uslyszala szepty w swoim pokoju. Jeden z nich wydawal sie znajomy.
– Thomas? – zapytala.
– Jestem tutaj, kochanie – wzial ja za reke.
– Boje sie – powiedziala, czujac z przerazeniem, ze spod opatrunku plyna jej lzy.
– Czemu placzesz, Cassi?
– Sama nie wiem – odparla, pamietajac o smierci Roberta. Chciala cos powiedziec, ale rozplakala sie tak bardzo, ze nie byla w stanie mowic.
– Musisz panowac nad soba. To bardzo wazne dla twojego oka.
– Czuje sie taka osamotniona.
– Mowisz bzdury. Przeciez ja jestem przy tobie. Masz tyle troskliwych pielegniarek, leczysz sie w najlepszym szpitalu. Sprobuj sie odprezyc.
– Nie moge – odparla.
– Mysle, ze potrzebujesz wiecej srodkow uspokajajacych – powiedzial.
Slyszala, jak rozmawial z kims innym.
– Nie chce zastrzykow – prosila Cassi.
– Ja tu jestem doktorem, a ty jestes pacjentka – stwierdzil Thomas. Potem Cassi byla mu wdzieczna, ze jej nie posluchal. Czula jak stopniowo pograza sie w dobrotliwym snie, podczas gdy Thomas mowi cos do niej bez przerwy.
Gdy zasnela, Thomas wezwal pielegniarke i wydal jej polecenie: – Prosze dac chorej dzis wieczorem dwie tabletki nasenne. Ostatniej nocy po zazyciu jednej blakala sie po korytarzach nie mogac zasnac. Nie chce, zeby historia dzis sie powtorzyla.
Po wyjsciu pielegniarki Thomas czekal jeszcze przez chwile, zeby sie upewnic, iz Cassi zasnela. Po kilku minutach, gdy jej usta rozchylily sie lekko i dalo sie slyszec gardlowe chrapanie, Thomas podszedl do drzwi, zawahal sie, a nastepnie zawrocil. Podszedl do szafki i wysunal szuflade. Tak jak sie spodziewal, materialy SSD lezaly w niej nietkniete. Nie zyczyl sobie, by Cassi po zdjeciu opatrunkow zaraz do nich zajrzala.
Szybko zgarnal wydruki i umiescil je pod pacha. Jeszcze raz ogarnal spojrzeniem spiaca Cassi i wyszedl z pokoju, kierujac sie wprost do pokoju pielegniarek. Zapytal o kierowniczke, panne Bright.
– Obawiam sie, ze moja zona zle znosi chorobe – powiedzial jakby przepraszajaco.
Panna Bright usmiechnela sie do doktora Kingsley'a. Znala go dobrze od strony zawodowej. Byla zaskoczona jego uprzejmoscia. Ogarnelo ja cos w rodzaju wspolczucia do tego czlowieka: niewatpliwie choroba zony musiala byc dla niego trudnym przezyciem.
– Zapewnimy jej najlepsza opieke – obiecala.
– Nie jestem lekarzem zony i nie chcialbym sie wtracac do leczenia, ale uwazam, iz ze wzgledow psychologicznych nalezy jej zapewnic jak najwiecej spokoju.
– Bede o tym pamietala – odparla. – I prosze sie o nic nie martwic.
Cassi nie pamietala, czy jadla dzis kolacje, chociaz pielegniarka, ktora jej przyniosla pigulki nasenne, zapewniala, ze tak.
– W ogole nie moge sobie przypomniec – poskarzyla sie.
– Nie swiadczy to najlepiej o szpitalnej kuchni – odparla pielegniarka. – Ale nie o mnie. Ja pania nakarmilam.
– A co z moja cukrzyca? – dopytywala sie Cassi.
– Zadnych problemow. Dajemy pani troche insuliny po kazdym posilku, a poza tym wszystko jest tutaj. – Pielegniarka stuknela kciukiem w butelke kroplowki, tak zeby Cassi uslyszala brzekniecie. – A tutaj mam dla pani pigulki nasenne.
Cassi poslusznie wyciagnela reke i podniosla je do ust. Potem poprosila o szklanke wody.
– Czy chce pani przyjac rowniez zastrzyk?
– Nie sadze, zeby byl potrzebny – odparla Cassi. – Czuje sie tak, jakbym przespala caly dzien.
– To dobrze. Pani nocny stolik znajduje sie tutaj. Pielegniarka odebrala szklanke od Cassi, a nastepnie poprowadzila jej reke po stoliku od szklanki do dzbanka, do aparatu telefonicznego i dzwonka.
– Czy pani zyczy sobie czegos jeszcze? Czy moze cos pania boli? – pytala pielegniarka.
– Nie, dziekuje bardzo – odparla Cassi. Sama byla tym zaskoczona, ze nic jej po operacji nie dolegalo.
– Moze wylaczyc telewizor?
– Nie, nie trzeba. – Z wlaczonym telewizorem bylo jej przyjemniej.
– W porzadku, tutaj znajduje sie wylacznik. – Pielegniarka poprowadzila reke Cassi do znajdujacego sie obok lozka przycisku. – Zycze dobrego snu, a jesliby pani czegos potrzebowala, prosze nas wezwac.
Po wyjsciu pielegniarki Cassi zaczela badac po omacku otoczenie. Najpierw dotknela stolika; pielegniarka odsunela go nieco od sciany, zeby znajdowal sie calkowicie w zasiegu jej reki. Z trudem udalo jej sie wysunac metalowa szuflade i odszukac w niej swoj zegarek. Byl to prezent od Thomasa; zastanawiala sie, czy Thomas nie powinien go zabrac do domu. Nastepnie natrafila na buteleczki z insulina i na kilka strzykawek. Zegarek umiescila pod strzykawkami – tam bedzie bardziej bezpieczny.
Schowala reke pod nakrycie. Poczula, ze pigulki zaczynaja dzialac i nagle zrozumiala, dlaczego ludzie chetnie ich naduzywaja. Rzeczywistosc jakby sie od niej oddalila. Wszystkie problemy staly sie odlegle. Mogla myslec o Robercie, nie odczuwajac bolu po jego stracie. Przypomniala sobie, jak spokojnie spal ostatniej nocy. Miala nadzieje, ze smierc mial rownie spokojna.
Nagle Cassi uprzytomnila sobie, ze byla chyba ostatnia osoba, ktora widziala Roberta zywego. Wzdrygnela sie i oprzytomniala – sen sie ulotnil. Zaczela sie zastanawiac, kiedy dokladnie Robert umarl. Gdyby wtedy przy nim zostala, moglaby mu pomoc. Thomas z pewnoscia by go ocalil.
Cassi patrzyla przed siebie w otaczajaca ciemnosc. Przypomniala sobie spotkanie z Thomasem w pokoju Roberta i strach, ktory nia wstrzasnal na jego widok. Thomas powiedzial wtedy, ze gdy nie znalazl jej w pokoju, domyslil sie, ze jest u Roberta. Wtedy to wyjasnienie jej wystarczylo, ale teraz zrodzilo sie pytanie, na ktore nie mogla znalezc odpowiedzi: dlaczego Thomas postanowil odwiedzic ja w srodku nocy?
Byla ciekawa takze, co wykazala sekcja zwlok Roberta, a szczegolnie, czy udalo sie ustalic przyczyne zgonu. Nie chciala myslec o tym wszystkim, ale mimo woli przesladowaly ja pytania: czy Robert byl siny i czy mial konwulsje przed smiercia. Coraz bardziej narastala w niej obawa, ze Robert jest jeszcze jednym kandydatem do badan, ktore sam rozpoczal, ze jest przypadkiem numer dwadziescia. A moze ostatnim czlowiekiem, ktory widzial Roberta zywego, byl Thomas? Moze wrocil do pokoju Roberta po wyjsciu od niej? Moze nagla przemiana w zachowaniu sie Thomasa miala inne ukryte powody?
Cassi zaczela sie trzasc jak w goraczce. Na prozno usilowala przekonac sama siebie, ze sa to tylko urojenia, ze przeciez znajduje sie w stanie wielkiego napiecia nerwowego i ze przyjela wyjatkowo duza dawke srodkow uspokajajacych, co nie moglo sie nie odbic na jej zdolnosci do logicznego myslenia. W zaden sposob nie potrafila opedzic sie przed niepokojacymi ja myslami. Mimo woli uprzytomnila sobie, ze pierwszy przypadek SSD wydarzyl sie wkrotce po tym, jak Thomas przyszedl na staz do szpitala. Trzeba bedzie takze sprawdzic, czy smiertelne przypadki nie mialy miejsca wlasnie w te noce, ktore Thomas spedzal w szpitalu.
Jednoczesnie zdawala sobie sprawe z wlasnej bezsilnosci i bezbronnosci. Lezy sama w pokoju pod kroplowka, nic nie widzi i jest oszolomiona srodkami uspokajajacymi. Kazdy moze wejsc do pokoju bez jej zgody i wiedzy. Nikomu w niczym nie mogla przeszkodzic.
Chciala krzyczec o pomoc, ale byla sparalizowana strachem. Zwinela sie w klebek na lozku. Minuty, sekundy plynely powoli. Przypomniala sobie, ze moze zadzwonic na pielegniarke. Ostroznie wyciagnela reke w kierunku sygnalu, drzac z leku, czy przypadkiem nie natknie sie na nieznanego wroga. W koncu odszukala plastykowy przycisk i z calej sily nacisnela go kciukiem.
Nikt nie nadchodzil. Oczekiwanie przedluzalo sie w wiecznosc. Zwolnila przycisk, a nastepnie nacisnela go kilkakrotnie w krotkich odstepach, ponaglajac w ten sposob pielegniarke. Zdawalo jej sie, ze w kazdej chwili moze nadejsc nieszczescie.
– O co chodzi? – szorstko zapytala pielegniarka, odsuwajac reke Cassi od przycisku. – Nalezy dzwonic tylko raz, a potem czekac. Prosze nie zapominac, ze mamy pod opieka wielu pacjentow, i sa oni bardziej chorzy niz pani.
– Chce zmienic pokoj – poprosila Cassi. – Prosze mnie przeniesc do dwuosobowego pokoju.
– Prosze pani – odezwala sie pielegniarka z widocznym rozdraznieniem. – Prosze nie zapominac, ze mamy w tej chwili gleboka noc.