lat, w tym sadzie zaskarzylem (i przegralem) mandat o przekroczenie szybkosci. W najwiekszym z tych budynkow znajdowalo sie liceum, do ktorego chodzilem razem z szesciuset innymi uczniami.

Obszedlem szkole i skrecilem w prawo. Znalazlem boiska do koszykowki i stanalem pod jedna z zardzewialych obreczy. Po lewej mialem korty tenisowe. W czasach szkolnych gralem w tenisa i bylem w tym calkiem dobry, chociaz nigdy nie mialem serca do sportu. Brakowalo mi woli walki, a bez niej nie mozna zostac wielkim graczem. Nie lubilem przegrywac, ale nie walczylem dostatecznie zazarcie, by zwyciezac.

– Will?

Odwrocilem sie i kiedy ja zobaczylem, zamarlem. Ubranie bylo inne – obcisle dzinsy biodrowki, saboty z lat siedemdziesiatych, zbyt krotka i zbyt obcisla koszulka, odslaniajaca plaski brzuch z kolczykiem w pepku – ale twarz i wlosy… Odnioslem wrazenie, ze spadam w przepasc. Na moment odwrocilem glowe, patrzac w kierunku boiska do pilki noznej, i moglbym przysiac, ze ujrzalem Julie.

– Jakbys zobaczyl ducha, prawda? – spytala Katy Miller. Popatrzylem na nia.

– Moj tata – wyznala, wpychajac male dlonie w kieszenie ciasnych dzinsow – wciaz ma lzy w oczach, kiedy mnie widzi.

Nie wiedzialem, co na to powiedziec. Podeszla blizej. Oboje stalismy zwroceni twarzami w strone szkoly.

– Chodzilas do niej, prawda? – zapytalem.

– Zdalam mature w zeszlym miesiacu.

– Jak ci poszlo? Wzruszyla ramionami.

– Ciesze sie, ze mam to juz za soba.

W jasnym blasku slonca budynek wydawal sie odpychajaco zimny. Przywiodl mi na mysl wiezienie. Bylem dosc lubiany w klasie; wybrano mnie nawet na wiceprzewodniczacego szkoly. Zostalem tez kapitanem szkolnej druzyny tenisowej. Mialem przyjaciol. Nie udalo mi sie jednak przywolac przyjemnego wspomnienia. Wszystkie byly skazone niepewnoscia, jaka cechuje okres dojrzewania. Z perspektywy lata szkoly sredniej wydaja sie czyms w rodzaju dlugotrwalej bitwy. Musisz ja przezyc, przetrwac i wyjsc z niej silniejszy. W sredniej szkole nie bylem szczesliwy i nie jestem pewien, czy ktos powinien byc szczesliwy.

– Wyrazy wspolczucia z powodu smierci matki – powie dziala Katy.

– Dziekuje.

Z tylnej kieszeni wyjela paczke papierosow i zaproponowala mi jednego. Potrzasnalem odmownie glowa. Patrzylem, jak zapalila, i powstrzymalem cisnace sie na usta przestrogi. Katy rozgladala sie wokol, unikajac mojego spojrzenia.

– Urodzilam sie przypadkiem jako pozne dziecko. Julie chodzila do liceum. Rodzicom powiedziano, ze nie moga miec wiecej dzieci. Wtedy… – Wzruszyla ramionami. – Nie spodziewali sie mnie.

– Malo kto przychodzi na swiat w wyniku starannego zaplanowania – zauwazylem. Zasmiala sie i ten dzwiek odbil sie donosnym echem w mojej duszy. Byl to smiech Julie, nawet cichl w taki sam sposob.

– Przepraszam za ojca – powiedziala Katy. – Stracil glowe, kiedy cie zobaczyl.

– Nie powinienem sie tam krecic.

Zaciagnela sie zbyt gleboko i przechylila glowe na bok.

– Dlaczego przyszedles? Zastanowilem sie.

– Nie wiem – odparlem.

– Widzialam cie. Od chwili gdy wyszedles zza rogu. To bylo niesamowite. Pamietam, ze jako dziecko obserwowalam, jak nadchodzisz ze swojego domu. Patrzylam z mojej sypialni. Wciaz zajmuje ten sam pokoj, wiec to bylo tak, jakbym cofnela sie w przeszlosc. Dziwne uczucie.

Spojrzalem w prawo. Podjazd byl teraz pusty, lecz w ciagu roku szkolnego rodzice czekali w samochodach na dzieci. Pamietam, jak mama przyjezdzala po mnie swoim starym czerwonym volkswagenem. Czytala jakis magazyn, a gdy zabrzmial dzwonek, podnosila glowe znad pisma i jeszcze zanim mnie zauwazyla, na jej ustach pojawial sie ten promienny usmiech, plynacy z glebi serca, usmiech swiadczacy o bezgranicznej milosci… Z przygnebieniem zdalem sobie sprawe z tego, ze juz nikt nigdy nie bedzie sie tak do mnie usmiechal. To zbyt wiele, pomyslalem. Katy uderzajaco podobna do Julie. Fala wspomnien…

– Jestes glodna? – zapytalem.

– Chyba tak.

Przyjechala samochodem, stara honda civic. Z lusterka zwisaly rozne ozdobki – bylo ich cale mnostwo. W srodku unosil sie zapach gumy do zucia i szamponu owocowego. Nie rozpoznalem utworu, ktory dudnil w glosnikach, ale muzyka mi nie przeszkadzala.

W milczeniu pojechalismy do typowego nowojorskiego baru przy drodze numer dziesiec. Za kontuarem wisialy podpisane zdjecia miejscowych prezenterow telewizyjnych, w kazdym boksie zainstalowano miniszafe grajaca. Menu bylo nieco dluzsze od powiesci Toma Clancy'ego.

Mezczyzna z gesta broda, spowity jeszcze gesciejszym zapachem dezodorantu, zapytal, na ile osob ma byc stolik. Wyjasnilismy, ze jest nas tylko dwoje. Katy dodala, ze prosi o stolik dla palacych. Nie wiedzialem, ze wciaz istnieja sale dla palacych, ale najwidoczniej takie duze bary opieraja sie zmianom. Gdy tylko usiedlismy, przysunela do siebie popielniczke, jakby chciala sie za nia schronic.

– Gdy tylko odszedles spod naszego domu – powiedziala – wybralam sie na cmentarz. Chlopak od wody napelnil nam szklanki. Katy zaciagnela sie, odchylila glowe i wydmuchnela dym w gore.

– Nie bylam tam od lat. Na twoj widok przyszlo mi do glowy, ze powinnam.

Nadal na mnie nie patrzyla. Czesto spotykam sie z taka reakcja u dzieciakow w schronisku. Unikaja twojego spojrzenia. Pozwalam im na to. To nie ma wiekszego znaczenia. Kontakt wzrokowy jest przeceniany.

– Ledwie pamietam Julie. Ogladam jej zdjecia i nie wiem, czy moje wspomnienia sa prawdziwe, czy tez sama je wymyslilam. Na przyklad pamietam, jak bylysmy w wesolym miasteczku, a potem patrze na zdjecie i nie wiem, czy naprawde to pamietam, czy tylko widzialam to na fotografii. Wiesz, co mam na mysli?

– Owszem, chyba tak.

– Po tym jak przyszedles, musialam wyjsc z domu. Ojciec szalal. Mama plakala. Nie moglam tego wytrzymac.

– Nie chcialem nikogo zdenerwowac. Machnela reka.

– W porzadku. To na swoj sposob dobrze im zrobi. Zachowuja sie tak, jakby czas stanal w miejscu. To upiorne. Czasem chcialabym… chcialabym wrzasnac: „Ona nie zyje”. Katy nachylila sie do mnie. – Chcesz uslyszec cos kompletnie zwariowanego?

Skinalem, zeby mowila dalej.

– Nic nie zmienilismy w piwnicy. Wciaz tam sa stara kanapa i telewizor, wytarty dywan, stary kufer, za ktorym sie chowalam. Nikt ich nie uzywa, ale i nie wyrzuca. Pralnia znajduje sie w starym miejscu. Musimy przejsc przez piwnice, zeby sie do niej dostac. Rozumiesz, co mowie? Tak zyjemy. W domu chodzimy na palcach, jakbysmy sie bali, ze zaraz podloga sie zawali i wpadniemy do piwnicy.

Zamilkla i zaciagnela sie papierosem, jakby podlaczyla sie do respiratora. Usiadlem prosto. Jak juz powiedzialem: nigdy nie zastanawialem sie nad Katy Miller, nad tym, jaki wplyw wywarlo na nia morderstwo siostry. Oczywiscie myslalem o jej rodzicach. O ciosie, jakim byla dla nich smierc corki. Czesto zadawalem sobie pytanie, dlaczego zostali w tym domu, ale tez nigdy nie moglem zrozumiec, dlaczego moi rodzice sie nie przeprowadzili. Wspomnialem juz o zaleznosci miedzy spokojem ducha a zadreczaniem sie. Czasem cierpienie jest lepsze od zapomnienia. Moi rodzice byli tego najlepszym przykladem.

Nigdy jednak nie rozmyslalem o Katy Miller, o jej dorastaniu w tej atmosferze, o podobienstwie do siostry, ktore w tej sytuacji musialo jej ciazyc. Ponownie spojrzalem na nia, jakbym widzial ja pierwszy raz. Wciaz rozgladala sie na boki, niczym sploszony ptak. W jej oczach dostrzeglem lzy. Wyciagnalem reke i ujalem jej dlon, tak bardzo podobna do dloni siostry. Przeszlosc wrocila z taka sila, ze sie wzdrygnalem.

– To takie niesamowite – powiedziala. Az zanadto, pomyslalem.

– Dla mnie tez.

– To musi sie skonczyc, Will. To co naprawde wydarzylo sie tamtego wieczoru, wreszcie musi sie zakonczyc. Czasem, kiedy zlapia jakiegos przestepce, slysze, jak w telewizji mowia:

„To nie przywroci ofierze zycia”. Na pewno. Jednak nie w tym rzecz. Schwytanie winnego konczy sprawe, a ludzie tego potrzebuja.

Nie mialem pojecia, do czego zmierza. Probowalem udawac, ze jest jednym z dzieciakow ze schroniska, ze przyszla szukac u mnie pomocy i milosci. Siedzialem, patrzylem na nia i swoja postawa staralem sie przekonac

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату