Roberta badaniami; nic nie znalazlszy, ostroznie uchylil drzwi.
Ogarnelo go przerazenie, gdy spostrzegl pielegniarke z mala metalowa taca w reku. Odetchnal, kiedy weszla do innej sali.
Z bijacym sercem wysliznal sie na korytarz. Nikt nie powinien go zobaczyc teraz na tym pietrze. Kiedy byl jeszcze stazysta, zawsze mogl znalezc uzasadnienie dla swojej obecnosci w tej czesci szpitala – obecnie juz nie. Musial byc bardziej ostrozny.
Na klatce schodowej ogarnela go panika. Wielkimi susami pokonal kilka pieter i zbiegl w dol. Odetchnal dopiero na dwunastym pietrze. Teraz zwolnil nieco, ale zatrzymal sie dopiero na piatym. Oparl sie plecami o betonowa sciane ciezko oddychajac. Zdawal sobie sprawe, ze musi sie za wszelka cene opanowac.
Po chwili, nabrawszy tchu w piersi, otworzyl w koncu drzwi wiodace na korytarz. Teraz poczul sie bezpieczny, ale jego umysl wciaz pracowal goraczkowo. Ciagle myslal o materialach SSD – z pewnoscia wyjsciowe materialy znajduja sie w biurze Roberta. Westchnal i postanowil natychmiast udac sie na patologie, zanim jeszcze smierc Roberta zostanie ujawniona. Potem jedynym problemem bedzie tylko Cassi: nie wiadomo, jak wiele Robert zdazyl jej powiedziec.
Rozdzial XI
Cassandra drgnela odzyskujac swiadomosc. Pochylala sie nad nia usmiechnieta twarz laborantki, powtarzajacej glosno juz po raz trzeci: – Doktor Cassidy!
– Alez pani twardo spi – powiedziala spostrzeglszy, ze Cassi otwarla w koncu oczy.
Cassi zastanawiala sie, dlaczego wciaz czuje sie polprzytomna – potem przypomniala sobie, ze wziela druga pigulke nasenna.
– Musze od pani pobrac krew – usprawiedliwiala sie laborantka.
– W porzadku – odparla obojetnie Cassi. Podala laborantce lewe ramie, pamietajac, ze przez nastepne kilka dni kto inny bedzie jej wstrzykiwal insuline.
I rzeczywiscie, kilka minut pozniej pojawila sie pielegniarka z kroplowka i butelka D5W, zawierajaca dziesiec jednostek insuliny. Podlaczyla kroplowke do lewego ramienia Cassi i podala jej przedoperacyjny srodek wzmacniajacy.
– To pani dobrze zrobi – powiedziala. – Prosze sie teraz odprezyc. Zaraz tu beda po pania.
Podczas transportu do windy Cassi odczuwala dziwna obojetnosc, jakby to wszystko, co sie dzialo, jej nie dotyczylo. Kiedy znalazla sie w pokoju obok sali operacyjnej, miala juz tylko polowiczna swiadomosc faktu, ze jest w samym centrum uwagi otaczajacych ja lekarzy i pielegniarek. Poczatkowo nawet nie poznala Thomasa; dopiero gdy pochylil sie i pocalowal ja, powiedziala mu – w kazdym badz razie tak jej sie przynajmniej zdawalo – ze wyglada smiesznie w roboczym stroju chirurga.
– Wszystko bedzie dobrze – mowil uspokajajaco, glaszczac jej reke. – Ciesze sie, ze zdecydowalas sie na operacje – to byla rozsadna decyzja.
Po lewej stronie Cassi pojawil sie doktor Obermeyer. – Powierzam zone twojej opiece! – doszlo jeszcze do jej uszu. Potem juz stopniowo zapadala w sen. Pamietala jeszcze moment wwozenia do sali operacyjnej – nie czula najmniejszego strachu przed tym, co ja czekalo.
– Chce jeszcze dac pani cos, zeby pani zupelnie zasnela – powiedzial anestezjolog. – Ja juz spie – szepnela, sledzac wzrokiem splywajace do jej zyl krople. Po chwili juz twardo spala.
Zespol operacyjny dzialal szybko i sprawnie. O osmej zero piec miesnie oka zostaly izolowane i opasane tasmami. Kiedy oko zostalo unieruchomione, doktor Obermeyer wykonal ciecia w twardowce i wprowadzil tnace i ssace instrumenty. Przy pomocy specjalnego mikroskopu poprzez rogowke i zrenice zajrzal do zakrwawionej szklistki. O osmej czterdziesci piec zaczal ogladac siatkowke. O dziewiatej pietnascie odkryl zrodlo krwawienia, ktorym okazal sie wezel dodatkowego naczynia krwionosnego, wychodzacego z tarczy nerwu wzrokowego. Doktor troskliwie spowodowal koagulacje i uniedroznienie. Byl bardzo zadowolony, gdyz teraz mial pewnosc, ze nie tylko usunal przyczyne schorzenia, ale takze uniemozliwil jego nawrot. Cassi naprawde miala szczescie.
Thomas zakonczyl swoj jedyny tego dnia bypass wiencowy – pozostale dwa odwolal. Na szczescie operacja przebiegala stosunkowo gladko, chociaz znowu mial trudnosci z przyszyciem anastomozy. Jednak tym razem dotrwal do konca; za to gdy tylko przekazal pacjenta Larry'emu Owenowi, natychmiast poszedl sie przebrac w 'cywilne' ubranie. Zwykle czekal, az Larry zakonczy zszywanie i przekaze pacjenta pod opieke pielegniarek, ale tego ranka nie mogl wytrzymac na miejscu. Przed wyjsciem ze szpitala wstapil jeszcze na sale operacyjna, zeby upewnic sie, ze zabieg przebiega normalnie.
– Wszystko w porzadku – zawolal Larry, nie odwracajac glowy od pacjenta. – W tej chwili go zszywamy.
– Pieknie. Ja zostalem wezwany do naglego wypadku.
– Tu kontrolujemy calkowicie sytuacje.
Thomas rzadko wychodzil ze szpitala w ciagu dnia pracy. Wsiadl do swojego porsche'a i zapalil silnik: warkot samochodu wprawil go w stan podniecenia. Po frustracjach przezytych w szpitalu samochod dostarczal mu poczucia niezwyklej swobody. Na jezdni czul sie panem sytuacji.
Po krotkiej jezdzie Thomas zatrzymal sie na terenie niedozwolonym do parkowania, naprzeciwko duzej apteki, ufny ze tabliczka MD [2] uchroni go przed mandatem. W aptece podszedl do okienka, w ktorym realizowano recepty.
Farmaceuta ubrany w tradycyjny uniform z wysokim kolnierzykiem pojawil sie natychmiast w okienku:
– Czym moge sluzyc? – zapytal.
– Dzwonilem do was wczesniej w sprawie kilku narkotykow.
– Zgadza sie. Przygotowalem je dla pana – farmaceuta wskazal male kartonowe opakowanie.
– Czy mam wypisac recepte? – zapytal Thomas.
– Nie ma potrzeby. Wystarczy okazanie legitymacji lekarskiej. Thomas wyjal legitymacje z portfela; farmaceuta zerknal na nia przelotnie i zapytal: – Czy to juz wszystko, czy pan sobie jeszcze czegos zyczy?
Thomas skinal glowa potakujaco, chowajac jednoczesnie portfel do kieszeni.
– Rzadko mamy do czynienia z tak duzym zapotrzebowaniem – stwierdzil farmaceuta.
– Nie watpie – odrzekl Thomas biorac paczuszke.
Cassandra ocknela sie z narkozy nie majac pojecia, co sie z nia dzieje. Glosy dochodzily z oddali, slyszala je, ale nie mogla zrozumiec. W koncu uswiadomila sobie, ze ktos ja wola.
Sprobowala otworzyc oczy, ale jakos nie mogla. Nagle ogarnelo ja uczucie paniki, chciala usiasc, ale czyjas reka ja powstrzymala.
– Spokojnie, wszystko jest w porzadku – odezwal sie jakis glos tuz obok.
Ale ona czula, ze nie wszystko jest w porzadku, gdyz nic nie widziala. Co sie stalo? I wtedy nagle przypomniala sobie narkoze i operacje. – Boze! Jestem slepa! – zawolala podnoszac rece do oczu. Ktos przytrzymal jej rece.
– Spokojnie. Masz na oczach opatrunki.
– Dlaczego opatrunki? – krzyczala.
– Po to, zeby twoje oczy mogly odpoczac – uslyszala spokojna odpowiedz. – Musisz byc cierpliwa dzien lub dwa. Operacja przebiegla pomyslnie. Doktor powiedzial, ze masz szczescie. Doprowadzil do koagulacji krwi w klopotliwym naczynku, ale zeby krwawienie sie nie powtorzylo, trzeba zachowac spokoj.
Cassi troche sie uspokoila, ale ciemnosc, ktora ja otaczala, byla przerazajaca. – Czy nie moglabym choc na mala chwilke popatrzec? – prosila.
– Nie wolno, takie jest polecenie lekarza. Nie wolno nam dotykac twoich opatrunkow. Ale moge na ciebie skierowac strumien swiatla – jestem przekonana, ze go dostrzezesz. Zgoda?
– Oczywiscie – odrzekla Cassi. Dlaczego jej o tym nie powiedziano przed operacja? Czula sie oszukana.
– Zaraz wracam – uslyszala glos. Po chwili rozleglo sie pstrykniecie i swiatlo pojawilo sie w oczach Cassi, co najwazniejsze – w obu. – Widze – zawolala podniecona.
– Jasne, ze musisz widziec – odparl glos. – Szybko wracasz do zdrowia. Czy czujesz jakis bol?
– Zadnego – odparla Cassi. Swiatlo zostalo wylaczone.
– Wobec tego odpoczywaj. Jesli bedziesz czegos potrzebowala – zadzwon.
Do pograzonej w ciemnosciach Cassi dochodzily glosy krzatajacych sie wokol innych pacjentow pielegniarek.