szablonowy dwupoziomowy dom z trzema sypialniami bedzie ich statkiem, ich parowcem „Amerykanskie Marzenie”. A w tej chwili ich rejs, chcac nie chcac, dobiegal konca. Nie dla nich byly juz bzdurne porady: „Zamknij jedne drzwi, otworz nastepne”. Tablica „Na sprzedaz” oznaczala kres – kres mlodosci, wieku sredniego, rodziny, swiata dwojga ludzi, ktorzy zaczeli tu wspolne zycie, razem walczyli, wychowywali dzieci, na zmiane z innymi rodzicami wozili je do szkoly, pracowali, zyli.
Myron i matka ruszyli ulica. Przy krawezniku pietrzyly sie liscie, pewny znak jesieni na przedmiesciach, a dmuchawy na trawnikach roztracaly stojace powietrze jak helikoptery nad Sajgonem. Myron szedl wewnetrzna strona chodnika, omijajac zoltorude stosy. Podobal mu sie, nie wiedziec dlaczego, szelest martwych lisci pod butami.
– Ojciec rozmawial z toba – powiedziala matka; zabrzmialo to jak pytanie – o tym, co sie stalo.
Myrona scisnelo w zoladku. Zanurzyl stopy w liscie, wyzej unoszac nogi i glosniej szeleszczac.
– Tak.
– Co ci powiedzial?
– Ze kiedy bylem na Karaibach, poczul bole w piersi.
Dom Kaufmanow, ktory zawsze byl zolty, nowi wlasciciele pomalowali na bialo. Jego nowy kolor klocil sie z otoczeniem. Niektorym domom sprawiono elewacje z aluminium, a innym dobudowki, powiekszajac kuchnie i sypialnie malzenskie. Mloda rodzina, ktora wprowadzila sie w miejsce Millerow, pozbyla sie charakteryzujacych ich siedzibe skrzynek z feeria kwiatow. Nowi wlasciciele domu Davisow usuneli wspaniale krzewy, ktore Bob Davis pielegnowal co weekend. Wszystko to przywodzilo Myronowi na mysl najezdzcza armie zrywajaca flagi podbitych.
– Nie chcial ci nic mowic. Znasz ojca. Wciaz uwaza, ze powinien cie chronic.
Myron, brodzac w lisciach, skinal glowa.
– To bylo cos wiecej niz bole w piersi – dodala.
Zatrzymal sie.
– Ma wiencowke – powiedziala matka, nie patrzac mu w oczy. – Przez trzy dni byl na intensywnej opiece. – Zamrugala oczami. – Prawie calkiem zatkalo mu arterie.
Myron poczul skurcz w gardle.
– Zmienil sie. Wiem, jak bardzo go kochasz, ale musisz sie z tym pogodzic.
– Z czym pogodzic?
– Ze ojciec sie starzeje. I ja sie starzeje – odparla lagodnie a stanowczo.
– Staram sie – rzekl po chwili.
– Ale?
– Ale patrze na ten znak „Na sprzedaz”…
– To drewno, cegly i gwozdzie, Myron.
– Slucham?
Przebrnela przez liscie i wziela go za lokiec.
– Snujesz sie osowialy, jakbysmy obchodzili sziwa, ale ten dom nie jest twoim dziecinstwem. Nie jest czlonkiem rodziny. Nie oddycha, nie mysli, nie troszczy sie. To tylko drewno, cegly i gwozdzie.
– Przezyliscie w nim blisko trzydziesci piec lat.
– I co z tego?
Odwrocil glowe, lecz sie nie zatrzymal.
– Ojciec pragnie byc z toba szczery, ale nie ulatwiasz mu sprawy.
– Jak to? Co takiego zrobilem?
Potrzasnela glowa i spojrzala w niebo, jakby tam szukala natchnienia. Dotrzymal jej kroku. Wsunela mu reke pod lokiec i oparla sie na jego ramieniu.
– Zawsze byles wysportowany. W przeciwienstwie do ojca – powiedziala. – Prawde mowiac, byla z niego ofiara.
– Wiem.
– Oczywiscie. Bo twoj tata nigdy nikogo nie udawal. Chcial, zebys widzial w nim czlowieka, nawet ulomnego i slabego. Dziwne, ale skutek byl taki, ze czciles go jeszcze bardziej. W twoich oczach zyskal mityczny wymiar.
Myron przemyslal to sobie i, nie oponujac, wzruszyl ramionami.
– Kocham go – powiedzial.
– Wiem, kochanie. Niemniej jest tylko czlowiekiem. Dobrym czlowiekiem. Ale starzeje sie i sie boi. Zawsze pragnal, zebys widzial w nim czlowieka. Nie chce jednak, zebys dostrzegl jego strach.
Myron nie podniosl glowy. Sa rzeczy, ktore trudno sobie wyobrazic, gdy chodzi o rodzicow – klasycznym przykladem jest seks. Wiekszosc ludzi nie umie – i pewnie nawet nie probuje – wyobrazic sobie rodzicow in flagranti delicto. Ale on probowal przywolac w tej chwili inny obraz tabu – ojca, ktory z reka na piersi siedzi wystraszony w ciemnosciach. Wprawdzie mogl sobie wyobrazic, lecz byl to obraz bolesny, nieznosny.
– Co powinienem zrobic? – spytal wreszcie stlumionym glosem.
– Pogodz sie ze zmianami. Ojciec przechodzi na emeryture. Cale zycie pracowal i jego samoocena, jak u wiekszosci mezczyzn z jego pokolenia, debilnie wiernych wzorcowi meskosci, wiaze sie z praca. Tata przezywa trudne chwile. To nie ten sam czlowiek. Wasz stosunek sie zmienia, a zaden z was nie lubi zmian.
Myron milczal, czekajac na dalszy ciag.
– Ulatw mu sprawe. Troszczyl sie o ciebie cale zycie. O nic cie nie poprosi, ale czas, bys zatroszczyl sie o niego.
Kiedy na rogu ulicy zawrocili, Myron zobaczyl, ze przed tablica „Na sprzedaz” stoi mercedes. Przez chwile sie zastanawial, czy to moze posrednik handlu nieruchomosciami pokazuje klientowi ich dom. Usmiechniety ojciec stal na zewnatrz i szeroko gestykulowal, rozmawiajac z jakas kobieta. Patrzac na jego twarz – szorstka skore, ktora zawsze prosila sie o golenie, wydamy nos, ktorym zwykle go „dziobal”, gdy chichoczac walczyli ze soba na niby, ciezkie powieki a la Victor Mature i Dean Martin, siwe kosmyki wlosow, ktore uparcie trzymaly sie jego glowy po wypadnieciu czarnych – poczul, jak jakas reka szczypie go w serce.
Ojciec pochwycil jego spojrzenie i pomachal reka.
– Spojrz tylko, kto do nas wpadl! – zawolal.
Emily Downing odwrocila sie i lekko usmiechnela. Myron popatrzyl na nia i nic nie powiedzial. Minelo piecdziesiat minut. Dziesiec minut pozniej obcas szpilki rozwalil pomidora.
2
Za duzo wspomnien.
Rodzice Myrona ulotnili sie. Mimo swego niemal legendarnego nawyku wtracania sie do rozmow, potrafili galopem przebyc Pole Minowe Wscibstwa, z niesamowita zrecznoscia omijajac pulapki. Bez slowa znikneli w domu.
Emily sprobowala sie usmiechnac, ale jej nie wyszlo.
– No, no – powiedziala, gdy zostali sami. – Czyzby to byl ten orzel, ktorego wypuscilam z garsci?
– Ostatnim razem powiedzialas to samo.
– Tak?
Poznali sie na pierwszym roku studiow w bibliotece Uniwersytetu Duke’a w Durham. Byla wtedy duza, przyjemnie pulchna dziewczyna, lecz choc z biegiem lat ubylo jej miesni i ciala, to na tym nie stracila. Wciaz rzucala sie w oczy. Byla nie tyle ladna, ile – by zacytowac piosenke – papusna, goraca jak piec. Jako mloda studentka, z wiecznym balaganem na glowie z dlugich, kreconych wlosow i szelmowskim usmieszkiem jak z filmu dozwolonego od lat osiemnastu, miala tak ksztaltna, pelna kraglosci figure, ze niczym ze starego migotliwego projektora filmowego bilo z niej slowo „seks”. Coz z tego, ze nie byla piekna. Piekno mialo niewiele wspolnego z seksapilem. Urodzila sie z nim. I nie stracilaby go nawet obleczona w suknie namiot i z glowa przybrana rozjechanym kotem.
Moze to dziwne, ale chyba przesadnie rozdmuchana rewolucja seksualna z przelomu lat siedemdziesiatych i osiemdziesiatych przetoczyla sie obok nich, bo kiedy sie poznali, byli prawiczkami. Swoj rozglos zawdzieczala, zdaniem Myrona, glownie reklamie i nie przeniknela przez ceglane mury podmiejskich szkol srednich. Z drugiej