– Nadzieja wiecznie zywa. Jack uniosl brew.

– Wciaz sie boisz, ze nie jestes dla mnie dosc kobieca?

– Och, to mi cos przypomina.

– Co?

– Cos w zwiazku z ostatnia randka Cory.

– Rozbierana?

– Zaraz zejde na dol.

Uniosl druga brew, cicho gwizdnal i zszedl po schodach. Grace zaczekala, az Emma zacznie gleboko oddychac. Wtedy zgasila swiatlo i jeszcze przez chwile przygladala sie corce. Tak zwykle robi Jack. Nocami krazy po korytarzu, nie mogac zasnac, dogladajac spiacych dzieci. Czasem budzila sie w nocy i nie znajdowala go obok siebie. Jack stal zwykle w drzwiach jednego z pokoi dzieci, patrzac szklanym wzrokiem. Kiedy podchodzila do niego, mowil: „Sa takie kochane…”. Nie musial mowic nic wiecej. Nie musial mowic nawet tego.

Teraz nie slyszal, jak podeszla, i z jakiegos powodu, nad ktorym Grace nawet nie chciala sie zastanawiac, nie odezwala sie do niego. Stal nieruchomo, plecami do niej, ze spuszczona glowa. To bylo niezwykle. Zazwyczaj byl w nieustannym ruchu. Tak samo jak Max, nie potrafil ustac spokojnie. Wiercil sie. Nawet kiedy siedzial, nerwowo przytupywal noga. Tryskal energia.

Teraz jednak spogladal na blat kuchennej szafki, a scisle mowiac, na lezace tam cudze zdjecie, nieruchomy jak glaz.

– Jack? Drgnal.

– Co to jest, do diabla?

Zauwazyla, ze jego wlosy sa odrobine za dlugie.

– Moze ty mi to powiesz? Nie odpowiedzial.

– To ty, prawda? Z broda.

– Co? Nie.

Spojrzala na niego. Zamrugal i popatrzyl gdzies w bok.

– Dzis odebralam wywolany film – wyjasnila. – W Photomacie.

Nadal milczal. Podeszla blizej.

– To zdjecie bylo wsrod innych.

– Zaraz. – Spojrzal na nia ostro. – Bylo wsrod naszych zdjec?

– Tak.

– Ktorych?

– Tych zrobionych w sadzie.

– To nonsens. Wzruszyla ramionami.

– Kim sa ci inni ludzie na tym zdjeciu?

– Skad mam wiedziec?

– Ta blondynka, ktora stoi obok ciebie. Z twarza przekreslona krzyzykiem. Kto to?

Zadzwonil telefon komorkowy Jacka. Chwycil go z szybkoscia rewolwerowca. Wymamrotal „halo”, posluchal, zakryl dlonia mikrofon i powiedzial:

– To Dan.

Prowadzili razem badania dla Pentacol Pharmaceuticals. Ze spuszczona glowa ruszyl do swojego gabinetu.

Grace poszla na gore. Zaczela szykowac sie do snu. Lekki niepokoj powoli przeradzal sie w glebokie zaniepokojenie. Wrocila myslami do lat, kiedy mieszkali we Francji. Nigdy nie rozmawial z nia o swojej przeszlosci. Wiedziala, ze mial bogata rodzine i fundusz powierniczy, ale nie chcial miec z nimi nic wspolnego. Mial siostre, prawniczke w Los Angeles lub San Diego. Jego ojciec wciaz zyl, ale byl bardzo stary. Grace chetnie dowiedzialaby sie wiecej, ale Jack nie chcial o tym mowic, wiec nie nalegala, przeczuwajac, ze ma po temu powody.

Zakochali sie. Ona malowala. On pracowal w winnicy Saint-Emilion niedaleko Bordeaux. Mieszkali w Saint- Emilion, az Grace zaszla w ciaze. Wtedy cos zaczelo ja ciagnac do ojczyzny. Chociaz moze to zabrzmi patetycznie, zapragnela wychowac swoje dzieci w kraju ludzi wolnych i dzielnych. Jack chcial zostac, ale Grace nalegala. Teraz zastanawiala sie dlaczego.

Minelo pol godziny. Grace wslizgnela sie pod koldre i czekala. Dziesiec minut pozniej uslyszala odglos zapuszczanego silnika. Wyjrzala przez okno.

Samochod Jacka odjezdzal spod domu.

Wiedziala, ze lubil robic zakupy w nocy, kiedy nie ma kolejek, szczegolnie w sklepach spozywczych. Taki nocny wypad nie byl dla niego czyms niezwyklym. Niezwykle bylo tylko to, ze nie powiedzial jej, ze jedzie na zakupy, i nie zapytal, co trzeba kupic.

Grace sprobowala zadzwonic na jego komorke, ale odezwala sie poczta glosowa. Usiadla i czekala. Nie wracal. Probowala czytac. Slowa rozplywaly sie jej w oczach. Dwie godziny pozniej znow sprobowala zadzwonic do Jacka. Ponownie odezwala sie poczta glosowa. Zajrzala do dzieci. Mocno spaly, pograzone w blogiej nieswiadomosci.

Nie mogac tego dluzej zniesc, Grace zeszla na dol. Przejrzala zawartosc koperty ze zdjeciami.

Fotografia znikla.

2

Wiekszosc ludzi przeglada ogloszenia towarzyskie, szukajac partnerow na randke.

Eric Wu szukal ofiar.

Mial siedem roznych kont pocztowych zalozonych na nazwiska siedmiu fikcyjnych osob – zarowno mezczyzn, jak i kobiet. Z kazdej z tych skrzynek prowadzil korespondencje z co najmniej szescioma potencjalnymi celami. Trzy konta byly standardowe, dla osob w dowolnym wieku. Dwa dla samotnych po piecdziesiatce. Jedno dla homoseksualistow. I ostatnie dla lesbijek szukajacych powaznych zwiazkow.

Wu nieustannie flirtowal w sieci z czterdziestoma, a nawet piecdziesiecioma osobami. Powoli je poznawal. Wiekszosc zachowywala ostroznosc, ale byl na to przygotowany. Eric Wu nalezal do ludzi cierpliwych. W koncu ze strzepow informacji i tak zlozy calosc, po czym zdecyduje, czy podtrzymac znajomosc, czy tez zerwac kontakty.

Z poczatku korespondowal tylko z kobietami. W teorii byly najlatwiejszymi ofiarami. Jednak Eric Wu, ktory nie czerpal ze swej pracy zadnych seksualnych korzysci, zdal sobie sprawe z tego, ze pomija caly ogromny obszar, ktorego mieszkancy nie przejmuja sie tak bardzo swoim bezpieczenstwem. Na przyklad mezczyzna nie boi sie gwaltu. Nie obawia sie natretnych adoratorow. Mezczyzna jest mniej ostrozny, a to czyni go latwiejsza ofiara.

Wyszukiwal samotne osoby. Jesli mialy dzieci, nie nadawaly sie. Jezeli mialy mieszkajacych w poblizu krewnych, nie nadawaly sie takze. Odpadali rowniez ci, ktorzy mieli sublokatorow, powazne stanowiska, zbyt wielu przyjaciol. Wu szukal samotnych z wyboru, unikajacych bliskich zwiazkow, ktore lacza wiekszosc ludzi z reszta spoleczenstwa. A teraz potrzebowal kogos mieszkajacego blisko domu Lawsonow.

Znalazl odpowiednia ofiare w osobie niejakiego Freddy'ego Sykesa.

Freddy Sykes pracowal dla sporej firmy z Waldwick, w stanie New Jersey, zajmujacej sie rozliczeniami podatkowymi. Mial czterdziesci osiem lat. Jego rodzice nie zyli. Nie mial rodzenstwa. Flirtujac z nim w sieci na witrynie BiMen.com, Wu dowiedzial sie, ze Freddy opiekowal sie matka do jej smierci i nie mial czasu na bliskie zwiazki. Kiedy zmarla przed dwoma laty, Freddy odziedziczyl dom w Ho-Ho-Kus, zaledwie piec kilometrow od rezydencji Lawsonow. Przeslane poczta elektroniczna zdjecie swiadczylo o tym, ze prawdopodobnie ma lekka nadwage, a wlosy czarne jak wegiel, rzadkie, starannie zaczesane na bok. Jego usmiech wygladal na wymuszony, nienaturalny, jak grymas na moment przed spadajacym ciosem.

Przez trzy ostatnie tygodnie Freddy flirtowal w sieci z niejakim Alem Singerem, piecdziesiecioszescioletnim emerytowanym menedzerem Exxonu, ktory byl zonaty przez dwadziescia szesc lat, zanim przyznal, ze ma ochote „poeksperymentowac”. Ten Al Singer nadal kochal swoja zone, lecz ona nie rozumiala jego potrzeby obcowania z mezczyznami i kobietami. Al lubil podroze po Europie, dobre jedzenie i telewizyjne transmisje sportowe.

Вы читаете Tylko Jedno Spojrzenie
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату