– Idziesz na dno, McGuane.

– A ty jadles na obiad zupe cebulowa.

– Czy wiadomo ci – powiedzial Pistillo, nie cofajac sie – ze Sheila Rogers nie zyje?

– Kto?

Pistillo wyprostowal sie.

– Racja. Jej tez nie znasz. Nie pracuje dla ciebie.

– Pracuje dla mnie wielu ludzi. Jestem biznesmenem.

Pistillo spojrzal na Fisher.

– Chodzmy – powiedzial.

– Juz wychodzicie?

– Dlugo na to czekalem – odparl Pistillo. – Jak mowia?

– Zemsta najlepiej smakuje na zimno.

– Tak jak krem cebulowy.

Pistillo znow usmiechnal sie drwiaco.

– Milego dnia, McGuane.

Wyszli. McGuane nie ruszal sie przez dziesiec minut. Jaki byl cel tej wizyty? To proste. Wstrzasnac nim. Znowu go nie docenili. Wlaczyl trzecia linie, bezpieczna, codziennie spraw – dzana pod katem podsluchu. Zawahal sie. Wybral numer. Czyzby wpadl w panike?

Zwazyl wszystkie za i przeciw, po czym postanowil zaryzykowac. Duch zglosil sie po pierwszym, przeciaglym sygnale:

– Halo?

– Gdzie jestes?

– Wlasnie wysiadlem z samolotu z Vegas.

– Dowiedziales sie czegos?

– O tak.

– Slucham.

– W samochodzie jechala z nimi trzecia osoba – odparl Duch. McGuane podniosl sie z fotela.

– Kto?

– Mala dziewczynka – odparl Duch. – Najwyzej jedenasto – lub dwunastoletnia.

27

Kiedy nadjechal Squares, Katy i ja stalismy na ulicy. Nachylila sie i pocalowala mnie w policzek. Squares pytajaco uniosl brwi.

– Myslalem, ze zostaniesz na mojej kanapie – powie dzialem.

Zauwazylem, ze byla dziwnie roztargniona od czasu, kiedy poslaniec przyniosl kosz z owocami.

– Wroce jutro.

– Co sie dzieje?

Wepchnela rece do kieszeni i wzruszyla ramionami.

– Musze cos posprawdzac.

– Co?

Pokrecila glowa. Nie naciskalem. Usmiechnela sie i odeszla. Wsiadlem do furgonetki.

– Kto to byl? – spytal Squares.

Wyjasnilem mu w drodze do centrum. W torbie znajdowalo sie sporo zapakowanych kanapek i koce. Squares rozdawal je dzieciakom. Kanapki i koce nalezaly to tego samego repertuaru, co zaginiona Angie, pozwalaly przelamac lody, a nawet jesli nie, to przynajmniej dzieci mialy co jesc i cieple okrycie. Nieraz widzialem, jak za ich pomoca Squares potrafil zdzialac cuda. Za pierwszym razem dzieciak najczesciej nie chcial niczego przyjac. Czasem nawet przeklinal lub odnosil sie wrogo. Squares nie obrazal sie i nie rezygnowal. Wierzyl, ze konsekwentne dzialanie jest kluczem do sukcesu. Pokazac dzieciakowi, ze zawsze tu jestes, nie odejdziesz. W dodatku niczego od niego nie chcesz.

Po kilku wieczorach dzieciak bral kanapke, potem koc. Po pewnym czasie zaczynal czekac na Squaresa i furgonetke.

Siegnalem za siebie i wyjalem kanapke.

– Dzis wieczorem znowu pracujesz? Spojrzal na mnie znad ciemnych okularow.

– Nie – odparl sucho. – Po prostu jestem glodny. Przez chwile jechalismy w milczeniu.

– Jak dlugo zamierzasz jej unikac, Squares?

Wlaczyl radio. Carly Simon spiewala You 're So Vain. Squares sie dolaczyl. Potem zapytal:

– Pamietasz te piosenke? Kiwnalem glowa.

– Plotka glosi, ze to o Warrenie Beattym. Czy to prawda?

– Nie wiem. Jechalismy dalej.

– Pozwol, ze cie o cos zapytam, Will. Wpatrywal sie w droge. Czekalem.

– Byles zdziwiony, kiedy dowiedziales sie, ze Sheila miala dziecko?

– Bardzo.

– A bylbys zdziwiony – ciagnal – gdybys sie dowiedzial, ze ja tez? Popatrzylem na niego.

– Nie rozumiesz sytuacji, Will.

– A chcialbym.

– Skupmy sie na jednym.

Tego wieczoru na ulicach panowal wyjatkowo maly ruch. Carly Simon zamilkla, a potem Chairman of Board zaczal blagac swoja kobiete, zeby dala mu troche czasu, a ich milosc na pewno sie umocni. Tyle rozpaczy w takiej prostej prosbie. Uwielbiam te piosenke.

Przejechalismy przez miasto i skierowalismy sie na polnoc Harlem River Drive. Kiedy minelismy grupke dzieciakow skulonych pod wiaduktem, Squares zahamowal i zaparkowal furgonetke.

– Szybka robotka – oznajmil.

– Potrzebujesz pomocy? Przeczaco pokrecil glowa.

– To nie potrwa dlugo.

– Wezmiesz kanapki?

– Nie. Mam cos lepszego.

– Co?

– Karty telefoniczne. – Wreczyl mi jedna. – Namowilem TeleReach, zeby dali nam ich tysiac. Dzieciaki za nimi przepadaja.

Istotnie. Gdy tylko go zobaczyly, otoczyly go gromada. Na Squaresie mozna polegac. Obserwowalem ich twarze, usilujac wyodrebnic z tlumu jednostki, majace pragnienia, marzenia i nadzieje. Dzieciaki nie zyja tutaj dlugo. Nie chodzi nawet o grozace im niebezpieczenstwa. Czesto umieja ich unikac. To dusza i poczucie wlasnej tozsamosci ulegaja rozpadowi na ulicy. Kiedy rozklad osiagnie pewien stopien, jest po wszystkim.

Sheila zostala uratowana, zanim osiagnela te faze. A potem ktos ja zabil.

Otrzasnalem sie. Nie pora na zale. Trzeba skupic sie na dzialaniu. Pozwala trzymac na wodzy zal. Niech dodaje ci sil, a nie oslabia.

Zrob to – chocby brzmialo to banalnie – dla niej. Squares wrocil po kilku minutach.

– Wezmy sie do roboty.

– Nie powiedziales mi, dokad jedziemy.

– Rog Sto Dwudziestej Osmej i Drugiej Alei. Tam spotkamy sie z Raquelem.

– I co tam jest? Usmiechnal sie.

– Moze jakis slad.

Opuscilismy autostrade i minelismy kilka blokowisk. Dwie przecznice dalej zauwazylem Raquela. Nie bylo to trudne przy jego gabarytach i stroju zdjetym z manekina w muzeum Wladka Liberace. Squares podjechal furgonetka i zmarszczyl brwi.

Вы читаете Bez pozegnania
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×