– Istnieje takie ryzyko – przytaknalem.

Zapadla krotka cisza. Spojrzalem na Katy. Patrzyla w przestrzen, skubiac dolna warge.

– A wiec nie rezygnujesz – rzekl Squares.

– Owszem, ale nie chce narazac cie na niebezpieczenstwo.

– Aha, to jest ten moment, kiedy mowisz mi, ze w kazdej chwili moge sie wycofac?

– Wlasnie, a ty na to, ze nie opuscisz mnie az do konca.

– Tu wchodza skrzypki – dodal Squares. – Teraz, kiedy juz mamy to z glowy, powiem ci, ze dopiero co dzwonil do mnie Roscoe, czyli Raquel. Byc moze natrafil na powazny slad Sheili. Masz ochote na nocna przejazdzke?

– Zajedz po mnie – powiedzialem.

26

Philip McGuane ujrzal obraz swojej Nemezis, przesylany przez jedna z kamer systemu alarmowego budynku. Po chwili zadzwonil recepcjonista.

– Pan McGuane?

– Wpuscic go – rzucil.

– Tak, panie McGuane. Jest z…

– Ja takze.

McGuane wstal. Zajmowal narozny gabinet w budynku nad rzeka Hudson, w poblizu poludniowo – zachodniego konca wyspy Manhattan. W cieplejsze miesiace opodal przeplywaly superluksusowe, z przeszklonymi salami, statki wycieczkowe, ozdobione neonami. Niektore siegaly do wysokosci jego okien. Dzisiaj nie bylo ruchu. McGuane pilotem przelaczal sie na kolejne kamery, obserwujac swego przeciwnika z FBI, Joe Pistillo, oraz towarzyszaca agentowi podwladna.

McGuane nie zalowal pieniedzy na ochrone. Warto bylo. Instalacja alarmowa obejmowala osiemdziesiat trzy kamery. Kazda osoba wchodzaca do windy byla rejestrowana przez kilka kamer cyfrowych, lecz wyjatkowosc tej instalacji polegala na tym, ze sfilmowany material mozna bylo spreparowac tak, by wydawalo sie, ze wchodzacy opuscili budynek. Zarowno korytarz, jak i wnetrze windy pomalowano na jadowicie zielony kolor. Wygladalo to nie najlepiej – a nawet odrazajaco – ale mialo gleboki sens dla tych, ktorzy znali sie na efektach specjalnych i obrobce cyfrowej. Sfilmowana na takim tle postac bez trudu mozna bylo umiescic na innym tle.

Jego wrogowie, przychodzac tutaj, czuli sie bezpieczni. W koncu to bylo jego biuro. Zakladali, ze nikt nie bedzie tak bezczelny, by zabijac na wlasnym terenie. Mylili sie. McGuane byl bezczelny, ponadto przedstawiciele prawa mysleli tak samo jak jego wrogowie, a on mogl dostarczyc dowod, ze ofiara cala i zdrowa opuscila jego budynek – wszystko to czynilo ten gabinet idealnym miejscem.

McGuane wyjal z szuflady biurka stara fotografie. Juz dawno temu nauczyl sie, ze nigdy nie wolno lekcewazyc przeciwnika ani sytuacji. Wiedzial rowniez, ze ma przewage nad tymi, ktorzy go nie doceniaja. Teraz patrzyl na zdjecie trzech siedemnastoletnich chlopcow: Kena Kleina, Johna „Ducha” Asselty i McGuane'a. Wychowali sie na przedmiesciu Livingston w stanie New Jersey, chociaz McGuane mieszkal na drugim koncu miasta, daleko od Kena i Ducha. Zaprzyjaznili sie w szkole sredniej. Zblizylo ich – chociaz moze to za duzo powiedziane – to cos, co dostrzegli w swoich oczach.

Ken Klein byl zapamietalym tenisista, John Asselta agresywnym zapasnikiem, a McGuane czarusiem i przewodniczacym rady uczniow. Spojrzal na twarze na zdjeciu. Przedstawialo trzech przystojnych licealistow. Nikt by sie nie domyslil prawdy. Kiedy przed kilkoma laty podobni chlopcy wystrzelali pol szkoly, McGuane byl zafascynowany reakcja mediow. Swiat szukal wygodnej wymowki. Chlopcow nazwano outsiderami. Przesladowanymi i dreczonymi. Zaniedbywanymi przez rodzicow, maniakami gier komputerowych. Jednak McGuane wiedzial, ze to wszystko nie mialo znaczenia. Moze czasy byly troche inne, lecz rownie dobrze mogli to byc oni – Ken, John i McGuane – poniewaz to nieistotne, czy pochodzisz z dobrej rodziny i jestes kochanym dzieckiem, czy tez musisz walczyc, zeby utrzymac sie na powierzchni.

Niektorzy ludzie po prostu maja to w sobie.

Drzwi gabinetu otworzyly sie. Wszedl Joe Pistillo ze swoja mloda protegowana. McGuane usmiechnal sie i schowal fotografie.

– Ach, inspektor Javert – powiedzial do Pistillo. – Czy wciaz mnie scigasz za kradziez bochenka chleba?

– Taak – odparl Pistillo. – Oto caly ty, McGuane.

– Niewinnie przesladowany. McGuane skupil uwage na agentce.

– Powiedz mi, Joe, jak ty to robisz, ze zawsze towarzyszy ci taka ladna kolezanka?

– To agent specjalny Claudia Fisher.

– Czarujaca – rzekl McGuane. – Prosze, usiadzcie.

– Wolimy postac.

McGuane wzruszyl ramionami i opadl na fotel.

– Co moge dzis dla was zrobic?

– Masz powazne klopoty, McGuane.

– Naprawde?

– Tak.

– Przyszliscie mi pomoc? Jak milo. Pistillo prychnal.

– Od dawna za toba chodze.

– Tak, wiem, ale ja jestem plochy. Dam ci rade: nastepnym razem przyslij bukiet roz. Przepusc mnie w drzwiach. Zapal swiece. Czlowiek potrzebuje odrobiny romantyzmu.

Pistillo oparl sie piesciami o biurko.

– Chetnie usiadlbym spokojnie i patrzyl, jak zzeraja cie zywcem. – Przelknal sline, usilujac wziac sie w karby. Jednak jeszcze bardziej pragne zobaczyc, jak gnijesz w wiezieniu za to, co zrobiles.

McGuane zwrocil sie do Claudii Fisher.

– Jest bardzo seksowny, kiedy udaje twardziela, nie uwazasz?

– Zgadnij, kogo znalezlismy, McGuane.

– Hoffe? Najwyzszy czas.

– Freda Tannera.

– Kogo?

Pistillo usmiechnal sie drwiaco.

– Nie udawaj. Taki wielki drab. Pracuje dla ciebie.

– Zdaje sie, ze jest zatrudniony w ochronie.

– Znalezlismy go.

– Nie wiedzialem, ze zaginal.

– Zabawne.

– Myslalem, ze jest na wakacjach, agencie Pistillo.

– Wiecznych. Znalezlismy go w Passaic River. McGuane zmarszczyl brwi.

– To niehigieniczne.

– Szczegolnie te dwie kule w jego glowie. Znalezlismy tez niejakiego Petera Appela. Uduszonego. W wojsku byl strzelcem wyborowym.

– Kazdy robi, co umie.

Tylko jeden uduszony, pomyslal McGuane. Duch pewnie byl rozczarowany, kiedy musial zastrzelic drugiego.

– No coz, podsumujmy – ciagnal Pistillo. – Mamy tych dwoch zabitych. Plus dwoch sprzatnietych w Nowym Meksyku.

– To juz czterech.

– Nawet nie musiales liczyc na palcach. Za malo ci placa, agencie Pistillo.

– Masz mi cos do powiedzenia?

– Mnostwo – rzekl McGuane. – Przyznaje sie. Zabilem ich wszystkich. Szczesliwy? Pistillo nachylil sie nad biurkiem tak, ze ich twarze dzielily tylko centymetry.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×