego koloru wlosy uczesane w kok. Trzeba przyznac, ze miala dobra figure.
Poczyniwszy te spostrzezenia, Cassi wrocila do lektury.
Oddzielony biurkiem od pacjenta, piecdziesieciodwuletniego prawnika Herberta Lowella, Thomas przygladal mu sie z uwaga. Gabinet, w ktorym sie znajdowali, byl urzadzony podobnie jak poczekalnia, z ta jednak roznica, ze sciany pomalowano tu na zielono, a meble byly autentycznymi chippendalami; samo biurko warte bylo mala fortune.
Thomas badal juz kilkakrotnie Lowella przy roznych okazjach i zapoznal sie dokladnie z arteriogramami, wykonanymi przez kardiologa, doktora Whitinga. Dla Thomasa sytuacja byla jasna. Lowell przeszedl w przeszlosci lagodny atak serca, cierpial na chorobe niedokrwienna serca i ma potwierdzone radiologicznie uposledzenie krazenia tetniczego. Thomas powiedzial mu o koniecznosci operacji i obecnie chcial z nim ustalic jej termin.
– To jest taka nieodwracalna decyzja – denerwowal sie Lowell.
– Ale trzeba koniecznie ja podjac – oswiadczyl Thomas, podnoszac sie z miejsca i zamykajac teczke Lowella. – Niestety, moj czas jest bardzo ograniczony. Jesli pan bedzie mial jeszcze jakies pytania, prosze telefonowac. – Thomas zrobil krok w strone drzwi jak znajacy wartosc swojego towaru kupiec, ktory chce dac do zrozumienia, ze dalsze targowanie sie nie ma sensu.
– A czy nie byloby wskazane zasiegniecie jeszcze jednej opinii lekarskiej? – zapytal z wahaniem Lowell.
– Panie Lowell – oznajmil mu Thomas – pan moze zasiegnac jeszcze dowolnej liczby opinii wedlug wlasnego uznania. Ja przekaze swoja doktorowi Whitingowi i moze pan przedyskutowac z nim cala sprawe. – Mowiac to, otworzyl drzwi do poczekalni. – A w ogole radze panu zwrocic sie do innego chirurga, gdyz nie toleruje braku zaufania. Teraz prosze mi wybaczyc, jestem zajety.
Thomas zamknal drzwi za Lowellem, pewien, ze ten przyjmie proponowany mu termin operacji. Usiadl i zajal sie gromadzeniem materialow na jutrzejsza konferencje w Grand Rounds, a potem podpisywaniem przyniesionych mu przez Doris dokumentow.
Gdy pojawil sie w poczekalni z podpisana korespondencja, nie byl zaskoczony, gdy zastal w niej Lowella. Spojrzal na Cassi, skinal jej lekko glowa, po czym spojrzal pytajaco na pacjenta.
– Doktorze Kingsley, podjalem decyzje o poddaniu sie operacji – oswiadczyl.
– W porzadku. Prosze zadzwonic w przyszlym tygodniu do panny Stratford i ustalic z nia szczegoly.
Lowell podziekowal, po czym wyszedl zamykajac za soba spokojnie drzwi.
Udajac, ze jest zatopiona w lekturze, Cassi obserwowala swojego meza. Zwrocila uwage na to, jak odniosl sie do Lowella. On nigdy sie nie wahal. Zawsze wiedzial, co nalezy uczynic i robil to, co nalezy. Podziwiala jego spokoj i opanowanie – cechy, ktorych jej brakowalo. Z przyjemnoscia patrzyla na ostry zarys jego profilu, rudawoblond wlosy i atletyczna budowe ciala. Byl bardzo przystojnym mezczyzna.
Po calodziennych klopotach, a w rzeczywistosci bardzo trudnym dla niej tygodniu, Cassi miala ochote rzucic mu sie na szyje. Instynktownie czula jednak, ze nie przyjalby dobrze tak spontanicznych uczuc, zwlaszcza w obecnosci Doris. I mialby chyba racje. Gabinet z pewnoscia nie jest odpowiednim miejscem dla takich manier. Doszedlszy do takiego wniosku, przerwala lekture i schowala artykuly do torby.
Gdy zatrzasnely sie za nimi drzwi poczekalni, Thomas oswiadczyl obojetnym tonem: – Musze teraz odwiedzic sale intensywnej terapii. Mozesz isc ze mna lub poczekac w hallu. Jak wolisz. To nie bedzie dlugo trwalo.
– Ide z toba – powiedziala Cassi domyslajac sie, ze Thomas rowniez nie mial latwego dnia. Musiala przyspieszyc kroku, zeby za nim nadazyc.
– Jak poszly ci dzisiaj operacje? – zapytala jakby od niechcenia.
– Bardzo dobrze.
Cassi zrezygnowala z dalszych pytan. Zreszta trudno bylo podejmowac rozmowe, gdy przechodzili ruchliwymi korytarzami. Wiedziala z doswiadczenia, ze Thomas niechetnie udziela odpowiedzi, gdy jest zdenerwowany.
W windzie ani na chwile nie oderwal wzroku od licznika pieter. Robil wrazenie jakby byl czyms pochloniety i przezywal jakies napiecie.
– Bede szczesliwa, gdy w koncu znajde sie wieczorem w domu – wyznala Cassi. – Musze sie dobrze wyspac.
– Czyzby jakies tajemnicze duchy niepokoily cie tej nocy?
– Wybacz, ale nie jestem ciekawa opinii chirurga na temat psychiatrii.
Thomas zamilkl, a na jego ustach pojawil sie ironiczny usmiech. Chyba sie nieco odprezyl.
Wyszli z windy na siedemnastym pietrze. Thomas szedl pierwszy szybkim krokiem, za nim podazala Cassi. Chociaz spedzila juz wiele lat w szpitalach, ilekroc znalazla sie na chirurgii nie mogla wyzbyc sie uczucia dziwnej obawy. Panujaca tu atmosfera nie pozwalala na stoicka postawe, ktora Cassi z powodzeniem przyjela w przypadku wlasnej choroby. Rzecz znamienna, ze na oddziale ogolnomedycznym, gdzie znajdowali sie pacjenci ze spowodowanymi przez cukrzyce komplikacjami, panowala zupelnie inna atmosfera.
Gdy Cassi i Thomas znalezli sie w poblizu dzialu intensywnej terapii, Thomas zostal rozpoznany przez oczekujacych w korytarzu czlonkow rodzin jego pacjentow. Natychmiast zostal otoczony jak gwiazdor filmowy lub rockowy. Jakas stara kobieta chciala go dotknac, tak jakby byl kims w rodzaju bostwa. Thomas zachowywal sie spokojnie, kazdego po kolei zapewnil, ze operacja przebiegla normalnie, a dalszych informacji nalezy oczekiwac od pielegniarki. W koncu udalo mu sie wyrwac z kregu otaczajacych go osob i wejsc na sale intensywnej terapii, dokad juz nikt – z wyjatkiem Cassi – nie odwazyl sie za nim pojsc.
Na widok niezliczonych aparatow, oscyloskopow, monitorow i bandazy nurtujace Cassi uczucie obawy