– Podczas operacji – zadnych – odparla z usmiechem panna Stevens – ale za to nastepnej nocy, jak sie wszyscy domyslaja, wziela pani dodatkowa porcje insuliny.
– Czyzby? – zapytala Cassi. – Jaki dzien dzis mamy?
– Piatek, piata rano.
Cassi poczula sie niepewnie. Brakowalo jej jednego dnia.
– Gdzie ja jestem? Czy to jest sala pooperacyjna? – pytala.
– Nie, to jest sala intensywnej terapii. Znalazla sie pani tutaj, gdyz wystapilo u pani niedocukrzenie spowodowane przedawkowaniem insuliny. Czy pani nie pamieta, co dzialo sie wczoraj?
– Chyba nie – odparla niepewnie Cassi. Zakamarki pamieci odnotowaly niewyrazne wspomnienie przezytego strachu.
– Wczoraj rano przeszla pani operacje i zostala odwieziona do swojego pokoju. Czula sie pani zupelnie dobrze. Czy pani naprawde nic nie pamieta?
– Nie – odpowiedziala Cassi bez przekonania. Jak z glebokiej mgly zaczely sie wynurzac obrazy przezytych chwil. Wracala pamiec o straszliwym uczuciu zagrozenia i bezbronnosci. I o paralizujacym strachu. Strachu, ale przed czym?
– A teraz – zwrocila sie panna Stevens do Cassi – prosze wypic troche mleka. Potem niech pani sprobuje znowu zasnac.
Kiedy obudzila sie ponownie, bylo juz po siodmej. Przy lozku stal Thomas. Oczy mial podpuchniete i zaczerwienione.
– Wrocila do przytomnosci przed dwiema godzinami – zdawala relacje panna Stevens. – Poziom cukru we krwi ma nieco za niski, ale w miare stabilny.
– Ciesze sie, ze czujesz sie juz lepiej – powiedzial Thomas spostrzeglszy, ze Cassi sie obudzila. Bylem u ciebie kolo pomocy, ale jeszcze spalas. Jak sie teraz czujesz?
– Niezle – odparla Cassi. Zapach wody toaletowej meza skojarzyl jej sie natychmiast z koszmarem, ktory niedawno przezyla; Thomas rowniez uzywal wody Yves St. Laurent. Cassi pamietala, ze ilekroc wystapilo u niej niedocukrzenie spowodowane przedawkowaniem insuliny, zawsze miala koszmarne sny. Ale tym razem czula niepokoj, ze to nie koniec koszmaru.
Serce Cassi bilo coraz szybciej, a glowa pekala z bolu. Nie byla w stanie odroznic sennych wizji od rzeczywistosci. Odetchnela, kiedy Thomas skierowal sie ku wyjsciu, oswiadczajac: – Mam teraz operacje, ale po jej zakonczeniu natychmiast wroce.
Okolo poludnia chora odwiedzili doktor Obermeyer i internista. Obaj podjeli decyzje o przeniesieniu Cassi do jej pokoju na koncu korytarza, ona jednak sprzeciwila sie temu tak stanowczo, ze w koncu zgodzili sie na umieszczenie jej w pokoju wieloosobowym, naprzeciwko pokoju pielegniarek. Miala tutaj trzy wspollokatorki: dwie na wyciagach, po zlamaniu nog, trzecia zas po operacji woreczka zolciowego.
Cassi wymogla na lekarzach jeszcze jedno ustepstwo: zabrano kroplowke. Wprawdzie doktor McInery usilowal ja przekonac, Cassi wysluchala go grzecznie, lecz nie ustapila. Kroplowke usunieto.
Po poludniu poczula sie znacznie lepiej. Bol glowy stal sie calkiem znosny, sluchala wiec z zainteresowaniem opowiadan swoich wspol-mieszkanek o trapiacych je dolegliwosciach. W trakcie takiego monologu do pokoju weszla Joan.
– Dowiedzialam sie, co ci sie przydarzylo – powiedziala z glebokim zatroskaniem. – Jak sie teraz czujesz?
– Dobrze – odparla Cassi ucieszona widokiem Joan.
– Dzieki Bogu! Slyszalam, ze przedawkowalas sobie insuline.
– Jesli nawet to rzeczywiscie zrobilam, nie moge sobie przypomniec – odrzekla Cassi.
– Jestes pewna? – zapytala Joan. – Wiem, ze bylas bardzo wstrzasnieta smiercia Roberta…
– Co takiego? – zapytala Cassi. Zanim Joan byla w stanie cokolwiek powiedziec, w swiadomosci Cassi nastapil nagly przeblysk – przypomniala sobie o niespodziewanej smierci przyjaciela.
– Czyzbys nic nie pamietala? – zapytala Joan ze zdziwieniem. Cassi opadla bezwladnie na lozko. – Tak, wiem, Robert nie zyje. – Spojrzala na Joan wzrokiem, w ktorym mozna bylo wyczytac blaganie, by przyjaciolka zaprzeczyla, by zapewnila ja, ze nawet mysl o smierci Roberta jest tylko plodem jej chorej wyobrazni.
– Robert nie zyje – potwierdzila z powaga Joan. – I choc prawda ta sprawia ci bol, nie mozesz przed nia uciec.
– Masz racje, ale nie o to mi chodzi. – Podwojnie okrutne bylo to, ze musiala to sobie uswiadomic po raz drugi. Jak to sie moglo stac? Czy jej swiadomosc sama wyeliminowala go z pamieci, czy tez stalo sie to pod wplywem przedawkowania insuliny?
– Powiedz mi jedno – rzekla Joan przysuwajac krzeslo do lozka chorej, tak zeby nikt ich nie slyszal – jesli sama nie wstrzyknelas sobie dodatkowej insuliny, to w jaki sposob mogla sie znalezc w twoim organizmie?
Cassi potrzasnela stanowczo glowa. – Nie jestem typem samobojcy, jesli to mialas na mysli stawiajac pytanie.
– Chce uslyszec od ciebie cala prawde – nalegala Joan.
– A wiec powiem ci prawde – szepnela Cassi. – Nie sadze, zebym to ja sama wstrzyknela sobie dodatkowa dawke insuliny. Te dawke zaaplikowal mi ktos inny.
– Przypadkowo? Przez pomylke?
– Bynajmniej – zupelnie rozmyslnie.
Joan przygladala sie z uwaga przyjaciolce. Ze stwierdzeniem, ze w szpitalu moze stac sie pacjentowi krzywda spotykala sie juz wczesniej, ale po raz pierwszy uslyszala o tym od przyjaciolki. – Jestes tego pewna? – zapytala.
– Po tym, co przeszlam ostatnio, trudno jest byc pewnym czegokolwiek.
– Kto wiec – twoim zdaniem – mogl to uczynic? Przyslaniajac usta dlonia, Cassi wyszeptala: – Mysle, ze to zrobil Thomas.
Joan byla wstrzasnieta. Nie lubila Thomasa, ale to, co uslyszala, tracilo czysta paranoja. Nie wiedziala jak zareagowac. Bylo oczywiste, ze Cassi potrzebowala pomocy psychiatry, a nie rady przyjaciolki. – Dlaczego podejrzewasz Thomasa? – zapytala w koncu.
– Gdy obudzilam sie wtedy w srodku nocy, poczulam zapach jego wody toaletowej.
Gdyby Joan zywila choc najmniejsza obawe, ze Cassi jest schizofreniczka, nie podejmowalaby z nia zadnej dyskusji, byla jednak gleboko przekonana, iz jej przyjaciolka jest osoba zupelnie normalna, ktora znalazla sie w ekstremalnej sytuacji. Czula, ze nie powinna jej pozwolic na konstruowanie opartego na falszywych przeslankach stosunku do otoczenia. – Moim zdaniem, Cassi, zapach wody kolonskiej jest bardzo mizernym dowodem winy.
Cassi probowala jej przerwac, ale Joan poprosila, zeby pozwolila jej skonczyc.
– Uwazam, ze po prostu mieszasz swoje koszmarne sny z rzeczywistoscia.
– Joan, wierz mi, bralam te mozliwosc pod uwage.
– Jak wiadomo – ciagnela Joan – reakcja po nadmiarze insuliny wywoluje koszmary – wiesz o tym lepiej niz ja. Sadze, ze przezylas stan ostrej psychozy. Znajdowalas sie w stanie wielkiego napiecia psychicznego, spowodowanego operacja oka i nieoczekiwana smiercia Roberta. Jest calkiem mozliwe, ze w tym stanie zrobilas sobie zastrzyk, po czym mialas halucynacje, ktore teraz traktujesz jako rzeczywistosc.
Cassi sluchala uwaznie. Faktycznie, w przeszlosci miala niejednokrotnie klopoty z oddzieleniem snow wywolanych insulina od rzeczywistosci.
– Ciagle jednak nie moge uwierzyc, zebym to ja sama mogla przedawkowac sobie insuline – powiedziala.
– To mogla byc zupelnie normalna dawka. Po prostu wtedy pomyslalas, ze jest juz czas na wieczorny zastrzyk.
Bylo to dosc przekonujace wyjasnienie, latwiejsze do zaakceptowania niz mysl, ze Thomas chcial ja zabic.
– W tej chwili – ciagnela Joan – martwie sie o to, czy depresja juz ci minela.
– Niezupelnie, glownie z powodu Roberta. Powinnam byc szczesliwa, ze operacja oka okazala sie tak pomyslna, ale w tych warunkach nie bardzo potrafie. Moge cie jednak zapewnic, ze nie mam sklonnosci samobojczych. Poza tym zabrano mi moja insuline.
– Wierze ci – oswiadczyla Joan podnoszac sie z krzesla. Teraz byla juz przekonana, ze Cassi nie ma zadnych