odpowiedzi. Wreszcie postanowil sie odezwac.
– Hej, stary. Jak dlugo zamierzasz jeszcze tkwic w tej robocie?
– Az ja skoncze – odpowiedzial zapytany, nie podnoszac wzroku.
– Umowilem sie na krotkie spotkanie z Colleen. Na szosta. Interesuje cie to? Mozliwe, ze Teresa tez przyjdzie. Zdaje sie, ze planuja pracowac przez cala noc.
– Zostaje tu. Bawcie sie dobrze. Pozdrow je ode mnie.
Chet wzruszyl ramionami, wlozyl kurtke i wyszedl.
Jack juz dwa razy przesledzil informacje zawarte w kartotekach. Jak dotad jedynym podobienstwem w czterech przypadkach bylo to, ze u wszystkich symptomy smiertelnej choroby rozwinely sie po przyjeciu do szpitala. Wszystkich przyjeto z powodu dolegliwosci wywolanych inna choroba. Ale gdy podszedl do problemu zgodnie z definicja, jedynie przypadek Nodelmana mozna bylo uznac za chorobe szpitalna. W pozostalych objawy zaczely wystepowac przed uplywem czterdziestu osmiu godzin po przyjeciu.
Jedynym innym podobienstwem bylo to, wczesniej juz odkryte, ze zmarlych wielokrotnie hospitalizowano i dlatego z ekonomicznego punktu widzenia nie byli pozadanymi pacjentami dla kompanii pobierajacej od kazdego taka sama kwote ubezpieczenia. Oprocz tego niczego nowego nie znalazl.
Wiek ofiar znacznie sie roznil – od dwudziestu osmiu do szescdziesieciu trzech lat. Dwoje lezalo na oddziale wewnetrznym, jedna osoba na ginekologii i jedna na ortopedii. Nie zazywali tych samych lekow. Podlaczeni byli do kroplowki. Pod wzgledem socjalnym takze sie roznili – od klasy nizszej do gornej warstwy klasy sredniej, nic nie wskazywalo, by znali sie nawzajem. W sklad tej grupy wchodzila kobieta i trzech mezczyzn. Roznili sie takze grupa krwi.
Jack rzucil dlugopis na biurko, rozparl sie na krzesle i spojrzal w sufit. Nie wiedzial, czego powinien oczekiwac po lekturze kartotek, ale tez jak dotad niczego sie nie dowiedzial.
– Puk, puk – zabrzmial czyjs glos.
Odwrocil sie i ujrzal w drzwiach Lamie.
– Widze, ze wycofales sie z najazdu na General.
– Nie sadze, zeby grozilo mi jakies niebezpieczenstwo, przynajmniej dopoki tu nie wrocilem – odparl.
– Rozumiem, co masz na mysli. Plotka niosla, ze Bingham byl wsciekly.
– Szczesliwy w kazdym razie nie byl, ale udalo mi sie przejsc przez to.
– Boisz sie tych, ktorzy cie napadli?
– Owszem, chociaz nie myslalem o nich za wiele. Bez watpienia inaczej podejde do rzeczy, kiedy znajde sie sam w mieszkaniu.
– Przeciez mozesz wpasc do mnie, czuj sie zaproszony. W pokoju dziennym mam kanape, ktora po rozlozeniu tworzy calkiem przyzwoite lozko.
– Milo, ze proponujesz pomoc, ale od czasu do czasu musze wrocic do domu. Bede uwazal.
– Dowiedziales sie czegos, co wyjasnialoby sprawe zgonow pracownic dzialu zaopatrzenia?
– Chcialbym. Dowiedzialem sie jedynie, ze sporo osob, w tym miejski epidemiolog i lekarz szpitalny kontrolujacy zagrozenie chorobami zakaznymi sa po to, aby zmylic tropy. W kazdym razie mylilem sie, sadzac, ze szukanie tam rozwiazania jest oryginalnym pomyslem.
– Ciagle uwazasz, ze w gre wchodzi spisek?
– W jakiejs formie. Niestety wydaje sie osamotniony w tej opinii.
Zyczyla mu szczescia i pomachala reka na pozegnanie. Podziekowal. Po minucie byla z powrotem.
– W drodze do domu zamierzalam wskoczyc cos przekasic. Moze tez masz ochote?
– Dzieki, ale zaczalem z tymi kartami, wiec chcialbym skonczyc, poki material mam swiezo w glowie.
– Rozumiem. Dobranoc.
– Dobranoc, Laurie.
Zaledwie otworzyl teczke Nodelmana po raz trzeci, gdy zadzwonil telefon. Teresa.
– Sluchaj, Jack, Colleen wlasnie wychodzi na spotkanie z Chetem. Moze udaloby mi sie namowic cie na szybki obiad? Moglibysmy sie wszyscy spotkac.
Jack byl zdumiony. Przez piec lat skutecznie unikal kontaktow towarzyskich, a teraz niespodziewanie dwie inteligentne, atrakcyjne kobiety zapraszaja go tego samego popoludnia na wspolny obiad.
– Doceniam propozycje – odpowiedzial, a nastepnie wyjasnil, jak to zrobil wczesniej wobec Laurie, ze zajety jest kartotekami i chce skonczyc jeszcze tego dnia.
– Ciagle mam nadzieje, ze kiedys skonczysz te swoja krucjate. Nie wydaje sie warta ryzyka, skoro juz zostales napadniety, pobity i zagrozono ci wylaniem z pracy.
– Jezeli zdolam udowodnic, ze za wszystkim ktos sie kryje, bedzie warta kazdego ryzyka. Boje sie przede wszystkim o to, ze grozi nam prawdziwa epidemia.
– Chet sugeruje, ze postepujesz niemadrze – upierala sie Teresa.
– Jest przywiazany do swoich opinii.
– Prosze, uwazaj na siebie, kiedy bedziesz wracac do domu.
– Obiecuje. – Czul sie juz znuzony troskliwoscia wszystkich dookola. Powrot do domu wieczorem byl tak samo niebezpieczny jak rano.
– Bedziemy pracowali przez cala noc. Jesli chcialbys ze mna pogadac, zadzwon do biura – powiedziala Teresa.
– W porzadku. Powodzenia.
– Tobie rowniez. Ach, no i dziekuje za pomysl. Wszyscy sa nim zachwyceni. Jestem ci niezmiernie wdzieczna. Czesc.
Jack odlozyl sluchawke i natychmiast wrocil do kartoteki Nodelmana. Probowal przebrnac przez nie konczace sie notatki pielegniarek. Jednak po pieciu minutach czytania w kolko tego samego akapitu zdal sobie sprawe, ze jest zdekoncentrowany. Umysl zaprzataly mu, o ironio, az dwie kobiety. Myslenie o nich sprowadzilo sie szybko do sporzadzenia listy podobienstw i roznic w ich osobowosciach, a gdy zaczal myslec o osobowosci, przyszla mu do glowy Beth Holderness. Potem niespodziewanie wrocil myslami do problemu zamawiania bakterii.
Zamknal kartoteke Nodelmana i zaczal bebnic palcami po blacie biurka. Zastanawial sie. A gdyby ktos zamowil chorobotworcze bakterie w National Biologicals, a nastepnie celowo nimi zarazal, czy National Biologicals potrafiloby stwierdzic, czy to ich uzyto?
Pomysl zaintrygowal go. Biorac pod uwage rozwoj technologii w badaniu DNA, uznal, ze z naukowego punktu widzenia National Biologicals powinno poradzic sobie z oznaczeniem swoich bakterii, a zarowno z powodow odpowiedzialnosci, jak i ochrony szeroko pojetych interesow firmy sadzil, ze byloby to rozsadne dzialanie. Pytanie wiec brzmialo: czy oznaczali swoje produkty?
Zaczal szukac numeru telefonu. Gdy tylko go znalazl, zadzwonil do National Biologicals.
Za pierwszym razem po uzyskaniu polaczenia wcisnal dwojke, aby rozmawiac z dzialem sprzedazy. Tym razem przez trojke polaczyl sie z informacja.
Najpierw przez kilka minut zmuszony byl posluchac muzyki rockowej. Gdy ucichla, rozlegl sie mlody meski glos przedstawiajacy sie jako Igor Krasnyansky. Igor zapytal, w czym moze byc pomocny.
Jack takze sie przedstawil i zapytal, czy moze prosic o pomoc w rozwiazaniu pewnego teoretycznego problemu.
– Oczywiscie – odpowiedzial Igor z lekko slowianskim akcentem. – Sprobuje odpowiedziec.
– Czy istnieje jakis sposob okreslenia pochodzenia bakterii, to znaczy, czy pochodza one na przyklad z waszej firmy, nawet gdyby przeszly przez kilku nosicieli?
– To proste. Oznaczamy wszystkie kultury bakterii, wiec bez problemu moglby pan okreslic, czy pochodza od nas.
– Na czym polega proces identyfikacji?
– Mamy probki DNA oznaczane metoda fluorescencyjna. Nic trudnego.
– Gdybym chcial dokonac takiej identyfikacji, czy powinienem do was wyslac probki?
– Moze pan, ale moge rowniez przeslac panu testy.
Jack poprosil o nie. Podal swoj adres i poprosil dodatkowo, aby testy zostaly dostarczone ekspresowo. Wyjasnil, ze potrzebuje ich tak szybko, jak to tylko mozliwe.
Odkladajac sluchawke, poczul satysfakcje. Domyslal sie, ze jezeli ktorys z testow da pozytywny wynik, zblizy go to do udowodnienia teorii o celowym zarazaniu.
Spojrzal na rozlozone kartoteki i postanowil na razie sie poddac. Jezeli zaden z testow nie da pozytywnego
