Dziwne. Kim byla ta kobieta? Najwidoczniej bliska przyjaciolka, o ktorej Jack nigdy jej nie wspominal. I co z tego? Grace ma swoja przeszlosc. Jack tez. Dlaczego wiec spojrzenie tej dziewczyny tak ja zaniepokoilo?
I co teraz?
Bedzie musiala poczekac na Jacka. Kiedy wroci do domu, zazada od niego wyjasnien.
Jakich wyjasnien?
Zaraz, chwileczke. Co sie tak naprawde stalo? Stara fotografia, byc moze Jacka, znalazla sie w kopercie z jej zdjeciami. Oczywiscie, to niezwykle. Nawet troche niesamowite, przez te przekreslona twarz blondynki. I Jack bez uprzedzenia spedzil noc poza domem. No i co z tego? Cos na tym zdjeciu wytracilo go z rownowagi. Wylaczyl komorke i pewnie siedzi w barze. Albo w domu Dana. Cala ta historia to pewnie jakis kiepski zart.
Tak, Grace, jasne. Zart. Taki jak ten o kwoce, a wlasciwie kaczce.
Siedzac sama w ciemnym pokoju rozswietlanym tylko poswiata monitora, Grace na rozmaite sposoby probowala wyjasnic to dziwne zdarzenie. Przestala, kiedy uswiadomila sobie, ze to przeraza ja jeszcze bardziej.
Kliknela na twarz mlodej kobiety, tej spogladajacej tesknie na jej meza, zeby powiekszyc ja i lepiej sie przyjrzec. Patrzyla na te twarz, po prostu gapila sie na nia i nagle przeszedl ja zimny dreszcz. Nie drgnela. Nadal patrzyla. Nie miala pojecia gdzie, kiedy ani jak, ale nagle i nieoczekiwanie cos sobie uswiadomila.
Kiedys juz te dziewczyne widziala.
4
Rocky Conwell zajal stanowisko przy rezydencji Lawsonow.
Probowal usadowic sie wygodnie w swojej toyocie rocznik 1989, ale okazalo sie to niemozliwe. Rocky byl za duzy na taki gowniany samochod. Pociagnal mocniej te przekleta dzwignie, prawie ja urywajac, ale fotel nie chcial sie bardziej odsunac. No trudno. Wyciagnal nogi i pozwolil opasc powiekom.
Czlowieku, alez byl zmeczony. Pracowal na dwa etaty. Pierwsza robota, ktora wzial tylko po to, zeby zrobic wrazenie na kuratorze sadowym, to dziesieciogodzinne zmiany w rozlewni Budweisera w Newark. Druga, polegajaca na wysiadywaniu w tej cholernej gablocie i obserwowaniu domu, nikomu sie nie chwalil.
Drgnal, slyszac warkot silnika. Podniosl do oczu lornetke. Niech to szlag, ktos odjezdza minivanem. Wyostrzyl obraz. Jack Lawson odjezdzal sprzed domu. Rocky odlozyl lornetke i wrzucil bieg, zamierzajac jechac za facetem.
Rocky musial pracowac na dwa etaty, poniewaz bardzo, ale to bardzo potrzebowal pieniedzy. Lorraine, jego byla, napomykala, ze moze do niego wroci. Jednak wciaz sie wahala. Rocky wiedzial, ze forsa przechylilaby szale na jego korzysc. Kochal Lorraine. I bardzo, ale to bardzo chcial, zeby do niego wrocila. Spedzil z nia wiele milych chwil, no nie? I jesli bedzie musial urobic sobie rece po lokcie, zeby ja odzyskac, to trudno. Byl gotowy zaplacic taka cene.
Rocky Conwell nie zawsze byl w takim dolku. Kiedys gral w obronie akademickiej druzyny na Westfield High. Sam Joe Paterno zwerbowal go do akademickiego zespolu uniwersytetu Pensylwania i zrobil z niego twardego srodkowego pomocnika. Mierzacy metr osiemdziesiat osiem, wazacy sto trzydziesci kilo i agresywny Rocky przez cztery lata byl ostoja druzyny. Przez dwa lata z rzedu gral w finalach ligi akademickiej. Po osmiu sezonach podpisal kontrakt z St. Louis Rams.
Przez pewien czas wydawalo sie, ze Pan Bog doskonale zaplanowal mu zycie. Naprawde mial na imie Rocky, gdyz rodzice nadali mu je po tym, jak jego matka zaczela rodzic, ogladajac film Rocky w lecie tysiac dziewiecset siedemdziesiatego szostego roku. Majac na imie Rocky, powinienes byc duzy i silny. Powinienes miec wole walki. No i zostal zawodowym futbolista, marzacym o studiach. On i Lorraine – pieknosc, na widok ktorej uliczny ruch nie tylko zamieral, ale mogl nawet zmienic kierunek – spikneli sie na pierwszym roku. I pokochali sie. Zycie bylo piekne.
Dopoki sie nie popsulo.
Rocky byl swietnym graczem akademickim, ale miedzy amatorami a zawodowcami roznica jest ogromna. Na obozie treningowym podobala im sie jego agresywna gra. Podobala im sie jego pracowitosc. I to, ze dawal z siebie wszystko, zeby jego druzyna wygrala. Jednak nie podobala im sie jego szybkosc, a w nowoczesnej grze, kladacej nacisk na przejmowanie i krycie, Rocky po prostu nie byl dosc dobry. A przynajmniej tak twierdzili. Rocky nie rezygnowal. Zaczal brac wiecej sterydow. Nabral ciala, lecz wciaz nie byl dosc dobry. Przetrwal jeden sezon w druzynie sparringowej. Potem go wywalili.
Nie chcial jednak zrezygnowac z marzen. Bez przerwy siedzial na silowni. Zaczal koksowac ile wlezie. Zawsze zazywal jakies wspomagajace anaboliki. Kazdy sportowiec to robi. Jednak rozpacz sprawila, ze stal sie nieostrozny. Nie przejmowal sie efektami ubocznymi czy przedawkowaniem. Chcial tylko przybierac na wadze. Na skutek zazywania sterydow lub rozczarowania, a prawdopodobnie z obu tych powodow, wpadl w lekka depresje.
Aby zarobic na zycie, wystepowal w walkach organizowanych przez Ultimate Fighting Federation. Moze pamietacie te pojedynki? Przez pewien czas byly to brutalne bijatyki, prawdziwe i krwawe, bez zadnych regul. Rocky byl w nich dobry. Byl wielki, silny i agresywny. Byl takze wytrzymaly i wiedzial, jak zmeczyc przeciwnika.
W koncu nadmiar przemocy na ringu zaczal irytowac co wrazliwszych. Kolejne stany zakazywaly takich brutalnych walk. Niektorzy zawodnicy zaczeli walczyc w Japonii, gdzie wciaz byly legalne. Rocky domyslal sie, ze Japonczycy nie sa tak wrazliwi, ale nie wyjechal z kraju. Wciaz wierzyl, ze wystepy w NFL leza w jego mozliwosciach. Jesli tylko bedzie troche wiekszy, troche silniejszy i nieco szybszy.
Samochod Jacka Lawsona wjechal na droge numer siedemnascie. Rocky otrzymal wyrazne instrukcje: sledzic Lawsona. Zapisywac, gdzie bywa, z kim rozmawia, kazdy szczegol jego wycieczek, ale w zadnym wypadku nie rzucac mu sie w oczy. Mial go obserwowac. Nic wiecej.
No tak, latwa forsa.
Dwa lata temu Rocky wdal sie w bojke w barze. Typowa historia. Jakis facet za dlugo przygladal sie Lorraine. Rocky spytal go, na co sie gapi, a facet odpowiedzial, ze na nic. Znacie to. Tylko ze Rocky byl nafaszerowany koksem i nadpobudliwy. Zalatwil goscia – poslal go do szpitala – i dostal wyrok za napasc z pobiciem. Przesiedzial trzy miesiace i teraz byl na warunkowym. To przepelnilo czare. Lorraine nazwala go fujara i sie wyprowadzila.
A teraz probowal ja odzyskac.
Przestal brac. Marzenia umieraja powoli, ale wreszcie zrozumial, ze nigdy nie zagra w NFL. Posiadal jednak inne talenty. Mogl byc dobrym trenerem. Umial zachecic graczy. Jeden z jego znajomych mial dojscie do jego dawnej alma mater, Westfield High. Gdyby Rocky uzyskal kasacje wyroku, moglby zostac tam pomocnikiem trenera. A Lorraine moglaby dostac tam prace terapeutki. Wyszliby na prosta.
Potrzebowali tylko troche gotowki na poczatek.
Rocky trzymal swoja toyote celice w przyzwoitej odleglosci za minivanem. Nie bal sie, ze sledzony go zauwazy. Jack Lawson byl amatorem. Nie bedzie wypatrywal ogona. Tak powiedziano Rocky'emu.
Lawson przejechal granice miasta Nowy Jork i skierowal sie droga szybkiego ruchu na polnoc. Byla dziesiata wieczor. Rocky zastanawial sie, czy nie zadzwonic, ale nie, jeszcze nie. Nie ma czego meldowac. Facet wybral sie na przejazdzke. Rocky go sledzi. Na tym polega jego praca.
Poczul skurcz w lydce. O rany, zeby w tej gownianej bryce bylo wiecej miejsca na nogi!
Pol godziny pozniej Lawson zatrzymal sie przed Woodbury Commons, jednym z tych ogromnych centrow handlowych, w ktorych wszystkie sklepy sa „filiami” bardziej ekskluzywnych salonow ze srodmiescia. Centrum bylo zamkniete. Minivan skrecil w spokojna uliczke, biegnaca wzdluz jednego boku hipermarketu. Rocky nie pojechal za nim. Gdyby to zrobil, sledzony z pewnoscia by go zauwazyl.
Rocky znalazl miejsce na prawo od centrum, zaparkowal, zgasil swiatla i siegnal po lornetke.
Jack Lawson zatrzymal samochod i Rocky zobaczyl, jak wysiada. Niedaleko stal inny samochod. Pewnie kochanki Lawsona. Dziwne miejsce na romantyczne rendez vous, ale co tam. Jack rozejrzal sie, a potem ruszyl w kierunku drzew. Niech to szlag. Rocky bedzie musial sledzic go pieszo.
Odlozyl lornetke i wysiadl. Wciaz byl trzydziesci, czterdziesci metrow za Lawsonem. Nie chcial podchodzic blizej. Przykucnal i znowu spojrzal przez lornetke. Lawson zatrzymal sie. Odwrocil sie i…