co w tak okrutny sposob los zabral mu przed laty.
Myron zaczal zwijac sie z zaklopotania. Poczerwienial. Strzelajac oczami na wszystkie strony, szukal schronienia, ale go nie znalazl. Poprzestal wiec na wpatrywaniu sie w twarz Clipa, jak tego oczekiwali dziennikarze. Tak bardzo skupil sie na znamieniu na jego policzku, ze w koncu szczesliwie rozmylo mu sie przed oczami.
– Nie bedzie to latwe, Myron – zwrocil sie do niego Clip. Myron, wpatrzony w znamie, nie mogl spojrzec mu w oczy.
– Niczego ci nie obiecalismy. Nie wiem, co z tego wyniknie. Czy bedzie to final twojej historii, czy moze poczatek nowego wspanialego rozdzialu. Ale ci z nas, ktorzy kochaja sport, zachowaja nadzieje. Mamy to w swej naturze. To natura wszystkich prawdziwych wojownikow i kibicow.
Clipowi zalamal sie glos.
– Tak juz jest – ciagnal. – Przypominam ci o tym niechetnie, Myron, ale musze. W imieniu New Jersey Dragons witam cie, znakomity i dzielny graczu, w naszym zespole. Zyczymy ci wszystkiego najlepszego. Jestesmy pewni, ze bez wzgledu na to, co cie spotka na boisku, przyniesiesz zaszczyt naszemu klubowi. – Zamilkl, zacisnal usta. – Dziekuje – dorzucil predko i wyciagnal reke do Myrona.
Myron wszedl w role. Wstal, chcac uscisnac Clipowi dlon, ale ten mial inny pomysl. Otoczyl go ramionami i przyciagnal do siebie. Flesze aparatow rozmigotaly sie jak swiatla w dyskotece. Kiedy Clip wreszcie puscil Myrona, dwoma palcami otarl oczy. A bodaj go, zagral to lepiej niz Pacino. Clip wyciagnal reke i poprowadzil Myrona do pulpitu.
– Jakie to uczucie wrocic do sportu? – zawolal jakis reporter.
– Straszne – odparl Myron.
– Jest pan zdolny do gry na tym poziomie?
– Nie za bardzo.
Jego szczerosc na chwile powstrzymala dziennikarzy. Ale tylko na chwile. Clip rozesmial sie, a inni poszli w jego slady. Wzieli to za zart. Myron nie myslal wyprowadzac ich z bledu.
– Wciaz ma pan dobrze ustawiony celownik do rzutow za trzy punkty? – spytal inny.
Myron skinal glowa.
– Celownik owszem, ale nie wiem, czy dopelniacz. Zapozyczony zart, ale co tam. Znow rozlegly sie smiechy.
– Dlaczego wraca pan dopiero teraz? Co pana przekonalo do powrotu?
– Telewizyjna Stacja Jasnowidzow.
Clip wstal i podniesieniem reki powstrzymal dalsze pytania.
– Wybaczcie, ludzie, ale na dzis wystarczy. Myron musi sie przebrac do meczu – powiedzial.
Myron podazyl za Arnsteinem do jego gabinetu, w ktorym czekal juz Calvin. Clip zamknal drzwi.
– Jak sie sprawy maja? – spytal, zanim usiadl.
Myron powiedzial mu o krwi w suterenie. Clip wyraznie zbladl. Mrozonka zacisnal palce na poreczach fotela.
– Co sugerujesz? – spytal ostrym tonem Clip.
– Sugeruje?
Clip Arnstein wzruszyl teatralnie ramionami.
– Nic z tego nie rozumiem – powiedzial.
– Tu nie ma nic do rozumienia – odparl Myron. – Greg zniknal. Nikt nie widzial go od pieciu dni. Nie korzystal z bankomatu ani karty kredytowej. A w suterenie jego domu jest krew.
– W pokoju zabaw dla dzieci? Tak powiedziales. W pokoju zabaw.
Myron skinal glowa.
Clip spojrzal pytajaco na Calvina, a potem uniosl dlonie w gore.
– I co to znaczy, u licha? – spytal.
– Trudno powiedziec.
– To jeszcze nie dowodzi, ze kogos tam zabito – ciagnal Clip. – Zastanow sie, Myron. Jezeli Grega zamordowano, to gdzie sa zwloki? Zabral je morderca lub mordercy? Co sie tam wydarzylo? Zaskoczono go? Samego? W pokoju zabaw, gdzie bawil sie lalka? I co dalej? Zabili go, wywlekli cialo z domu, slady krwi pozostawiajac tylko w suterenie? – Clip rozlozyl rece. – Gdzie tu sens?
Myrona zaniepokoil taki scenariusz. Zerknal na zamyslonego Calvina. Clip wstal.
– Rownie dobrze moglo sie tam skaleczyc ktores z jego dzieci – rzekl.
– Jesli tak, to bardzo mocno – odparl Myron.
– Albo komus poszla krew z nosa. Z nosa krew wali jak diabli. Moze ktos po prostu rozkwasil tam sobie nos.
– Albo zarznal kure. To tez mozliwe.
– Po co ten sarkazm, Myron?
Myron odczekal chwile. Spojrzal na Calvina. Zadnej reakcji. Spojrzal na Clipa. Nic.
– Znowu brak mi jasnosci – powiedzial.
– Slucham?
– Wynajal mnie pan, zebym znalazl Grega. Wpadlem na wazny trop. A pan nie chce o nim slyszec.
– Jesli sadzisz, ze nie chce dopuscic mysli, ze Grega spotkalo najgorsze…
– Ja nie o tym. Pan sie czegos boi. Czego? Bo nie tylko tego, ze Grega spotkalo najgorsze.
Clip spojrzal na Calvina. Mrozonka prawie niedostrzegalnie skinal glowa. Clip usiadl. Zabebnil palcami w biurko. Stojacy zegar w kacie tykal jak echo.
– Zakladam – rzekl Clip – ze wszystkim nam lezy na sercu interes Grega.
– Mhm.
– Slyszales o wrogich przejeciach?
– W latach osiemdziesiatych bylem juz na swiecie – odparl Myron. – Ktos nawet niedawno wytknal mi, ze jestem bardzo w stylu tych lat.
– No wiec probuja tego wobec mnie.
– Myslalem, ze ma pan wiekszosc udzialow w klubie.
– Czterdziesci procent – odparl Clip. – Reszta ma najwyzej po pietnascie. Dwaj z nich sie zmowili i chca mnie wysadzic z siodla. – Zacisnal dlonie i polozyl je na biurku jak przyciski do papieru. – Twierdza, ze za bardzo obchodzi mnie koszykowka, a za malo interesy. Ze powinienem zajac sie graczami i meczami. Za dwa dni beda glosowac.
– I co z tego?
– Glosowanie jest tuz – tuz. Wystarczy skandal i po mnie. Myron przyjrzal sie obu mezczyznom.
– Mam sie tym zajac? – spytal po krotkiej chwili.
– Nie, skadze – zaprzeczyl szybko Clip. – Nie w tym rzecz. Nie chce tylko, zeby prasa zrobila widly z czegos, co moze byc igla. W tej sytuacji nie moge dopuscic, by na jaw wyszlo cos kompromitujacego.
– Kompromitujacego?
– Tak.
– Na przyklad?
– Skad mam wiedziec – obruszyl sie Clip.
– A jesli Greg nie zyje?
– W takim razie, choc zabrzmi to cynicznie, dzien czy dwa nic tu nie zmieni. Zreszta jesli cos mu sie przytrafilo, to moze nie bez powodu.
– Nie bez powodu?
Clip uniosl rece.
– Ja nic nie wiem. Wystarczy, ze ruszysz trupa czy chocby kogos, kto sie ukrywa, a wypelzna robaki. Rozumiesz?
– Nie – odparl Myron.
– Nie moge do tego dopuscic. Nie teraz. Nie przed tym glosowaniem.
– Innymi slowy, chce pan, zebym sie tym zajal – stwierdzil Myron.
– Wcale nie. Chcemy uniknac niepotrzebnej paniki. Jezeli Greg nie zyje, nic na to nie poradzimy. Ale jezeli