zniknal, tylko ty dajesz nadzieje, ze nie rzuca sie na to media i ze go uratujesz.
Wciaz cos przed nim ukrywali, lecz postanowil na razie ich nie naciskac.
– Nie domysla sie pan, dlaczego ktos obserwuje dom Grega? – spytal.
– Ktos obserwuje dom Grega? – zdziwil sie Clip.
– Tak mysle.
– Calvin?
Clip utkwil wzrok w Calvina.
– Nie mam pojecia – odparl Calvin.
– Ja rowniez, Myron. Domyslasz sie, kto to jest?
– Jeszcze nie. Mam pytanie: czy Greg mial dziewczyne? Clip znow spojrzal na Calvina.
Calvin wzruszyl ramionami.
– Sypial na prawo i lewo – rzekl. – Ale watpie, czy byl z kims zwiazany.
– Nie znasz zadnej z tych, z ktorymi sypial?
– Nie z nazwiska. To byly fanki, tym podobne.
– Dlaczego to cie interesuje? Myslisz, ze uciekl z jakas kobieta? – spytal Clip.
Myron wzruszyl ramionami i wstal.
– Pora isc do szatni – powiedzial. – Niedlugo mecz.
– Chwileczke. Myron zatrzymal sie.
– Wiem, Myron, ze wychodze na bezdusznego, ale naprawde przejmuje sie Gregiem. Bardzo. Chce, zeby znalazl sie caly i zdrowy. – Clip przelknal sline. Zmarszczki na jego skorze poglebily sie, jakby ktos go wyszczypal. Pobladl. – Jezeli szczerze powiesz mi, ze najlepiej bedzie ujawnic, co wiemy, to tak zrobie. Bez wzgledu na koszty. Przemysl to sobie. Chce dla Grega jak najlepiej. Bardzo mi na nim zalezy. Bardzo zalezy mi na was obu. Swietne z was chlopaki. Na prawde. Obu wam wiele zawdzieczam.
Clip mial mine, jakby zbieralo mu sie na placz. Myron nie bardzo wiedzial, co o tym wszystkim myslec. Postanowil, ze nic nie powie. Skinal glowa, otworzyl drzwi i wyszedl.
Gdy sie zblizal do windy, dobiegl go znajomy ochryply glos: Kogo ja widze? Czyz to nie nasz powrotnik?
Myron przyjrzal sie reporterce sportowej Audrey Wilson. Byla w swoim zwyklym stroju: granatowym zakiecie, czarnym golfie i marmurkowych dzinsach. Jesli nosila makijaz, to bardzo dyskretny, paznokcie miala krotkie, niepolakierowane. Barwniejsze byly tylko jej buty – niebieskie sportowe chucki taylory. Nie rzucala sie w oczy. Brunetka, ostrzyzona na pazia. Jej rysom nie brakowalo niczego, ale tez niczym sie nie wyroznialy.
– Czyzbym wyczuwal nute cynizmu? – spytal.
Wzruszyla ramionami.
– Chyba nie sadzisz, ze to kupie – powiedziala.
– Co kupisz?
– Bajeczke o twoim naglym pragnieniu, by – zajrzala do notatek – „wplesc swoja legende w bogata materie sportu”. – Podniosla oczy, pokrecila glowa. – Clip przeciez picuje, az sie kurzy, nie?
– Musze sie przebrac, Audrey.
– Nie dasz mi przedtem cynku?
– Cynku, Audrey? A moze od razu „bombe”? Jak ja lubie to slowo w ustach dziennikarzy.
Usmiechnela sie. Milo, szeroko i szczerze.
– Bronimy sie? – spytala.
– Ja? W zyciu.
– To moze, ze uzyje innego frazesu, zlozysz oswiadczenie dla prasy?
Myron skinal glowa i po aktorsku przylozyl reke do piersi.
– Zwyciezca nigdy sie nie poddaje, poddajacy sie nigdy nie zwycieza – zadeklamowal.
– Yince Lombardi?
– Felix Unger. W odcinku
– Jak tam Jessica? – spytala.
– Dobrze.
– Nie rozmawialam z nia od miesiaca – dodala spiewnie. – Moze powinnam do niej zadzwonic, usiasc z nia i pogadac, wiesz, tak od serca.
– Ojej, nie licz na jej szczerosc.
– Probuje ulatwic ci sprawe, Myron. Dzieje sie cos dziwnego. Przeciez wiesz, ze i tak dowiem sie, o co chodzi. Co ci szkodzi powiedziec?
– Nie wiem, o czym mowisz.
– Najpierw Greg Downing w tajemniczych okolicznosciach zostawia zespol…
– Co jest tajemniczego w skreconym stawie skokowym?
– A potem jego miejsce zajmujesz ty, jego dawny wrog, ktory od jedenastu lat nie gral zawodowo w koszykowke. Nie uwazasz, ze to dziwne?
Pieknie. Od pieciu minut w pracy i od razu podejrzenia. Myron Bolitar, mistrz kamuflazu.
– Musze isc, Audrey – powiedzial, gdy dotarli do drzwi szatni. – Porozmawiamy pozniej.
– Masz to jak w banku. – Usmiechnela sie do niego z kpiarska slodycza. – Powodzenia, Myron. Rzuc ich na kolana.
Skinal glowa, wzial gleboki oddech i pchnal drzwi.
Zaczelo sie.
ROZDZIAL 6
Nikt go nie powital. Nikt nie przerwal zajec. Nikt nawet na niego nie spojrzal. W szatni nie zalegla martwa cisza jak w starym westernie, kiedy szeryf otwiera pchnieciem skrzypiace drzwiczki i posuwiscie wkracza do saloonu. Moze wlasnie w tym tkwil szkopul. Moze drzwi powinny skrzypiec. Albo on popracowac nad posuwistym krokiem.
Nowi koledzy z druzyny walali sie po szatni jak skarpetki w akademiku. Trzej, na wpol ubrani i pograzeni w poldrzemce, lezeli rozwaleni na lawach. Dwaj inni na posadzce. Asystenci rozciagali miesnie czworglowe i lydki w czyjejs sterczacej w powietrzu nodze. Kolejna para graczy kozlowala pilki. Czterech, oklejonych tasma, kustykalo do szafek. Niemal wszyscy zuli gume i sluchali walkmanow. Malutkie glosniczki w uszach dudnily niczym rywalizujace ze soba szafy glosnikowe w sklepie ze sprzetem stereo.
Myron bez trudu znalazl swoja szafke. Na pozostalych widnialy plakietki z brazu z wygrawerowanymi nazwiskami zawodnikow. Na jego szafce plakietki nie bylo. Byl za to kawalek bialej tasmy, uzywanej do oklejania stawow skokowych, z wypisana czarnym flamastrem inskrypcja M. BOLITAR. Nie dodawalo to wiary w siebie, nie swiadczylo o integracji z druzyna.
Myron rozejrzal sie za kims, z kim moglby porozmawiac, ale walkmany stanowily idealne parawany, zamykajace kazdego we wlasnej odrebnej zestrzeni. W kacie dostrzegl siedzacego Terry’ego „T.C.” Collinsa, nowa rozkapryszona supergwiazde, T.C., dla mediow najnowszy modelowy przyklad rozpieszczonego, zepsutego wyczynowca, „rujnujacego” szlachetny swiat sportu, „jaki znamy” (cokolwiek znaczylo to sformulowanie), byl okazem wyjatkowym. Dwa metry osiem centymetrow wzrostu, muskularny, silny, gietki. Wygolona glowa, polyskujaca w swietle jarzeniowek. Podobno Murzyn, bo spod pokrywajacych go artystycznych dziarow nie przeswitywal chocby kawalek czarnej skory. Niemalze cala jej powierzchnie pokrywaly tatuaze, a cialo mial poprzekluwane w tylu miejscach, ze trudno bylo to nazwac hobby, predzej stylem zycia. Wygladal jak koszmarna wersja Mister Muscle’a.
Napotkawszy spojrzenie Terry’ego, Myron usmiechnal sie i skinal mu glowa. T.C. zasztyletowal go wzrokiem i